Pogardzałem nim z lekka, pewnie nawet w archiwum bloga są cytaty typu „urok podupadłego pegeeru”. Pole Wilanowskie. Kiedy złamałem trójkę w maratonie, zaczęli tam stawiać Miasteczko. Miasteczko Wilanów. Pisałem na blogu o placu budowy. Inżyniera tak zmieniła teren, że kiedy w nowych białych butach zabłąkałem się na ścieżkę oddaloną o dobre kilkaset metrów od powstających budynków, to wróciłem ufajdany błotem.
Kiedy Polska zaczęła Biegać miasteczko miało już ręce i nogi. Z miesiąca na miesiąc robi się coraz ładniejsze, siedząc w wielkiej płycie z zazdrością myślę o tamtych marmurach i piaskowcach.
I zagnało mnie teraz na to Pole Wilanowskie. Skręciłem w boczną ścieżkę na północ i nagle znalazłem się w innym świecie. Kępy krzaczaste. Ścieżynki wijące się przez trawę tak zieloną, że murawa na Wembley powinna się ze wstydu sama pomalować. Lipy zachęcające, żeby siąść pod liściem i odpocząć sobie, o ile ktoś akurat nie jest na treningu. Jasna strona Mazowsza w pigułce.
To północny skrawek Pola. Ciekawe czy ocaleje? Od Sobieskiego już wdziera się tam osiedle domków jednorodzinnych.
Jestem fanem miasta jako takiego. Ale czy zawsze, wszędzie i za wszelką cenę?
Piątkowe godzinne bieganie – teraz dłużej nie biegam, od kiedy myślę o dziesiątkach – zrobiłem w Nowych Butach. Firma z nagimi piersiami i mieczem w dłoni podarowała mi model Free 5.0. Pani w sklepiej uprzedzała, że robią się zakwasy w stopach. Nie nazwałbym tego zakwasami, ale fakt, że bolał mnie duży palec. Pewnie po raz pierwszy od epoki trampkarskiej używałem go do aktywnego odbijania się od powierzchni.
W sobotę zrobiłem więc interwały w tradycyjnych butach. 12 razy 333 metry na stadionie na Koncertowej – po 1:05-1:09. Specjalnie takie krótkie interwały, żeby wreszcie pobiegać w tempie szybszym niż potrzebuję na 10 km. Po południu trening z córką 1klasistką! Postanowiła, że będzie się przygotowywać do Biegu Szczęścia w przyszłym tygodniu (ja na 5 km, maluchy na 200 albo 300 m). To już drugi trening, robiliśmy odcinki minuta wolnego biegu przeplatane marszem, a potem 6 razy „wyścigi do najbliższego drzewa”. Wreszcie wieczorem obchodziliśmy z Moją Sportową Żoną i grupką znajomych pierwszą rocznicę ubiegłorocznego wydarzenia w Zakopanem. Dzień perełka.
Z ważnych wydarzeń weekendu – jeszcze Polska Biega. Ale jakoś inną ścieżką pobiegłem w tym roku. Nie było mi dane wystartować na żadnej imprezie polskobiegowej. Chociaż mam nadzieję, że zaglądają tu pierwszoroczniacy. Biegnijcie z nami!
Nowy tydzień otworzyłem podbiegami – krótko i mocno, pół godziny razem z dobiegiem na miejsce na skraju Pola Wilanowskiego, po drodze skipy. Żeby robić skipy na mieście trzeba zwalczyć poczucie obciachu.
Córka maturzystka kończy właśnie maraton maturalny, został jej jeszcze tylko ustny angielski we wtorek. Każdemu czasem śni się matura (prawda?). A myślicie sobie czasem, jak wspaniale byście sobie poukładali życie, gdybyście jeszcze raz mogli mieć 18-19 lat? Myślę, że tak bym trenował, że dziś łamałbym 2:30.
Na koniec konkurs. Uwaga! Uwaga!
W związku z ukazaniem się książki pod beznadziejnym tytułem „Biegaj z nami” ogłaszam konkurs, który z całą pewnością będzie łatwiejszy od matury. Do wygrania jest jedna książka „Biegaj z nami” z autografem. Jutro po 20. na blogu w komentarzach pojawi się pytanie konkursowe. Należy jak najszybciej na nie odpowiedzieć. Osoba, która pierwsza prześle prawidłową odpowiedź w komentarzu (liczy się wyświetlenie na blogu), wygrywa.
Na koniec wyprowadzę Was trochę w pole: niekoniecznie warto wygrać.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.