Wiosna zaczyna się wtedy, kiedy można zrobić trening na stadionie. Tej definicji zamierzam od dziś używać w życiu.
Napisałem to pachnące tartanem i radością zdanie, a potem usiedliśmy z Moją Sportową Żoną oglądać sztukę w teatrze telewizji. I w czasie sztuki dostałem esemesa, który zburzył mi całą radość dnia. Więc nie będzie wesoło.
Pracowałem dziś w bieganiu, od południa do wieczora pisałem plany treningowe podopiecznym. Podopieczni zresztą zaczęli starty, już w niedzielę rano obudził mnie sms od Beaty z Tokio, do życiówki zabrakło prawie dziesięciu minut, a Pawłowi w Tokio – dwóch. To nie był dobry początek dnia, ale z drugiej strony mam wrażenie, że luty to nie jest dobry miesiąc na bieganie maratonów, nie wystarczy cofnąć całego BPS-u o sześć tygodni w tył, bo w tym klimacie, w tych śniegach nie da się dobrze przygotować do startu. Więc pierwsze koty za ocean, następne okazje Beata i Paweł będą mieli w bardziej logicznych porach roku, chyba że wymyślą sobie dla odmiany start w środku lata w Afryce.
Ja w sobotę odwiozłem córkę 3klasistkę na lekcję tenisa, bo będzie miała test do klasy tenisowej w szkole i chcieliśmy, żeby się zapoznała z rakietą. I poszedłem na tytułowy stadion zrobić pierwsze wiosenne interwały. Szok wiosenny był spory, bo w piątek snuliśmy się z Dzikim po roztopach od Kabat do Konstancina w tempie wstydliwym. A potem miałem wywiad z samą Urszulą Dudziak, młodsi: Papaya.
Plan na sobotę był 6 razy 666 m w tempie ok. 3:30-3:40 na kilometr, ale w pierwszych dwóch próbach wylądowałem wiele sekund od tego przedziału. Skróciłem więc odcinki do 333 m, to już się dało biegać tak jak chciałem, zrobiłem 6 krótszych powtórzeń, a potem dodałem jeszcze dwa po 666 m i przynajmniej wyszło tempo poniżej 3:50. Zaliczone.
Lubię to w bieganiu, że tyle zależy ode mnie. Sam odpowiadam za swoje sukcesy albo porażki.
W niedzielę nie pobiegałem, podciągnąłem za to trochę planów treningowych i dokończyłem spisywanie rozmowy z Dudziak. A dziś rano zrobiłem z surówki wywiad, który ma ręce i nogi. Posłałem do redakcji, zachwycili się. Posłałem do autoryzacji i właśnie dostałem esemesa od Uli (bo Ula spontanicznie przechodzi na ty), że pół wywiadu wywalamy.
Co to jest za okropny zawód to dziennikarstwo! Możesz być w niebie, podniecać się wydrukowanym na gazetowym papierze własnym nazwiskiem, ekscytować się ludźmi, których poznajesz. A za chwilę zawiozą cię windą do piekła. Jeżeli nie uda się odwrócić biegu rzeczy, wywiad pójdzie do śmieci. A ja pójdę na czterogodzinny bieg ciągły w drugim zakresie, czyli popełnię sepuku przez bieganie.
PS. W niedzielę była Wiązowna. Z moich podopiecznych biegł Tomik (mała życiówka), Zbyszek (duża życiówka), dwóch Jarków z grupy bankowców (jedna duża życiówka i jeden niezły wynik na koniec zimy), Joasia (treningowo, założenia zrealizowane). A to jeszcze nie czas na życiówki, więc dobrze widzę ich wiosnę startową. Teraz wpisuję im wszystkim interwały, bo wiosna zaczyna się od interwałów.
sfx
2012/02/28 06:33:43
wszystko ładnie, a w zasadzie nieładnie, tylko nie rozumiem pierwszej sentencji o stadionie… dlaczego?
od rozpoczęcia kontuzji mojego planu treningowego (czyt. kumpla, który biega z planem, do którego ja dołączyłem) znowu zmniejszyłem ilości i jakości biegowe. choć chyba trudno tu określać jakości, skoro wciąż się ruszam, a zima nie od tego by interwalić. niemniej samemu trudno mnie się utrzymać w jakichkolwiek ryzach biegowych i zwykle wyjście na wolno, naprawdę wolno kończy się jak u dzikiego – dzikim rozpędem, swoistym bnp. w niedzielę było trochę lepiej, bo biegłem z dwoma coraz bardziej rozpędzającymi się dentystami. o. muszę chyba wprowadzić gdzieś do struktur i kategorii – dentyści. tak. zdarzyło mnie się już biegać w składzi ja + czterech dentystów + ordynator :). to się nazywa bezpieczeństwo… niebezpieczeństwo… toż to rozbój w biały dzień. a wracając do tej niedzieli, to jeden z dentystów, do tego ten, który zna każdą bruzdę w mym uzębieniu, został przeze mnie wyprowadzony z równowagi… w przenośni i dosłownie… niestety przy próbie kopnięcia mnie w trakcie naszego biegu (a był to 6 lub 7 kilometr) niefortunnie poleciał na szczupca, do tego na fragmencie gdzie był chodnik. biegliśmy w 90% w jedną stronę po dukcie leśnym, a z powrotem w 100% po plaży.
końcówka mimo wszystko była po mojemu. za szybka :). 4:55 plażą z trzema minutowymi przebieżkami na koniec.
–
podopieczny_bartek
2012/02/28 10:23:00
Wojtek, u mnie dzisiaj po porannym treningu pełna euforia. Miałem biegac 6 interwałów po 2,5 min w tempie 4.10-4.00, a wyszło 7 interwałów (biegłem na wyczucie, a wyniki sprawdziłem w domu) po 3.55-3.45 (najszybsze na końcu). bajecznie!:)
–
sten2012
2012/02/28 12:41:08
Witajcie
całkowicie nie na temat, ale przyjaciele, a dokładniej ich syn znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji i potrzebują pomocy. Stąd link do ich strony.
[a=”URL”]beta.donationsforeryk.com/[a/]
Proszę o zrozumienie:)
–
sten2012
2012/02/28 12:43:03
Coś źle zrobiłem. Może teraz będzie dobrze
http://beta.donationsforeryk.com/
–
sten2012
2012/02/28 12:44:32
Do 3 razy sztuka
beta.donationsforeryk.com/
–
sten2012
2012/02/28 12:45:30
do 4 razy?
beta.donationsforeryk.com
–
sten2012
2012/02/28 12:46:41
[a=”beta.donationsforeryk.com]
–
sten2012
2012/02/28 12:49:29
[a=”URL”]beta.donationsforeryk.com/
–
sten2012
2012/02/28 12:49:51
beta.donationsforeryk.com/
–
sten2012
2012/02/28 12:51:39
Sorki, udało się, ale dlaczego zamiast Kopiuj-Wklej tak kombinowałem?
Widocznie tak miało być. Z góry dziękuję za zainteresowanie.
–
basdlamas
2012/02/28 18:46:58
Bas siedzi w Zielencu – moja Wife nartuje :)a ja biegam… niedziela – 12 km wczoraj bylo 24 km..dzisiaj 31 ( 1000 w gore, 1000 w dol)… nic nie boli i wogole… i jutro znowu ide:). a jak wroce na niziny to n abank po 5 km co mi sie stanie:)
pozdrawiam – bas 🙂
–
piotrek.krawczyk
2012/02/28 20:17:41
Tu Dziki
Sten – nie da się pomóc całemu światu, najczęściej omijam takie apele, także z wątpliwości, które są nie do zweryfikowania… Tym razem Twoja rekomendacja wystarcza mi,, żeby się włączyć…
Basiku – pech Cię opuścił. Tak jest…
Bartek! – kurcze, jesteś niebezpieczny! 🙂 Idziesz na pokonanie Johna czyli Kołcza na zawodach? I John potem zostanie Twoim podopiecznym… 🙂
A tu wróciły znów warunki zimowe, to Dziki dziś 12 kilometrów po twardo – śliskiej trasie nad Wisłą w tempie na zająca 1:45 w Półmaratonie Warszawskim czyli po 5’00/km. No i nie potrafię się skalibrować, albo 4′ 40, albo 5′ 15, najbliżej celu był kilometr przebiegnięty po 5’04. Znów biegłem na wyczucie i sprawdzałem czas po każdym kilometrze, do doopy taki zając… A Dziki dziś w nagłym odruchu, zainspirowany przez Picta, który wrzucił na FB odcinek blogu Pani Ministry Sportu, oto zaprosiłem Panią Ministrę na VI BIEG PO PRAWDZIWEJ WARSZAWIE. joannamucha.blox.pl/html I jest zmiana miejsca startu VIBPPW. Ruszamy o 10:30 spod Centrum Handlowego Klif na Okopowej 58/72, parking od strony południowej przy McDonaldzie. Zmiana nastąpiła po obliczeniu dystansu, pierwotnie planowana trasa to byłoby prawie 28 km, po modyfikacji półmaraton z dokrętką. Rafał Przewodnik przygotował koło 130 wolskich obiektów, miejsc i spraw do omówienia. Zapraszamy. Na tradycyjnym egzaminie końcowym do wygrania medale – unikalne dzieła witrażowe, przedstawiające różne ikony stolicy, np. Zygmunta, co zszedł z kolumny, żeby pobiegać… Medale spod ręki osób z autyzmem oczywiscie 🙂
Dziki
–
podopieczny_bartek
2012/02/28 20:43:58
Piotrek, dzieki wielkie:) ale o pokonaniu naszego Mistrza to jeszcze nie marze i pewnie duzo wody uplynie zanim zblize sie do takich wynikow, o ile w ogole kiedykolwiek sie zblize…. Na razie marzy mi sie 1.34 w warszawie i 3.29 w Debnie:)
–
piotrek.krawczyk
2012/02/28 20:55:07
Bartek – przeczytałem mylnie, że to było 7 X 2,5 km, a nie 2,5 minuty, po 3’55, … Ale i tak, z tym treningiem – wstydu Dzikiemu oszczędź… 🙂 Idziesz na 1:30 jak po swoje!
–
podopieczny_bartek
2012/02/28 21:03:58
Uff, dobrze, ze sprowadziles mnie na ziemie tym 2,5km:) wystartuje w tempie na 1.35 a potem, jak mnie nie zabije agrykola,przyspiesze
–
tanczacy_jastrzab
2012/02/28 21:26:38
Dziki, myślę, że pani minister nie jest w stanie biegać dwóch godzin, nawet po tak ciekawej dzielnicy jak Wola. Zapraszanie jej na BPPW jest nie fair (bardzo serio). Dajmy spokój, niech pracuje a nie celebruje.TJ
–
podopieczny_bartek
2012/02/28 22:51:09
Male sprostowanie- nie „Pani Minister” tylko „Pani Ministra”:)
–
piotrek.krawczyk
2012/02/28 23:03:12
Hej Jastrzębiu – doktryna BPPW brzmi: zapraszamy każdego. To nie kpinki albo prowokacja. A zaproszona osoba, np. Pani Ministra, sama decyduje, tak, czy nie, biorąc pod uwagę zapewne prestiż, możliwości, kalendarz, itp. Ministra sportu zaprezentowała się jako osoba biegająca, czemu nie po Woli powoli… Ministrowie są normalnymi ludźmi, w niedzielę Dziki półtorej godziny łaził z bardzo ważnym ministrem po błocie z dziećmi, zero BORu, zero paparazzi, normalnie, po błocie, po powrocie, w domu ministra Dziki prał na sobie spodnie… To traktuję Panią Ministrę jak normalną, biegającą dziewczynę. A jej obecność oczywiście podniesie rangę BPPW, a nie zrobi ujmy Pani Ministry. Serio. Bartek – tak czy siak zając Dziki zobaczy przez chwilę Twoje plecy… 🙂 Dz
–
johnson.wp
2012/02/28 23:43:50
Oj Dziki, nie mieszaj się do polityki, że tak rymnę. Odwołaj zaproszenie, to zniszczy tak piękną ideę BPPW. Zamiast słuchać Rafała będą mieć Muchę w oku:)
A w temacie genderowej redestylacji języka polskiego, to, tak na szybko, przyszły nam z Asią następujące problematy do separacji pciowej na froncie walki gramatycznej o równość. Najpierw ustalmy, czy ta feministyczna operacja (tfu, tfu), nie opiera się po prostu na zamianie mianownika w dopełniacz: kto co (jest) – minister, kogo czego (nie ma) – ministra:) Jeżeli przyjąć taką wytyczną to należałoby w sporcie także wyrównać: sportowiec żeński to sportowca, biegacz żeński to biegacza itd. Mało przekonujące?
Wydaje się zatem, że reguła nadrzędna należy jednak do dziedziny ortografii. Chodzi to o imperatyw dodawania „a” na końcu, przy czym inne literówki pełnią jedynie funkcję służebną (pardon – wasalną). OK – schemat jasny, do tego zgodny z intuicją. Jednak tu nasuwa się zapowiadana lista problematów. Co z rzeczownikami kończącymi się tradycyjnie (oczywiście – precz z tradycją!) na „a”, gdy chcemy wskazać, że rzeczownik ów posiada w danym momencie męską tożsamość społeczno-kulturową? Żeby nie pytać ciapowato „jak żyć Panie Premierze?” proponujemy z żoną, dla czystości relacji żeńsko-męskich, zabieg usuwania (nomen-omen) owego „a”. Oto lista postulowanych zmian:
mężczyzna – mężczyzień
kierowca – kierowiec
ryba – ryb
cieśla – ciesiel
aferzysta – aferzyst
szowinista – szowinist
psychopata – psychopat
hipokryta – hipokryt
wrona – WRON
świnka – świnek
czapla – czapel
Proszę uzupełniać, a na koniec jeszcze jedno zadanie dla feministek, trzeba dokonać jedynie słusznego wyboru:
farsz – farsza
–
sfx
2012/02/29 06:40:34
archiwum.wiz.pl/1997/97124300.asp
–
sten2012
2012/02/29 08:27:09
Dziki – dziękuję. Mam podobne zdanie do twojego, ale po raz pierwszy dotknęło to kogoś mi bliskiego.
–
sten2012
2012/02/29 08:30:29
Wczoraj wieczorem biegałem chodnikiem wzdłuż ulicy z kałużami i doszedłem do wniosku, że ludzie to debile. Może nie wszyscy ale w dużej większości. Procent kierowców zwalniających przed kałużą był bliski zeru. Wróciłem bardziej mokry od dołu niż od góry.
Końcówka treningu w rytm słów: Lu-dzie-to-de-bi-le!
–
ocobiegatu
2012/02/29 08:59:49
Proszę nie narzekać na dziennikarstwo . Przynajmniej odpowiedzialnosci finansowej raczej nie ma..:). Podam przyklad z mojej branzy projektanta budowlanego.
Jade sobie tuz przed Wigilia 1999 samochodem , mysle o karpiu , choince , prezentach..Dzwoni kolezanka i mowi ,ze runal dzwigar stalowy w hali , ktora projektowalem. Pod Łodzią , w firmie Motyl. Pewnie jecie ogorki z tej firmy.
Mowila ,ze robotnicy szpachlujacy od spodu plyty dachowe schodzili z drabin na sniadanie i ledwo co runal dzwigar i cale pole dachu z ciezkich plyt z betonu komorkowego 18x12m.Na szczescie nikomu nic sie nie stalo-cud.
To byla ciezka zima , duzo sniegu. W kolejnych dniach padal snieg , portier na hali mowil ,ze „trzaskaja: , „jecza” kolejne dzwigary…Mogla runac cala hala..
Oczywiscie od razu ekspertyzy , inspektor powiatowy itp.Jakie to szczescie ,ze ten dzwigar runal w okresie budowy a nie np. teraz , gdy pracuja kobiety na linii produkcyjnej…Bym sie o tym dowiedzial z dziennika…
Fatalne to bylo przezycie dla mnie , zwlaszcza , ze mniej wiecej w tym samym czasie stracilem bliska osobe. Ostatecznie po kilku miesiacach ekspertyza wykazala , ze nie jestem winny. Wykonawca z oszczednosci w złączu głównym-zworniku zastosował dwa razy za słabe śruby. Debilizm – tu mam takie samo zdanie jak Sten.Śruby pękły bo było dużo śniegu i lodu na dachu.
Nie miałem zadnych konsekewncji ale , tu się pisze po biegacku, doznałem w moim maratonie życiowym , zawodowym i prywatnym ściany. Gdyby byla moja wina to bym stracil caly majątek i bym był bezdomnym pod mostem albo raczej kolejnym polskim Kalibabką , bo zawsze jednak można w każdej sytuacji życiowej liczyć na kobiety..:). Aby jeszcze nawiązać biegacko to ciekawe są relacje – ryzyko w zawodzie vs. ryzyko w sporcie. Wydaje mi się , że mając ryzykowny zawód to i nie uciekam od ryzyka w sporcie. Te moje biegi na maksa na 3-5km. U ojca i matki jest skłonność do arytmii. Trudno nie sądzić abym nie przejal tych genów. Gdybym poszedl do lekarza to by moze powiedzial – tylko do 90% hrmax. A wtedy jak tu sie rozbujać..:).
–
sfx
2012/02/29 09:54:03
sten.
mam sposób na ludzi debili.
parę razy zdarzyło mi się biegać wzdłuż drogi prowadzącej z koszalina do mielna.
jest tam fajna i przyjemna, obecnie już wyasfaltowana ścieżka rowerowa, znajdująca się za jednometrowym pasem trawnika (o ile można nazwać to trawnikiem). jak pada, leje bądź jest mokro po wcześniejszych naleciałościach pogodowych to na jezdni są kałuże. dużo ich jest. a jezdnia bez dodatkowego pobocza, które to zabrał ten skromny „pas zieleni” no i ścieżka.
a teraz finał.
mam w nosie to kto jak jedzie i czy zwraca uwagę na zalegającą wodę czy nie. po dziesiątej minucie biegu jest mi obojętna pogoda, temperatura i warunki chłodu otoczenia – i tak jest mi ciepło… a czy zostanę ochlapany piętnaście czy sto piętnaście razy, czy też wogóle, to jeśli leje i tak będę przemoczony, jeśli nie leje to i tak wszystko jest do prania 🙂
co innego gdy jest się pieszym. to już inna bajka.
–
sfx
2012/02/29 09:55:56
ah. zapomniałem. a główną radością mojej mokrej trasy są ciężarówki i tiry. raz biegłem w naprawdę extremalnych warunkach i typowałem, do którego miejsca zostanę zalany. zwykle była to fala, zalewająca wszystko, brzuch łącznie z plecami, czoło i kark jednocześnie 🙂
–
sfx
2012/02/29 09:59:33
oco. firmę motyl w takim razie skojarzyłem z chrzanem w słoiku (nawiasem mówiąc do kitu). 🙂
–
czepiak.czarny
2012/02/29 12:28:40
Nie mam szacunku dla tych, którzy dla zasady dają długimi po oczach. Oberwać wodą, błotem, trudno, jest mokro, wrócisz mokry. Tylko można być miłym i zwalniać, nie ochlapywać dla zasady, a o to chyba niektórym chodzi. Skąd ta złość? Tylko co do cholery zrobić, jak jakiś debil nie zauważa ciebie, oblepionego odblaskami i jedzie centralnie na ciebie? 2 tyg. temu. Miejsce nawet oświetlone, bo obok budowa estakady. Zakręt, na przeciwległym pasie auto, uciec, odskoczyć nie miałam gdzie. Bardzo się cieszę, że ktoś się ocknął i miał działające hamulce, morze śniegu na poboczu, na które się wbił, a nie na mnie. Tylko do …… można patrzeć..
Sfx, tiry chlapią jakoś ładniej, bez agresji. Duże, muszą Cię ochlapać, i wyjścia nie mają, marne auta mogą ominąć kałużę. Choć, chyba tiry bardzo ranne chlapią jakoś tak kulturalniej niż te wieczorno-nocne.
Dziki, daj spokój Pani Ministrze :), niech potrenuje w spokoju wokół stadionu. Nawet interwały.
–
sfx
2012/02/29 13:49:42
problem ochlapywania jest problemem, ale poruszone przez Ciebie długie po oczach to gorsza sprawa :), na szczęście mam mocne światełko i potrafię się często odwdzięczyć.
ważne żebyśmy korzystali z dobrodziejstw urządzeń poprawiających bezpieczeństwo… czyli lampek i przede wszystkim wszędobylskich odblasków.
zdarzało mi się biec po drodze, gdzie nie powinienem tego robić. rok temu ruszyłem po trasie krajowej z sianowa do koszalina, gdy na poboczu zalegał śnieg, co uniemożliwiało bieg w strefie pobocza, i biegłem przy bocznej linii jednego z dwóch pasów (tam jest czteropasmówka)… miałem uruchomione ostrzegawcze mruganie z przodu. tylko jeden kierowca mi zatrąbił, w naprawdę nieprzyjemnym i dla mnie i dla niego miejscu (zwężenie do 1 pasa, barierka dodatkowa na zakręcie)… poza tym wszyscy mocno zwalniali i nie robili z tego problemu – zresztą nie ma tam żadnego chodnika, czy czegokolwiek, wokół jest las.
ogólnie nie mam złych doznań, mimo ryzykanckiego niekiedy podejścia, choć w tym roku rzadziej podejmowałem niebezpieczne trasy (choć wczoraj się zdarzyło).
–
czepiak.czarny
2012/02/29 19:08:21
Sfx, u Was na zginłym Zachodzie jest kulturalniej 🙂 Światełka, poza migającym czerwonym nie mam, ale kupowanie przeze mnie czołówki zupełnie inny temat.
To był mój błąd, mogłam uwzględnić, że przeciętny człowiek w ostatnią sobotę karnawału może nie być trzeźwy czy spodziewać się biegającego czegoś czy po prostu pojechać do lasu. Cenę zapłaciłam, następnego dnia skróciłam wybieganie, zresztą po tej samej drodze, nie szło kompletnie.
–
czepiak.czarny
2012/02/29 19:14:54
Apropos tematu, nie wiem, co jest fajniejsze: to że każde interwały kiedyś się kończą czy to że potem można zrobić takie coś Ooooo i 🙂 i szczerzyć się do zegarka.
–
sfx
2012/02/29 20:18:54
dziś się przegnałem.
po raz pierwszy na mojej stałej, dawnej i już wspominanej ze 3,5 roku temu na blogu, trasie. 11,52km +-85m asfalt, koszalin-mścice-koszalin, właśnie ścieżką rowerową. po raz pierwszy pobiegłem ją bardzo mocno. mimo, że tydzień temu zrobiłem na niej kolejną moją życiówkę, było to przelotem z wynikiem 52:30 (poprzednio przelotem 53:04, a ostatnim razem gdy biegłem tylko ten fragment wynik był 53:54, a stało się to 26 sierpnia 2011). zawsze leciałem lekko, na tydzień przed ważnym startem.
tym razem naprawdę się zaparłem i wyszło 50:02. nie patrząc w międzyczasie na międzyczasy. tempo 4:21, niby nie takie straszne, ale chyba nieźle jak na tę traskę. co jeszcze bardziej cieszy to to, że „tam” wyszło 25:35, „z powrotem” 24:27. z powrotem do tego jest bardziej pod górkę.
–
piotrek.krawczyk
2012/02/29 20:36:10
Był Kalibabka, ale nie pamiętam, czy był prawdziwy, czy zmyślony… Oco, wyobrażam sobie grozę, jaką przeżyłeś…
A Dziki jakby przyswoił podprogowo ostatnie zdanie wpisu Johna: ” wiosna zaczyna się od interwałów”. Pojechałem rano do Puszczy na asfalt, którego używam na szybkie treningi. Między Łomną a cmentarzem w Palmirach jest kręta i mało uczęszczana szosa. A na miejscu okazało się, że lód na drodze, nic szybkiego Dziki nie pobiega. Bo w Kampinoskim Parku Narodowym nie można stosować soli, lodowiec na szosie mało rozjeżdżany ustępuje powoli. Dziki poczuł ulgę, nie muszę robić interwałów, ale nie przyznałem się przed sobą, udałem, że twardy z Dzikiego gość i pobiegłem 3 km przez las do innego asfaltu między Małocicami, a Wierszami, byłem pewien, że będzie tak samo. A tam inaczej, tam są wioseczki, ludzie jeżdżą, jest większa ekspozycja na wiatr i wbiegam na czarny asfalt, a miejscami zupełnie suchy. To nie chcę, ale muszę. Zaplanowałem takie 4 interwały, o które podejrzewałem wczoraj Bartka, po 2,5 km, ale nie w tempie Bartka, o nie, wystarczy Dzikiemu 4’50 – 4’30, pod zająca na 1:45 na Półmaratonie Warszawskim ma się rozumieć. Poszło. A po drodze poczułem jeszcze jeden zew wiosny: Dziki postanowił sprawić sobie buty po ponad trzech latach biegania, a teraz dożynania kilku archiwalnych, a może archeologicznych par… Każda para po 2 – 4 tysiące kilometrów, pościnane do mięcha podeszwy, basta, dojrzałem…
–
piotrek.krawczyk
2012/02/29 20:39:18
A po buty tylko do Ergo. Chciałem załatwić sprawę szybko: ” dzień dobry, czy są buty?”; „są”; „to poproszę dwie pary”. Nie dało się. Nie w Ergo. Janek Jang spytał co prawda „a jaki kolor?” Ale za chwilę Dziki już biegł pierwszy raz w życiu na ruchomej bieżni, żeby przy pomocy video analizy ustalić mechanikę ruchu i wyłapać felery do uwzględnienia przy doborze butów. Felery mam, za to upewniłem się, że Dziki biega ze śródstopia, „czysto ze śródstopia” powiedziało dwóch fachowców. Bo w Ergo nie tylko jest miło i serdecznie, najważniejsze, że pracują tam specjaliści, dzielący do tego pasję swoich klientów. Pięć par butów krosowych poszło w ruch, to na Rzeźnika i podobne okoliczności przyrody. Poszły precz kosmiczne Salomony, zielone Brooksy za miękkie, inne Salomony mogłyby być, ale ciut za małe, nie ma rozmiaru, Inov jakby ok, jeszcze coś, nie pamiętam marki, też niekulawe. Dziki robi drugi obieg każdej pary, latam po sklepie Ergo, mijam się na sali z innymi klientami, szybko, wolno, sprawdzam czucie, porównuję komfort. Po drugim teście zostały Inov Roclite 315, potem długo nic… Na pewno. Chcę je mieć. Biorę. Chyba godzina latania po sklepie, kochane Ergo, nie tylko to znoszą, ale zachęcają. To teraz druga para. Do biegania po asfalcie i po lesie. Dostaję jakieś buty, kolega, który mnie obsługuje idzie po następne, przymierzam, zawiązuję sznurowadła i szok! Cztery kroki i już wiem, że ktoś zrobił buty specjalnie dla Dzikiego. Wolno, szybko, nie mam wątpliwości, nie ma potrzeby mierzenia innych butów. A co to? Szare jakieś, trochę zielonego… Co to? Brooks. Pure. Buty, o których opowiadał mi John, nawet mnie zaintrygował, teraz przyszły do mnie incognito i już wiem, że John zna nie tylko duszę Dzikiego… Nie ma pięty, pięta nie wali przed odbiciem, wielki palec na wolności, ma autonomiczne miejsce i możliwość ruchu niezależnie od reszty palców. Nic nie ważą, prawie nic nie mają. Chcę je mieć. Muszę! Biorę. Może miałbym to samo za 1/4 ceny po obcięciu podeszwy z najtańszych butów z Decathlonu metodą propagowaną przez Quentina. Może… Ale te Brooksy są takie piękne… To Dziki od razu z Ergo pod Las Bielański na testy robocze Brooksów. Chciałem sprawdzić, czy to nie miałka zapalczywość miłości od pierwszego wejrzenia. O matko, zmarnowałem całe życie na bieganie wbrew sobie, w butach na obcasie, teraz każdy krok to rozkosz. Pięć kilometrów z kawałkiem wokół połowy Lasu Bielańskiego i zakochanie zamieniło się w trwały związek. Tylko żałuję, że ubrudziłem lekko moje nowe Brooksy. Zmyję i już będę uważał… 🙂 Brooksy czystej krwi arabskiej. Jutro potestuję pod pełnym obciążeniem te bardziej zimnokrwiste, robocze, do ciężkiej i mokrej roboty… Johnson – Dziki do Rzeźnika już przygotowany sprzętowo, nad resztą pracuję… 🙂
–
corvus78
2012/02/29 22:14:34
Sfx całkowicie się z Tobą zgadzam, że biegacz/rowerzysta, czy też inny uczestnik drogi publicznej powinien być świecącą choinką od tego zależy nasze życie; często błędne jest twierdzenie, że jak ja widzę samochód to on mnie też widzi i taki partyzant wyłania się z ciemności w ostatniej chwili;
lampek jest wiele, jednak większość przeznaczona jest dla rowerzystów i jest ciężka, moim zdaniem ciekawym wyborem jest http://www.sklep.napieraj.pl/product-pol-663-Petzl-Signal.html a tu można zobaczyć to maleństwo w akcji http://www.youtube.com/watch?v=UnCjhCiGa2c jedyny minus to bateria, ale AAA jest za duża do tej nanolampki
Dziki Rocklite 315 są rewelacyjne miałem je na nogach 13 stycznia, na pewno na rzeźnika deszczowego będą bardzo dobre; jaki model Brooksów kupiłeś?
a dzisiaj można było poczuć wiosnę w moim biegowym lasku
Spokojnej nocy i na dobranoc http://www.youtube.com/watch?v=COXa12aOUho&feature=related
–
piotrek.krawczyk
2012/02/29 22:45:52
Corvus – o to, że wyglądamy nocą jak choinki dbają na szczęście producenci sprzętu. Ale aktywne oświetlenie bardzo poprawia bezpieczeństwo. A Brooksy ukochane to oczywiście model Pure, czyli tzw. naturalne, czyli trampki… Wziąłem medium, bo trochę trzymają stopę, a Dziki biega od zewnętrznych krawędzi. Dziękuje Ci za pozytywną ocenę Inov. Twoje zdanie jest dla Dzikiego ważne. W tym przypadku utwierdziłeś mnie, że niezły wybór…
Koniec meczu. Dziki nie obejrzał ani minuty 🙂
–
corvus78
2012/02/29 23:09:35
Dziki Roclite y, które wybrałeś są butami następnymi i kupię je po zajechaniu Sauconów, które ciężko zmęczyć, bo trochę w nich vibram namieszał :);
Spokojnej nocy
–
piotrek.krawczyk
2012/02/29 23:10:20
Czepiaku – dam spokój Pani Ministrze, raczej nie przybiegnie na BPPW. Ale coś trzeba zrobić z parytetem. Po Pradze Północ , na II BPPW biegło 40% dziewczyn, potem już gorzej. Kto to zmieni? Miałem nadzieję, że Pani Ministra. A teraz kto? Czyżby CZEPIAK? Chodź, masz nocleg ze śniadaniem. Chociaż to dziwnie brzmi… Nocleg w idealnych warunkach bez intruzów, śniadanie w lodówce 🙂 Lepiej… W Ośrodku Stowarzyszenia Terapeutów. Dotyczy Czepiaka i KAŻDEGO.
–
piotrek.krawczyk
2012/02/29 23:15:28
Corvus – u mnie w xodusach vibram już sperforowany, mocno je Dziki rozjechał, idą na emeryturę, nie do śmieci, ale ścięte są niemiłosiernie.
–
czepiak.czarny
2012/02/29 23:16:39
Corvus, cześć. Możesz być choinką, ale gdy ktoś jest zamyślony, to i tak Cię nie zauważy.
Mam zestaw odblasków m.in. z tchibo z małą czerwoną diodą, można ustawić ją w różnych trybach. Zupełnie przypadkowo jest teraz biegowej oferta, proszę: http://www.tchibo.pl/Ubrania-sportowe-i-artykuly-fitness-t400005326.html
Sam pasek wymaga imo poprawek, te odblaski na taśmie są kiepsko dobrane z długością, na udo? na rękę, nogę są za długie.
Te samozakładające się, jak linijki z lat 90. 🙂 mają z kolei czarny materiał od wewn. strony, który farbuje.. Nie żebym marudziła, ale na białych koszulkach robi plamy.
–
czepiak.czarny
2012/02/29 23:21:15
Dziki 🙂 w ten weekend chyba bawię się po małych górkach w Sz., w końcu dorwę Bieganie x2. Warszawa wita wszystkich, tylko daj jej czas :))
Przepraszam, napisałam chyba każdy post z błędami. To po tych interwałach nie wiem Oco chodzi 🙂 Dobranoc 🙂
–
sten2012
2012/03/01 09:11:13
NIEBIEGOWO
Oj niedobrze, niedobrze. Kibice weszli na mecz bez problemów, mecz się odbył, nie przegraliśmy, dach się nie zawalił, wszyscy rozeszli się do domów cało i zdrowo. Jeszcze rano z nadzieją pobiegłem do kiosku, bo może po meczu była jakaś tragedia, ale niestety nic. Jak żyć panie premierze, jak żyć? Jeszcze na dodatek rano usłyszałem wstrząsającą wiadomość, że prawdopodobnie nie będzie powodzi. Jak tu żyć? BIEGOWO całe wczorajsze popołudnie trenowałem niebieganie. Zacząłem powoli, żeby później rozleniwić się na dobre. Ale nic za darmo. Rano nie czułem żadnego zmęczenia. Znak że się w treningu nie oszczędzałem.
–
johnson.wp
2012/03/01 10:47:25
Sten – to ja miałem wczoraj po południu to samo. Tyle że szukałem swojej „strefy wolnej od futbolu” – podoba mi się ta idea. Najpierw była codzienna transmisja w Dubai Sport, Asia znalazła tą stację i jest szczęśliwa, bo żadnym eurosportom nie chciało się pokazywać jak parę dni temu grała Radwańska i inne kobiety, dominował nudny, powtarzalny męski szowinizm na skoczni. Góra, dół, góra, dół – godzinami, a tu Radwańska tak ładnie grała. Żona przekonała mnie do tenisa, a wczoraj zaczęła się męska częśc turnieju, Federer trochę rozczarował – już wiem kto to jest Federer:)
Dziki – Rocklite 315 to wręcz rozsądny wybór, nie wiem czy można sie w nich zakochac:) od dawna ich chciałem, jednak nadarzyły się tańsze Salomony. A asfaltówek to na razie zazdroszczę, chociaż nie wiem z czego biegam. Nie wiem z czego biegam, bo nawet pomyliłem się w diagnozie dlaczego kłuło mnie w kolanie. Myślałem że zmiana na nowe buty przeniosła siły z lewej strony pięty na prawą i tak opowiadałem wczoraj w Urzędzie Marszałkowym, pokazując co i jak i w jakich okolicznościach i że jak za chwilę szybko biegnę po płaskim to zupełnie nic. Pan Sławomir cierpliwie wysłuchiwał jednoczesnie testując tu i tam, po czym okazało się że przyczyna kłucia w kolanie zlokalizowana jest… 15 cm wyzej, w zewnetrznej części uda! Teraz rozumiem czemu zakłuło także podczas ruchu pod górę. To smieszne bo w ogóle nie identyfikowałem małego lokalnego DOMSA w udzie z kolanem. Dostałem zdania na pasmo biodrowo-piszczelowe: nogi na krzyż na leżąco (to robiłem) i rolowanie butelki udem (to zalecał Czepiak – o pardon, zalecała), oczywiście „granie na strunie” czyli przesuwanie kciuka na boki z mocnym uciskiem w bolącym miejscu – struna jest faktycznie , bo czuję jak łaczy się z kolanem, dalej – pozycja „noga na stole” ale nie sięganie do stopy tylko ruch biodrami na boki z palcami do siebie. W trakcie fizjoterapii zniosło nas w kierunku tras biegowych nad Wartą, które, okazuje się, obaj uwielbiamy. Różnica taka, ze, jak na hardkorowca przystało, Pan doktor biega pięćdziesiątki a ja zwykłe trzydziestki, no to on może sobie dobiec wzdłuż Warty do Śremu i z powrotem, ma łatwiej logistycznie:)) Rozważałem ten odcinek ale wiem żebym tak łatwo nie wrócił… Wspólnie wyraziliśmy ubolewanie z powodu zamkniętych ścieżek na terenie Aquanetu na Wildzie. Podzieliłem się znajomoscią szczegółów terenowych z trasy Biegu Nadwarcianskiego w okolicach Lubonia, bo SM wdarł się na teren zakładów chemicznych…, sprzedałem patent z betonowym płotem – pamiętacie tą wielką dziurę z napisem „Wstęp Wzbroniony”?.
–
sten2012
2012/03/01 12:41:19
Roclite 315 – to są genialne buty. Założyłem je po raz pierwszy na niezapomnianym Biegu 44. Potem był miedzy innymi MGS. Nic nie ważą. nie przeszkadza żadne klocek pod piętą. Ale ostrzeżenie – po asfalcie lepiej zdjąć i biegać na bosaka.
–
sten2012
2012/03/01 12:58:49
Dziki – kopiłeś Brooks Pure: Grit czy Connect?
–
wojciech.staszewski
2012/03/01 14:21:26
Przed meczem słyszałem coś, co mnie rozśmieszyło, a w gruncie rzeczy zasmuciło. Opowiem Wam cały tok myślowy.
Prezes Jarosław K. mówi na konferencji prasowej: – Jak nie będzie 3:0, to będzie to oznaczać kolejną porażkę Donalda Tuska.
Śmiesznie powiedział, fajnie zażartował. Pokazał dystans do siebie. Na pięć sekund go polubiłem.
A potem sobie pomyślałem, że to nie jest mały rycerz w zakutej zbroi z ryngrafem Maryi, tylko gość z poczuciem humoru, który generalnie ogarnia.
Przez kolejne pięć sekund się tym cieszyłem. A potem gwałtownie wpadłem w smutek. Bo jeżeli on generalnie ogarnia, a na co dzień jątrzy i atakuje, to znaczy, że to cynizm. Gdyby wierzył w to, że Polska jest kondominium, to pal sześć. Ale on to mówi tylko po to, żeby mobilizować legiony.
Gdyby wierzył, że trzeba zwalczać np. wydłużenie wieku emerytalnego w obronie ludzi. Ale nie, on pewnie rozumie, że to droga do katastrofy finansowej kraju, a wygrywa tylko ludzkie obawy w drodze do władzy.
Dla mnie to jest straszny człowiek. Skrzyżowanie obłudy faryzeuszy z Nie wierzę politykom.
–
sten2012
2012/03/01 14:35:33
Wojtek brawo – ale dlaczego aż 5 sekund?
–
ocobiegatu
2012/03/01 15:39:48
Prezes na projektanta !. By się waliły kolejne hale a dziennikarze by mieli o czym pisać..:).
Żadna z moich hal sie nie zawaliła zimą , już nie muszę z niepokojem oglądać prognoz pogody co do śniegu, jest ok. Nawet pod Poznaniem mam jedna ale nie powiem która..:). No pozostały wiatry ..To jest cały rok. A może mój jakiś komin spadnie komuś na głowę itp ? Macie piękne zawody , już wiecie , że nie ma absolutnie co narzekać np. na okropny zawód dziennikarza..:).
Co do Prezesa J.K. to trudno mi oceniać tego człowieka z perspektywy tv. Oczywiście pewne uprzedzenia są , głównie kształtowane przez prasę i tv , no i Wyborczą..:).
Jako człolwiek być może jest ok. Trzeba byłoby z nim nabiegać kule ziemsk.ą naokoło aby go poznać..:). Natomiast z perspektywy poznania poprzez tv to od lat robi złą robotę , to zacietrzewienie , zły błysk w oku , ech szkoda gadać…
–
tomikgrewinski
2012/03/01 17:52:24
A ja wyliczylem ze dokladnie wczoraj 29 lutego obchodzilem prawdziwie „maratonski” wiek
42lata i 195 dni
Miala byc huczna impreza a skonczylo sie na drinku w tajskiej knajpce.
A na dodatek moj czteroletni syn Ludwik obchodzil swoje „pierwsze” urodziny.
Bylo naprawde fajnie! Z dzieciakami i biegowa para cichociemnych.
A przy okazji i wg planu zrobilem akcent biegowy- 90minut i to na biezni…
Cala zime elegancko pobiegalem na dworze, pomimo sniegu i mrozu
A wczoraj sie nie dalo.Bangkok za duszny i za tloczny.
–
sfx
2012/03/01 19:48:34
jak sprawa się ma z urodzonymi 29 lutego? często jest tak, że organizowane są promocje i inne atrakcje np. dla osób mających urodziny, jest też tak, że programy i serwisy przypominają o zbliżających się urodzinach, wysyłają automatyczne życzenia itp. itd. no więc co podaje się w takim przypadku? 28 luty?
–
piotrek.krawczyk
2012/03/01 20:11:52
Tomik – wielkie gratulacje na Wielki Jubileusz! A Twój Młody ma kiepsko – urodzinki raz na 4 lata 🙂 Chociaż z drugiej strony, jak Młody będzie obchodził 18. urodziny to jego rówieśnicy będą już od paru lat na emeryturze… Sten – wziąłem Pure Cadence, założyłem je i już więcej niczego nie chciałem. Teraz trochę żałuję, że nie przeleciałem się w Pure Connect, ale myślę, że wziąłbym Cadence, bo mają lekką stabilizację, a Dziki straszliwie ścina zewnętrzne krawędzie. I pamiętam, jak testowałeś nowe buty na B44. Teraz wiem, że to Inov Roclite 315, jeszcze jedna pozytywna recenzja. Dzięki. A dziś Dziki przekonał się, że są genialne. Zaraz napiszę…
A Jarosław K. byłby dobrym, dobrotliwym, ciepłym i permisywnym dziadkiem. Ale nie było mu to pisane. Zresztą może przekazywałby wnukom „pod spodem” te pomylone, dziwno – narodowe treści… Lepiej nie… A Dziki dziś uwalał błotem nowiutkie Roclity. Na pętli 3,5 km na Młocinach. W nawierzchni było kurat wszystko, żeby test był wymagający. Błoto, lodowiec, kałuże, rozmokła trawa. Trasa płaska, na pierwszy raz nie zdecydowałem się na krosik po Puszczy. Od razu poczułem, jakbym znał te buty nie od dziś. Mimo trudnego podłoża, pełne zaufanie i czucie gruntu od pierwszych kroków. Dobrze gryzły śliskie błoto, na grysowatym lodzie pełne odbicie, w środku niby sporo miejsca, ale zasznurowane bardzo dobrze trzymały się stóp. Może będę niewdzięczny, ale w Saucony Xodus nie miałem takiej pewności, bardziej pływały, a komfort nieporównywalny, teraz czuję, że Xodusy są dla Dzikiego za płytkie. I jeszcze coś. Po 14 km biegu właściwie bez omijania leżącej wody, kiedy łydki były mokre od mokrych rozbryzgów, kiedy cały Dziki był mokry, bo biegłem w małym deszczu, to skarpetki pozostały suche. Tam w Roclitach nie ma membrany wodoodpornej, mają pełną wentylację, za to posiadają nie przepuszczający, podniesiony na ok. 4 cm brzeg cholewki. Na płytkie kałuże i błoto ideał. Może być gorzej, jak woda już się dostanie do środka, raczej tak łatwo nie wypłynie… Coś za coś. I rzeczywiście, jak pisał Sten, na chodniku ślizgają się i hałasują. Coś za coś. Nie ma butów na wszystko Do szybkich też Roclity nie należą, nie po to zostały stworzone. To dziś 14 km, cztery kółka 3,5 km, średnie tempo 5’26, w tym ostatni kilometr 4′ 56 pod zająca na 1: 45 w półmaratonie. Dziki
–
johnson.wp
2012/03/01 23:06:53
W temacie JK to jestem na emigracji zewnętrznej i się już nie wzruszam więc tylko wspomnę, że we wtorek przejeżdżałem przez Jarocin i chciałem wysłać do kolegi z tego miasta taki żarcik SMSem „Pozdrowienia z Dżarocina” ale się rozmyśliłem, bo pomyslałem że jednak sprawiłbym przykrość…
Stopniowy powrót do biegania, ale nie powolny, bo nie umiem, więc znowu 2+8, tym razem w starym stylu czyli po 4:51, ale z wyczuwalnym wysiłkiem jeszcze.
Dziki – Salomony asfalt biorą dobrze, więc na Drodze Mirka jakoś do Ciebie wyrównam i dogonię:)