Od badmintona boli kuper. A już na początku sobotniego turniej któryś z doświadczonych graczy – a było ich tam kilku – uprzedzał, że następnego dnia będą bolały pośladkowe większe, mniejsze i wszelkie. Ciekawe, każdy sport uprawia się innymi mięśniami. Maraton biega się czworogłowymi – pamiętacie ten ból nazajutrz przy schodzeniu po schodach?. W piłkę gra się przywodzicielami – przynajmniej, kiedy kopie się okazjonalnie, to wtedy boli. Ciekawe co się uprawia dwugłowymi? Może seks?
Kuper boli od badmintona, jak człowiek dostanie lanie na początku. Turniej, mistrzostwa mojej korporacji w badmintonie, był wymyślony tak fajnie, żeby każdy mógł sobie pograć – i mistrz, i patałach. Grało 24 facetów, ośmiu trzyosobowych grupach. Dwa pierwsze mecze przerżnąłem (zdobywając mniej więcej dwa razy mniej punktów niż przeciwnicy, więc szans na rywalizację nie było żadnych). Oni wychodzili z grupy, grali dalej systemem pucharowym, ale i tak żaden z nich po puchar nie sięgnął. A ja odpadłem do turniej patałachów. Ośmiu przegranych grało ze sobą dalej.
W pierwszej rundzie turnieju patałachów wygrałem w pierwszej rundzie dość wysoko. W drugiej wpadałem na Wojtka K., biegacza, z którym się znamy i nawet raz piliśmy przy jednym stoliku, więc ciśnienie było duże. Wygrałem przy czym drugiego seta na przewagi, więc emocje były. W finale znów wygrałem i zostałem mistrzem patałachów.
Mistrzowie z turnieju głównego grali jak czarodzieje. Dycha w 30 minut z sekundami.
Trenuję teraz pod ostatnią dychę sezonu – 11 listopada. W piątek na Fasolkach córki 2klasistki zrobiłem pół godziny siły i szybkości. Najpierw 4 dwustumetrowe (pod dyche nie ma sensu dłużej) podbiegi pod Agrykolę. Potem 4 kółka na stadionie – między 1:17 a 1:19. Czyli w tempie o kilkanaście sekund szybszym na kilometr niż chciałbym pobiec dychę.
W niedzielę przetestowałem swój kuper. Wyszło 3310 m, o 40 więcej niż 6 lat temu. Niby jest się z czego cieszyć, ale nie było to w zasadzie szybsze tempo niż na ostatniej dziesiątce w Kabatach, więc można się też martwić. Trochę to było, jakbym sobie sam zrobił taki trening na stadionie, bo startowałem z dwoma jeszcze tylko osobami i zdublowałem je dwa razy. Bądźmy szczerzy, ja też nie zmusiłem moich pierwszych przeciwników na badmintonie do maksymalnego wysiłku.
A, zapomniałbym. Na ostatnią serię testu (było ich przez dwa dni bodaj 38) dotarł mistrz wpadania na ostatnią chwilę czyli Kamil D. Żeby mieć lepszy trening pod dychę zgłosiłem się drugi raz tym razem pod swoim drugim imieniem – na zająca dla Kamila. Cel był: 3000 m, zrobiliśmy 3140.
Wyniki warszawskich testów, jeśli ktoś ciekaw, są na PolskaBiega.pl. Konkretnie: http://polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,105609,8522731,Chwila_prawdy.html
A tu wyniki naszego/waszego maratonu poznańskiego:
http://polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,105613,8531299,Oni_tam_byli.html
Naprawdę jestem w szoku, że blisko setka ludzi zameldowała się na starcie jako armia Polska Biega. Pozdrawiam, dziękuję i gratuluję.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.