Rower to fajna rzecz. Najbardziej efektywne wykorzystanie siły nóg w całej galaktyce.
Rano spróbowałem odbijać się z palucha. Wyobraziłem sobie całą tę dźwignię od palucha przez stopę, brzuchaty łydki i dwugłowy uda. Poczułem, jak pięknie szybuję przy każdym kroku. Dobiegłem na wymierzony fragment w Lesie Kabackim i sprawdziłem tętno. Było rekordowo wolne.
Hmmm. Nie ze mną te numery. Zwłaszcza, że był w tym kroku pewien bezsens, bo żelazną zasadą długodystansowca jest, żeby starać się nie pokazywać podeszwy buta biegnącym za nami. Unosić nogi ekonomicznie, niewysoko. Może nie całkiem tak, bo zamach do góry (do przodu) powinien być, ale potem noga powinna szybko schodzić do ziemi. A nie szybować za nami jak ogon. Próbując odbicia z palucha powodowałem, że noga po odbiciu furkotała z tyłu.
Pewnie to te wskazówki są słuszne, ale nie na tym poziomie profesjonalizmu. Może Kenijczycy potrafią godzić oszczędność kroku z odbiciem z palucha, dołączają do tego jeszcze kilka wykluczających się zasad i zwyciężają w czasie poniżej 2:10. Może umieją to także w Etiopii. Może perfekcyjny krok są w stanie opanować polscy olimpijczycy (trzymamy kciuki za kandydatów i ich kwalifikacje w Dębnie w najbliższą niedzielę). Ale ja nie i nie zamierzam ani przez chwilę się tym zajmować.
Pobiegałem dziś półtorej godziny. Dobieg do Lasu Kabackiego, potem trochę po wymierzonej trasie, co mnie niestety lekko zdołowało, bo nie mogłem się przymusić do szybszego tempa niż kilometr w 5:40. To prawda, nie biegłem na maksa, tylko spokojny pierwszy zakres. Ale powinienem to robić nieco szybciej.
Skończyłem sześcioma przyspieszeniami po 30 sekund z 30-sekundowymi przerwami w truchcie. I rozciąganiem w windzie.
Jak wszedłem na górę córka przedszkolak ciągle spała, skapitulowaliśmy dziś przed jej chorobą, Moja Sportowa Żona poszła z nią do lekarza. Ja popracowałem trochę w gazecie, wróciłem zmienić MSŻ, ktora poszła popracować na fitnessie. I musiałem jeszcze wyskoczyć do pobliskiej (pół kilometra od domu) apteki, bo tam był ważny syrop, którego nie było w innych aptekach. Pół kilometra to blisko, ale zależało mi na czasie (córka przedszkolak została podłączona do telewizji), więc wziąłem rower.
I to jest dopiero efektywne wykorzystanie siły nóg. Bardziej niż bieganie z odbiciem z palucha. Śmignąłem sobie z dużą przyjemnością. Czasem człowiek zapomina o tym w reżimie treningowym: sport to naprawdę przyjemność.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.