reportaż

Z nieba kapie lekkie błoto, na termometrze minus cztery, ale temperatura odczuwalna mrozi krew. A my idziemy biegać. Psa byś nie wygonił, a sam lecisz.

Kiedy już skończyliśmy i siedziałem nagrzanym w samochodzie, myślałem, że tak naprawdę po to człowiek trenuje w takich warunkach. Żeby sobie z przyjemnością siąść.

Wszystko zgodnie z planem. W poniedziałek były podbiegi, a potem Voltaren (tabletki) z Olfenem (maść). Doraźnie działa fantastycznie, ból się momentalnie rozpłynął. We wtorek grzecznie nie biegałem, ale abstynencja była pozorna, bo graliśmy z Dzikim w ping-ponga. Znów wygrał, prowadzi w meczach 2:1, ale najważniejsze, że poziom nam się podnosi (drżyj sfx). Podejrzewamy, że zbliżamy się już w ping pongu do łamania godziny na dychę.

W środę abstynencja była niemal ścisła, tylko brzuszki z rana (przestrzegam ściśle), a potem cztery godziny mycia okien. Nie myślcie, że mamy pałac, to tylko pył po remoncie.

Pracę przez ten remont nieco zaniedbuję. Zaczynam wprawdzie nowy temat, nawet dwa, ale rozpędzam się jak lokomotywa. Może macie jakieś doświadczenia w tej kwestii – albo znajomych, którzy mają – i chcielibyście zostać bohaterami (może być pod nazwiskiem, może być anonimowo) jednego z dwóch reportaży:

– pierwszy pod hasłem ”Na zlecenie” – o młodych ludziach, którzy już skończyli naukę, idą do pracy, ale nie dostają normalnej umowy o pracę, tylko o dzieło, na zlecenie, jakby nadal chodziło o dorabianie w czasie studiów, a nie normalne życie dorosłych ludzi;

– drugi pod hasłe ”Dzieci z domu” – o tym, kiedy młodzi ludzie wyprowadzają się teraz od rodziców, chodzi tu nie o wyjazdy na studia albo wyjścia za męża, ale o świadomą decyzję o wyprowadzce, a może decyzję o pozostaniu w domu rodzinnym do trzydziestki, czterdziestki itp.

Serio pytam, szukam osób, które chciałyby ciekawie, ze szczegółami, z filmowymi scenami z przeszłości i teraźniejszości o tym opowiedzieć. Pod nazwiskiem albo bez. Zostać bohaterami reportażu. Piszcie: wojciech.staszewski@gazeta.pl

W pracy Łuszczka niestety nie chcą, ale się im nie dziwię, bo naprawdę nie jest to materiał najwyższych lotów, legenda nie potrafiła się opowiedzieć albo nie znalazłem klucza. Za to w dzisiejszym Dużym Formacie jest Andrzej Bachleda, ostatni taki narciarz. Czytaliście?

Biegaliśmy rano z Dzikim po puszczy. Śnieg, drzewa i czego więcej trzeba. Półtorej godziny w pierwszym zakresie, co przełożyło się na średnie tempo rzędu 5:50 na kilometr. Pod koniec zamiast przebieżek wyszło nam BNP, bo dostaliśmy skrzydeł. Kilometr w 5:17, następny w 4:45 i w 4:14. To było przyjemne. A potem najprzyjemniejsze – usiedliśmy w samochodzie, który ogrzała już córka maturzystka, która podwiozła nas do puszczy, pojechała się karnąć bryką i wróciła tak samo punktualnie, jak my dobiegliśmy.

Wiecie co, sam się sobie dziwię jako stary hippis względnie punkowiec, ale sprawia mi to dużą przyjemność. Być na czas, trenować wg planu, dążyć do celu. Bieganie jest wolnością, to prawda, ale lubię, jak w wolności można sobie znaleźć cel.

Dziki to ujął krócej: – Przestałem być chłopcem.

No i wyszedł mały reportaż.

 

Updated: 11 lutego 2010 — 18:55

  1. pict

    2010/02/11 14:47:39

    Świetne zakończenie! Vivat Dziki 😉
    A ja jeszcze napiszę, że całkiem przekonałem się do śniegu – nagle, po kilku ciężkich treningach coś „przepyknęło” we mnie, przeskoczyło na inny kanał. Nagle na trudnym podłożu biegam pierwszy zakres (sr. hr 144) w tempie 5:23 i to na odcinkach typu 13-15 km. Więc chyba jednak coś t wszystko daje.


    piotrek.krawczyk

    2010/02/11 18:08:15

    Tu Dziki
    A dziś w Puszczy otworzył nam się tunel czaso-przestrzenny. John chciał poeksplorować jedną ścieżkę, a tam był właśnie tunel. Nagle (to znaczy po 4 km od startu) znaleźliśmy się w znajomym miejscu w zupełnie innym rejonie Puszczy. Gdybyśmy chcieli tam pobiec rutynowymi drogami, zajęłoby to 8-9 km. Nowy skrót w Puszczy, bardzo użyteczny.
    A John w ogóle miał dziś szwendacza, ciągle mu się chciało przelecieć na rympał przez bagno Cichowąż, największe bagno w Puszczy, biec po śladach zwierzaków leśnych, itp. Te iście dzikie pomysły skąd w taką pogodę? A, bo na parkingu czekał nagrzany samochód z kierowcą 🙂 Dziękuję Marysia za przejażdżkę – sama przyjemność, adrenalina była też 🙂
    Dziki (dla niektórych wujek Dziki)


    sfx

    2010/02/11 20:54:59

    ping-pong.
    ładnie, moje brak biegania uzupełniłem środowym 90-minutowym ping-pongiem, i też forma rośnie… wciąż daleko mi do grającej elity „80+” :), ale mam nadzieję, że brak mojego drżenia, zadrży w Was Dziki i Johnie
    tym razem frekwencja była olbrzymia i rozstawiliśmy 7 stołów (zwykle 3-4 wystarczały)
    aż dziw bierze, że na sali do której uczęszczamy było jeszcze w zapasie z 10 nierozłożonych… sprzęt w każdym razie jak się patrzy
    dodatkowo powiem, że od biegającego kolegi, który wprowadził mnie na nowo w kanony białej piłeczki (i ciągle wygrywa) dostałem świetną rakietkę, z super okładzinami (wygląd tu drugorzędny, bo chyba nikt „z ulicy” nie chciałby mieć równie „zdezelowanego” sprzętu)

    dziś ból jakby ustaje, ale wciąż odpuszczam stosując voltaren i inne emulsje i tak jeszcze przez zapewne kilka dni
    jednak wolę nawet 10 dni nie biegać, niż później pauzować przymusowo znacznie dłużej – to chyba głos rozsądku


    johnson.wp

    2010/02/11 22:55:25

    Wywiadu nie czytałem, bo przeglądam tylko wersje internetowe. Voltarenu na szczęście nie muszę używać, do tego nie widać oznak przetrenowania siłą biegową. Nawet widać progres w skali jednego miesiąca. Na zawodach 1 min lepiej na 5km niz poprzednio, a na wczorajszym krosie (bardzo) aktywnym dałem radę zredukowac czas kilku pętli (po górce oczywiście) o 20%. To powinien być ostatni kros, ale nie wiem jak biegać jutrzejsze tempo maratońskie po świeżym opadzie.


    johnson.wp

    2010/02/11 22:58:35

    SFX – czas finalizować nazwę naszego zespołu. Dziki przypomniał super słówko – szwendacz. To może Szwendacze?


    chlopas

    2010/02/12 11:58:16

    do tego reportażu o zleceniowcach nadziełowcach weź może setki setek dziennikarzy pracujących przez całe życie na odzieło – bez zusu, krusu, bez płatnych urlopów, ani chorobowych. a nawet bez prawa do leczenia w placówkach nfztowych. to dopiero ciekawocha jest :/


    quentino-tarantino

    2010/02/12 14:07:42

    Dziś 9,5 km w godzinę. O przyspieszeniu nie było mowy, bo nie było gdzie – chyba najgorsze podłoże od początku zimy. W pewnym momencie uzmysłowiłem sobie, że co kilkadziesiąt metrów moja lewa lub prawa kostka wygina się na różne strony. Zagrożenie kontuzją 10 w skali Piszczela lub innego Golenia.


    mksmdk

    2010/02/12 15:32:00

    możesz również wziąć nauczycieli języków ze szkół językowych wszyscy prawie tworzą tam dzieła- jakbyś chciał służę pomocą.
    Czytałem tekst z Bachledą – b.fajny – zważywszy kontekst mojego powrotu z zimowego urlopu/ferii w górach.Mam wrażenie że złamałem sobie ze dwa żebra wszystko to przez zły sprzęt powinienem go już wymienić – nie ma w nim już krawędzi a w serwisie mówią że nie ma już czego naostrzyć – „skończyły się panu krawędzie”. Przez ten pechowy upadek/wypadek naruszyłem sobie kolano , złamałem/obiłem żebra (chyba) , nie nabiegałem jeszcze żadnego km w lutym ale jestem wypoczęty. Piękne są te nasze góry.


    biegofanka

    2010/02/12 16:31:28

    Quentino – rozumiem Cię, bo tak mi się też wczoraj biegło… ciężko było, ale jaka radość z ukończenia treningu w dobrym zdrowiu;)
    Mksmdk – z nart wolę jednak biegowe… Szybkiego powrotu do biegania:))


    biegofanka

    2010/02/12 18:15:39

    Johnson – bardzo dobry pomysł, może „Biegacze – szwendacze” lub odwrotnie…:)


    biegofanka

    2010/02/12 18:29:19

    Co do wywiadu z Bachledą… czasem jako rodzic zastanawiam się, czy zezwoliłabym na dalsze trenowanie, gdyby któryś z synów poważniejszą kontuzję załapał… wiem… ryzyko powinno być wkalkulowane… Kuzyn męża grał w piłkę we wrocławskim klubie, zapowiadał się świetnie, dopóki nie doznał kontuzji…


    biegofanka

    2010/02/12 18:32:05

    I jeszcze jedno przemyślenie po tym wywiadzie… potwierdziło to tylko to, co już niejednokrotnie słyszeliśmy… dla człowieka o twardym charakterze nie ma przeszkód, bo im większe, tym większa jest motywacja i chęć pokazania wszystkim… górę i tak przeniesie…


    sfx

    2010/02/12 18:42:40

    5. dzień niebiegania.
    jutro w koszalinku karnawałowa piątka
    oczywiście nie startuję – i w sumie dobrze się złożyło, bo jakoś nie miałem nawet i bez bolącej stopy na to ochoty
    oczywiście zajmę się organizowaniem i rozstawianiem biegu, i będę głównym fotografem 🙂


    ocobiegatu

    2010/02/13 15:49:56

    Dziś na onecie pasjonujący artykuł..:).
    Naukowcy udowadniają , że słonie biegają przednimi nogami a tylnymi chodza.
    Badaja mechanike ruchu – przechodzenie energii potencjalnej w kinetyczna , gromadzenie sie energii w miesniach i wiezadlach i jej uwalnianie w roznych fazach ruchu. Czyli slon chodzi czy biega ?..:)
    Ciekawa rzecz to plaskostopie u slonia , duza powierznia , nazwijmy to stopy ,ma sprawic aby nie przekazywaly sie duze obciazenia.
    Jeszcze ciekawsza rzecz – traba w mechanice ruchu..
    Otoz slon gdyby mial realizaowac treningi chodu sportowego musialby ta trabe jakos miec przy sobie , aby sie nie bujala..:). Bo to przeciez zaburza utrzymywanie sie srodka ciezkosci na w miare niezmiennym poziomie. Ale przeciez napinanie traby to tez praca miesni ! No i jakie tu plany treningowe dla slonia , nie wiem..:)


    ocobiegatu

    2010/02/13 21:44:01

    no i jak to ? wolnokurczliwi – żadnych pochwał dla Mistrza Szybkokurczliwego ? za srebrny medal ? Takie fenomenalne osiągnięcia potrafią napędzić też skromnego amatora – jutro życiówka na 15k w chodzie , ma byc i tyle..
    Juz mam ją po ubitym śniegu , czyli sport zimowy…:)
    Zawsze ciesze się z życiówki zanim ją mam , naprawdę..czy to w biegu czy w chodzie.
    Życiówkę nazywam formalnością i tak sobie układam w głowie , że tylko ciekaw jestem po ile będzie.. Małysz udowodnił , że psychika jest ogromnie ważna. Wiara w siebie , zawsze mi sie to sprawdza.


    johnson.wp

    2010/02/14 13:34:22

    Małysz jest wielkim sportowcem i nie widać u niego megalomanii tylko radość z tego co się mu udaje. Super gość.
    Wojtku, wywiad z Bachledą – Ałusiem jest sążnisty i ciekawy i zadałeś również tetrudne pytania. Wydrukowałem go dla teścia (dr z AWF i narciarz), który Wyborczej nie tknie, bo jest ideologicznie ukąszony, ale o Bachledzie poczyta z wypiekami. Ciekawe jest to, że Bachleda ma zacięcie społeczne, bo zależy mu na młodziezy narciarskiej, natomiast kompletnie lekceważy innych miłośników gór. Pomysł puszczenia linii kolejowej do Doliny Cichej to horrendum do kwadratu. Gdyby miało do czegos takiego dojść to idę z siekierą w góry i zaczynam partyzantkę. Z jednej strony mamy w Tatrach sektę „parkowców”, z ktorymi walczyłem osobiście jako taternik, i którzy zamykają szlaki turystyczne bo są owładnięci mistyczną ideą wyrzucenia ludzi z Tatr. Z drugiej strony atakują bezwzględni egoiści, dla których Tatry to „różnica poziomow 800m i trasa na 4km” i za nic mają innych, ktorzy w gorach szukają kontaktu z przyrodą, a nie z kupą żelastwa. Zeszłego lata przeszedłem zakazanym przez TPN szlakiem od Liliowego do Zaworów, zamkniętym w latach 70-tych. Cudowne, „zakazane” widoki właśnie na Dolinę Cichą i naturalny szlak omijający „zatory ludzkie” na Świnicy, na ktorej co roku ginie jakiś turysta. TPN taki stan rzeczy ma gdzieś. Gdy pomyślę, że wspaniały narciarz ale obecnie szalony i groźny biznesmen chce wp…dzielić do Doliny Cichej tory kolejowe, żeby interesy lepiej szły w Zakopanem, to robi mi się takie coś w środku, że lepiej żebyśmy się nie spotkali…


    kalabris

    2010/02/14 13:37:45

    to srebro Adama wprawiło mnie w zachwyt! tak sie wpasować, wcelować z formą – zwłaszcza psychiczną! to jest mistrzostwo


    kalabris

    2010/02/14 13:39:21

    a ja w czoraj z całą rodzinką wystartowałm w zawodach crossowych po górkach i kopnym sniegu. Jęzor do pasa, ale szczęście niepojęte – że się żyje i można tak sobie pobiegać po śniegu…


    kalabris

    2010/02/14 13:41:20

    ale tuz przed startem pewna panienka zaparkowała z przodu mojego wozu i dała mu walentynkowgo całusa! namiętnego do blachy! aż błotnik się poderwał! a ja… martwiłam się, czy zdążę na start, a nie „ile to będzie kosztowało”. Ludziska! co te biegi robią z człowieka!


    kalabris

    2010/02/14 13:42:06

    i jeszcze jedno – z innej beczki – maratońskie urodziny to kiedy się obchodzi? w TEN dzień czy trzeba dodać te „metry”?


    piotrek.krawczyk

    2010/02/14 13:51:21

    Kalabris – jedne urodziny w ten dzień, a następne po 195 dniach. Czy świętowania może być za dużo? 🙂
    Dziki


    kalabris

    2010/02/14 14:01:08

    panimaju, muszę zobaczyć, czy wypadają jakieś zawody. Nie, świętowania nigdy dość!
    A jutro trzymajmy kciki za Justynę! to w końcu też biegaczka, czy to prawda, że zaczynała od przełajów?


    piotrek.krawczyk

    2010/02/14 14:08:29

    A te pierwsze już JUTRO!
    To Kalabris, w wigilię Twoich Maratońskich Urodzin:
    Kalabris, Kalabris czyli Katarzyna
    Dziś kończy maraton i nowy zaczyna…

    Od Dzikiego


    kalabris

    2010/02/14 14:27:23

    dziękuję…


    quentino-tarantino

    2010/02/14 15:11:59

    Dziś pobiegłem 8 km:
    1 km – 6:00
    2 km – 5:00
    3 km – 4:55
    4 km – 4:50
    5 km – 4:45
    6 km – 4:22
    7 i 8 km – 6:00
    Król Adam Wielki – gdyby miesiąc temu ktoś powiedział, że będzie srebro uznałbym, że to fuks ale po ostatnich 2 tygodniach – PEŁEN SZACUN !
    A teraz to co zauważył Rafał Stec ( moim zdaniem the Best wśród polskich dziennikarzy sportowych ) – Gorzkie srebro. Miałem ten sam ból wczoraj wieczorem, taki sam jaki do końca zycia bedzie miał Adam…8 lat temu złoto było bardzo blisko, tak samo jak wczoraj…jeszcze jest cień nadzieji ale Harry Potter to niestety Morderca o Twarzy Dziecka…Taki jest sport, nikt tak nie zasłużył przez ostatnie 10 lat na olimpijskie złoto jak Adam…
    Ale cieszę się, że znowu włączył swoje dopalacze!


    ocobiegatu

    2010/02/14 18:50:12

    A ja poszedłem.
    15k , 1.38.40 czyli formalność stała sie faktem. Mam takie wykresy z badań naukowych gdzie badali udział 32 mięśni w chodzie i biegu. Chód 9km/h to mniej więcej to samo co bieg 12km/h jeśli chodzi o pracę mieśni. Już na sportowo ubrany ale wciąż w narciarach ( quentino pisal tu o betonowych butkach..). Troche mam ich dosyć ale w adidasach jakoś zimno ( było tak raz , że wyszedłem w adidasach na dwór i wrocilem i sie zniechecilem ale bylo wtedy chyba z -10).
    No i mam nowy rekord olimpijski..:). Mam stałe trasy i na nich najważniejsze zawody.
    Rekordy dziele na zwykłe i olimpijskie w ramach przeciez ten naszej zabawy amatorskiej ze sportu.


    piotrek.krawczyk

    2010/02/14 18:56:54

    Tarantino – ładny trening:) Budujący. A ja dziś w Puszczy 17 km i tylko wolno. Tam, gdzie biegliśmy z Johnem parę dni temu po 4’45 i szybciej. dziś nie dawało się wycisnąć więcej niż 5’50-6’20. Zima, zima, mróz za mordy nas trzyma. Na sypki głęboki śnieg nie ma dobrych butów. Może kolce żelazne, raki. Poszło w gwizdek, czyli w siłę (na pocieszenie nieefektywnego biegania, zawsze można powiedzieć, że to był budujący siłowy trening :). A ja lubię szybko i długo. Czekam na wiosnę jak Tarantino. A Adaś – Król jeszcze nie skończył. A Kalabris dostanie na urodziny maratońskie coś od Justysi??
    Dziki


    andante78

    2010/02/15 07:51:46

    Kalabris – wszystkiego, wszystkiego co najlepsze, dużo pozytywnej energii nie tylko do biegania!


    johnson.wp

    2010/02/15 08:29:57

    kalabris – przyłączam się do życzeń 🙂 niech moc będzie z Tobą! Tydzień temu miałem podobną przygodę samochodowo-biegową. Rano, przed startem w zawodach, zobaczyłem, że nie mam kompletnie powietrza w tylnym kole. Na wymianę nie było już czasu. Uczepiłem się jedynej szansy (na start oczywiście) i podjechałem w takim stanie na stację, napompowałem i … ryzyko się opłaciło – udało się dojechac na czas, a opona trzyma do dziś – czary jakieś


    johnson.wp

    2010/02/15 08:37:07

    quentino – widzę, że idziesz (tzn biegniesz) w dobrym kierunku – masz progres 🙂
    W sobotę robiłem coś podobnego tzn. test tempa 5:00. Puls wyszedł odrobinę powyżej 2 zakresu czyli jest podstawa do rozwoju w kierunku zyciówki w Krakowie. Najwiekszym problemem było znalezienie czystego asfaltu i do tego bez samochodów. W efekcie biegałem 6x w tą i z powrotem po 2km odcinku u mnie we wsi.


    biegofanka

    2010/02/15 08:51:07

    Kasiu, Kalabris:
    Dużo uśmiechu i radości,
    dzisiaj samych miłych gości.
    Dopięcia w tym roku swego
    i zrealizowania każdego celu biegowego.
    Oprócz tego zdrowia i szczęścia jak najwięcej.
    Tego wszystkiego Tobie życzę najgoręcej.


    biegofanka

    2010/02/15 08:57:27

    W zeszłym tygodniu swój plan treningowy zrealizowałam w 100%, chociaż pod koniec tygodnia biegło się tak ciężko, że tym większa radość była po szczęśliwym ukończeniu treningu… wczoraj za to powygłupialiśmy się na nartach biegowych w Jakuszycach, nasz najmłodszy dał radę i całkiem długo pojeździł, a ile było śmiechu z samych siebie…;))


    johnson.wp

    2010/02/15 12:40:51

    ocobiegatu – gratuluję życiówki 🙂 to już jest normalnie tempo biegowe i do tego na tak długim dystansie! Teraz zima zdarza mi się biegać wolniej niz Ty chadzasz…


    wojciech.staszewski

    2010/02/15 12:50:07

    Kalabris – jak najwięcej dobrych zdarzeń na ścieżce
    Ocobiegatu – ja w tym tempie robię teraz długie wybiegania, niesamowite.
    Małysz – aleś dał czadu!


    johnson.wp

    2010/02/15 12:55:21

    Dziki – miałem w niedzielę to samo co Ty. W planie było 20km LSD ale nie znoszę biegac w kółko po wsi więc ruszyłem w teren. Pobiegłem szlakiem poprzednich 4000 wieloskoków ale z założeniem tempa relaksacyjnego i z nadzieją, że ludzie to już przedeptali. Niestety nic się nie zmienilo, a w połowie na 2 km były tylko ślady saren i drogi nawet nie było widać. Tylko szczere pole. Zaufałem zwierzynie i jakoś przelazłem, powoli – starając się żeby to nie był kolejny siłowy trening 😉 Mimo wszystko pod koniec ledwo się wlokłem. W łóżku zaległem o nieprzyzwoitej porze, bo już o 20 i bynajmniej nie chodziło o walentynkowy wieczór…


    biega_czu

    2010/02/15 13:08:12

    Kalabris – wszystkiego co najlepsze!
    W zeszłym tygodniu nie biegałem, ale codziennie jeździłem na nartach przez 1,5 – 2 godziny. Czy jest jakiś przelicznik narto-godzin na biego-godziny? Pytam, bo nie wiem ile straciłem przez ten tydzień 🙂


    wojciech.staszewski

    2010/02/15 15:13:50

    biega_czu – nie licz, co straciłeś, tylko co zyskałeś. jak fantastycznie wzmocniłeś czworogłowe uda i przywodziciele, uaktywniłeś mięśnie skośne brzucha i obręcz barkową. nabrałeś większej ochoty do treningów biegowych.
    a serio, jeśli to były narty zjazdowe, to myślę, że nie ma przelicznika. trzeba było zrobić ze dwa treningi na podtrzymanie. a skoro nie zrobiłeś, to teraz do roboty 🙂


    kalabris

    2010/02/15 15:16:26

    wszystkim za życzenia serdecznie dziękuję!wieczór spędzę trzymając kciuki za Justynę. Bardzo mi się ta babka podoba. Twarda sztuka.
    A życzę sobie biegowo – MP w dobrym stylu w tym roku


    wojciech.staszewski

    2010/02/15 15:34:43

    MP? Mistrzostwa Polski? 😉 Też ci tego życzymy, Kalabris


    sfx

    2010/02/15 17:14:15

    Coś zauważyłem ciekawego.
    Moja chęć przeglądania bloga jest wprosproporcjonalna do ilości przebiegniętych km.
    Zeszły tydzień zakończyłem z licznikiem 0 (zero).

    Dziś w końcu niecałe 12k.
    I też ciekawa obserwacja.

    Postanowiłem pobiec nie patrząc na sprzęt (czyli tempo, tętno i czas) podczas biegu. Plan zakładał „wolne rozbieganie” właściwe jak na 7 dni absencji na treningach.
    Biegło się fajnie miarowo, a pod koniec zrezygnowałem z przebieżek – aby nie zapeszać i nic nie naruszyć w stopie, którą jakby przez mgłę czułem. Wiedziałem, że zaplanowane tętno na poziomie I zakresu (135) jest nieosiągalne, ale czułem ten bieg na 150bpm. Lekko, ale trochę mocniej niż pierwszy typowy zakres.

    Jednak sprzęt rozwiał wszelkie wątpliwości… tętno było na poziomie 165bpm (czyli mocny drugi zakres), a tempo średnie wyszło po 4:45/k. Nie wiem jak to możliwe, ale miałem samopoczucie takie, jakby to nie było tak szybko i mocno, a finalnie chciałoby się rzec, że rozpędziłbym się i do 210bpm, choć wiem, że to niemożliwe.

    Czyli czucie biegu jest u mnie jakieś dziwne (po tej tygodniowej przerwie)… serducho pracuje, a mnie się wydaje, że nie 🙂


    ocobiegatu

    2010/02/15 17:25:42

    biega_czu – przelicznik.. Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o vo2…:).
    Jesli miales pobór tlenu na poziomie np. 3l/min. czyli 180 litrów na godzine na nartach to aby ten trening był podobny ( cardio – bo mieśnie to inna sprawa) to powinno byc w biegu tez pojechane na 180 litrach..:).
    A skoro vo2 jest liniowo zależne od tętna – to treningi powinny byc na tym samym tetnie. Bo jak tetno bedzie nizsze w biegu ( czyli też vo2 ) to i proporcjonalnie trzeba wydłużyc trening aby litrówka sie zgadzała..:)

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.