8 grudnia 2006

Co ma wspólnego bieganie dookoła piaskownicy ze sportem? Otóż ma. Moja Sportowa Żona żyje. Fryzjer też. A to mnie dziwi, bo po porannym fitnessie poszła z interwencją do salonu (dramat z fryzurą opisywałem wczoraj, dziękuję biegaczkom za rady w komentarzach). Otrzymała przeprosiny od szefowej, zwrot kosztów i darmową poprawkę, którą szefowa wykona własnoręcznie w najbliższą środę. To się nazywa skuteczność. Widziałem rano jej determinację. Jako fan Platformy Obywatelskiej widzę pewną zbieżność między MSŻ i Donaldem Tuskiem – wygląda na to, że ona też musiała mieć dziadka w Wermachcie. A ja od rana przed komputerem, finiszuję z Leonem Niemczykiem. Niemczyk służył w Armii Amerykańskiej. Dopiero po południu oderwałem się i wyskoczyłem z córką przedszkolakiem na chwilę na podwórko. Dla swojej i jej higieny psychicznej. I zrobiliśmy wyścigi dookoła piaskownicy. Córka przedszkolak miała pokonać dystans raz, a ja dwa razy. Wygrywała nie dając mi szans, ale nie o to chodzi. Zabawa tak jej się spodobała, że powtarzaliśmy ją chyba kilkanaście razy. I zrozumiałem coś ważnego o sporcie i o naszym – moim i czytelników – amatorskim trenowaniu. Ja w każdym wyścigu wypluwałem z siebie płuca, grzałem na maksa, potrzebowałem chociaż pół minuty odsapki. A córka przedszkolak mogła latać w kółko. Wyścig się kończył, natychmiast chciała odliczać ‚do biegu gotowi start’ i w tym samym tempie ruszała na kolejną rundę. Było tak wcale nie dlatego, że ona jest taka wytrenowana, a ja taki słaby, że muszę odpoczywać. Tylko odwrotnie. Córka przedszkolak umie sobie przebiec kawałek. Nawet jeśli zależy jej na zwycięstwie, nie jest w stanie wypruwać żył, przekroczyć pewnej bariery wysiłku. A to co biegacz może wytrenować latami, to nie tylko większa szybkość i wytrzymałość. Ale umiejętność dawania z siebie wszystkiego. Przyspieszenia, kiedy w płucach jest już tylko ogień. Dołożenia mocy kroku, kiedy nogi są jak z kamienia. Wchodzenia w nadprzestrzeń. Mam nadzieję, że córka przedszkolak też się tego nauczy. Na razie zrozumiała, że nie należy się zatrzymywać na kresce oznaczającej metę, tylko przebiec przez nią z impetem. Będzie dobrze. W końcu tak jakby w pewnym sensie miała pradziadka w Wermachcie.

Updated: 11 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.