Córka gimnazjalistka wstała dziś o szóstej rano, żeby móc iść ze mną na wieczorny trening na hali na Siennickiej. To ja miałbym się nie zmobilizować? Córka wstała rana, żeby nie opuścić mszy świętej popielcowej (na którą zwykła chodzić wieczorem – ale na wieczór była zaplanowana wyprawa sportowa). Ja wstałem trochę później siadłem do komputera, żeby popracować. A przed południem wyrwałem się na trening. Dziś ostra godzina w Lesie Kabackim. Szybkie odcinki 500 m, 1 km, 2 i pół km, 1 km, 500 m przeplecione półkilometrowymi truchcikami. Znów czasy za wolne, chyba nadal brakuje mi siły. Siłę i dynamikę poszedłem wyrabiać dziś na hali sportowej. To te same zajęcia na których byłem na początku stycznia. Świetny wycisk. Najpierw rozgrzewka, potem rozciąganie, potem wydłużanie nóg przez płotki, a na koniec katorga z piłkami lekarskimi. Już wiedziałem, że są piłki trzy, cztero i pięciokilogramowe. Córka gimnazjalistka, która przy płotkach zakoleżankowała się z kimś ćwiczyła trójką. Ja się ambitnie złapałem za piątkę. A że faceci raczej woleli czwórki, stwierdziłem, że muszę poszukać szaleńca, który nigdy nie ma dosyć. Któż inny jak nie Pit? Facet, przez którego trafiłem do SBBP.PL, bo opisywałem w gazecie jego samotny 24-godzinny bieg w Lesie Młocińskim. Tam też jest ładna pętla. Córka gimnazjalistka na początku ćwiczeń z piłkami podśmiewała się trochę jak to podlotek. Ale trener z gwizdkiem narzucił jej trochę dyscypliny. Może też powinienem kupić sobie gwizdek? Żartuję, bo wychowanie to nie dowalanie sobie pięciokilogramowymi piłkami na materacach, tylko nauka szacunku, życzliwości, wrażliwości. Tego się nie robi gwizdkiem. Ale podczas treningu jeśli już mam mieć nad sobą trenera, to lubię, żeby był on faszystą. Żebym zdychał rzucając po dwadzieścia razy ciężką jak dola chłopa pańszczyźnianego piłką lekarską znad głowy, z lewej, z prawej, spomiędzy nóg i chyba z samych trzewi. Środa jest dla mnie megatrudna. W dzień wypada mocny trening. A wieczorami zapowiada się hala. Córka gimnazjalistka już przy wyjściu zagadnęła, czy idziemy za tydzień. Ale w czwartek mam luz. Żadnego sportu, najmniejszego wysiłku, tylko wieczorem godzina badmintona z Moją Sportową Żoną.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.