trzydziestka – 28 maja 2008

Moja Sportowa Żona ma doła. Bo dostała na trzydziestkę za dużo prezentów, a ma kłopoty z przyjmowaniem. Chodzi po domu jak struta i pyta, czy czegoś by się nie dało oddać do sklepu.

Najlepszy okazał się prezent najmniej sportowy – kolczyki srebrne do kompletu z naszyjnikiem, który kupiłem MSŻ na naszą pierwszą rocznicę znajomości. Wtedy też zresztą nie było jej łatwo przyjąć.

Trzydziestka, trzydziestka i po trzydziestce.

Wcześniej zrobiłem trzydziestkę w wariancie mini – czyli nie 30 km, tylko 30 minut. Luźne bieganie po najładniejszych ścieżkach Lasku Bielańskiego. Odprężenie w środku dnia. Jak od świtu działasz w ferworze i masz być sprawny psychoruchowo do późnego wieczora, to może pomóc albo drzemka, albo taki dobry odprężający bieg. Bez liczenia tempa, tętna, bez słuchawek na uszach.

Po wczorajszych zawodach na 10 km bolą mnie nogi. Po raz pierwszy od dawna. Widzicie jak to jest: człowiek mniej potrenuje przez tydzień i od razu sprawność siada. Chwaliłem się chyba po maratonie w Łodzi, że nie muszę rozbiegiwać tzw. zakwasów czyli mikrourazów. Już muszę. 

Dobranoc.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.