Tęsknię. Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych. Do wiosny i do biegania. Mija 10 dni przerwy treningowej, zostało jeszcze 25. Od bodaj pięciu dni nawet nie truchtałem. I strasznie mnie ciągnie do lasu, jak wilka. Uciekać, uciekać przed siedzącym trybem życia, przed lenistwem i wygodą, przed komputerem. Dzisiaj spędziłem cały dzień przy biurku, opisywałem rozwodowe historie. Wspominałem tu już o kobietach, które w kryzysowym momencie małżeństwa brały się za sport, konkretnie fitness. W sobotę spotkała mnie rzecz jeszcze dziwniejsza. – Biegłeś? – zapytał mój rozmówca, który przyjechał z innego miasta na studia zaoczne i mógł ze mną pogadać wyłącznie o 7.30. Zdębiałem, bo myślałem, czy nie przyjechać metrem i nie przebiec potem kilometra na umówione miejsce spotkania. Ale jednak lenistwo i wygoda przekonały mnie do podjechania samochodem. Rozmówca pokazał wymownie na mój worek (Dzięki Mel, że się ze mną zamieniłaś z koloru granatowego na czerwony, widzisz, że używam teraz.). A na worku napisane mBank Łódź Maraton. Akurat nie biegłem całego, tylko połówkę. Ale mój rozmówca startował w maratonie w Poznaniu. Ja też. I już mieliśmy zawiązaną rozmowę. Bo mój rozmówca za mocne treningi wziął się, kiedy waliło mu się małżeństwo. Giertych z Giertychem się nie zejdzie, a maratończycy? Odnajdą się w całkiem niespodziewanych okolicznościach i rozpoznają po sobie tylko znanych symbolach. Czy to już masoneria, czy tylko zwykły ‚układ’?
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.