krótka smycz – 18 sierpnia 2008

Jak zrobić szybki trening w górach, a górski w Kabatach? Dziś dwa słowa na ten temat. I o psach.

Pytaliście na ulicy w Rabce o drogę? Nie powiedzą wam w prawo albo w lewo. Tylko w dół albo do góry. Rabka Zdrój to może nie himalajska Lukla, ale znaleźć tu kawał płaskiej drogi na szybki trening nie jest łatwo. A miałem zaplanowane na sobotę bardzo ważne dla mnie bieganie. Trzy razy 4 km w tempie maratonu z 3-minutowymi przerwami. Kilometry były nieco umowne, bo G. 405 mi się rozładował, a nie miałem ładowarki. Uznałem, że 17 minut na maksa to muszą być 4 km. Pobiegałem po ulicach – aleja Tysiąclecia, ul. Poniatowskiego (ale nazwy metropolitarne) i Ku Pociesznej Wodzie. Było w miarę płasko, ale niestety na obrzeżach miasta wzrasta na takich uliczkach zagrożenie psami. A psy w Rabce mają cię za nic: za Warszawiaka, za cepra, za palanta. Ujadają, odsłaniają kły, szarpią się.

Jeśli myślicie, że w niedzielę nie biegałem, to się mylicie. Najpierw śnił mi się maraton kobiet, czekałem do drugiej w nocy, żeby go obejrzeć, ale chyba w telewizorze w Rabce nie było transmisji. A rano śmignąłem na Krzywoń, półtoragodzinne wybieganie.

Potem jechaliśmy do Warszawy. Ponieważ wiadomo, że w takim dniu cała Polska wraca do Warszawy, więc objechaliśmy Myślenice przez Wieliczkę. Efekt? Równie ślimacze tempo, 80 km pokonaliśmy w dwie godziny z hakiem. Bo nie wiemy przez co objechać Wieliczkę.

Za to objazd Grójca i całego megakorka polecam. Z obwodnicy Białobrzegów odbija się na Warkę. Niezłą wstawkę miała przed Warką córka przeszkolak: – Ile jeszcze do Sofii?

A u nas naprawdę nie konsumuje się piw i win w nadmiarze. Nie wiem, skąd ona to wzięła.

W poniedziałek postanowiłem zrobić podbiegi. Bo inna rzecz człapanie przez godzinę z Nowego Targu na Turbacz, a inna rzecz ostry podbieg, trening siły mięśni i siły woli. Mieliśmy biegać razem z Kamilem D., ale Kamil się spóźnił 21 minut, a ja dzięki MSŻ jestem wyregulowany jak szwajcarski stoper, więc po 16 minutach zniknąłem w lesie. Spotkaliśmy się z Kamilem po bieganiu i dokręciliśmy jeszcze razem dwa 400-metrowe podbiegi (przedtem przebiegłem sześć). Oba w rekordowym tempie – kilometr po 3:23.

Na czwartym bodaj zbiegu spotkałem pana z wolno idącym psem. Dialog kandydujący do nagrody tygodnia.

– Ja tu zaraz będę szybko wbiegał, czy ten pies za mną nie poleci.

– Pies zawsze poleci za biegaczem.

– Wie pan, tu jest rezerwat przyrody.

– I co z tego?

– I tu nie wolno psów wprowadzać.

Właściciel coś jeszcze rzucił pod moim adresem. A za chwilę zobaczyłem go, jak trzyma psa na smyczy. Krótko.

No i tak właśnie trzeba. 

Updated: 13 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.