Jak zrobić szybki trening w górach, a górski w Kabatach? Dziś dwa słowa na ten temat. I o psach.
Pytaliście na ulicy w Rabce o drogę? Nie powiedzą wam w prawo albo w lewo. Tylko w dół albo do góry. Rabka Zdrój to może nie himalajska Lukla, ale znaleźć tu kawał płaskiej drogi na szybki trening nie jest łatwo. A miałem zaplanowane na sobotę bardzo ważne dla mnie bieganie. Trzy razy 4 km w tempie maratonu z 3-minutowymi przerwami. Kilometry były nieco umowne, bo G. 405 mi się rozładował, a nie miałem ładowarki. Uznałem, że 17 minut na maksa to muszą być 4 km. Pobiegałem po ulicach – aleja Tysiąclecia, ul. Poniatowskiego (ale nazwy metropolitarne) i Ku Pociesznej Wodzie. Było w miarę płasko, ale niestety na obrzeżach miasta wzrasta na takich uliczkach zagrożenie psami. A psy w Rabce mają cię za nic: za Warszawiaka, za cepra, za palanta. Ujadają, odsłaniają kły, szarpią się.
Jeśli myślicie, że w niedzielę nie biegałem, to się mylicie. Najpierw śnił mi się maraton kobiet, czekałem do drugiej w nocy, żeby go obejrzeć, ale chyba w telewizorze w Rabce nie było transmisji. A rano śmignąłem na Krzywoń, półtoragodzinne wybieganie.
Potem jechaliśmy do Warszawy. Ponieważ wiadomo, że w takim dniu cała Polska wraca do Warszawy, więc objechaliśmy Myślenice przez Wieliczkę. Efekt? Równie ślimacze tempo, 80 km pokonaliśmy w dwie godziny z hakiem. Bo nie wiemy przez co objechać Wieliczkę.
Za to objazd Grójca i całego megakorka polecam. Z obwodnicy Białobrzegów odbija się na Warkę. Niezłą wstawkę miała przed Warką córka przeszkolak: – Ile jeszcze do Sofii?
A u nas naprawdę nie konsumuje się piw i win w nadmiarze. Nie wiem, skąd ona to wzięła.
W poniedziałek postanowiłem zrobić podbiegi. Bo inna rzecz człapanie przez godzinę z Nowego Targu na Turbacz, a inna rzecz ostry podbieg, trening siły mięśni i siły woli. Mieliśmy biegać razem z Kamilem D., ale Kamil się spóźnił 21 minut, a ja dzięki MSŻ jestem wyregulowany jak szwajcarski stoper, więc po 16 minutach zniknąłem w lesie. Spotkaliśmy się z Kamilem po bieganiu i dokręciliśmy jeszcze razem dwa 400-metrowe podbiegi (przedtem przebiegłem sześć). Oba w rekordowym tempie – kilometr po 3:23.
Na czwartym bodaj zbiegu spotkałem pana z wolno idącym psem. Dialog kandydujący do nagrody tygodnia.
– Ja tu zaraz będę szybko wbiegał, czy ten pies za mną nie poleci.
– Pies zawsze poleci za biegaczem.
– Wie pan, tu jest rezerwat przyrody.
– I co z tego?
– I tu nie wolno psów wprowadzać.
Właściciel coś jeszcze rzucił pod moim adresem. A za chwilę zobaczyłem go, jak trzyma psa na smyczy. Krótko.
No i tak właśnie trzeba.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.