nalepa – 5 marca 2007

Kiedy byłem małych chłopcem zacząłem biegać. Zacząłem biegać z Dzikim. I z Dzikim też słuchaliśmy Nalepy. Wtedy wszyscy słuchali dyskoteki albo punk rocka, albo tego, co jest pomiędzy. A myśmy słuchali bluesa – chociaż płyty się wtedy zdobywało, a nie kupowało. Próbowaliśmy grać bluesa – próbując rozgryźć na czym polega ten dwunastotaktowy schemat. I jakim cudem bluesa na harmonijce gra się o kwartę niżej niż wynikałoby to ze strojenia harmonijki. Przez te lata, które minęły od liceum nie powiem, żebym miał Nalepę głęboko w sercu. Kasety stały na dolnej półce, zacząłem słuchać punk rocka, bo wszyscy przestali. A jednak kiedy wczoraj dostałem od Dzikiego esemesa, to czegoś w życiu ubyło. I kogoś. Dziś zrobiłem taki trening: sześć razy półtora kilometra na maksa. Zima wreszcie wyparowała z Lasu Kabackiego, więc nie mam już alibi na wolniejsze tempo. Ale było nienajgorzej – tempo ok. 3:50-3:55 na kilometr, niewiele gorzej niż w planie (3:30). Tym razem nie robiłem przerw w truchcie, tylko stawałem na trzy minuty rozciągania. Nie wiem, czy to zdrowe (te nagłe zrywy i zatrzymania), ale było fajne. Fajnie tak się na chwilę zatrzymać. Stanąłem na kolejne rozciąganie przy ściętym drzewie (na szóstym kilometrze pętli kabackiej). Drzewo ścięte, martwe, a tu pachną świeże pąki pełne wiosny. Na uszach radio, Jan Chojnacki puszcza w Trójce Nalepę. ‚Widzę jak co noc ekspres staje tu, ekspres, który mnie zabrać stąd może, zabrać stąd…’. Z małą nadzieją na życie pozagrobowe przypomniałem sobie to odwieczne pocieszenie ludzkości: nie cały umrę. Reszta jest bluesem.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.