przepraszam, która godzina? – 7 sierpnia 2008

Wiem, że to jest blog o bieganiu. Ale fakt, że we wtorek wybraliśmy się z Dzikim do sportowego marketu poodbijać piłkę lekarską, ściśle się z tym wiąże.

Najpierw biegowy tydzień. Poniedziałek – była siła biegowa, opisywałem, o tym jeżdżeniu tramwajem na gapę. Wtorek – długo. Półtorej godziny z Danielem-źrebakiem, który akurat był przelotem w Warszawie. Polataliśmy po Kabatach, on zna tam tylko białą i żółtą pętlę, wyciągnąłem go na ostępy w okolicy szóstego kilometra i w beskidzkie partie lasu koło Kierszka, w tej części gdzie nie biegamy. Na wymierzonych kilometrach wychodziło nam tempo rzędu 4:50-5:10. Świetnie na długie wybieganie, jak się celuje z maratonem poniżej trzech godzin.

Środa szybko. Na Bielanach i Młocinach z Dzikim i jego urządzeniem 405 znanej firmy na G. Dziki ustawił wirtualnego partnera. Czyli dwóch chłopaków, którzy w urządzeniu biegli w czasie kilometr w 4:45. Najpierw nam uciekli na 200 metrów, bo robiliśmy BNP (bieg z narastającą prędkością) i zaczynaliśmy w tempie po 5:05-5:10. Po 15 minutach przyspieszyliśmy do tempa 4:35-4:40 i przegoniliśmy chłopaków o parędziesiąt metrów. Po kolejnych 35 minutach docisnęliśmy na maksa, tempo wyszło rzędu 3:50, trzymaliśmy je przez 7 minut, chłopacy zostali za nami na 200 metrów i nie dogonili nas nawet na 3-minutowym roztruchtaniu. Godzina.

W czwartek robiłem półtorej godziny powoli. Z hakiem i to sporym chyba. Już wyjaśniam dlaczego. Wracamy do wtorku.

Pojechaliśmy z Dzikim odbijać piłkę lekarską jak siatkarki trenujące do Pekinu. Bo poprawiałem tekst o tym, jak ćwiczą sportowcy, musiałem jeszcze dopisać parę swoich wrażeń. I w środę dobra nowina – wzięli reportaż (w poniedziałek będzie w Dużym Formacie, przeczytacie?). A ja sobie obiecałem, że jak wezmą, to jadę kupić sobie urządzenie 405.

Tu ważna dygresja, żeby było transparentnie. Entre, biegacz i właściciel sklepu z tymi cudeńkami, zaproponował mi "dobrą cenę" za to, "co piszę w gazecie o bieganiu". Zaraz włączyła mi się lampka antykorupcyjna i powiedziałem, że w takim razie wolę kupić sprzęt po normalnej cenie. Na to Entre, że nie chodzi o to, że mam pisać o jego firmie czy asortymencie – tylko taki bonus za propagowanie biegania. Lampka mi się zapaliła na zielono i przyjąłem 15 proc. zniżki. Może ktoś powie, że to nieetyczne, ale ja uznałem, że to coś takiego, jak Złota Karta w banku dla dobrego klienta.

W każdym razie proszę was: jeśli zauważycie, że prowadzę kryptoreklamę firmy na G., sklepu na E. albo urządzenia 405 – to dzwońcie do Michnika. Albo od razu do Julii Pitery.

Dziś jeszcze się z urządzeniem 405 nie zgraliśmy. Udało mi się jakoś je włączyć, ale bateria była ledwo naładowana, padła po 33 minutach biegu. I okazało się, że jak bateria padnie, to nie sposób włączyć samego zegarka. Zdaje się, że zegarek może działać bez baterii, ale jeśli wyłączy się sam będąc w trybie GPS, to trzeba by go przestawić na tryb zwykły, z tym, że tego nie można zrobić, skoro nie działa bateria. Taki biegowy paragraf 22.

Efekt był taki, że nie miałem jasności, ile mam jeszcze przebiec, żeby zaliczyć półtorej godziny. I wiecie co? Po zakupie urządzenia 405 po raz pierwszy od 25 lat musiałem pytać ludzi, która godzina. 

Updated: 13 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.