17 października 2006

Nie macie czasem wrażenia, że to jest jak telenowela? Bo telenowela jest wtedy, kiedy nie oglądasz 20 odcinków, włączasz telewizor i ciągle jest to samo. Ci sami bohaterowie, te same dylematy, ten sam schemat. Spójrzcie sami: u nas w rodzinie tyle się przez te 20 dni zdarzyło, emocje na badmintonie, treningi wspólne i osobne, choroba mniejszej córki, Run Warsaw z większą, dwa fitness maratony Mojej Sportowej Żony (z czego jeden nie opisany, bo akurat dużo się działo z moim maratonem w Poznaniu). Życie barwne jak gra reprezentacji Brazylii w piłkę nożną. A otwierasz po tych 20 dniach telewizor i ciągle to samo: wicepremier znów ten co kiedyś, premier otrzepuje pióra i udaje, że pada deszcz, a wszystko to oczywiście przez Platformę. Normalnie ‚Klan’ albo inna telenowela. I te same dylematy: ile maratonów przetrwa koalicja. Wracamy do życia, tu dylemat został rozwiązany. Głosowanie w komentarzach w sprawie biegu na 100 km jest jednoznaczne – 4:1 za tym żeby biec. Muszę zdradzić, że już i tak zdecydowałem, że biegnę. Dokładnie było tak. Zastanawiałem się nad tym startem i pomyślałem, że się was poradzę. Aż nagle w poniedziałek rano zadzwonił Daniel: – Co byś powiedział, gdybym jechał na Kaliską Setkę? – Powiedziałby wow! I wszystko było jasne. Tu dwa słowa o Danielu. Zadzwonił do mnie dwa lata temu w lipcu, że może by pobiegał. Za godzinę zrobiliśmy pierwszy trening. Za dwa miesiące wystartował w Maratonie Warszawskim. To czyste szaleństwo. Przebiegł poniżej czterech godzin. A teraz zbliża się już do trzech, raz mnie pokonał na maratonie w Rytrze (wtedy to dopiero przeholowałem). Teraz ta setka to też szaleństwo. Ale dzięki pierwiastkowi szaleństwa bieganie nie jest tylko przeliczaniem kilometrów na minuty. Pobiegniemy. Jak szaleni.

Updated: 11 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.