Wietnam

Wtorek pod wieczór, powietrze w Lesie Kabackim pęcznieje od gorąca, nad głowami trzech setek biegaczy zbierają się tropikalne chmury. Startujemy, na pierwszym kilometrze mam 3:25, Szymon D. za mną, Robert C. też, trzymam się Pawła Sz., a niespodziewanie pojawia się koło mnie nadzieja na wiceżyciówkę. Jest dobrze, drugi kilometr w 3:30, mam zapas, trzymam się z Jackiem G., człowiekiem z innego kosmosu, którego dotąd widywałem tylko na podium, a nie na trasie.

I gdzieś koło 11. minuty biegu zaczyna się Wietnam. Tropikalne chmury zlewają nas ciepłym deszczem. Ale to nie deszcz tylko ulewa jak z innej strefy klimatycznej. W sekundę mam wszystko mokre, w pięć sekund okulary zaparowane okulary, w 10 sekund kałuże robią się takie, że nie ma sensu omijać. Ci co biegali kiedyś w Lublińcu nazwą to potem Małym Katorżnikiem.

po biegu w Wietnamie

Dla mnie to było jak Wietnam, czułem się jak Rambo w biegu. Wprawdzie nie strzelali, ale miałem ogień w płucach. Wprawdzie odpuściłem Jacka G., ale podczepiłem się do czteroosobowego tramwaju, który wyjechał mi zza pleców. Dogoniliśmy jeszcze raz Jacka, ale wtedy tramwaj się rozerwał, mocniejsi poszli za nim, a ja zostałem z tyłu. Niestety w pierwszym wagonie odjechała też moja wiceżyciówka, znów skończyło się poniżej oczekiwań, chociaż moje 36:10 to Season Best. Do tego najlepsze miejsce od dawna – 15 – i spora lista rywali, którzy dobiegli za mną. Gdyby nie ten deszcz…

W środę zrobiłem sobie mocną siłę biegową. W drodze z domu do górki sześć serii po 120 skipów A (kolanka pod brodę). Na górce 12 podbiegów, bo tam jest tylko 27-28 sekund. W drodze powrotnej sześć serii po 30 wieloskoków. I chyba przesadziłem, moja lewa łydka urządziła od rana protest, mam nadzieję, że do wesela się zagoi i jutro spokojnie zrobię długie wybieganie.

Dodam Wam jeszcze listę pomniejszych rekreacji z tego tygodnia, bo to takie przyjemne. We wtorek pojechaliśmy do Gazety na obiad z Moją Sportową Żoną, na bagażniku zawieźliśmy rower, a po pracy wróciłem nim do domu. Dziś też była mała przejażdżka z córką przedszkolakiem oraz badminton. Tym, co nie kojarzą, wyjaśniam, że mamy siatkę z masztami ze sportowego supermarketu, a grywamy na betonowym miniboisku do koszykówki (kosz już patologia urwała) z wymalowanymi kiedyś w nocy liniami. I robimy w oczach sąsiadów za sportową patologię.

MSŻ nie umie przegrywać również w badmintona, więc nie mogę napisać, jaki był wynik dwóch pierwszych setów. Zgodnie postanowiliśmy jednak, że to były tylko towarzyskie konfrontacje, a będzie się liczył dopiero ostatni set, który MSŻ wygrała.

Zdjęcia MSŻ dziś nie będzie, bo od trzech dni zastanawiam się, czy to, które miałbym ochotę wstawić nie narusza standardów cenzuralności Agory S.A. Jest za to zdjęcie z Kabat zrobione przez Darka Rosę, mojego rywala, który odjechałby mi co najmniej na pół minuty, gdyby biegł. Dzięki Darek, że ze swoją żoną i córką zaopiekowaliście się też na czas biegu córką przedszkolakiem. Acha, zauważyliście, że nauczyłem się oblewać zdjęcia tekstem?

 

Updated: 11 czerwca 2009 — 18:55

  1. biegofanka

    2009/06/12 11:55:51

    Gdyby nie ta pogoda…cała natura, ale masz przynajmniej świetne miejsce i Season Best. Jejku, ale w takich warunkach to faktycznie bieg dla zawodowców. My też urządzamy rodzinne turnieje w badmintona, szczególnie całymi wieczorami gramy na naszym corocznym urlopie nad morzem (gospodarze pozwalają nam przygotować boisko na ogrodzie przed domem i cały czas jest wtedy rozłożona siatka – takiego badmintona z pełnym osprzętem wygrał starszy syn w jednym z biegów). U nas w rodzince to mężczyźni począwszy od tego najmłodszego ostro rywalizują i ciężko pogodzić się któremuś z porażką w meczu, ja urodzona dyplomatka muszę wkraczać do akcji, bo czasem to iskry lecą, tak ich ambicja i nerwy ponoszą. Na szczęście moja rywalizacja kończy się pełnym uśmiechem w przypadku wygranej i takim uśmiechem, jak przegram, zawsze to super zabawa.
    Wojtek, dzięki za radę, rozciągam, masuję, pod zimny prysznic, jeszcze czuję, ale już lepiej. Mam nadzieję, że jutro, jak napisałeś, będzie dobrze:))


    darasczyzol

    2009/06/13 13:24:16

    witam serdecznie. ja trochę z innej beczki. chciałbym serdecznie Tobie podziękować za wszystkie wskazówki i uwagi zawarte w planie treningowym dla ambitnych. to dzięki niemu i Twoich komentarzach wystartowałem w swoim pierwszym maratonie(maraton Metropolii Bydgoszcz-Toruń) i ukończyłem go z czasem 03:25:47. już nie mogę doczekać się kolejnego startu we Wrocławiu. pozdrawiam


    johnson.wp

    2009/06/14 08:05:28

    A ja właśnie „lecę bo chcę” do Grodziska, do zobaczenia!


    biegofanka

    2009/06/14 12:58:11

    Informuję, że bieg zaliczony, nawet stanęłam na podium w swojej kategorii wiekowej. Zabawa była świetna, poznałam ciekawych ludzi, dla części wczorajszy bieg u nas był tylko rozgrzewką do dzisiejszego półmaratonu. Ogólnie było super.


    wojciech.staszewski

    2009/06/14 18:23:43

    biegofanka, gratuluję. podium, fiu, fiu.
    a jak pozostali? bo chyba był mocno startowy weekend


    sfx

    2009/06/14 19:09:05

    A więc…

    XVII Bieg Papieski Domacyno-Karlino… 15K

    Czas: 1:08:37 brutto (życiówka -2’05”)
    Pozycja: 74/176

    Było super, a na ostatnich 200-300 metrach wyprzedziłem 7 osób przy finiszu z tempem 3:33/km.

    Pozdrawiam.


    johnson.wp

    2009/06/14 19:18:30

    W Grodzisku 1:44:30 czyli poprawiłem się od wiosny o … 9 sekund. Oczywiście znowu dostałem po nosie za zbyt wysokie apetyty. Wyeksperymentowałem przy okazji, że jestem w stanie utrzymać powyżej 90% tętna przez cały półmaraton, co jednak nie przekładało się na tempo na ostatnich 5km. Całość wyszła nieefektywna energetycznie, bo poprzednio mniej się wysiliłem. Cóż następnym razem już będę znacznie grzeczniejszy, obiecuję…
    Poza tym piękna pogoda i wielkie uznanie dla Organizatorów. Po prostu wzór do naśladowania! Na mecie zaserwowali nam rewelacyjną wyżerkę 🙂


    ocobiegatu

    2009/06/14 20:28:34

    jejku ależ wyniki ! Gratulacje dla wszystkich…
    Tymczasem mam pytanie bo na debiut za dwa tygodnie wybrałem sobie bieg…przełajowy…! Po początkowym entuzjazmie troche opadam…
    Przeciez to jest bieg po trawie ( Bieg Sladem Konia na torze wyscigow konnych). Macie doswiadczenia w biegach po trawie ? bo ja nie.. tylko sciezki w parku , oczywiscie skrece ze sciezek na trawke ale za duzo sie juz nie przyucze……
    Wojtku – czy w takim biegu po trawie wybrac normalne buty czy moze takie juz „zjechane” ?- mam takie i wykorzystuje je teraz w chodzie sportowym. O ile gorszy jest ca. wynik w bieganiu po trawie w stosunku do biegu na sciezce w parku – np. na kilometr ?


    torex

    2009/06/14 20:41:23

    Ja na 10 km miałem czas 50:22 – jak na debiut chyba nie najgorzej.
    Wbrew moim obawom biegło się super, w miarę lekko do samego końca, organizacja w Sulejówku też w porządku – także generalnie pozytywnie.
    Poprawa mojej pierwszej życiówki na Kabatach – tylko mam pytanie kiedy jest najbliższy bieg i czy startują tam tacy amatorzy jak ja?


    pict

    2009/06/14 21:04:24

    Miałem ostatnio na 10 km podobną przygodę – przygotowania, przygotowania. Marzenie żeby złamać 40 min (dotąd życiówka 42:12 z BN) i wszystko było prawie dobrze – oprócz wiatru – do złamania 40 min zabrakło 28 sek… ale to mobilizuje.


    maryska_21

    2009/06/15 06:16:30

    Gratuluję wszystkim udanych startów.
    Ja „leciałam bo chciałam” w Grodzisku…i jestem zadowolona.
    Na 829 startujących byłam 78 a 5 wśród kobiet(77 startujących) no i wygrałam kategorię…juniorek starszych czyli jak moi synowie mówią 50 i więcej.
    Czas netto 1.29.28..
    Wojtek…zaczęłam w tempie 4.33/km a ostatnie 1.097 „dałam w 4.13…
    3.38 zaczyna „świecić” coraz jaśniejszym blaskiem:)))
    Pozdrawiam


    biegofanka

    2009/06/15 10:16:04

    Gratulacje dla wszystkich. Wystartowaliśmy i jak czytam, jesteśmy chyba w świetnych humorach i dobrej formie zdopingowani naszymi wynikami do dalszych treningów. Myślę, że pogoda w ten weekend też w każdym rejonie biegowym dopisała.
    Wojtku, jak widzisz, warto nas wspierać, próbujemy pokonywać siebie, a to dla Ciebie chyba dobre podziękowanie…:))


    wojciech.staszewski

    2009/06/15 14:03:59

    Dzięki, ależ biegacie. Te życiówki! Najcenniejsze bywają te wydarte stoperowi o kilka sekund (kiedyś w Dębnie poprawiłem życiówkę w maratonie o 3 sekundy).
    Maryśka, złamałaś co chciałaś, a progresji z tempem pozazdrościć.
    Ocobiegatu – to chyba nie będzie łąka do koszenia, tylko wydeptana przez konie murawa. Oby nie za bardzo zryta. Buty – nie mam pojęcia, jakie Ci poradzić, ale myślę, że to nie gra roli, weź te, w których będziesz się pewniej czuł.
    Pict – bieg jest we wtorek za tydzień. Sprawdź sobie wyniki na http://www.biegi.waw.pl, będziesz w środku stawki. Do zobaczenia na starcie.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.