Koniec wyścigu szczurów

Słowo PLAN powinno chyba zostać na tym blogu królem miesiąca. Chyba zaczynamy wariować – i ja, i Wy. Cały czas myślimy o planie treningowym. Czy my jesteśmy w szkole i musimy mieć plan lekcji? Czy w Peerelu i potrzebujemy planów pięcioletnich? Dość. Stop.

Z sentymentem starca wspominam czasy, kiedy nie było internetu, a przynajmniej nie było w internecie stron biegowych. Nie wyszły jeszcze książki Skarżyńskiego, a nawet kiedy wyszły, to normalny człowiek i tak nie był w stanie skumać o co chodzi w tych tabelkach 14 km OWB + 3 pr. 1’/3′ + GR. Wtedy się po prostu biegało. Odkrycie, że można biegać szybciej albo wolniej zajęło mi kilka lat.

Pamiętam, jak raz biegliśmy z Dzikim po pętli na Młocinach, a jakieś 200-300 m przed nami trenował biegacz ubrany w modne już wtedy leginsy. Nie mogliśmy go dogonić, a nagle on zwolnił prawie do chodu. Już byliśmy przy nim, znów zaczął biec i nam uciekać. Ale za parę minut znów zwolnił i go wyprzedziliśmy.

Dziś wiem, że trenował interwały. Wtedy myślałem, że spuchł. Cudowny czas niewiedzy.

Nie zabierajcie sobie tej przyjemności biegania po prostu. Rozwijania się powoli. Radości, że się zrobi długie wybieganie aż do sąsiedniej dzielnicy. Pamiętam jaki dumny byłem, kiedy z Woli pobiegłem na Bemowo i z powrotem. A było to ledwie kilkanaście kilometrów, a nie trzydzieści parę jak z Helu do Władysławowa.

Do olimpijskiej triady szybciej/wyżej/dalej dołożyłbym czwarty człon: dłużej. Albo wolniej. Wolniej się rozwijać, po to, żeby dłużej czerpać radość z postępów. I móc biegać dłużej niż kariera zawodowego sportowca.

Oczywiście fajna jest ta zabawa w sportowców. Wybór imprezy docelowej, plan treningowy na jak najlepszy rezultat. Trening jak robota do wykonania. Wtedy medal, który ci wieszają na mecie maratonu ma naprawdę kolor.

Ale nie cały czas, nie zawsze, nie wszyscy, nie obsesyjnie. Pozwólmy sobie, żeby bieganie było relaksem, czystą przyjemnością, zdrową alternatywą dla kieratu cywilizacji. Żeby nie zamieniło się w wyścig szczurów.

Za tydzień jadę w Tatry z córką licealistką. Już dziś się cieszę, bo góry, bo córka, bo wyprawa. I z przerażeniem złapałem się na nucie żalu: jak zrobię w weekend 35-kilometrowe wybieganie. Z przerażeniem nie dlatego, że odkryłem w sobie cyborga; mam go w środku i mi z nim dobrze. Tylko dlatego, że poczułem, jakby cyborg chciał przejąć kontrolę nade mną.

Zrobię to wybieganie pewnie dzień po weekendzie. Dostosuję plan, który realizuję przed Maratonem Warszawskim do życia A nie życie do planu.

W tym tygodniu zacząłem BPS, bezpośrednie przygotowanie startowe. Idea na 6 tygodni jest taka:

– pn siła biegowa (było),

– wt długo i wolno (było, półtorej godziny po plaży Jastarnia-Kuźnice-Jastarnia, bardzo nie chciało mi się zebrać, przedłużałem wylegiwanie się, czytanie i opalanie, ale kiedy wreszcie wybiegłem z książką na empetrójce, to jakbym był wolnym ptakiem, mewą i albatrosem)

– śr BNP, bieg z narastającą prędkością (było, porządnie, z pulsometrem, 15 minut w tętnie z I zakresu czyli u mnie do 150, 20 minut w tętnie z II zakresu czyli u mnie do 160, 10 minut w III zakresie czyli powyżej 170 – udało mi się zmusić do kończenia z tętnem 172 w pięknych okolicznościach nadmorskiego lasu)

– cz wolne (było, cały dzień pisałem o ślubach, skończyłem o północy)

– pt 35 km Greifa (nie będzie, bo mam za dużo pracy dziś i zrobię zamiast tego półgodzinne interwały)

– sb interwały (zamiast tego będzie 35 km Greifa, nie chcę tak dezorganizować życia rodzinnego, ale w tym tygodniu uzgodniłem taki wyjątek z Moją Sportową Żoną)

– nd wolne, będzie.

Nie wyrzucę planu do kosza, nie do tego Was namawiam w tym blogu. Ale do tego, żeby wyraźniej widzieć w bieganiu, to czego zaplanować się nie da: radość, relaks, alternatywę, przyrodę, własną sprawność, zadowolenie ze swojego ciała. To wszystko, czego nie da się zapisać liczbami. Powtórzę się, żeby było dosadnie: bieganie to nie wyścig szczurów.

 

Updated: 7 sierpnia 2009 — 18:55

  1. sfx

    2009/08/07 10:48:01

    TAK

    … i dziś na tyle 🙂


    1arturro

    2009/08/07 11:13:56

    100% racji, dodałbym jeszcze tylko , że zbytnie emocjonowanie się szczególikami planów ( np że WB2 dzień po sile biegowej , koniecznie np 10 interwałów a nie 8 albo 11) w naszym przypadku -a bynajmniej mówię o swoim poziomie , czyli te ok 47 min/10km, to lekka żenada-takie niuanse to grają rolę na napradę innym poziomie, pewnie wśród zawodowców, nam wystarczy po prostu w urozmaicony sposób sobie biegać. Tak przynajmniej sądzę.Amen;)


    biegofanka

    2009/08/07 12:22:30

    Wojtku – oczywiście trafny tekst… ale i tak każdy robi to, co już sobie zakodował w głowie, jedni robią to dla relaksu i rzeczywiście powoli się rozwijają, a inni choć przytakując, mają już zakodowane bardzo ambitne cele, do których chcą doprowadzić mocnymi, systematycznymi treningami, już się nakręcili, a jak wiesz, niełatwo się „odkręcić”;))
    Naturalnie dużo zależy od sposobu życia, ilości godzin pracy zawodowej w ciągu dnia (moja średnia na dzień to 9,5 godz. i niestety w najbliższej przyszłości nie spadnie, a raczej wzrośnie) od ilości czasu, jaką chcemy wygospodarować na bieganie przy obowiązkach rodzinnych… Na moim przykładzie podam, że choćbym chciała, to wiem, że fizycznie mój organizm nie wydobędzie więcej na ten moment i nie zrobię szybkich postępów, raczej myślę, że powolutku będę zwiększać swoje możliwości. Tak jak Wojtku napisałeś, także moją ogromną radością było przebiegnięcie z jednego osiedla na drugie i z powrotem pokonując kilkanaście km, a jeszcze kilka miesięcy temu pokonałabym zaledwie połowę dystansu i to pewnie odpoczywając kilkakrotnie po drodze;))


    biegofanka

    2009/08/07 12:34:51

    Drodzy komentatorzy, chcę jeszcze dodać, że jak wiecie, piszę tutaj od maja tego roku, kiedy to zaczęłam faktycznie więcej biegać, niż do tamtej pory. Spodobał mi się blog Wojtka, jego porady udzielane takim początkującym, jak ja… TO SIĘ NAPRAWDĘ BARDZO PRZYDAJE. Komentarze biegaczy przeplatane dowcipem… Ale niestety muszę stwierdzić, że powoli zaczynam się zastanawiać, czy chcę dalej tutaj pisać… Nie jestem zawodowym biegaczem, ani nawet półzawodowcem, nawet „ćwierćzawodowcem” też nie. Chcę nadal biegać i prosić Wojtka o porady w razie potrzeby, ale zaczyna tutaj być „tak zawodowo”. Drodzy, trochę luzu, dowcipu…;))


    biegofanka

    2009/08/07 12:35:21

    Może przesadziłam…;))


    ocobiegatu

    2009/08/07 14:17:43

    Ja jako wdowiec to mam głównie w planach bieganie za kobietą…
    A tak myślałem ze Polska Biega wymyśli akcję , owszem pary , ale „Łączymy pary w maratonie”…)).To bym sie z miejsca zgłosił.. Bo sam to za taka jedną już 12 lat chodzę, „biegam” i nic nie wychodzi…
    Jestem niezły rekordzista ..)). A na poważnie to fakt jest dla mnie taki ( przepraszam moze sie kojarzyc z pewna gazeta) , wiec moze inaczej -czuje to , iz bieganie to dla mnie pewna tradycja , cos kulturowego. Kiedys za czasow Hopfera biegalem tylko jeden dystans 4,3km , zawsze tylko w niedziele i zawsze na maksa. Czulem odprezenie , relaks , bo z egzaminem nie tak albo z jakas kobieta nie tak albo odwrotnie, wszystko super i trzeba uczcic bieganiem. Dlatego teraz lubie tak pobiegac na prawie maksa 4,3 , 5 , 10km – choc wiem ,ze wedlug wszelkich planow nie robi sie takich rzeczy zbyt czesto..Ale jakos tak sie nie moge oprzec tradycji..


    biegofanka

    2009/08/07 14:36:24

    Ocobiegatu – mam samotną koleżankę, która myśli o bieganiu, ale jakoś się jeszcze nie przyłożyła… wolałaby w towarzystwie dowcipnego mężczyzny;))


    ocobiegatu

    2009/08/07 14:51:53

    Biegofanko – zakladamy biuro matrymonialne…))
    Opis Pani : wiek 40 lat, wzrost 168cm , waga 65kg, 30km tyg. WB1-50%, WB2 ileś tam , hrmax= 184 itd..maratony ukonczone – opis , zyciowki – tu wymieniamy ..
    Opis Pana…itd. Czyz nie wspaniale mozna byloby ludzi polaczyc ?..))


    biegofanka

    2009/08/07 15:14:16

    Czemu nie, jestem za;)) Ale maratończycy nie potrzebują chyba biura matrymonialnego, słyszałam, że samotni przy okazji maratonów łączą się skutecznie;)) Zostaniemy chyba przy tych początkujących czy joggingujących …;))


    ocobiegatu

    2009/08/07 15:41:38

    robię ci oczko , Ty mi robisz oczko…
    ja biegam 21 , Ty biegasz 21 – razem biegamy 42….
    i juz mamy hasło na następną edycję pary na maraton..))..
    a w dodatku jak medialnie byloby , no i fajnie ….taniec z gwiazdami by sie pewnie schowal ze wstydu…


    biegofanka

    2009/08/07 15:45:41

    Szybko opatentuj pomysł, bo jeszcze faktycznie Ci ukradną;))


    ocobiegatu

    2009/08/07 16:04:23

    Wojtek by przygotowywal do polmaratonu ,dla odmiany ,ale pary by braly udzial w maratonie jako sztafeta , dogadac sie z organizatorami ..
    Biegofanko – na pewno bys chetnie pobiegla z mezem a i bieg nie tak ekstremalny jak maraton , wiecej byloby chetnych . Troche malo tych polmaratonow w POlsce.
    Maraton to dla mnie jakos inny sport w stosunku do biegow dlugich


    ocobiegatu

    2009/08/07 17:45:58

    No już zupełnie na poważnie bo temat przewodni poruszajacy…
    Zaglądam na ten blog od jesieni 2008. Podoba mi sie ten blog bo Wojtek łączy życie z bieganiem ( sam tak to opisuje) i taki ma to wydźwięk w jego tekstach. Pisze o swoich biegach ale i dorzuca ciekawostki , porady, doswiadczenia, nawet powiedzmy ,ciekawostki przyrodnicze , krajoznawcze. Czegos mozna dowiedziec sie tez „od reki” – np. jak wygladala akcja Polska Biega od zaplecza- sztafety. Albo ze w G. bedzie artykul taki a taki w jakis dzien…Nie zagladam na zaden inny blog , nigdzie sie indziej nie udzielam.
    Juz tutaj sobie żeruje póki mnie szczura nie przegonią..)). No dobrze , miało byc bez zartow..Na innych blogach – „moga sie wypowiadac tylko przyjaciele” a na tym blogu autor poszedl na odwage i jest to blog otwarty. I o dziwo wyszlo to temu blogowi na dobre bo ogolnie bardzo kulturalnie jest w stosunku co czasem podczytuje na forum biegajznami. Moze i sam powinienem sie bic w piersi – jednak to co pisalem ( cala fizjologia czy jak to nazwac) wynikalo z tego , ze chcialem sie z wami podzielic tym co sie dowiedzialem. A jest to tak jak z filmami porno – wiadomo o co chodzi – to nie ogladac .Wiadomo o czym z reguly pisze ocobiegatu – od razu pominac..)).
    Tez mi sie zdaje , ze za duzo tu matematyki – wb, % tetna , ilosci powtorzen …
    Przyznam , ze lubie jak ktos napisze po prostu jaki byl jego bieg. Takim klasykiem byl opis johnsona , opis jego oryginalnego biegu w Karkonoszach . Owszem , podawal pewne dane matematyczne ale bylo to podane bokiem, i tez bylo ciekawe .Najwazniejsze jednak ze byl to wlasnie taki opis – niejako dostosowany stylem do stylu autora blogu ( choc jestem pewien ze johnson napisal to zupelnie spontanicznie). Wiec , tak sobie mysle , ze skoro lubimy styl wypowiedzi Wojtka to moze , nie mowie tak samo , ale podobnie ? Czyli wiecej od siebie , wiecej o radosci z biegania , wiecej ciekawostek ( typu jak sie biega np. po piasku) , wiecej opisow zawodow biegackich ( np. po torach – byly tory?) , o tym , ze np. jelen wam gdzies przelecial trase…To fajnie sie czyta , lepiej jak plany..Ale to ja tak od siebie , wiadomo kazdego z nas co innego w bieganiu cieszy …
    No ale ja , w sumie z przerwami jednak amator z 30 letnim stazem to moge chyba sie wypowiedziec..
    Ja to mowie tak – nie traktujmy biegania jak flirt, bo potrwa 2 miesiace pelne uniesien biegackich typu – biegam 80km na tydzien, robie rekord albo kontuzje i zabawa skonczona.Moze lepiej milosc ? to niepewne – naukowo niby 4 lata trwa..)), a wiec moze przyjazn ? no i znow wyszedl patos…))


    biegofanka

    2009/08/07 22:10:58

    Ocobiegatu – patos to może nie…, ale że Twój komentarz trochę miejsca zajął… ale oczywiście wypowiedziałeś się za jednym zamachem:))
    Mój małżonek jeszcze dobrze nie zaczął trenować, a już zrobił sobie wakacje od biegania;)) Obiecał, że od września do mnie dołączy;) Ale mi to nie przeszkadza, po prostu biegam sama i obserwuję przyrodę. Dzisiaj np. podczas mojego dłuższego wybiegania poobserwowałam jednego jelonka pasącego się na ściernisku i jedną chyba jeszcze młodziutką sarenkę chowającą się w zbożu, tylko co jakiś czas podnosiła główkę. Ogólnie piękna pogoda, zachodzące słońce, spokój, trzy panie spacerujące z kijkami (szły tak wolniutko, że to był tylko spacerek), które kulturalnie i z uśmiechem pozdrowiłam. Wiecie, że już samo powiedzenie „dzień dobry” czy „dziękuję”, jak ktoś idzie z pieskiem i widząc biegnącego przytrzymuje zwierzątko, jest dobrym uczynkiem…


    biegofanka

    2009/08/07 22:14:40

    A w przyszłym tygodniu będę zdawać relację z biegania po plaży i nadmorskich lasach. Super, nareszcie URLOP!


    biegofanka

    2009/08/07 22:25:58

    Wojtku – właśnie odnośnie BPS, które też mam teraz w związku ze zbliżającym się biegiem na 15 km. Ostatnio robię 4 treningi (nie dałam rady pięciu). Ale teraz, jak będę przez 2 tygodnie na urlopie, jak uważasz, czy lepiej przejść na 5 treningów? 1 raz interwały, a resztę dłuższe wybiegania, w tym 1 raz siła biegowa? Jak sobie to dobrze rozplanować. Będę biegać raczej rano. Doradź mi proszę, żebym maksymalnie wykorzystała ten czas odpoczynku umysłowego na dobry wysiłek fizyczny… i oczywiście planuję też wylegiwanie się na maksa na piaszczystej plaży (nie wiem, ile wytrzymam, jak dogrzeje);))


    sfx

    2009/08/08 11:41:41

    no no… biegofanka i techniczne wywody 🙂
    to do Ciebie nie podobne…
    miało być tak pięknie, morze, szum fal i wiatru, piasek… a tu planowanie…

    ja dziś sobie planuję… Łazy. 2-3h na plaży… a po plaży praca… a po pracy bieżnia.
    niestety te wakacje nie będą moimi najszczęśliwszymi pod względem pracy… 15h/dzień i nie mam pomysłu na ten sierpień. nieoczekiwanie.


    biegofanka

    2009/08/08 13:28:18

    Sfx – no tak, skoro startuję, to i zaplanować trzeba;) Ale i tak najwięcej zaplanowałam leżenia i leniuchowania i nareszcie więcej czytania:))


    wojciech.staszewski

    2009/08/08 19:28:21

    biegofanka, trzymaj się czterech treningów. to wystarczy, piąty sobie dorzucisz jak przez dwa lata nie będziesz mogła poprawić życiówki w maratonie 😉
    plan jest bardzo dobry. dwa tygodnie przed ważnym startem nie rób już siły biegowej, tylko szybkie 30-45 minut, najlepiej BNP (zaczynasz powoli, kończysz na maksa).
    starałem się, żeby w tym poście nie było żadnej liczby. ale dwie wskoczyły


    biegofanka

    2009/08/08 20:17:16

    Wojtku – dziękuję za radę, więc zostaję przy czterech (więcej relaksu będę miała). Z BNP próbowałam, ale to nie jest lekki trening… Co do liczb, to oczywiście mówimy o skrajnościach;))


    sfx

    2009/08/08 21:46:06

    Plany i plany, te mniejsze i te większe… ale czy rzeczywiście fajniej jest bez nich ? Chyba najbliższy odpowiedzi jest wśród nas ocobiegatu.

    Jednak mam wrażenie, że te zamierzchłe czasy, mimo że nostalgicznie przez Ciebie wspominane Wojtku, to jednak już nie ta epoka… nie ta szybkość życia…

    Zresztą, patrząc po sobie, ale i spoglądając na wiele osób wokół mnie (tych, które już biegają, lub tych, które próbowały), dostrzegam, że plan dostarcza motywacji. Oczywiście mamy różne poziomy tej motywacji – z jednej strony może to być nadmiar kilogramów, z innej rywal, którego chcemy jak najszybciej dogonić (a może odskoczyć od niego?).
    Czyż nie jest tak, że ci, którzy próbują biegać po swojemu zwykle przesadzają? Sam pisałeś wielokrotnie – przez pierwsze miesiące trzeba się nauczyć biegać WOLNO.
    Natychmiast można rozpoznać wszystkich tych, którzy nie spoglądają do Wszechnicy Wiedzy Wszelakiej. Mijając ich mam wrażenie, że mijam parowozy – byle szybciej, byle mocniej, byle więcej potu wylać… a potem szybko do domu. Jak długo tak można? Tydzień, miesiąc, dwa, sześć… a potem przychodzi odwilż, kontuzja, brak dalszej chęci na kontynuowanie tej „katorżniczej” pracy. Kilogramy wracają, marzenia o szybkim bieganiu się oddalają – jakby to było coś „nie dla mnie”, jakbym to właśnie ja się nie nadawał.

    My jesteśmy mocniejsi. My wiemy, że nadaje się niemal każdy. Ale cóż by to było bez tych naszych planów. Nawet tych „luzackich”. Nawet tych uzupełnianych i wypełnianych przez chodzenie – ocobiegatu jest w tym zresztą ekspertem.

    Mam nadzieję, że nie zanudziłem.


    ocobiegatu

    2009/08/08 22:43:24

    sfx – jak chodzenie to musze sie wypowiedziec, ale nie bardzo wiem jak bo liczby potrzebne ..)). A dzis po 17.30 …jejku mialo byc bez liczb..)) , pobieglem polmaraton w parku. Jakos wyjatkowo sielankowo bylo . Pary porozbierane w trawie az strach spojrzec , niektorzy puszki z piwem porozstawiali niemal na srodku sciezki, duzo rowerzystow na lawkach ( nie wiem czemu ale z reguly rowerzystow widze na lawkach) . Biegacz napotkany – jeden….(!- wakacje) Nie bylo jelenia , dzika , sarny , żuczka , ślimaka , kaczki , zaspiewal jakis ptaszek pamietam na 20,5km ! – posucha !..).
    Jeden pies – mnie obwachal – wlascicielka – „on tylko obwąchuje” , raz przebegłem między dwoma psami po dwoch stronach sciezki…Oj sporo sie dzieje w polmaratonie Rozbawiały mnie komentarze – starsi panstwo na lawce – my tego pana juz widzielismy…Ale najlepszy byl komentarz jednego z piwkujacych – nooo i znooow Polska Biega.. Widac akcja naprawde znana jest juz..


    biegofanka

    2009/08/09 12:06:42

    Sfx – nie zanudziłeś, a co do nauki wolnego biegania, nie musiałam się uczyć, bo ja po prostu biegam wolno… chyba za wolno patrząc jak czasem mija mnie szybki biegacz, no ale za to mam czas podziwiać przyrodę…
    Ocobiegatu – to fakt, bez komentarzy na trasie się nie obejdzie, a to pani zaczepi i zapyta, skąd tyle siły mam, a to jakiś pan ostatnio wracając z działki o tej porze, kiedy biegam, za każdym razem pyta, ile tym razem biegnę i czy nie nudzi mnie to, to nawet miłe, kiedy tak ludzie z boku zwracają uwagę dziwiąc się, ile to siły trzeba mieć, żeby tyle biec. Zawsze wtedy mówię, że na początku było ciężko, że to kwestia treningów, jak w każdym przypadku, że niech spróbują, to naprawdę nic trudnego. Ogólnie do różnych komentarzy i zaczepek my biegający możemy się przyzwyczaić:))

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.