… i zjazd

Rany, ale ponuro, jak w trzeciej części Dziadów. Zjechaliśmy z gór do Warszawy. Moja Sportowa Żona zjechała podwójnie, bo z nieustającego pikniku w gronie znajomych i przyjaciółek do dżungli samotności, miasta, którego nie lubi, ludzi, którzy mijają ją na ulicy, jak autobusy zapłakane deszczem. Tyle o tym piszę, bo jej dół mi się udzielił. W dodatku ma mało godzin w fitnessie, a jak człowiek nie ma tyle pracy, ile by chciał, to nie jest dobrze.

Ja też wróciłem dziś do pracy, próbuję się zebrać, tu ustaliłem temat, tam dogadałem poprawki, tu wysłałem maila. Ale to coś takiego, jakbym wyszedł na trening, a zamiast tego popodbiegał sobie po podwórku między karuzelą a zjeżdżalnią. Nic się z tego jeszcze nie wykluło.

Myślę, że bym się rozsypał, gdyby nie bieganie. Stały, konkretny, twardy dowód na to, że funcjonuję. Biegam, więc jestem.

W piątek biegałem jeszcze po górach. Podbiegłem sobie na Krzywoń, zrobiłem sześć minutowych powtórzeń biegania po siodle przełęczy, w Wawie takiego treningu nie ma gdzie zrobić. Ze szczytu ostatni rzut oka na Tatry. Łańcuch, który wygląda jak sinusoida poszarpanego EKG na granicy drugiego i trzeciego zakresu. Ostrożny zbieg na dół i tam jeszcze dwie szybkie trzyminutówki.

W Wawie pobiegałem w niedzielę. Półtorej godziny w pierwszym zakresie pod okiem pulsometru. Przez pierwsze pół godziny organizm – targany raz człapaniem po cztery godziny, a drugi raz szarpaniną podbiegów i krótkich interwałów – wariował. Pierwszy km wyszedł mi w 5:30, miałem problem z przyspieszeniem, choć tętno było niskie. Ale następne kilometry już po około 5:10. I tak się rozkręcałem, pilnując tętna do 150 na pulsometrze, że najlepszy kilometr wyszedł mi w 4:30. To mój rekord biegu w pierwszym zakresie. Cały półtoragodzinny trening zrobiłem w średnim tempie 5:05, skończyłem swobodnymi przebieżkami, po których jednak widzę, że szybkości mi brakuje – żadna nie była szybsza niż planowane tempo na dychę.

Na dychę biegnę we wtorek. Wreszcie bieg w Lesie Kabackim. Zobaczymy, gdzie jestem z moim bieganiem teraz, miesiąc przed maratonem. Dlatego dziś wyjątkowo nie zrobiłem podbiegów, tylko interwały na stadionie na Koncertowej. Wersja szatańska: 8 razy 666 m. Tempo ok. 3:30-3:40 na kilometr. Przerwy – 2 minuty marszu.

Głucho wszędzie, ciemno wszędzie. Kończę.

Updated: 30 sierpnia 2010 — 18:55

  1. piotrek.krawczyk

    2010/08/30 23:09:38

    Głucho wkoło
    Ciemno wkoło
    Niewesoło
    Niewesoło… (z jeszcze nie wykonanego scenicznie dramatu sprzed 26 lat autorstwa W. Staszewskiego)


    johnson.wp

    2010/08/30 23:56:12

    Oj nie jest tak źle. Bierz ze mnie przykład. Dobiegłem do mety zaledwie o 6 miejsc za Quentinem. W kategorii M40 oczywiście. Hurra!! Tu są wyniki jak by ktoś nie wierzył http://www.maratonypolskie.pl/wyniki/2010/gryf0op.xls
    Jednak powrót do pracy i na mnie przyszedł…


    quentino-tarantino

    2010/08/31 09:07:57

    Fajny bieg w niedzielę „widziałem”. I momenty były.
    Wyjazd w sobotę do Szczecina, wszystko zaplanowane i tylko do biura zawodów trzeba pod górkę podejść 😉 Jeszcze weselej się zrobiło gdy mi autochtoni wytłumaczyli, że będę „po tym” wbiegał i że to nie cały podbieg widać z tego miejsca. No i że to nie jedyny podbieg na trasie. A że mój ojciec nie miał na imię Rzeźnik a matka Katorżniczka no to elastycznie zminiłem plany na następny dzień. Miało być treningowo ale zmieniłem na turystycznie. Miałem jednak zobowiązanie co do zającowania Johnsonowi więc…Odebrałem pakiet (zakręcona pani przez pomyłkę dała mi 8 agrafek i dzięki temu rano uratowałem tym Johnsona 😉 i postawiłem na…tapering…tzw. wyostrzenie piwne. W pizzerii zamówiłem spaghetti i jeden browar co by organizm szoku odstawkowego nie zaliczył no i szybko doszedłem do wniosku, że tapering dla psychy dobrze mi zrobi. Skończyło się na drugim daniu i 3 piwach w godzinę. Organizm się wzruszył i mi podziękował fajnym sajkodelicznym klimatem.
    Wieczorem postraszyłem podbiegami mego Poznańskiego Partnera Półmaratonowego, zamocowałem czipsa do szurniętegowadełka i w kojo.
    Rano zawitała do mnie delegacja z Polska Biega ( Czepiak i Johnson ). Przywitała ich skromniejsza delegacja z Polska Zapierdala ( Quentino ).
    Cmokneliśmy się butami – Johnsona 3000km przebiegu i moje 2000km i ruszyliśmy na start.

    Pierwszą dychę miałem wspierać Johnsona tempem po 4:40. Od początku wychodziło nam po ok. 4:32. Co kilometr słyszałem z mojej prawej strony – Za szybko.
    Na trasie było kilka podbiegów małych i średnich, no i jeden duży. Wszystko razy 2 bo tyle pętelek przygotowali. Pierwszy raz biegłem z kimś w parze. Nowe doświadczenie i naprawdę fajne. Gadaliśmy tyle ile trzeba – zero paplania bez sensu, krótkie komunikaty…typu – Znowu za szybko 😉
    Z kolei moje na zbiegach – Johnson, przyspieszamy żeby nadrobić podbiegi.
    Bardzo dobrze biegło mi się z moim współzaprzęgowym. Dzięki Jonson!

    10km mieliśmy o 1:20 za szybko ( ale życiówka Partnera mnie ucieszyła ). Jeszcze 500m razem i odbiłem. Biegło mi sie bardzo dobrze ale wiedziałem, że organizm dostaje po cichu po doopie od każdego kolejnego podbiegu więc byłem czujny jak ważka…
    Gdy zostały 3km do końca miałem siły aby zacząć długi finish ale wiedziałem, że…nie wolno mi tego robić bo 1,5km przed metą czekało na mnie zimowe wejście na K2.
    A potem 500m do mety ale już się odechciewa finishu. Wbiegłem na stadion i odpuściłem…pierwsze 200m ale postanowiłem zrobić skipy A ( na codzień nie robię więc co sobie będę żałował…) Na ostatnich 200m łyknąłem kilka osób i miałem małego kaca bo dosłownie na pół metra przed metą wyprzedziłem jedną panią i trochę żenujace mi się to wydało…w końcu zającowała mi ostatnie 100m.
    Cele zrealizowane w 200%:
    Johnson miał 3 życiówki ( 10, 15 i połówka )
    Quentino 4 życiówki – 3 Johnsona i 1 własna 😉

    Czepiaku Czarny – jeszcze raz dziekuję za kibicowanie na trasie!


    bolek.03

    2010/08/31 10:02:25

    Powroty z wakacji! Ehhh, zawsze bolą;) Na osłodę zapisałem się wczoraj na MW. To już za niecały miesiąc!


    slaszldr

    2010/08/31 10:03:07

    79% HRmax co wyszło średnio po 5’12”
    2km schłodzenia.

    Bardzo czułem jeszcze w nogach i jakoś całościowo maraton rolkarski (całość maratonu w tzw. III zakresie).

    Dzisiaj rozbieganie, bez pulsometru i gsp po znanej trasie 15km ale tak aby mieć radość ze człapania.

    Jutro 6x1km po 4’00”


    slaszldr

    2010/08/31 10:04:15

    nie wiem co robię źle ale nie po raz pierwszy ucina mi początek wpisu ???

    i całość wygląda bez sensu.


    biegofanka

    2010/08/31 10:42:35

    Quentino – swoim pełnym frajdy opisem przynajmniej trochę rozświetliłeś tę ciemność po wpisie Wojtka… jeszcze raz gratuluję!:))


    biegofanka

    2010/08/31 10:48:50

    Wojtku – Twoja młoda, piękna, sportowa żona w dołku? To może idźcie na jakąś dobrą komedię do kina… od razu humorek poprawi;))


    pulvis

    2010/08/31 11:32:46

    Właśnie! Coś ma w sobie ten czas, gdy lato raptem niknie, a w progu staje jesień z chłodem, wilgocią, krótszym dniem. Każdy jakoś reaguje. Mi się wtedy nie chce biegać, nagle czuję się obolały, jakby przetrenowany, a za to był spał ile się da i labował…


    biegofanka

    2010/08/31 11:37:42

    A ja się staram dostrzec zaraz pozytywny aspekt… nadchodzi piękna złota jesień, będę robić fotki kolorowym liściom… każda pora roku ma swój urok…


    quentino-tarantino

    2010/08/31 15:33:09

    Przepraszam osoby, które próbowały sie do mnie dodzwonić od wczoraj ale moja komórka (naszczęście nie szara ) zastrajkowała. Jutro powinienem mieć coś zastępczego.

    oco – wysłałem Ci maila.

    johnson – niewdzięczniku Ty jeden co do połówki w Szczecinie 😉 Nie chcę być dla Ciebie takim okrutnym prorokiem jak w 1986 Boniek dla polskiej piłki ale…obyśmy jeszcze, doczekali Twoich życiówek bez mojego udziału 😉
    A tak przy okazji, prawie się na podium załapałeś…z Poznania startowało 25 osób…byłeś 4 a ja…3 – przepraszam 😉


    piotrek.krawczyk

    2010/08/31 15:47:44

    Tarantino – ja tą Panią znam. Nie dziwię się, że wyprzedziłeś Joannę dopiero na ostatnim metrze. Dwa są aspekty – oczywiście estetyczny, ale też sportowy. Wygrałeś ze świetną zawodniczką.


    quentino-tarantino

    2010/08/31 16:12:15

    Dziki – nie wiedziałem, faktycznie jest świetna – 1 miejsce w K40. Ale byłem już tak rozpędzony i poczułem…zew krwi współzawodnictwa 😉
    Tak przy okazji – Panie proszę nie czytać!
    Panowie, nie wiem czy macie coś takiego ale ja podczas treningów gdy w oddali zobaczę zgrabny niewieści tyłeczek ( ukamienują mnie ) jakoś tak „naturalnie” przyspieszam…można by to zakwalifikować jako pogoń za zajączkiem choć bardziej by tu pasowało…za króliczkiem…
    Zresztą czy natura stworzyła coś bardziej pięknego niż zgrabny kobiecy tyłeczek…w ruchu…w sensie w biegu…


    sfx

    2010/08/31 16:50:22

    /
    to jest kwestia znaków mniejszości lub większości… po prostu je omijać 🙂

    tu powinna być większość 🙂


    sfx

    2010/08/31 16:55:03

    a więc wycina wszystko pomiędzy „mniejszością” a „większością”… jak tej drugiej nie ma to urywa do końca, a jak jest to pokazuje to, co po niej było 🙂
    też ostatnio miałem tego PH żeby o tym zapomnieć

    que, joh
    fajnie pobiegaliście sobie, ja w niedzielę ruszam i liczę na wsparcie
    co do pań, to w sumie nie mam takich odczuć… zwykle biegnę co biegnę…
    z kolei mniej fartowne wyprzedzenie zdarzyło mnie się na dyszce w koszalinie (wenedow)… wtedy biegłem treningowo i wyprzedziłem chłopaka, który zamotał się na ostatnim zakręcie 50m przed metą i nie pozwoliłem mu wbiec przede mną (czyt. przyspieszyłem) – później dotarło do mego orzeszka, że nie było to fair.


    johnson.wp

    2010/08/31 17:05:59

    Quentino – to jest przywilej słabszych zawodników:) Taki SFX po prostu biegnie cały czas PRZED zawodniczkami…


    quentino-tarantino

    2010/08/31 18:11:45

    Powiem więcej – One się wiązą Mu na plecach. Przynajmniej na plaskim 😉


    ocobiegatu

    2010/08/31 20:49:08

    Quentino, też przesłałem maila – rzeczywiście masz rację…;))) – skoro u mnie Meta , przepraszam lokal…:)- to Ty przynosisz pół a ja zapewniam ogórki z działki , biegofanka zrobi słynne swoje torty…:).
    Jak widać przygotowania do MWroc już gorące..:)


    piotrek.krawczyk

    2010/08/31 21:04:23

    Wdzięki pięknych pań to piękny doping chociaż często, ale nie zawsze, spowalniający 🙂 Nuggers – nie było Cię na Młocinach jak dziś rypałem pętelki. Nie wiedziałem ile mi się chce biegać w deszczu to odpuściłem Puszczę. A na pętlach na Młocinach zawsze robię jakiś szybkosciowy trening. Pętla to 3,45 km, to postanowiłem zrobić tyle na ile będę miał chęć, ale każdą szybciej. No i wyszło pięć, czwarta po 4’31 i zamierzałem skończyć. A tutaj patrzę, a Dziki biegnie dalej. Ostatnia runda po 4’14, najszybciej od wiosny i sprzed kontuzji. Po Młocinach biega wysoka blondyna. Wtedy na rundach zmieniam kierunki biegu… Dziś ani Nuggersa, ani blondyny, nikogo. Deszcz i kałuże coraz większe z każdym okrążeniem. Dziki


    czepiak.czarny

    2010/08/31 21:06:31

    E tam, ciemno i głucho za oknem, to mogę poczłapać podbiegi 🙂
    Odprawcie jakieś czary nad mymi piszczelami, obawiam się, że wersja górki soft będzie i tak hardkorkiem. Boli wredne to to.
    Zmykam 🙂


    corvus78

    2010/08/31 21:26:04

    uwaga, uwaga ogłaszam konkurs….
    kto znajdzie NASZYCH biegaczy
    http://www.skarzynski.pl/spg10.html
    zmykam, więcej naskrobię jutro
    miłej i spokojnej nocy


    piotrek.krawczyk

    2010/08/31 21:27:34

    Las Młociński to taki przedsionek Puszczy Kampinoskiej. Las Bielanski to wstęp do Lasu Młocińskiego. To o topografii Warszawy i okolic. A w samej Warszawie? Byłem wczoraj zawodowo w okolicy Traktu Królewskiego, poszedłem pod Pałac. Sluchajcie! To się dzieje naprawdę!! Scenka wyjęta jak z czarnej nocy stanu wojennego, pancerne przegrody, mundury, pieśni religijne, znicze i twórczość dowolna na tych grubych blachach (zdjęcia, hasła, utwory literackie, odezwy do narodu – „NARODZIE OBUDŹ SIĘ”, skansen, powinni za to płacić, atrakcja turystyczna w stolicy dawnej PRL. Tylko w oczach szaleństwo, bezmyślny upór, czuć alkohol, a jak nie czuć to widać. Przepraszam, ale jestem pod wrażeniem i dzielę się. Kilka osób zaszachowało najładniejszy kawałek mojego miasta. Jak na nich patrzyłem, czułem, że chcieliby, żeby ktoś im ulżył.


    piotrek.krawczyk

    2010/08/31 21:30:39

    Żeby ktoś zdjął z Obrońców ten krzyż. Piotr Krawczyk


    corvus78

    2010/08/31 21:34:10

    … a nagrodą jest kartonowa postać Prezesa Wojtka, która towarzyszyć będzie podczas czwartkowego spotkania DKB PB o/Poznań i jak mawia moja 4-letnia córka „see U pa”


    slaszldr

    2010/08/31 21:45:52

    SFX dzięki.

    Wszedłem w BPS przed Dębnem pełen motywacji i z dodatkowymi postanowieniami
    a. nie jem słodyczy ani nic słodkiego (drugi dzień bez słodkiego i luz)
    b. nie pije żadnego alkoholu poza kieliszkiem czerwonego wina do niedzielnego obiadu (sorry que)
    c. robię rano brzuszki (dziś nie zrobiłem)
    d. wysypiam się (sory cze cza)

    W zamian za to liczę na minus 3 do 4kg za 8 tygodni oraz ekscytujący personal best w Dębnie.
    Odstawiłem rower i rolki i biegam 7 x w tygodniu (czwartek wolny, niedziela 2 razy).


    ocobiegatu

    2010/08/31 22:10:44

    A ja juz w chodzie prawie zawodowiec..:).
    Nd- 32km , pn. 12km chód regeneracyjny-spacer , dziś dwa treningi 13km rano i 17km pod wieczór – to daje 74km/3 dni na 4 treningi czyli na tydzień by to było 9 treningów z kilometrażem 172km …:). Jutro 12km regeneracyjnie i dwa dni odpoczynku – choc nie wierze abym nie poszedl..
    No i koncowy trening 25km ale jak ? to dylemat.. W następnym tygodniu juz bede grzeczny , słabo sie znam na przygotowaniach do maratonu bo nie trenuje pod maraton , wiem jednak , ze Greif ostatnie „długie” daje ca. 10 dni przed maratonem. Wiem ,ze ma byc akcent w ostatnim tygodniu i slabiutkie treningi pod mitochondria aby sie nie zamykały..:). Na akcent zrobie maksa na 5km ale pomysle kiedy. Zobacze na plany na PB w koncu tu najblizej..:)


    megibieganko

    2010/08/31 23:06:47

    Hej!! Przybywam z krainy cichociemnych. Zawitałam tu już po Maratonie Poznańskim by podziękować za wspaniałą atmosferę na blogu. Zaraz po mnie ujawnił się Quentino. On pozostał , ja zacichłam. Teraz w Szczecinie miałam nadzieję odnaleźć drużynę Polska Biega. Szukałam Czepiaka na starcie a dostrzegłam kibicującą na trasie. I wreszcie rozpoznałam Quentino w pomarańczowej koszulce. Przyznaję to ja krzyknęłam na Twoim 15 km „Sławek dawaj”. Oczywiście nie trudno było odnaleźć goniącego go Johnsona. Ja niestety biegłam wtedy w przeciwnym kierunku.
    Mam nadzieję ,że może na maratonie w Warszawie jeszcze kogoś poznam lub rozpoznam 🙂


    quentino-tarantino

    2010/08/31 23:33:02

    megibieganko – no to się zagadka rozwiązała 😉 Siły mi uciekają jak Kenijczyk z przodu gdy KTOŚ mi tu krzyczy „Sławek dawaj” a ja się rozglądam czy chodzi o mnie bo białogłowa mi nieznana 😉 Fanki na trasie – niemożliwe, pomyślałem ( i słusznie ;-). Szkoda, że nie spotkaliśmy się za metą.
    Dzięki!


    czepiak.czarny

    2010/09/01 02:27:29

    Podbiegi mnie pokonały, spróbowałam jednego i podziękowałam w trakcie. Skoro dziadowato na blogu to i tekst dla chóru: nie trzeba ich robić pod maraton 🙂
    Poprawiłam sobie humor za szybkimi 10km. Najpierw boli, bo wolno człapię, potem boli bo boli, potem nie wiem, czy boli, bo przyspieszyłam i pilnowałam, by nie zwolnić.
    Słodycze out od zaraz po ważeniu 5 dni ??, owsianka + owoc na na śniadanie to oczywiście nie słodkie, węgle z głową zostają, na czymś trzeba biegać. Waga i dziwne +10 kg w 2 tyg. to po części zatrzymanie wody, po części przytycie, ale 6 kg. Zadziwia mnie wahanie rzędu 2 kg dziennie. Odkryłam wagę i przepadłam.
    Spanie – chciałabym, naprawdę. Drzemka skopiowana od Wojtkowej MSŻ ratuje moje człapanie.

    Michał mksmdk, piękny ten Twój maraton!

    Megi, cześć 🙂 pamiętam Twój rewelacyjny debiut z PM. Widziałam Cię na liście startowej Gryfa, ale właśnie zcichociemniałaś 😉 Warszawa: Megi, Dziki, SFX, Tomik.


    torex

    2010/09/01 08:42:16

    …i ja, ja też biegnę MW
    A w sobotę wreszcie rozwiązanie zagadki za jakim balonikiem.


    sten2007

    2010/09/01 08:56:26

    Ja też MW. W temacie pogoda. Mi pasuje. Uwielbiam biegać w warunkach tzw. niesprzyjających. Wyzwla to we mnie ducha walki.
    W temacie tyłeczki. Moja żona kiedyś stweirdziła, ze to dziwny zbieg okoliczności. Startuje stosunkowo mało kobiet, a mnie na trasie widzi zawsze za jakąś pupą.


    quentino-tarantino

    2010/09/01 11:51:57

    Jak widać po wpisach sezon ostro ruszył z kopyta. Za chwilę Piła (będę trzymał kciuki za ekipę pod wodzą SFX-a ). potem Wrocław ( pod wezwaniem Św. Oco ), Warszawa, Poznań, Dębno, Igrzyska w Londynie…sporo tego 😉

    Slash – podziwiam w pełni profesjonalne podejście. Ja do tego chcę dojść za 2 lata…
    Tylko sobie krzywdy nie zrób prohibicją sugarprocentową, no i żeby Cię nadmiar snu i brzuszków nie załatwił 😉 Ale nie masz wyjścia – gdy się chwyta za bary z „Trójką” to żartów nie ma. Bravo Slash! Trzymam kciuki za powodzenie akcji!


    nuggers

    2010/09/01 15:18:04

    Dziki,

    wierzę, żeś mnie nie wypatrzył, bom nieobecnym na Młocinach od niedzieli był ;)) ale jak już będę i Ty będziesz też to zapewne łatwo rozpoznasz – zawsze mam na głowie czapkę (letnią granatową lub nieprzemakalną grafitową – obie firmy na N 😉 ) oraz na lewej ręce telefon firmy na A w uchwycie, śledzący moją trasę. to się nie zmienia i jak dotąd nie widziałem podobnej kombinacji na mieście 😉
    a, i łysa głowa pod czapką 😀 chociaż to się może wkrótce zmienić, coś jakby tak mi się zimno w czerep robi przy tej pogodzie…
    Dziki, jak już się spotkamy, to pozdrów i leć swoim tempem bo jak widzę ile biegasz to mogę Ci co najwyżej izotonika na trasie podać i tyle póki co Cię będę widział. ale za rok mam nadzieję to się odwróci 😀 😉
    m.


    biegofanka

    2010/09/01 19:02:28

    Ocobiegatu – jakie torty? To specjalność Czepiaka… ja mogę dobry serniczek na zimno z galaretką podać i oczywiście potrawy makaronowe w różnym wydaniu;)


    biegofanka

    2010/09/01 19:08:48

    Quentino – … tym razem też Ci odpuszczam… „ugryzłam” się w język, żeby nie skomentować… „… za króliczkiem”… zero komentarza…


    biegofanka

    2010/09/01 19:12:03

    Czepiak – to nie szalej, jak boli… po co te podbiegi, nic na siłę, lepiej spokojne roztruchtanie, będzie dobrze, ale nie szalej. Trzymaj się:))


    biegofanka

    2010/09/01 19:22:50

    Nuggers – mój mąż kibicując mi ostatnio na zawodach patrzył, jak za każdym razem szybciutko jakiś mężczyzna do mnie dołącza, za metą do tego podziękowania za towarzystwo… no to potem był komentarz, czy z mężczyznami rzeczywiście mi się lepiej biegnie… ja na to, że raźniej, a po drugie jestem towarzyska, jak ktoś w biegu chce mi towarzyszyć, to dlaczego nie… najbardziej śmieszy mnie za każdym razem fakt, że ci mężczyźni biorą mnie za dwudziestoparoletnią młódkę… wówczas uśmiech jeszcze większy i ogólna radość… dobrze, że tak młodo wyglądam i tak się czuję:))


    quentino-tarantino

    2010/09/01 19:32:36

    biegofanko – nie odpuszczaj mi tym razem i nie gryź się w jezyk, proszę 😉


    sfx

    2010/09/01 20:45:59

    Postawiłem krzyżyk na pile 🙂
    10 x 400m + 400m (po zewnętrznej części I toru bieżni)
    Plan zakładał 1:35 – 1:27 w ostatnim.
    A oto co było:
    1. 1:35
    2. 1:36
    3. 1:32
    4. 1:29
    5. 1:28
    6. 1:24
    7. 1:23
    8. 1:18
    9. 1:19
    10. 1:15
    W ostatnim prawie max, ale wciąż z dozą rezerwy… tzn. brak silnej zadyszki na końcu i możliwość kontynuowania truchtu bez zatrzymywania.


    ocobiegatu

    2010/09/01 21:32:37

    Czepiak – jak nagle wrrzuciłaś większą wagę to trzeba uczyć sie biegania od nowa ..
    Stawy , więzadła , mięśnie nie są jeszcze przyzwyczajone do nowej wagi i stosowanie starych nawyków , tyupu podbiegi , kilometraż itp. , skutkuję odpowiedzia odmowną..
    Ja też mam w tym roku problemy z wagą i stosuję chód aby ją zrzucić , jak zrzuce 3 kg to wtedy dostanę promesę na bieganie , a później będzie wiza..:).
    Nie jest to żadna porada , tylko to jak ja to widzę. Oczywiście ciężko sie komuś prszestawić kto uznaje jako sporty tylko bieganie.


    czepiak.czarny

    2010/09/02 01:27:59

    Sfx, ale ładnie! Biegofanko, Oco – na siłę, z bólem. To nie minie od zaraz, a ja nie mam tylu dni, by spokojnie minęło, mam swój Poznań. Podbiegów nie było, bo ten ból był zupełnie nie do wytrzymania, tak mam orientacyjny czas szybszych 10km z zawaloną końcówką. Kaca.
    Torty jadłam, gdy zię zmniejszałam/byłam na 0, teraz tyję, więc nie robię 🙂 Biegofanka lubi Ferrero Roche 🙂 Oco, jem dużo i ciągle, to i waga sama zejdzie 🙂 Przytyłam, zamiast palić zaczęłam wsuwać słodkie. I te 6 kg (finalnie tyle wyszło, odejmując zatrzymaną wodę) to nie dużo, serio 🙂 Więcej grzechów było biegowo, ale teraz zrobiłabym tak samo, bawiłam się przednio. Tu same niziny przecież są 🙂
    Na temat zmniejszania mamy inne zdanie, bez porządnej siłówki cudów nie będzie, a porządnej siłówki być na razie nie może.
    Są też choróbska, które trochę utrudniają bieganie, niezależnie od naszych chęci.

    Dla fanów NIMESILU: http://www.urpl.gov.pl/komunikaty/2010/DDL_mailing_4xA4.pdf
    po polsku: lek wyłącznie 2. rzutu, rozwala wątrobę, może być ćpany max 15 dni.


    quentino-tarantino

    2010/09/02 11:01:42

    sfx – pięknie Ci to wyszło! Pałer na Piłę jest potężny.

    A ja w tej dwutygodniowej przerwie między połówką a Wrocławiem bląkam się trochę jak dziecko we mgle…We wtorek zrobiłem 10km z kilkoma przebieżkami. Wszystko ok po Szczecinie tylko uda lekko tępawe były. Dziś się wahałem jak wałach na wałach…co tu pobiec. Od wczoraj lekkie przeziębienie zaczęło mnie łapać, więc postanowiłem uciec…W końcu wybrałem tempo:
    2,5 km – 5:30
    10 km – 4:40 (ostatni – 3:55 )
    2,5 km – 5:30
    Dziś poznańskie spotkanie na szczycie – Johnson, Corvus i Quentino


    johnson.wp

    2010/09/02 13:01:56

    SFX – zdeklaruj się z Twoją nową życiówką, bo napięcie rośnie 🙂 Dzisiaj oddam Twoją piżamkę corvusowi żeby Ci przekazał w Pile. Ten duży pluszowy miś też był Twój?


    nuggers

    2010/09/02 15:48:31

    Droga Skarbnico Wiedzy nie-tylko-Sportowej,

    Zwracam się do Was jako ten nieopierzony jeszcze, który chce się porządnie przygotować do kwietniowego maratonu/debiutu i w tym celu pragnie stać się szczęśliwym posiadaczem zegarka sportowego 😉 nie chcę żadnego pulsometru bo trenuje na wyczucie i jak tu już jeden z Was gdzieś napisał – szybko mi leci tętno do góry, bo taka chyba moja natura 🙂 więc w pierwszym zakresie to chyba nawet nigdy nie trenowałem 😉

    zależy mi na takim, co to się wstrząsy go nie imajo, co ma liczenie czasu poszczególnych okrążeń, wygląda rozsądnie i ma pasek z tworzyw sztucznych a nie skóry. wiadomo – im rozsądniejsza cena tym fajniej 😉 macie jakieś godne polecenia modele? możecie pisać na priwa, mkecki(tu znaczek zwierzątka ludziopodobnego)gmail.com 🙂

    pzdr!

    m.


    slaszldr

    2010/09/02 16:59:40

    ….
    wczoraj jak Greif przykazał 6x1km wg planu spokojnie po 4minuty na km (bez sekund)

    No i co

    1km w 4min i 7s
    2km w 4min i 6s
    3km w 4min i 3s
    4km w 4min i 1s

    i tak się wkurzyłem, że nie mogę zejść poniżej 4minut, że zmieniłem podejście.

    Przestałem myśleć o czasie ale o tym aby ładnie biec.
    Znaczy praca rąk, biodra wypchnięte do przodu, dobre grzebnięcie, wysoka kadencja (około 90 do 92 podwójnych kroków na minutę). Czyli czas nie był ważny, ważna była radość z biegu.

    Efekt

    5km w 3min 50s przy podobnych parametrach serca jak poprzednie

    podbudowany tym ostatnią pobiegłem wyluzowany

    i

    6km w 3min 40s z poczuciem zapasu prędkości i bez finiszowania.

    Bajka, głowa, głowa i raz jeszcze głowa.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.