pko bp – 19 lutego 2007

Cudów nie ma. Nie biegałem dziś po Lesie Kabackim po 3:30, chociaż tak przewidywał plan. I kurtki z komórką też nikt nie oddał. Plan treningowy na dziś to siedem razy półtora kilometra. Czyli 10-kilometrowa trasa w lesie robi się za krótka. Do tego rozbieganie na początku i na końcu oraz trzyminutowe przerwy w truchcie. Tempo powinno być 3:30, a było między 4:00 a 4:15, ale po zlodowaciałym śniegu. Po godzinie biegania z hakiem miałem trzy sprawy do załatwienia na mieście. I wyszły z tego dodatkowe przebieżki, bo latałem po Marszałkowskiej w poszukiwaniu bankomatów PKO BP. Jak ja nie lubię tego banku, moim zdaniem w jego żyłach płynie zakonserwowany Peerel. Te ciągłe kolejki, to mordercze załatwianie najdrobniejszych spraw z tonami dokumentów do podpisania. Wiem, co piszę, bo kilka lat temu załatwiałem z moim ojcem z trzy sprawy (upoważnienie do konta, zmiana limitu karty i coś tam jeszcze), spędziliśmy przed okienkiem ponad półtorej godziny, pani drukowała jakieś regulaminy, które z furią podpisywałem, a ponieważ było to jedyne czynne okienko w tym oddziale, to wyobrażam sobie, że moja furia była niczym wobec tego, co czuli ludzie w rosnącej za nami kolejce. Jak ja nie cierpię tego banku! Po tamtej akcji uciekłem z PKO BP, przeniosłem się do mBanku, co wszystkim polecam. Tym razem potrzebowałem wyjąć pieniądze z Inteligo, które należy do PKO BP i ma te same darmowe bankomaty. Na Marszałkowskiej spotkałem trzy bankomaty PKO SA, kilka banków-krzaków aż wreszcie dobiegłem do PKO BP. Potem myk na Mokotowską, myk do samochody, hop do pracy. Ja naprawdę ciągle pędzę i podbiegam. Ciekawe, jak żyją ludzie, którzy chodzą? Może nie gubią kurtek.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.