MSŻ wystartuje w czelendżu

Słuchajcie, słuchajcie. Nie można powiedzieć, że Moja Sportowa Żona zaczęła biegać. Ale MSŻ wystartuje w sobotę w pewnym czelendżu. Będę jej kibicem.

A zaczęło się tak: wypatrując kolejnej okazji do pobiegnięcia piątki w równe 18:10 znalazłem Bieg Przodowników Pracy na Bemowie. Było to kilkadziesiąt godzin po otwarciu zapisów, więc lista była zamknięta. Postanowiłem wykorzystać rozpoznawalność i zadzwoniłem do agencji pi-arowskiej (zauważyliście, że bieganie z epoki działaczy wkroczyło niepostrzeżenie w epokę pi-aru?). I dostałem numer, ale agencja, a ściślej Michał mocno namawiał mnie, żebym wystartował też w innej imprezie – Reebok Zigtech Challenge. Dałem odpór, bo mam wrzesień tak zabiegany, że przy całej tolerancji sportowej MSŻ o tym że startuję w biegu na Bemowie bałem jej się powiedzieć przez dobre dziesięć dni. We wrześniu w każdy weekend są ważne zawody, przy czym dwa razy musiałem na nie jechać przez pół Polski.

Obiecałem tylko, że o tym czelendżu napiszę. I zajrzałem sobie na stronę, żeby zobaczyć o co chodzi. I jakby piorun we mnie strzelił. Jakby ktoś wymyślił dokładnie zawody dla MSŻ. Biegnie się kilometr ale przez miejskie przeszkody, jakieś wraki, jakieś mury, jakieś coś. Bardziej parkour niż bieg. Z pewną taką nieśmiałością (młodsi: google) zapytałem MSŻ, czy by nie chciała wystartować.

I startuje! W sobotę, o 14. na Placu Teatralnym. Cała impreza zaczyna się o 11.00, co kwadrans będą biegły grupy po 50 osób. Już się nie mogę doczekać, bo w takiej akcji jeszcze MSŻ nie widziałem.

Ja biegnę w niedzielę. Szans na życiówkę na piątkę nie mam żadnych, bo po pierwsze trasa jest bardzo ciasna i nawrotowa. Po drugie ja jestem teraz zarżnięty obozem przed Warszawą. We wtorek rano – po ping pongu, w którego wreszcie wygrałem z Dzikim – zrobiłem godzinę w pierwszym zakresie nad Wisłą, super jest ta praska ścieżka przez chaszcze. Wtorek wieczorem – fartlek na stadionie z bankowcami. Środa rano – trzydziestka. Nie uwierzycie, bo nikt mi nie wierzy, ale w średnim tempie 6:30 na kilometr i szybciej się nie dało. Środa wieczorem – fartlek II. Dziś tylko jeden trening, ale za to fajny, to Wam napiszę.

Poszedłem na stadion na Koncertowej, gdzie kółko ma 333 m. Najpierw raz jedno kółko szybko (udało się zrobić w 1:10), potem dwa razy po dwa kółka (opóźnienia ok. 1 sekundy), potem trzy razy po trzy kółka (opóźnienia 3-6 sekund), dwa razy dwa kółka (opóźnienia 2-3 sekundy) i jeden raz jedno kółko (1:08). Te dwie sekundy urwane na ostatnim kółku to miara zadowolenia po treningu. A wszystko na dwuminutowych przerwach w lekkim ruchu.

W niedzielę startuję w skarpetach kompresyjnych. Biegłem w nich też w Pile, ale zapomniałem napisać, a trzeba uhonorować adidasa. Ewidentnie czuję tę kompresję po założeniu skarpetki, noga momentalnie robi się chłodniejsza. Chodzi o to, że ucisk wyciska krew w kierunku serca.

Tak mnie to ostatnio fascynuje, że na Maratonie Wrocławskim podszedłem do stoiska firmy Cep, lidera w odzieży kompresyjnej. Pani przekonywała mnie, że ich skarpetki to dopiero kompresja. Dobierają rozmiar do obwodu łydki. Większy ucisk jest w kostce, a czym wyżej tym mniejszy, więc mechanizm wypychania krwi działa lepiej.

Poprosiłem adidasa, żeby zachwalił podobnie swoje skarpetki. Dostałem mail o strategicznie umieszczonej amortyzacji, która przyjmuje nacisk uderzenia. Trochę mnie to zaskoczyło, bo nie wymagałem od skarpet kompresyjnych funkcji amortyzacyjnej. Hm…

Przed Maratonem Warszawskim wezmę taką skarpetkę do kieszeni i jeśli będzie ta sama miła pani z Cepa, to przymierzę na jedną nogę jedną firmę, na drugą drugą. Zobaczymy, co wyjdzie. Cepowi świeczkę a adidasowi Reebok?

Updated: 15 września 2011 — 18:55

  1. 1.marsz

    2011/09/15 19:58:43

    posucha na blogu…pewnie po wrocławiu…, a’propos, jakie są wasze doświadczenia z maratonami bieganymi w odstępie miesiąca, bo taki we mnie bezsens po tym wm pozostał, że zastanawiam się na kolejnym startem, nie jestem jednak pewien czy to nie jest zbyt krótki okres na regenarację dla nie tak już młodego organizmu
    marsz


    ocobiegatu

    2011/09/15 20:25:50

    Szanse na życiówkę jednak realne – byleby choć raz nie wziąć tego pulsometra co już go znam..:).
    Dla mnie pulsometr szkodzi..Bo główka za bardzo wtedy myśli, boi się..:). A na myślenie potrzeba tlenu. Na strach też potrzeba tlenu w płucach – aż dech zapiera, co znamy po horrorach..:). Miałem napisać o moim pojęciu zmęczenia na swoim blogu – to miał być następny odcinek o tempo biegach. Temat mnie zwalił z nóg, ale jeszcze napiszę , szykuję się .


    ocobiegatu

    2011/09/15 20:44:51

    Z kolei sam brak pulsometra szkodzi skoro się z nim x lat biegało. ..:).Specyficzność treningu. I jak tu być mądrym ? Chyba najmądrzejsi są kenijczycy. Za młodu bez pulsometra, sama radość biegania , główka nie myśli za bardzo bo to szkodzi…:).
    A w dodatku czarna skóra od zawsze co sprzyja adaptacjom organizmu w zakresie termoregulacji – tak czytałem. Biorąc więc to wszystko pod uwagę robimy tak – na każdym treningu letnim malujemy się na czarno, biegamy bez pulsometra. Na zawodach farby nie ma a pulsometr dla ulatwienia jest. No nie wiem już…:).


    i-run

    2011/09/15 21:46:01

    Można biec co tydzień maraton przez trzy tygodnie jeden sie nie uda to drugi poprawię.


    biegofanka

    2011/09/15 22:03:40

    Wojtku – powodzenia dla Twojej Żony w sobotę a Tobie w niedzielę życzę!:))


    biegofanka

    2011/09/15 22:06:47

    Nie zrobiłam jeszcze żadnego wybiegania po Wrocławiu, bo po prostu nie mam czasu. Nawał pracy i znowu wyjazd służbowy wczoraj do Niemiec był. Śmiałam się dzisiaj rozmawiając z tatą, że jak tak dalej pójdzie, to jak mój tata, zawodowym kierowcą zostanę. Kilometraż w aucie po niemieckich autostradach ostatnio robię, zamiast większy kilometraż teraz w nogach znów robić;)


    biegofanka

    2011/09/15 22:09:46

    Pewnie dopiero od przyszłego tygodnia pobiegam, bo w sobotę rano na dwa dni na wesele wyjeżdżamy… kondycję tym razem na parkiecie przez dwa dni poćwiczę… uwielbiam tańczyć, więc skorzystam z nadarzającej się okazji… kiedyś maratony taneczne wygrywałam, ale wówczas około dwadzieścia latek mniej miałam;)


    biegofanka

    2011/09/15 22:13:14

    Marsz – moja biegowa koleżanka zaliczyła w tym roku Kraków zaraz po Dębnie. W Dębnie życiówkę ładną zrobiła i w Krakowie też dobrze pobiegła. Myślę, że nie ma przeciwwskazań, żeby się znowu przebiec. Ja biegnę w Poznaniu, ale to już 5 tygodni po Wrocławiu będzie:)


    biegofanka

    2011/09/15 22:17:36

    Bas – bardzo dziękuję za zaproszenie, małżonek mi przekazał. Quentino był tak miły i zaproponował nam wcześniej, że nas w Poznaniu przenocuje, ale to miłe z Twojej strony, to znaczy, że nie było tak źle, spać z naszą rodzinką pod jednych dachem;)


    biegofanka

    2011/09/15 22:58:48

    Zapomniałam napisać, co u mnie pozytywnego po tym maratonie… tym razem nie dopadł mnie wirus. Czuję się świetnie… choć wyczerpana już pracą w tym tygodniu jestem… hurra, że zdrowie dopisuje!


    johnson.wp

    2011/09/15 23:02:04

    Kołczu – te adidasy są pełnymi skarpetami – takimi z piętą? Moje Saucony wykazują po kilku uzyciach zdecydowane oznaki przetarcia na pięcie, co mnie depresuje, bo kosztowały. Najlepsze skarpety jakie znam (jedyny produkt Nike, który poważam) nosiłem dwa lata non stop i zero przetarć, a tu taka kicha. Ultrasi używają getrów kompresyjnych Salomona, ktoś tego używał?


    johnson.wp

    2011/09/15 23:04:22

    W temacie noclegów w Poznaniu, to „mój dom otworem stoi” także. Szczególnie dla Dzikiego, który może sobie przed życiówką w Szamotułach, u nas zanocować. Pierwszy byłem! Zaklepuję Dzikiego! 🙂


    johnson.wp

    2011/09/15 23:13:34

    Mój TNP czyli tydzień z narastającą prędkością, już na półmetku. We wtorek po ciemku 18km po 5:22, w zasadzie w pierwszym zakresie i to była nowość dla tej szybkosci. A dzisiaj, też po ciemku, ale za to w cudownych 16’C. I tutaj zaskoczenie. W planie było tempo maratońskie, czyli 5:05, ale puls nie chciał rosnąć i zrobiłem 16km po 5:00 w bardzo dolnej granicy zakresu II. Moje najlepsze WB2 ever! Krzywa rośnie 🙂 Teraz regeneracja przed niedzielą. Jaki będzie układ powtórzeń w tempie półmaratońskim (4:30) to zdecyduje konsylium Pędzących Pyr na jutrzejszym zebraniu, bo nie mogę się zdecydować: 4x3km czy 3X4km? Co sądzą Ci co mają za sobą 1:36 w półmaratonie? Niech podpowiedzą, start 25.09 w Zbąszyniu.


    majka.bally

    2011/09/15 23:19:21

    i majka serdecznie zaprasza podczas maratonu w Poznaniu- przypomina, że mieszka rzut pyrą od malty, pieszo na start ;
    konsylium pędzących pyr, mhm… 😉
    chwilowo to pędzi za mną choróbsko, ale nie daję się- rosół, czosnki, miody i cytryny. dzisiaj odpuściłam bieganie, żeby mnie przeziębienie nie dogoniło.

    biegofanko- cały czas czekałam na info, czy zdrowa jesteś po maratonie 😉

    pzdr


    tomikgrewinski

    2011/09/16 00:04:21

    Wojtek tez myślałem o tej 5 na bemowie,tylko nie wiem czy na tydzień przed Warszawa dobrze mi zrobi?
    W Pile wpadles na pomysł spotkania na treningu dla wszystkich przygotowujących sie do Warszawy. I co ? Cisza!


    sfx

    2011/09/16 08:19:42

    ciężko jest coś nadrabiać.
    ostatnio nadrabiam wszystko po kolei, by po zakończeniu nadrabiania ostatniej z rzeczy wrócić do nadrabiania tego, co nadrobiłem jako pierwsze. nie wiem, czy mam tak tylko ja, czy to jest jakaś nieformalna norma.

    a więc nadrobiłem też trochę bloga.

    w ostatnich dniach trochę pobieguję, by nie mówić biegam… ale kilometraż jakiś rozsądny wychodzi (nie przekracza tygodniowo 55 w dół i 70 w górę). rzekłbym, że jest całkiem przyzwoicie, ale jest ale… nie wiem czemu, ale w ostatnim czasie, przede wszystkim na treningach płaskich (bieżnia, asfalt) mam dziwną przypadłość lewej stopy – tzn. niekiedy zaczyna mnie boleć nie wiadomo co, co totalnie spowalnia i powoduje kuśtykanie, by po paru chwilach minąć. wczoraj robiąc 17k w miarowym, spokojnym tempie ta przypadłość dopadła mnie trzykrotnie, a zanikała po 1-3 minutach. niestety trudno mi nawet określić przyczynę (czy na zbiegu, płaskim czy podbiegu) i umiejscowienie tego bólu, który ewidentnie jest lub ewidentnie go nie ma. jakby taka sinusoida kontuzji 🙂

    a z ostatnich fajnych treningów to bieżnia… 4 x 2k + 1,15k truchtu. czas „dwójek” to po kolei 8:27, 8:31, 8:23, 8:04 (przy czym ostatnia w podziale na kilometry to 4:07 i 3:57).

    wiecie… jak biegam po „normalnem”, znaczy się wymiarowej bieżni na stadionie to stwierdzam, że można ciekawie sobie przeliczać każde interwały dystansowe na ósmym torze. teraz wyszło 2k / 1,15k. na ósmym torze start na linii 400m, 4 kółka + 200m (co kończy się na linii 200m)
    potem 2 kółka + 250m do linii 400m, gdzie jest ponowny start na 2k.
    w ten sposób można wymierzyć niemal każdy rodzaj interwałów, mając do dyspozycji odcinki o długości 100m i 50m. a pozwala na to drobna informacja, że tor ósmy ma długość łącznie 450m (czyli od linii mety do linii 400m jest 50m)… a każdy kolejny tor od pierwszego jest dłuższy o 7m (czyli 7×7 daje 49m, ale biega się bardziej „od zewnątrz”).


    basdlamas

    2011/09/16 09:26:04

    Biegofanka – spoko … zapraszam i tak jakby co.

    DZISIAJ SPOTKANIE PYRKOWE -o 17:00. ZAPRASZAMY!!!!!!!!


    wojciech.staszewski

    2011/09/16 09:38:12

    Johnson – to pełne skarpety, na razie biegałem w nich z pięć razy. Cep ma też getry. Adidas nie wiem.
    Tomik i wszyscy – spotkanie na sportowo będzie, miło mi będzie jak ktoś wpadnie, ogłoszenie w najbliższym odcinku (czyli w poniedziałek).


    pict

    2011/09/16 09:51:57

    @wojtek – powinieneś zacząć jak telewizje opatrywać swój blog komentarzem, że „audycja zawiera produkty lokowane” – coś dużo tego ostatnio 😉 chociaż szczerze powiem, że bardzo mnie interesuje skuteczność lub nieskuteczność skarpet kompresyjnych, więc z ciekawością czekam na relację. Póki co zrobiłem ostatnie już bardzo mocne treningi przed Warszawą np. w środę 3 x 6 km w tempie 4:07 z 5 min przerwą w truchcie pomiędzy i… czuję Moc. Zobaczymy , czy podobnie będzie za 9 dni w stolicy.


    mbucz

    2011/09/16 10:01:38

    Ech, tak to już jest z tymi pijarowcami:) Powodzenia dla Kingi! Szkoda, ze nie mogę kibicować (mój młody akurat między 13-15 ma obowiązkową drzemkę).


    ocobiegatu

    2011/09/16 10:05:36

    Zdaje sie ,ze skarpety kompresyjne maja poprawic komponent Vo2 – różnica ciśnień tętniczo-żylnych. Naukowcy udowadniają , że komponent ten ma marginalne znaczenie dla Vo2. Zdecydowanie bardziej liczy się dostawa – czyli serce.
    Pewnie przyda się to jedynie zawodowcom , jeśli w ogole. Ciekawe czy sa jakies badania naukowe typu – 20 biegaczy w tych kompresyjnych biega, 20 w zwyklych i to przez rok. Okaze sie jak zwykle , że się nic nie okazało..:).


    alena_wro

    2011/09/16 12:57:58

    Wojtku, zdjecia dawaj po tych zawodach TSŻ – ciekawa jestem jak to urzadzili:))
    w Warszawie pewnie sie zobaczymy dopiero przed startem, bo postaram sie w sobote dochodzic do siebie po wielu godzinach lotu (i tu licze rowniez na wsparcie skarpet kompresyjnych – wiele razy mi pomagaly!!) i po 6 godzinach roznicy czasowej. Jakos to bedzie..
    Natomiast chetnie sie wprosze do Poznania na spanie przed maratonem:) majka.bally? moge?

    caly czas mysle o tym biegaczu z maratonu wroclawskiego – jak mozna bylo doprowadzic siebie do takiego stanu totalnej juz nieswiadomosci, niekontrolowania fizjologii.. pewnie nie stalo mu sie to nagle, czyli brnal w to, biegl i biegl poki nie padl. Przerazil mnie maraton po raz pierwszy przez niego..


    ocobiegatu

    2011/09/16 17:35:41

    Jeżeli z A wynika B a z B wynika C to z A wynika C.
    Jeżeli z A (bieg w skarpetkach kompresyjnych ) wynika B ( łatwiej dla nóg w treningu ) a z B wynika C (gorszy wynik na zawodach) to z znaczy ,że używając tych skarpetek będziemy mieli gorszy wynik na zawodach…:).Organizm się adaptuje tam gdzie ma problem – np. gość chce biegać ..:). A jak jakiś gość nie chce mieć problemu to nakłada te skarpetki i się nie adaptuje w skali mikro…:). Jej ale ja sie nie czepiam tych skarpetek. Może i sam je założę..:).


    1.marsz

    2011/09/16 18:28:00

    przebiegałem obok niego aleno, rzeczywiście nie był to miły widok delikatnie mówiąc, na szczęście ktoś już mu pomagał, już słychać było sygnał karetki… zacząlem się zastanawiać ile mnie dzieli od takiego stanu i czy wcześniej przychodzi ostrzeżenie – obawiam się, że nie…, zachęciliście mnie, żeby sprawdzić to w poznaniu
    marsz


    wojciech.staszewski

    2011/09/16 18:43:36

    pict – jest tego product placementu trochę, ale zawsze przy otwartej kurtynie. adidasa poprosiłem o skarpety, żeby sprawdzić i powiedziałem, że napiszę, jak się sprawdzają, więc piszę. Jeśli lepiej się sprawdzi na nodze Cep, też o tym napiszę. Cepa nie prosiłem o nic i niczego mi nie dał, piszę o nim po prostu. Reeboka prosiłem o numer na Bemowo i obiecałem napisać o czelendżu. A że w czelendżu poczelendżuje MSŻ, to napiszę więcej.


    majka.bally

    2011/09/16 20:27:51

    Aleno, zapraszamy serdecznie! Odezwij się: majka.asia@wp.pl

    Łóżko już zajęte w takim razie. Gdyby ktoś jeszcze chciał, to zostaje podłoga… ;
    pzdr.

    ps. nie daję się chorobie. rosół wypity, za godzinę bieg.


    biegofanka

    2011/09/16 22:18:40

    Majka – dzięki za troskę. Trzymaj się i nie daj się wirusowi… zgnieć to paskudztwo. Powodzenia:))


    johnson.wp

    2011/09/18 18:57:43

    oco – kompresyjne skarpety nie są do biegów szybkich ale wytrzymałościowych. Ja zakładam od 30km. Biegacze też mają żylaki, ja nie mam, ale przy długich biegach występują nieciekawe efekty. Okazuje się, że Burego na B7D dopadło to samo co mnie – wysięki limfatyczne. Człowiek czuje jakby mu się dwa ratlerki uwiesiły tuż nad stopami i zajadle je przeżuwały przez 40km. Dlatego dodatkowy ucisk, również profilaktycznie wcześniej, jest konieczny. Nigdy nie sięgnę po jakieś ketonale i ibupromy podczas biegania, jak to ponoć wielu robi, bo nie o to chodzi żeby wygrać z kimś za wszelką cenę, tylko sobie dać radę ze sobą.


    johnson.wp

    2011/09/18 19:15:54

    Mój tydzień z narastającą prędkością, przed półmaratonem w Zbąszyniu, zakończył się mocnym akcentem. Wcześniej było 17×5:23 oraz 16×5:00, a dzisiaj zaaplikowałem sobie „szybką dychę”. Wyszło tempo 4:34 i nie wygląda to wesoło wobec planu na 1’36.
    Zastosowałem się do zaleceń konsylium Pędzących Pyr, które zebrało się w piątek. Ordynator Oddziału – dr Quentinus, dokonał analizy psychologicznej mojego planu na niedzielę, czyli 4x3km, i zapytał wprost czego chcę w ten sposób dowiedzieć się o sobie? Pod naciskiem hipnotycznego wejrzenia oraz trzech piw, dopuściłem do siebie myśl, którą moja jaźń starała się wyprzeć. Otóż przyznałem przed sobą, że chęć biegania z przerwami wynika ze strachu przed planowanym tempem półmaratonu. Strasznie mi się dzisiaj nie chciało robić tej szybkiej dychy. Organizm podsuwał sprytnie rozmaite symulacje bólowe. W końcu wytłumaczyłem sobie, że trzy km to przecież dam radę i zobaczymy jak będzie. Grzałem się strasznie, bo znowu było coś 23-24’C, ale jakoś dało się ustalić optymalne tempo na za tydzień. Tylko trzeba będzie przyfiniszować na ostatnich 3km…


    piotrek.krawczyk

    2011/09/18 20:19:50

    Tu Dziki. Zrobiłem coś z sensem, to się odzywam. Dziś zrobiłem? O nie! Dziś jak zwykle Dziki pobiegł piątkę bez sensu. Z sensem zrobiłem coś 21 lat temu z hakiem. I to coś, sorry Zuzia – taka konwencja mi wyszła, pobiegło dziś fenomenalny start w ramach przygotowań do łamania 50 minut na 10 km w Biegu Niepodległości za dwa miesiące. Oto Zuza treningowo złamała 26 minut (25:51) w Biegu Przyjaźni na Bemowie. Życiówka poprawiona o trzy minuty w ciagu trzech miesięcy. A tu zestawienie: Zuza drugą połowę pobiegła minutę!!! szybciej od pierwszej
    Dziki – 40 sekund wolniej
    Zuza po połowie 48 miejsce w kobietach, na mecie 39
    Dziki – odpowiednio 30/46 w facetach
    Zuza – poprzednia życiówka 28:56, dziś 25:51
    Dziki – odpowiednio 19:18/19:58

    Jak zrobię coś z sensem to się odezwę.
    A tak przy okazji – Johnson, będę u Ciebie, dwa razy nie każę się zapraszać 🙂 Dziki


    basdlamas

    2011/09/18 20:39:22

    Dzisiaj Bas zaliczył Spinning- potem STRETCHING… jutro idę na 5 km :).. taki dystansik na początek dla NOGI :)))))))


    ocobiegatu

    2011/09/18 21:01:16

    Johnson – zgadza się , dobrze mówił quentino-wszelkie przerwy w bieganiu wskazują na nasz strach , na naszą słabość…:).Ja jako miłosnik biegów typu tempo , bo tylko to robię , musiałem się wypowiedzieć, może nieopatrznie ..:).Dla mnie wykonywanie biegów typu interwał np. w tempie pod 10km i w tempie na zawody ale z przerwą – jest to odowadnianie swojej słabosci, bo jest przerwa…Sorry miłośnicy interwałów, powtórzeń ale moim zdaniem najlepsze są właśnie podprogowe biegi tempowe, czyli dokładnie to co mamy realizować w zawodach. Pod względem psychicznym, fizjologicznym nie ma tam żadnego oszukaństwa – biegamy totalnie , specyficznie to co w zawodach , czyli uczymy się robić zupę ogórkową a nie jest tak ,że robimy kapuśniak a w zawodach kucharskich ma wyjść ogórkowa..:).
    Tu artykuł pod temat – no pain , no gain….))). and no rain…:) , bo mówiąc w stylu quentino rejny juz niedługo..:)
    running.competitor.com/2011/09/training/no-pain-no-gain_37688
    Czyli….nie tylko po ile tam km ale po prostu trenujemy zmęczenie…


    sfx

    2011/09/19 09:54:38

    w sobotę zaliczyłem z kolei start na atestowaną dychę.
    miałem prowadzić kumpla na 43.00 (sprawdzian formy), ale nie wczułem się w tempo i ruszyłem zbyt szybko (pierwszy kilometr w 4.08). były do pokonania trzy okrążenia, pierwsze wyszło 13:52, czyli na czas 42.00 lub lepiej.
    kumpel po 5,5km powiedział bym leciał… ugotowałem go niestety – nie sprawdziłem się jako pacemaker na dychę 🙁
    ale finalnie był sukces – 42:35, więc cel osiągnięty, lecz pewnie mogło być lepiej.

    na mecie wykręciłem finalnie 40:43. I połowa w 20:53, II w okolicy 19:50.


    sfx

    2011/09/19 10:00:28

    oco. że nawiążę.
    nie ma lepszego treningu niż starty.
    to częste starty na krótkich dystansach podbijają na vomax.
    w ostatnich startach ze strachu nie atakuję, lecz działam pasywnie, by drugą część dystansu trochę podciągnąć. zawsze coś. może nie pod maraton, ale…
    a więc nie koniecznie trening podprogowy lecz częste przecieranie na mało istotnych zawodach – z punktu widzenia momentu przygotowań / chęci / możliwości / samopoczucia.


    grido71

    2011/09/19 12:51:17

    Ostatnio wpadłem na taki adres: http://www.biegmistrza.pl, gdzie można zobaczyć, że trening amatora przed maratonem to ponad 100 km w I tygodniu. I codzienne bieganie. Czy to przypadkiem nie przesada? Może nasz gospodarz, w końcu również trener, wypowie się co o tym sądzi? Ta metoda (jak na razie) jest w dużej sprzeczności z metodą np. Skarżyńskiego. I podobno ma zachęcić młodych ludzi do biegania, a mi się wydaje, że raczej może zniechęcić.
    No, ale może się czepiam?


    ocobiegatu

    2011/09/19 13:43:18

    Zmęczenie można trenować. Wyobraźmy sobie zawodnika co nie ma pojęcia o treningu. Biega tylko naturalnie. Powiedzmy gośc jest z Bora Bora i raz na tydzień biegnie na bara bara do dziewczyny na drugi koniec wyspy..:).Z początku pobiegnie na maksa-źle. Później będzie biegał już bardziej świadomie , szybko ale podprogowo. Z każdym tygodniem jego poczucie zmęczenia będzie spadać , choć wyniki w bieganiu nie muszą być dużo lepsze. On się jednak oswaja z tym co robi.Nie wiem w tej bajce jak w tej drugiej dyscyplinie z tego duathlonu..:).No ale to sprawa właśnie już doświadczenia zawodnika , powoli nabywanego.


    wojciech.staszewski

    2011/09/19 20:04:20

    grido – ja się z tym kompletnie nie zgadzam. Treningi ze strony Mistrza (przy całym szacunku dla medali) są moim zdaniem potwornie obciążające. Olbrzymia objętość, brak wolnych dni.
    To jest przeniesienie jeden do jednego treningu zawodowców. Ale z zawodowcami masz tak, że bierzesz grupę 10 młodych ludzi po szkole sportowej, 4 odpadnie przez zniechęcenie, 5 przez kontuzje, a jeden to wytrzyma i będzie biegał maraton w 2:15. Tak jak Skarżyński mówił w tej rozmowie z PolskaBiega – Kenijczycy padają po drodze. Z całej mocno trenującej wioski, jeden dojedzie do Europy.
    Dla amatorów potrzebna jest inna filozofia – bezpiecznego rozwoju.


    ocobiegatu

    2011/09/19 20:40:36

    Jak powróciłem do biegania to w dobie internetu szukałem sobie jak biegać aby był efekt prozdrowotny, bo radość z biegania mam z definicji..:). .Naczytałem się sporo. W skrajnym przypadku naukowcy pisali ,że już 1000kcal na tydzien jakiś efekt ma – ale to ledwie ca. 10km biegu w tempie 10km/h. Inni pisali ,że 1500kcal..czyli powiedzmy , dla uproszczenia 15km..
    Im więcej się biega , tym lepiej . Jednak polepszenie efektu zdrowotnego znika na poziomie ca. 70km na tydzień. Na wyższym kilometrażu efekty mogą juz być gorsze a nawet można sobie zaszkodzić.Owszem biomaszyna , nie samochód…ale zużycie jest.
    Ja uważam , że słynna biegaczka Barbara Szlachetka dostała raka , czy też Cichończuk nie dlatego że jakiś pech , czy co. Oni poddali się strasznemu stresowi oksydacyjnemu. Wykonując nienormalny kilometraż organizm siadł. Czytałem książkę o stresie oksydacyjnym i wiem co piszę. Bieganie to walka o to aby wolne rodniki nie wygrały z przeciwutleniaczami. Trzeba tak ustawić przeciwutleniacze – odpoczynek , flawonoidy różne czyli np. pomarańcze…) , aby zachować równowagę w organiźmie. Nie ma sensu biegać 100km / tydzień bo i po co ? dużo czasu zajmuje a naprawdę nie ma różnicy czy ktoś nabiega w maratonie 3.05 czy 3.25 – i tak nie będzie nigdy zawodowcem a czasu tylko szkoda…

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.