rusz kuper

Tytuł do tekstu o teście Coopera w Gazecie – Rusz Kuper – był mój, więc go na blogu powtarzam, bo mi się podoba. Jak już napisałem o tym teście – który jest w sobotę i w niedzielę od 10 do 16 w 10 miejscach w Warszawie, jakby ktoś nie czytał – więc jak już napisałem, to przybiegło do mnie pytanie: a może by tak wystartować?

Was – zwłaszcza warszawską mniejszość – też namawiam. Lista jest stadionów, na których się można sprawdzić, tabele testu i wszelkie informacje są tu: http://polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,105609,8503681,Rusz_kuper_.html

Ja się chyba przejadę na AWF w niedzielę koło południa, żeby potem podjechać do ojca na Bielany i dać mu obiad. W sobotę nie, bo mam korporacyjny turniej badmintona. Nie spodziewam się tu osiągnięcia, bo grający organizator jest zdaje się w kadrze Polski mastersów, a prócz tego jest przynamniej jeszcze jeden arcymistrz ligowy. Zwykle na turniejach badmintona na koniec grałem o przedostatnie miejsce z Moją Sportową Żoną, ale teraz MSŻ nie gra, gdyż będzie w ten weekend studiowała. W sobotę ma po kolei: koszykówkę, siatkówkę i lekkoatletykę, wszystko praktycznie, na hali. Fajne studia ten WF.

Do biegania wracam powoli. W środę pojechałem do Gazety na rolkach i uznałem to za namiastkę treningu. Czas zawstydzający, nie złamałem 30 minut, a biegowy rekord to jakieś 28 z kawałkiem. Po obiedzie wróciłem z MSŻ samochodem, jeśli ktoś ciekawy.

A dziś miałem maraton samochodowy Królestwo Polskie – Ziemie Odzyskane – Królestwo. Byłem na rozmowie z synem polityka, bo taki reportaż piszę, o dzieciach polityków. Cały wątek sportowy to chodzenie z ojcem na mecze Śląska Wrocław, Legii Warszawa i reprezentacji, bo ojciec jako człowiek PZPN-u dostaje zawsze wejściówki.

Wróciłem po północy (stąd spóźnienie bloga, sorry) po pierwsze dlatego, że Wrocław jest dalej niż to zapamiętałem z wypraw na maraton, kiedy jeszcze był w kwietniu. Po drugie dlatego, że mój rozmówca okazał się nader rozmowny – prawie cztery godziny zamiast przewidywanej półtorej. A po trzecie, bo stwierdziłem, że nie będę wyjeżdżał o świcie, tylko wstanę rano i się wreszcie przebiegnę.

Chciałem zrobić łagodne BNP – pół godziny powoli, 10 minut szybko czyli w tempie ciut szybszym od ostatniego maratonu, a na koniec 5 minut bardzo szybko czyli tak jak chciałbym biec dychę. Nie wyszło, bo mi się zegarek w połowie rozładował i zamiast tempa albo chociażby czasu biegu pokazywał tabulerazę.

To zrobiłem tak: dobiegałem trochę, żeby było mniej więcej 35 minut, a potem zrobiłem sześć szybkich przebieżek po 50 podwójnych kroków bieganych na średniodystansową modłę na śródstopiu (jakby na palcach). To z myślą o Cooperze. Coopera biegłem raz, z sześć albo siedem lat temu. Muszę odnaleźć swój wynik i pościgam się z tamtym chłopcem. On miał dużo bardziej pogmatwane życie, nie łamał trójki w maratonie, ale czterdziestolatek kojarzył mu się wciąż z serialem TVP.

Mój dzisiejszy rozmówca, lat 27, powiedział w pewnym momecie: – Australia to dobry kraj dla starszych ludzi. Jak ktoś jest po czterdziestce, nie ma już żadnych wyzwań i chce już tylko spokojnie pożyć, to powinien się tam przeprowadzić.

Ja mam wyzwanie na niedzielę: ruszyć kuper mocniej niż poprzednio.

Updated: 15 października 2010 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.