autobus

– Widzę przed sobą człowieka, który nie potrafi dobiec do autobusu – Moja Sportowa Żona posłużyła się metaforą, bo ona często posługuje się metaforą. Działo się to dziś rano, człowiek leżał na podłodze i próbował robić brzuszki w bezpiecznych pozycjach. Próby były dość żałosne, a tym człowiekiem byłem ja.

Opowiem Wam o dzisiejszym dniu roztrenowania, bo jest dobrą metaforą rekreacyjnego trybu życia. Zaczęło się od tego, że wczoraj wieczorem pożyczyłem samochód córce maturzystce, więc dziś rano odprowadzałem córkę 1klasistkę do szkoły na nogach. Córka 1klasistka najpierw się na mnie obraziła, co od razu było sygnałem, że należy wyjąć samochód z jej głowy. Człowiek powinien się za młodu dowiedzieć, że da się w różne miejsca dotrzeć nawet jeśli nie można tam dojechać samochodem, samolotem, ani autobusem. Potem mieliśmy 15 minut fajnego spaceru w deszczu.

Wróciłem i wziąłem się za brzuszki, które MSŻ pokazała mi w niedzielę. Jeśli macie problemy z kręgosłupem, to nie opuszczajcie następnego akapitu. Bo będzie o tym, co to znaczy pozycja bezpieczna.

To taka pozycja, która nie obciąża kręgosłupa. Czyli tzw. odcinek lędźwiowy (mówiąc prościej dół pleców) ma przywierać do ziemi. Jak to zrobić? Trzeba zejść z wygodnej ławeczki, żegnajcie łatwe brzuszki. Położyć się na macie i zrobić krzesełko – nogi podniesione do góry i zgięte w kolanach pod kątem 90 stopni. Jeśli odcinek lędźwiowy nie przywiera, przyciągnijcie kolana o parę centymetrów w stronę głowy. Ręce pod głową, łokcie na zewnątrz.

Brzuszki w tej pozycji to katorga. Daję radę zrobić 10 i muszę zipać, jakby mi właśnie uciekł autobus 110 (kiedyś jeździł do Puszczy K.). Można sobie to jeszcze utrudnić robić serie popiątne. Raz brzuszek do przodu, a potem bez opuszczania głowy na matę, tylko z lekkim odsunięciem barków do tyłu robimy: dwa brzuszek skośny (pracy łokieć do lewego kolana), trzy do przodu, cztery brzuszek skośny na drugą stronę i pięć do przodu, po czym padamy na matę bez życia. Takie popiątne serie jestem w stanie zrobić trzy. Potem chce mi się wymiotować z rozpaczy.

Żeby nie było nudno można sobie urozmaicić ćwiczenia robią brzuszki z nogami pionowo do góry. U mnie ten pion jest bardziej krzywy niż wieża w Pizzie.

Są też antybrzuszki, tak to sobie nazwałem. Podkulamy nogi jak w pozycji embrionalnej (tyle że w leżeniu na plecach) – pięty do pośladków, kolana do klatki piersiowej. Ręce leżą wzdłuż ciała i podnosimy biodra ciągnąc je (oraz nogi) na siebie. To też jest ciężkie, ale da się zrobić nawet dwie serie po 10.

W tym momencie MSŻ była już lekko zadziwiona moim brakiem sprawności. Bo po pięciu minutach stękałem i sapałem jak na 42 kilometrze, a odpoczywałem co chwila, jak emeryt z kilkunastoletnim stażem. Klientki MSŻ na fitnessie trzaskają takie brzuszki po 15 minut prawie bez przerwy. A MSŻ w pracy wygląda tak:

MSŻ 2008

To akurat nie brzuszki tylko rozciąganie tricepsu, ale wstawiłem zdjęcie, żeby zatrzeć wrażenie po fotce z Truskawia 😉

Z bezpiecznego zestawu MSŻ najbardziej podobały mi się brzuszki w biegu. Wygląda to tak. Kładziemy się na plecach, nogi w krzesełko, jak przy pierwszych brzuszkach, ręce pod głową też. I jedziemy. Nogi jakby biegną w powietrzu, a my robimy brzuszki na skos. Kiedy przybliża nam się do twarzy lewe kolano, to dotykamy do niego prawym łokciem (to wymaga właśnie uniesienia brzuszka). Za chwilę prawe kolano i lewy łokieć.

„Przebiegłem” tyle, że nawet gdybym siedział właśnie pod wiatą przystankową, to mógłbym nie dobiec do autobusu, który zatrzymałby się na przystanku. Powiedzmy sobie szczerze, to jest poziom tego legendarnego nieszczęśnika zza biurka, który nie jest w stanie dobiec do autobusu. Ale czytałem też w Waszych komentarzach, że takie cuda się zdarzają, od zera do bohatera. Więc biorę się za brzuszki. Jak będę już doganiał odjeżdżające autobusy, to dam Wam znać.

Potem popisałem w domu, MSŻ wyszła w sprawach fitnessowych, będzie prowadziła na scenie zajęcia Pierwszy Krok na ursynowskim festiwalu fitness za miesiąc. Pojechaliśmy do Gazety na obiad, jej samochodem, bo mój objeżdżał Bielany z córką maturzystką. Zabrałem ze sobą rolki, żeby mieć czym wrócić, bo MSŻ wracała od razu, a ja popracowałem w Gazecie.

Nie jest bardzo przyjemnie wychodzić na rolkach w deszcz. Ale człowiek nie zawsze robi rzeczy, które są bardzo przyjemne, np. brzuszki. Zresztą po minucie organizm się adaptuje do warunków i jedzie się całkiem miło.

Wolę to niż wracanie w tej jesiennej dupie autobusem. Nawet jeśli nie mam problemów z podbieganiem.

 

Updated: 7 grudnia 2009 — 18:55

  1. quentino-tarantino

    2009/12/07 20:38:40

    Wojtek – właśnie spróbowałem tych „brzuszków od żony” ( brzmi prawie jak – spróbowałem tych pierożków od żony 😉
    Lekko nie jest ale będę uskuteczniał. Zapytaj w moim imieniu TSŻ jak nieco „unieruchomić „krzesełko” bo mi ciut za mocno pracuje podczas brzuszków 😉


    ocobiegatu

    2009/12/07 22:32:28

    Mam w szufladzie ulotke z G. – aerobiczna szóstka Weidera (na brzuch) ale…wciąż nie moge zacząć a tu sie jeszcze wystraszyłem….:).Może fajnie byłoby gdyby te ćwiczenia i podobne były gdzies na video na Polska Biega


    kinga.witek

    2009/12/07 23:44:37

    Quentino-Tarantino Następnym razem będzie przepis na pierogi ;), a tymczasem krzesełko może być lekko ruchome, byle nie doprowadzało do odklejania od maty odcinka lędźwiowego. Wersja łatwiejsza: leżenie na plecach, nogi na podłodze zgięte w kolanach. Rozstaw nogi ciut szerzej niż szerokość bioder, pięty dotykają podłogi, a palce zadarte do góry. Dłonie na karku, łokcie szeroko, broda zadarta do sufitu i unosisz barki góra dół. Powodzenia :)!
    Pozdrawiam sportowa żona


    quentino-tarantino

    2009/12/07 23:57:08

    LSŻ (Legendarna Sportowa Żono ) – bardzo dziękuję za cenne wskazówki! Od jutra wprowadzam do swojego treningowego menu 😉
    Pozdrawiam


    sfx

    2009/12/08 07:02:03

    Wciąż nie mogę się skusić mimo waszych zaleceń. Jakoś tak jest nieraz, że się wie, że się powinno, a mimo to się tego nie robi.
    Muszę dojrzeć, a może nawet przejrzeć (na oczy?). A jak już spadnę (dojrzały?) to może spróbuję 🙂

    Jarosławska Mikołajkowa szóstka… finalnie 39/101 w 25:55 i 22 sekundy za aktualnym rywalem. Pobiegłem średnio w tym samym tempie co Pilską połówkę.


    biegofanka

    2009/12/08 08:50:00

    A ja, chwaląc się, z brzuszkami nie mam problemu…ćwiczę je od lat:))


    quentino-tarantino

    2009/12/08 18:05:56

    Dziki – kuracja lodowa działa ! To była trafiona rada – dzięki!
    W czwartek ból, piątek i sobota to samo. Niedziela – gorzej. Wczoraj zrobiłem tak:
    – 5 sesji po 6 minut każda,
    – przerwy między sesjami – 3 godziny.
    Po południu pierwsze objawy poprawy a dziś kolejne. Oby tak dalej! Żałuję, że od pierwszego dnia nie zadziałałem z lodem ale to efekt z sierpnia – miałem ból piszczeli i lód kompletnie nic nie dał wiec się do Ajsa zniechęciłem.
    Dziki – od tej pory gdy zobaczę na mojej trasie biegowej dziki, rzucam do nich hasło – POZDROWIENIA OD DZIKIEGO! Obiecuję 😉


    piotrek.krawczyk

    2009/12/08 19:13:28

    Tarantino – mam nadzieję, że ból ustąpił nie z powodu całkowitego zamrożenia pięty. I że Ci nie odpadła i dlatego nie boli 🙂 Wystarczy 3-4 minuty zawsze przez płótno, gałganek, itp. Dziki pozdrawiajcie i ostrzegajcie. W lasach koło Warszawy nastawiane są pułapki na dziki. Nawet myślałem, że moi rywale z grupy czasowej chcą mnie złapać i gdzieś wywieźć. Pozdrawiam nie tylko dziki. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2009/12/09 20:23:44

    Cisza. Chyba napisałem wczoraj jakaś glupotę. Aż się boje czytać. Ale mam coś w temacie „brzuszki”. Mąż mojej siostry, czyli szwagier, miał takie zdanie o brzuszkach jak mnie widział z nogami pod szafą: „może lepiej zacznij robić móżdżki”. A ja kończę spowolnienie listopadowe i grudniową tygodniową pauzę i zaczynam wchodzić w zimową orkę, jak mówi Mistrz Skarżyński. Cel główny: 3:0x:xx w maratonie, przy okazji 1:2x:xx w półmaratonie. Pozdrawiam. Dziki


    ocobiegatu

    2009/12/09 21:05:23

    to nie cisza tylko roztrenowanie w komentarzach….))),
    Ja jednak bede trenowal „brzuszki inaczej”..)) , no nie mam serca do ćwiczeń w domu. Czyli chód sportowy – wczoraj 10km w 1.03 – czyli czas w jakim biegałem na poczatku.
    Technika napinania pośladków – naprawde cos takiego jest …Daje to w d…))).
    Pracuje tez oczywiscie brzuch no i biodra..


    quentino-tarantino

    2009/12/09 22:12:52

    Dziki – na MP na 30 którymś km jedna z kapel grała „Jaki tu spokój, tralal la la, nic się nie dzieje…” a przecież wtedy działo się najwięcej 😉
    Lodowa kuracja zakończona a ja jutro przeprowadzam próbę kontrolną – 5km truchtem.

    Zazdroszczę Wam tego Kampinosu, ja mam pod nosem Lasy Komunalne – już sama nazwa mówi za siebie 🙂 O dziki trudno ale łosi trochę jest…np. ja w czapce 😉


    andante78

    2009/12/10 08:16:28

    Dziki, Ty jak mało kto wiesz, że Twoje słowa są dla mnie również sygnałem do mobilizacji. Może jeszcze nie pełnej, ale, żeby nie odstawać zbytnio od Ciebie (mieć Cię w zasięgu wzroku to ostrożny plan minimum ;)) , muszę wrzucić wyższy bieg.

    Ocobiegatu – roztrenowanie w komentarzach – świetne :-), coś w tym jest!


    ocobiegatu

    2009/12/10 08:30:26

    Ja na nazwy nie narzekam – biegam w Parku Szczytnickim co w sposób oczysisty kojarzy sie ze szczytowaniem. Ze szczytowaniem formy oczywiście..:)


    biegofanka

    2009/12/10 11:13:32

    Dziki – cisza, bo my już prawie w blokach… do planu treningowego przed półmaratonem i maratonem. Czekam jeszcze Wojtku na Twoje wskazówki na następne tygodnie, bo to już od przyszłego tygodnia czas zacząć…:))
    W tym tygodniu zaliczyłam jeszcze 2 treningi przed przebiegnięciem ostatniego biegu w Grand Prix w sobotę. Nie wyśpię się przed tym startem, bo jutro muszę „zaliczyć” podróż służbową do Niemiec (wczesna pobudka i bardzo późny nocny powrót, trochę tych godzin za kółkiem spędzę), ale uparłam się, że nie będę tam nocować, bo chcę koniecznie pobiec w sobotę… w końcu to ostatnie zawody tego cyklu, a ja w dotychczasowych brałam udział… nie mogę zawieźć organizatorów, ani syna, z którym biegnę, ani tym bardziej siebie…;))


    biegofanka

    2009/12/10 11:17:53

    Co do mojego biegowego otoczenia, no cóż, obecnie dużego wyboru nie mam, skoro biegam po ciemku… sama… wybieram oświetlone miejsca, więc pozostaje tylko bieg chodnikami… staram się biegać w mniej uczęszczanych częściach (obrzeżach) miasta, ale jednocześnie wystarczająco oświetlonych i bezpiecznych dla mnie:))


    biegofanka

    2009/12/10 12:09:15

    Quentino – co Ty tak marudzisz z tą czapką… myślisz, że my to super wyglądamy w tych czapeczkach biegowych… ja to wyglądam w niej na jeszcze mniej latek, niż ogólnie mi dają, więc jak dziewczę z liceum… ostatnio, jak biegłam z synem (czasem na szczęście mam towarzystwo do biegania), jeden pan przejeżdżając obok na rowerze krzyknął, że w naszym wieku też tak biegał… wybuchnęliśmy z synem śmiechem i zaczęliśmy się zastanawiać i przeliczać, w jakim to on mógł być wieku… w końcu zsumowaliśmy nasze lata, podzieliliśmy na 2 i wyszło nam 25,5 roku…;))


    quentino-tarantino

    2009/12/10 12:40:06

    biegofanko – chciałbym zamknąć temat czapki bo jest dla mnie zbyt bolesny i traumatyczny 😉 Wasze niezrozumienie mego „problemu” polega na tym, ze…całe Życie w zimie chodzicie w czapkach a ja przez 30 lat nie miałem ANI RAZU na głowie tego WLePu – Wynalazku Ludzi Północy 😉
    A tak serio i zwłaszcza do Dzikiego – dziś pobiegłem pierwszy raz po urazie mojej Pięty Sławoklesa! Jaka to radość biec bez bólu, urazów i…bez czapki 😉
    Jeszcze raz dzięki za trafną kurację lodową!


    biegofanka

    2009/12/10 12:56:14

    Quentino – super, że Dziki trafił z kuracją dla Ciebie i wszystko jest już ok. Co do czapki, nie sądzisz chyba, że ja z przyjemnością ją zakładam. Normalnie to też nie chodziłam w czapce, miałam zawsze kurtkę z kapturem, żeby w razie czego założyć, ale to chyba z wiekiem „przychodzi”… i teraz mam nawet kilka czapek „wyjściowych” oprócz tej biegowej…;))


    piotrek.krawczyk

    2009/12/10 18:11:18

    Andante To na kiedy się ustawiamy? 🙂
    Dziki


    andante78

    2009/12/10 21:08:46

    Dziki – biegniesz w Krakowie? Myślę też o Dębnie, bo wiem, że Ty od zawsze ciepło spoglądasz w tę stronę, ale mam fatalny dojazd i tu widzę problem, chyba, że znajdę kompana, to wtedy wszystko się może zmienic… Jeszcze nie mam wyraźnego celu na wiosnę, ale go szukam i potrzebuję jak powietrza :).


    wojciech.staszewski

    2009/12/10 22:09:04

    Chłopaki! Ustawcie się najpierw w Warszawie na półmaraton. W 1:2x:xx. A potem rewanż na maratonie

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.