Dzisiaj biegaÅ‚em w przeszÅ‚oÅ›ci. Szlaban z liceum, lasek z dzieciÅ„stwa i górka na sanki. A dziÅ› – na podbiegi do trenowania siÅ‚y biegowej. Powiem wam dziÅ› o moim ojcu. To on zabraÅ‚ mnie w góry, kiedy miaÅ‚em pięć lat, do Piwnicznej w Beskidzie SÄ…deckim. I z miejsca zakochaÅ‚em siÄ™ w górach, chociaż nie wiedziaÅ‚em wtedy jeszcze co to znaczy zakochać siÄ™. Gdyby nie to, może nie zakochaÅ‚bym siÄ™ teraz w góralce, bo nie wiedziaÅ‚bym co to znaczy góralka. ZjeździliÅ›my potem fiatem 126 p te góry wzdÅ‚uż i wszerz, weszliÅ›my na wszystkie tysiÄ™czniki. W liceum koÅ„czyÅ‚em wakacyjny dzieÅ„ treningiem biegowym, do dziÅ› pamiÄ™tam drogÄ™ koÅ‚o Rycerki-Kolonii w Beskiedzie Å»ywieckim, a wÅ‚aÅ›ciwie nie drogÄ™, ale tak rozgwieżdżone niebo, jakiego nie widziaÅ‚em nigdy wiÄ™cej. Ojciec nigdy siÄ™ nie daÅ‚ namówić na bieganie. WciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ za to w szybkie marsze. Kiedy już byÅ‚em dorosÅ‚y, to pamiÄ™tam jak codziennie po pracy jechaÅ‚ do Puszczy Kampinoskiej i robiÅ‚ 40-minutowÄ… pÄ™tlÄ™. Gdyby to byÅ‚o dzisiaj, pewnie kupiÅ‚by sobie kijki narciarskie i zostaÅ‚ nordic walkerem. Pewnie te marsze uratowaÅ‚y mu życie, kiedy na emeryturze dostaÅ‚ serii mikroudarów (tak to napisali lekarze w karcie wypisu ze szpitala). Tyle, że teraz jest nieco obojÄ™tny na rzeczywistość, żyje przeszÅ‚oÅ›ciÄ…. PojechaÅ‚em go dziÅ› odwiedzić i znów usÅ‚yszaÅ‚em porcjÄ™ naszych górskich wspomnieÅ„ i opowiadaÅ„ z jego powojennej mÅ‚odoÅ›ci spÄ™dzonej – po powstaniu – w Bydgoszczy. A ja biegaÅ‚em dziÅ› po swojej mÅ‚odoÅ›ci. Bo skoro jadÄ™ przez całą WarszawÄ™ do ojca na Bielany, to trenujÄ™ też na starych Å›mieciach. ZaczÄ…Å‚em od szlabanu przy PodleÅ›nej, koÅ‚o którego rozciÄ…gaÅ‚em siÄ™ w liceum. PobiegÅ‚em w pierwszym zakresie pod górkÄ™ koÅ‚o stadionu Hutnika, z której zjeżdżaÅ‚em na sankach z synem licealistÄ…, kiedy byÅ‚ jeszcze przedszkolakiem. Najpierw zrobiÅ‚em pÄ™telkÄ™ crossowÄ… po wÄ…wozach nieopodal górki, żeby trochÄ™ rozbujać serce na krótkich zbiegach i podbiegach. A potem siłę biegowÄ… – sześć serii po 100 skipów A, 50 wieloskoków zakoÅ„czonych wbiegiem na sankowÄ… górkÄ™. Kiedy wracaÅ‚em wpadÅ‚em na Wojtka S., Å›wietnego biegacza (zwykle tracÄ™ z nim kontakt wzrokowy w 3/4 dystansu), którego pamiÄ™tam z podwórka na Jasnorzewskiej z czasów podstawówki. Wojtek biegÅ‚ 7-kilometrowe kółko, wiÄ™c do niego dołączyÅ‚em. PrzegadaliÅ›my pół godziny o treningach. On trenuje spokojniej, wiÄ™cej dÅ‚uższych wybiegaÅ„ niż ja robiÅ‚em wiosnÄ…. Ale teraz włączyÅ‚ dwa razy w tygodniu mocniejszy akcent. Może i ja przejdÄ™ na taki rytm w sierpniu, nie bÄ™dÄ™ już siÄ™ tak katowaÅ‚ ciÄ…gÅ‚ymi sprintami, którymi siÄ™ chyba trochÄ™ zajeździÅ‚em na wiosnÄ™. ZakoÅ„czyÅ‚em dzieÅ„ akcentem sportowym caÅ‚kiem współczesnym. UmówiliÅ›my siÄ™ z moim przyjacielem Dzikim na badmintona u nas pod domem. To Dziki wciÄ…gnÄ…Å‚ mnie w bieganie na obozie w BakaÅ‚arzewie po I klasie liceum. A teraz córka przedszkolak biegaÅ‚a po podwórku, my graliÅ›my – na zmianÄ™ we trójkÄ™ razem z MojÄ… SportowÄ… Å»onÄ…. I byÅ‚o sportowo, dobrze i fajnie. Czereda dzieciaków zgÅ‚osiÅ‚a siÄ™ do nas po zapasowe rakietki, lotki i odbijaÅ‚a obok. Fajnie mieć ludzi, z którymi można siÄ™ umówić nie na kawÄ™, tylko na badmintona. A potem posiedzieć na murku i pogadać, jak biegnie czas. Â
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.