Na koniec przyznam się do porażki w sobotnim biegu. Ale na razie zamierzam trochę pokluczyć po tematach, jak na krosie w terenie pagórkowatym. Sportowa niedziela. Rano zaliczyłem trening płotkarski na moim kursie instruktorskim. – Mamy 100 ćwiczeń do przerobienia więc zaczynamy – powiedział nam trener. Najlepsze jest takie: leżymy na brzuchu, przekręcamy się szybko jakby na bok i ciach, siedzimy w tzw. siadzie płotkarskim odwróceni o 180 stopni. Efektowne, a łatwe, spróbujcie oczarować partnera. O ile oczywiście to na partnera działa. Moja Sportowa Żona działa na mnie w tym zakresie bardziej niż ampułka EPO. Właśnie ćwiczy przede mną układ na jutrzejszy fitness, a że w domu ciepło, to nie jest w polarze. Dobry wieczór, choć to dopiero siedemnasta. No właśnie, Platforma Obywatelska przegrała wybory i od razu ciemności zapadły nad Polską. Miał rację prezes Kaczyński. Może jak Donaldu Tusku przeprosi faraona, to słońce przestanie się tak szybko chować. Dobrze, przyznam się. Nie poszło mi w sobotę. Trochę się mogę usprawiedliwiać, że w piątek zrobiłem 17,5 km, półtorej godziny w pierwszym zakresie. Takich treningów nie robi się w przeddzień startu, ale dla mnie start będzie dopiero za dwa tygodnie w Biegu Niepodległości. W sobotę na SMŚ-iu był tylko sprawdzian. Który niestety oblałem. Przyjechałem przed czasem z córką licealistką w roli kibica. Na rozgrzewkę poodbijaliśmy piłkę siatkową, pogadałem z nadjeżdżającymi znajomymi. Coś mnie jeszcze podkusiło, żeby przeparkować samochód. I kiedy stanąłem na starcie byłem już o minutę spóźniony. Na SMŚ-iu to nie tragedia, po prostu trzeba by szybciej biec. A ponieważ szybciej nie mogłem, to biegłem sam. Liczyłem sekundy do uciekających przede mną dwóch białych koszulek. Zmniejszyłem dystans z 60 sekund do 19. Ale cały dystans przebiegłem sam. Zamiast zrobić go spokojnie w 36 minut pociłem się w 37:39. Nie tak miało być. Ja wiem, że za dwa tygodnie po asfalcie będzie łatwiej zwłaszcza, że jest kawałek z górki. Ale urwać trzy minuty, to kosmos. Kosmos osiągnęła Mel z Kabat. Obiecałem jej osobny akapit w blogu. Należy się, bo zrobiła życiówkę, a jeszcze na poprzednim SMŚ-iu narzekała, że forma jej uciekła na orbitę, a wynik miał się tak do życiówki jak słupek PiS-u do słupka PO. Tajemnica? Miesiąc harówki biegowej: siła, wytrzymałość i szybkość. Czego i wam życzę. I sobie. Chociaż muszę przemyśleć, jak te klocki dobrze do siebie dodawać w ostatnich dwóch tygodniach. Wszystko się teoretycznie dobrze układa, ale w sobotę nie zagrało. Biegacze są jak dzieci. Często zadają sobie pytanie: dlaczego.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.