Do przerwy 0:1

Jest taki ziąb, że nie wiem, co ja tutaj robię. Parkuję przy LeClerku, obok w samochodzie grzeje się znajomy biegacz, przybijamy piątkę, będzie na mecie pół minuty przede mną. W czym pobiec, a raczej czego nie zdejmować na start. Zrzucam dwie kurteczki oraz spodnie dresowe, zostają w dwóch koszulkach technicznych, jednej cienkiej bluzie i leginsach.

Na piątym kilometrze wygląda to nawet wesoło.

1

Kiedy Dziki robi mi pierwsze zdjęcie na końcu pierwszej, pięciokilometrowej pętli, mam tylko 15 sekund straty do planu 1:00:00. Prędkość średnia 4:03 na kilometr. Czuję jeszcze sporo luzu, tętno utrzymuje mi się około 170, a przecież potrafię półmaraton przebiec na tętnie 175.

Jestem rozsądny, po czesku rozsądny. Widzę, że pociąg ucieka mi ze stacji Hradec Kralove, ale nie było jeszcze takiego człowieka, który by dogonił pociąg. Trochę biegnę z Darkiem K., on jest mocniejszy o jakieś półtorej minuty na dychę, ale tutaj biegł wcześniej piątkę, więc mam szanse się z nim utrzymać. Po kilometrze jednak nie mam. Mówię mu bez żalu ahoj.

2

Za mną Marcin Ch., nasz podopieczny ze starej grupy klienckiej RBS, który stworzył właśnie nową grupę w swoim Cargillu. Ten z lewej. Dobiegnie spokojnie łamiąc 1:09, plan wykona z zapasem.

3

To już finisz drugiego kółka. Trener naszej Kancelarii Maciek Ł. ucieka przed Bogdanem B., obaj Warszawiaky. Bogdan wygra z nim pół minuty, ale obaj złamią godzinę.

4

A ja mam już pół minuty straty do planu. To nie jest jeszcze dużo, próbuję teraz zawalczyć. Wyprzedzam Emilę R. (nazwisko panieńskie, tak ją pamiętam z biegania w Kabatach), która jest trzecia wśród kobiet, biegnie przynajmniej od kilku kilometrów ze spontanicznym pacemakerem w kurtce. Że spontaniczny zorientuję się za kilometr, kiedy postanowi zejść z trasy, a Emila będzie go błagała, tak błagała, żeby jeszcze ją pociągnął.

– To ja Cię pociągnę – mówię. Romantyczne rycerstwo? Nie, skądże, czeska racjonalizacja. Bo czuję, że pociągów naprawdę nie da się dogonić, więc przynajmniej mam jakiś cel w tym biegu. Pomóc znajomej utrzymać podium, zwłaszcza, że jak doganiałem Emilę na ósmym kilometrze, to czwarta kobieta biegła z 15 metrów za nią.

Przebiegniemy razem dwa kilometry, potem ruszę, żeby gonić swoje minimum, złamanie 1:02. A Emila z dużą przewagą dowiezie bezpiecznie trzecie miejsce.

5

W tym czasie na ostatnią pętlę wbiega podopieczny Jarek M. z grupy klienckiej RBS oraz twórca grupy Polsat. Ręce pełne radości, bo jego 1:05:05 wróży złamanie 1:30 w połówce na wiosnę.

6

Nasza Alicja G. na końcu drugiego kółka ma minę taką, jakby już zrezygnowała z walki. Tak mi to powie Dziki zaraz po biegu. A potem zobaczymy Alicję biegnącą dokładnie po swoje: złamane o kilkanaście sekund 1:15, plan wykonany i perspektywa złamania 1:45 w połówce realna.

Dziki przez godzinę trzaska te wszystkie foty, bo już innego alibi, żeby nie startować nie mógł sobie wymyślić. A Dziki od zawsze choruje na horyzont. Jest taka jednostka chorobowa, ujawnia się czasem pod blogiem, zdefiniował ją właśnie Johnson – kiedy człowiek woli bieg po horyzont niż konkretne ściganie.

Ja choruję na syndrom szybkiej szosy. Kręci mnie walka z upływającym czasem – czyli ze sobą, z przemijaniem, ze starzeniem się. A jak nie wyjdzie szybko, to zostaje taka mina na finiszu. Złamane 1:02 (o sześć sekund), to było moje minimum przyzwoitości na dziś. Na pocieszenie miejsce w pierwszej setce (95).

Przegrałem 1:02.

7

Gdzie jest tamten chłopiec, jak w tej piosence, którą kiedyś ułożyliśmy z Dzikim? Tamten, który biegał sobie piętnastkę w godzinę o dowolnej porze roku, łamał w sposób oczywisty trójkę w maratonie, a przed półmaratonem mierzył zawsze w łamanie 1:20. Nie ma go! Odszedł, pobiegł w bok, zapisał się na starych zdjęciach, w wynikach z pierwszej dekady XXI wieku.

Muszę przestać tak myśleć o sobie. Jestem facetem, który spróbuje pobiec świetnie maraton. Spróbuje się wytrenować tak, żeby jeszcze zawalczyć o życiówkę w maratonie. Tak, wiem, co piszę. Ale teraz muszę wziąć całe doświadczenie – którego tamten chłopiec nie miał – doświadczenie trenerskie, biegowe i wytrenować się na konkretny dzień do tego, żeby siebie przeskoczyć. Czy mi wystarczy wiedzy, umiejętności, determinacji, hemoglobiny i siły we włóknach mięśniowych?

Zmierzę się jeszcze z tym rokiem. Mecz się jeszcze nie skończył.

Updated: 21 stycznia 2013 — 18:55

  1. sten2012

    2013/01/21 11:44:23

    Wiem, że chciałeś dzisiejszym wczesnym wpisem nas zaskoczyć:-) Nic z tych rzeczy. Ale tak naprawdę Wojtek co chciałeś powiedzieć? Słowo „złamanie” jest chyba w ilości na drugim miejscu po „bieganiu”. Czy „złamanie” jest wyższą formą biegania? Czy każdy start musi coś złamać? A potem nerwowe przeszukiwanie listy wyników i sprawdzanie, czy tym razem X wyprzedził Y, a Z był o czubek buta przed V, mimo że V wypił przed startem butelkę zakazanego Tusipectu, a X miał dłuższe kolce od Y, który jest usprawiedliwiony bo jest po fazie roztrenowania. A tak w ogóle to wiatr wiał w oczy.
    O co chodzi tu???


    sfx

    2013/01/21 11:45:28

    cóż za poranny odcinek.
    i miła piętnastka.

    niestety mnie dosięga radość niebiegania i pogłębiania się problemu z wagą.
    wprawdzie w sobotę ruszyłem na ścieżki imprezy na orientację, ale niestety zrezygnowałem bardzo szybko. w niedzielę odbiłem to sobie korepetycjami z orientacją wraz z kolegą, który sobotnią imprezę przygotował.

    poza tym mam problem z wszechobecnymi wirusami, które zatruwają mi chęć i możliwość biegania. niby gorączki nie mam, ale ból gardła nie pozwala niemal na nic. dziś może w końcu trafię do lekarza. dzieci też chore, więc wspólnie spędzamy czas w domciu.

    a imprezka z soboty i poprawki w niedzielę znajduje się na stronce
    biegnijmy.pl/php/biegi.php?nr=20130119-1


    Gość: jagienka_44, *.centertel.pl
    2013/01/21 12:20:55

    Fajna taka filozofia: jeszcze w zielone gramy… prawda? Gram w to samo, a jak nie robię życia, to dawaj za analizy: co to nawaliło. Poprawić – i nie odpuszczać. I żadnych wróżb co do roku, to tylko sprawdzian 🙂 czyta się bardzo miło 🙂


    wojciech.staszewski

    2013/01/21 12:23:43

    Jagienka – witaj. To po bluzie nawet widać, że gramy w zielone 🙂


    kamilmnch1

    2013/01/21 12:29:04

    ile razy piszecie o życiówkach, o tempie, czuję adrenalinę, nakręcam się, ale za chwilę przychodzi refleksja, że na wszystko przyjdzie pora, spokojnie pobiegam, przyjdzie i siła i szybkość a za naście lat zaczną ubywać, a ja będę nadal biegał po horyzont 🙂

    chciałem się zadeklarować zaraz w pierwszym odcinku tego roku, ale co się odwlecze-
    cele 2013:
    10km było 44:50 ma być 42:30
    półmaraton było 01:47:04 ma być 01:41:59
    maraton było 03:57:01 ma być 03:45:03
    Chudy Wawrzyniec 50km
    B7D 66km

    a co będzie czas pokaże…


    Gość: rob, *.ibdim.edu.pl
    2013/01/21 13:51:29

    Wojtek, na mój chłopski rozum to Ty po prostu przestałeś z pięty biegać 🙂
    Widać to między innymi na focie nr. 4
    rob


    johnson.wp

    2013/01/21 14:52:34

    Kamil – dobrze liczysz 🙂

    Wojtek – dla Ciebie bieganie horyzontalne to byłoby odpuszczenie walki. Może myślisz, że to takie wycieczki za miasto. Ty się przed tym bronisz, bo masz wiedzę, umiejętności i determinację do ścigania się z magicznymi cyframi. Biegi stadionowo- szosowe to matematyka, dystans jest tylko pretekstem, a nie celem samym w sobie, bo kto nie przebiegnie 100 czy 5000 metrów? Maratony też pokonuje coraz więcej teściów i teściowych 🙂 Dlatego tutaj cyfry są tak bardzo dla nas magiczne. Ja też będę próbował się ścigać z cyframi, chociaż daleko mi do determinacji siedmiu razy na tydzień, do tego brak mi talentu. Maraton może podkręcę do 3:30, na 10km też mogę zawalczyć, ale półmaraton nawet nieco szybciej już mnie przeraża – mnóstwo roboty i jeden start, a potem lepiej już się prawdopodobnie nie uda. Leń ze mnie 🙂
    Próbowałeś setki na szosie ale może takie ściganie nie jest dla Ciebie, bo kto jest zdolny do ścigania się na aż takim dystansie? Tylko nieliczni herosi. Podobnie jest w górach, ale czy zawsze musisz walczyć o podium? Czy to musi być aż takie wymierne, takie co-do-sekundy dokładne? Bo jak nie to klęska? Wiem, to jest sposób na utrzymanie się przy determinacji, taka walka dodaje smaku naszemu życiu. Tego nie można odpuścić, to byłaby strata.
    Ale można zaprogramować swoją determinację w innej perspektywie, nie tylko czasowej ale także przestrzennej. Jak ktoś jest zdeterminowany to połączy jedno i drugie. Mógłbym poświęcić ze dwa sezony na poprawę szybkości w górach, ale obawiam się, że to nie za bardzo realne, więc najpierw zajrzę za horyzont, bo mnie kusi 🙂 Czuję, że w czasoprzestrzeni górskiej się integruję, ale to nie jest łatwe, bo od pewnego momentu grawitacja strasznie walczy z człowiekiem… To nie jest odpuszczanie, tyle, że tam ganiamy się z horyzontem, staramy się dorosnąć do wyzwania jakim jest sam dystans. Tam nasze osiągnięcia łatwiej się internalizują, nie da się ich porównać liczbami, są bardziej nasze, to dobrze, że czasem nie da się o nich opowiedzieć.
    Mam nadzieję, że zostawiłem miejsce na parę pytań 🙂

    Dzisiaj ćwiczę metodą Więcka. Rano miałem czas 1:03 na 11.7km do pracy, oczywiście to dlatego że było zimno, pod wiatr i pod górkę 🙂 Za godzinę zobaczymy czy uda się poprawić z wiatrem i z górki…


    beztlen

    2013/01/21 16:07:18

    Moim zdaniem takie osoby jak Piotrek biegające „dla siebie”, które nie muszą sobie i innym niczego udowadniać poprzez start w zawodach zasługują na wielki szacunek, podziwiam je – uważam, że ich miłość do biegania jest prawdziwsza:);
    moja skromna rada dla Ciebie Wojtku – oddziel swoje treningi biegowe od treningów z podopiecznymi, których poziom sportowy czasami bardzo daleko odbiega od Twojego; dla nich jest to oczywiście korzystne, dla Ciebie wręcz przeciwnie – Twój trening jest kompromisem, staje się chaotyczny a to musi skutkować regresem wyników.


    ocobiegatu

    2013/01/21 17:05:52

    Zastanawiałem się co mi sprawia radość w sporcie. Jest to wynik – taki co na zegarku.Nie jakas sila biegowa co nie jest mierzalna.To ,że jestem dobry. Czasem się pogarszam bo utyłem, jak teraz.
    Moje wyniki teraz są do kitu, ale każdy z moich kolegów by o nich pomarzył w moim wieku. Jak wejdą w biegi albo chód to może mnie „pogonią”.
    Sprawę traktuję relatywnie. Mam byc dobry. Ten wynik mogę osiągnąć w biegu, chodzie sportowym czy NW. Wynik jest rozpatrywany w stosunku do aktualnego wieku, wagi itp.
    Mam plany długofalowe w sporcie a raczej w rekreacji sportowej..:).
    Przede wszystkim być dobrym w sporcie na tyle , na ile w danym momencie się da.
    Bardzo ważny efekt zdrowotny. To przydatne. Raczej nikt nie powie,że jest inaczej.
    Co z pędem za życiówkami ? Uważam,że życiówki powinno się rozprowadzać na lata. Nie ma potrzeby zrobić w wieku X życiówki Y bo później są problemy kilometrażu 120km tygodniowo aby coś lepszego zrobić…:).
    Jeśli ktoś podchodzi do sprawy długofalowo to życiówki w biegu czy chodzie trzeba robić podprogowo..). Tak samo w życiu. Powiemy kobiecie – kocham cie ? to ona juz nas ma i nie daje z reguly tyle z siebie co moze , juz jest ulga, facet moj..:). Trzeba najpierw mówić podprogowo – np. chyba czuję coś do ciebie, pozniej czuje cos do ciebie , pozniej – jestes dla mnie wszystkim ,ale nie mowic ,ze sie kocha ! ..:).Bo wtedy obnizamy prog. W sporcie , czy to bieganie, czy chod interesuja mnie sprawy : Uzyski na zdrowiu, umiejetne rozprowadzenie sie w tym wzgledzie w czasie.
    Wyniki w relacji do wieku. Interesuje mnie tez przede wszystkim specyficznosc treningu, czyli to co trenujemy to mamy i wspomniana podprogowość.
    Badam też psychikę . Staram się na nią układać programy.
    Rozpisałem się. Nie wiem jak to po czesku. Chyba rospychlalo se mi..:).


    wojciech.staszewski

    2013/01/21 18:28:21

    Beztlen – masz rację. Też o tym myślę. Zawsze zastanawiam się, który trening z podopiecznymi mogę sobie „zaliczyć”, który muszę uzupełnić, a który potraktować jak aktywne roztruchtanie. Chyba trzeba będzie zaostrzyć kryteria.

    Oco – a jak jest Breslau po czesku? Wy macie chyba sztamę przyjaźni z Czechami od lipcowego meczu na Euro. I bliskość geograficzną porównywalną z Dojczlandem.


    johnson.wp

    2013/01/21 19:23:37

    Z wiatrem nie było. Z górki ewidentnie było, ale na trasie jest ze sześć masywnych podbiegów w obie strony, więc Google Earth pokazał, że w obie strony jest tak samo +70m. Garmin-centery i inne sport-bajery pokazują totalne bzdury czyli, że z górki było pod górkę, a pod górkę było z górki. Tyle warte pomiary GPS-em na nizinach. Z górki zatem udało się zmieścić w godzinie, czyli o 3min szybciej niż rano pod górkę i 8min lepiej niż 2 tyg temu, ale to dlatego, że tak chciałem 🙂


    piotrek.krawczyk

    2013/01/21 21:40:58

    A Dziki dziś udał się w rejs po Puszczy. W Puszczy rzadko widać horyzont, dziś jeszcze zadymka, widoki na krajobraz do najbliższego jałowca. Choinki jak z bajki i znów zakładanie śladów na gładkim śniegu, powinien tu być Kubol, widać dziś gdzie indziej zakładał ślady… Start z Lasek, potem raczej na Sieraków, potem raczej na Dziekanów Leśny, potem powrót przez Dabrowę i Łuże do Lasek. Większość trasy po rympałach bez intencji, po śniegu nie udawało mi się rozpoznać w lot, między którymi sosnami prowadzi ścieżka, a gdzie biegnę w głąb. Było parę nawrotów, Dziki nie zawieruszył się tylko dlatego, że to bliska Puszcza, miałem bezpieczne punkty odniesienia. To dziś 18,3 km w 2 godziny i cztery minuty. Nie trenowałem tempa na zająca w Półmaratonie Warszawskim, ale tak wyszło… Dziki


    tomikgrewinski

    2013/01/21 22:20:20

    Wojtek Ja Ciebie bardzo dobrze rozumiem – tez lubie powalczyc o zycioweczke!
    Poki jeszcze mi sie udaje , mam z tego ogromna radość
    A horyzont mam jeszcze przed soba – tak czuje!! 🙂
    Johnsonie a kiedy bedziesz chcial podkrecic do tych 3.30?
    Moze jesienia w Warszawie albo we Frankfurcie? Bo 3.30 to też moje marzenie na 2013! 🙂
    A dla tych co chca zobaczyc jak bylo w niedziela na Chomiczowce link ponizej.
    Mozna rozpoznac znajomych z bloga..:)

    http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Lpc2cUV0GYk


    sten2012

    2013/01/22 09:26:48

    Trochę żałuję Wojtku, że nie odniosłeś się do mojego komentarza. A wydaje mi się, że problem jest niebanalny.
    W biznesie ustalenie celu do realizacji zawsze musi iść w parze z ustaleniem terminu jego realizacji. Ta para zawsze musi występować razem. Dobrze, jeżeli można dodatkowo ustalić cele i terminy pośrednie. Myślę, że podobnie jest w bieganiu. Jestem systematycznym czytelnikiem bloga i zacząłem się gubić w Twoim podejściu do startów. Nie wspominając o treningu. Napisz jeżeli to możliwe, jakie są Twoje cele na ten rok. Czy Chomiczówka była jakimś celem (testem, sprawdzianem) pośrednim z biegiem na zadany czas, a jeżeli tak to jaki wynik byłby realizacją tego celu. A jeżeli nie był to start istotny, to jaki był cel tego biegu i czy udało się go zrealizować?
    Napisałeś, że Twoje tętno utrzymywało się na poziomie 170, a potrafisz biegać połówki na tętnie 175. Co to oznacza? Czy przypałętała się jakaś choroba lub kontuzja? Czy po prostu na tym etapie planu treningowego tak ma być? Wojtek nie skąp nam swojej wiedzy i doświadczenia!


    sten2012

    2013/01/22 09:38:09

    Treningowo – wczoraj skatowałem się na siłowni. Ponad godzinę różnych ćwiczeń na nogi, potem plecy i na koniec brzuch. I to wszystko na dużym obciążeniu. Zrobiłem chyba wszystko to, czego nie powinien robić trenujący biegacz.


    beztlen

    2013/01/22 12:35:47

    Oco – specjalnie dla Ciebie:)- Kasia po tym jak nie pojechała na IO (mimo, że miała minimum) przechodziła kryzys, ostatnio startowała w zawodach biegowych i trochę chodziła w tygodniu np:
    3.12.ND Wolne
    24.12.PN WOLNE
    25.12.WT 10km wychodzenie
    26.12.ŚR Bieg na 10km Bardejov I miejsce 38:52
    27.12.CZW 10km wychodzenie śr.5:30
    28.12.PT Wolne
    29.12.SB 14km śr.5:24 ostatnie 3km 4:54 , 4:52 ,4:44
    30.12.ND 8km wychodzenie śr. 5:30
    31.12.PN Bieg Sylwestrowy Gorlice 10km 37:05 III miejsce
    1.13.WT Wolne
    2.13.ŚR 10km wychodzenie 55minut,
    ale kryzys ma już za sobą i wróciła do jedynie słusznej dyscypliny; poniżej wczorajszy trening pod HMP na 3km:):
    I trening OWCH1-12 km śr.pr 5:40 całość 1:08
    II trening
    OWCH1-4km – 22:30 śr prędkość-5:30 Tętno- 135

    1) 200m-45s Tętno średnie z odcinka- 143
    200m-1:28 tętno śr- 142
    400m – 1:40 T-158

    2)200m-49s T-145
    200m- 1:22 T-145
    400m-1:41 T-159

    3)200m-51s T-147
    200m-1:25 T-142
    400m-1:48 T-157

    4) 200m -50s T-144
    200m-1:21 T-145
    400m-1:44 T-159

    5) 200m -51s T-141
    200m-1:21 T-145
    400m-1:43 T-161 zakwaszenie 4,1

    Z całego treningu średnie tętno -143 a maksymalne- 177


    wojciech.staszewski

    2013/01/22 14:34:26

    Sten, ja nie biegnę po horyzont, tylko po złamanie. Nie udało się, ale też mogło się nie udać – choćby po oddaniu krwi. Cel nie zrealizowany, ale dramatu nie ma. Chociaż jest kolejny dzwonek w sprawie, o której pisze Beztlen – jasnego określenia, co jest treningiem własnym, a co tylko rekreacyjną zabawą biegową. Niemożność do biegu z tętnem 175 to właśnie przejaw słabszej dyspozycji, która wynika z tego co wyżej.
    Więcej nie umiem na ten temat powiedzieć. Mam nadzieję, że zostawiłem miejsce na parę pytań 🙂


    wojciech.staszewski

    2013/01/22 14:37:11

    To „Mam nadzieję, że zostawiłem miejsce na parę pytań” to oczywiście z Johnsona. Dopiero dziś zrozumiałem, że to znaczy „Rozpisałem się, napisałem długi komentarz, mam nadzieję, że wystarczy jeszcze miejsca na wspisanie innych pytań”.
    Ale najpierw przyszło mi do głowy inne znaczenie: „Mam nadzieję, że to co napisałem nie jest zbiorem gotowych odpowiedzi, tylko inspiracją, do rozmyślania na dany temat, stawiania sobie kolejnych pytań, stawiania kolejnych problemów i szukania dróg ich rozwiązania”. Bardzo mi się to znaczenie spodobało, postanowiłem tego używać w życiu.
    Mam nadzieję, że zostawiełm miejsce na parę pytań 🙂


    ocobiegatu

    2013/01/22 16:27:24

    Na zapytanku jako Wroclaw po ceski to mowie-Najlepsemiastonaswete.
    Kasi kibicuju. Bo chwalebny sportek. Najlepsy. Wynicki dobro.Skoda,ze ne dalo rady Olimp sdelac. Se pouklada.Ne rozumem na raze wyniki Kasi. Se zastanowim i raosrachujem.. Budu pisac pop slowianski do wesny…:)


    beztlen

    2013/01/22 17:08:09

    Oco-to był akcent: 5x (200m mocno+200m b.spokojnie+400m mocno+1’przerwy)


    pict

    2013/01/22 18:52:52

    Dziś zamieniłem skipy na 6km w lesie poza ścieżkami, było bardzo ciężko. jak uważacie to dobry trening siłowy? I drugie pytanie, czy w takich warunkach próbujecie mimo.wszystko robić szybkie akcentu, interwały itp. czy lepiej odpuścić i pobiegać w tym kopnym.śniegu?


    piotrek.krawczyk

    2013/01/22 19:26:48

    Skipy w głębokim śniegu mają głęboki sens, inaczej niż skipy, kiedy jest twardo, to już nie są dziwne kroki, a jedyny sposób przemieszczania się – skokami naprzód.
    A Dziki dziś 4:0 w ping ponga z Johnem. Wygrałem, ale równie dobrze mogłem przegrać, każdy set kończył się walką na przewagi, równo szliśmy, jakby Dziki wygrał netto, a brutto nie notowali… No i można już ostrożnie mówić, że gramy nie tyle w ping ponga, co w tenisa stołowego, coraz lepiej i ładniej nam wychodzi ten wtorkowy rytuał. To Dziki dziś prawie to co Pict, z tym, że mamy mniejsze opady niż na Lubelszczyźnie, to kolanka niżej od Picta. Razem 8,5 km po w większości gładkim śniegu, częściowo w narciarskich koleinach. Z Wólki Węglowej pod Łużową Górę z wbiegiem na Łużową, wbiegu nie zauważyłem, podbieg był łatwiejszy od pokonywania pokładów śniegu, tak, bieganie w śniegu ma sens.
    A dziś ktoś, kto anonimowo robi stronę Rodzinnych Biegów Górskich, udoskonalił ten Ktoś formularz zgłoszeniowy, od wczoraj można się zapisywać na Trzecią Edycję http://www.biegi-gorskie.cba.pl/
    Ten Ktoś to oczywiście Rob. Donosi Dziki


    kamilmnch1

    2013/01/22 19:40:10

    to dziś dzień śniegu 🙂 już od niedzieli marzyłem o porannym bieganiu w głębokim śniegu i to zrealizowałem w dodatku przemknęły dwie sarny :))) to był strzał w sedno czułem się rewelacyjnie 🙂 jak już dawno nie było!


    johnson.wp

    2013/01/22 20:22:44

    Wojtek, miałem na myśli to drugie znaczenie, dzięki za twórczą interpretację 🙂 Strasznie nie lubię odpowiedzi „gotowych na wszystko”, lubię się powahać :), więc nie chciałbym się narzucać ze swoim „mistycyzmem”. Cele na 2013 pojawiają się spontanicznie. Wyspio przypilnował z Bieszczadami, ale będą też szybkościowe – Tomik przypilnuje 🙂

    Dziki – nie pod-puszczaj 🙂 W Puszczy też jest horyzont – nawet ma nazwę „za lasem” 🙂


    sten2012

    2013/01/22 20:38:25

    Wróciłem z leśnego robienia interwałów. Szybkie odcinki w twardszych miejscach, przerwy w bardziej miękkich. Może to nie były interwały ale Fartlek? W sumie wyszło 14 km. W dużej sumie to był czwarty dzień ciężkich treningów. Jutro nic nie robię, a właściwie robię treningowe Nic. Dzięki Wojtek za komentarz. Aktualnie jestem w fazie Horyzontalnej, ale nie jest wykluczone, że w każdej chwili może się coś zmienić w mojej psyche i przejdę do fazy Łamaniowej.


    kamilmnch1

    2013/01/22 20:39:39

    z zainteresowania Johnsona:
    polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,115409,9889688,Maciek_Wiecek__maratony_sa_za_krotkie.html


    ok123

    2013/01/22 20:39:58

    A ja miałem dzisiaj jeden z najtrudniejszych treningów w życiu.
    Nazywał się „dwudziestka piątka na mroźnym wygwizdowie” 😉
    Mam taką stałą pętlę, głównie chodnikami i asfaltem. Tyle, że dzisiaj i chodniki i asfalt pokrywał albo kopny śnieg, albo taka zmrożona kaszka – koszmar.
    No i ten wiatr przy minus siedem…
    Owszem zdarzył się kilka razy nawet czarny asfalt, ale – dla równowagi – w pewnym miejscu gdzie nawiewało z pola optyczna różnica miedzy drogą a polem przestała istnieć…
    Trzy kilometry przed końcem trafiłem na kilkaset metrów kopnego śniegu powyżej kostek. Aż z ciekawości spojrzałem na pulsometr – tętno właśnie weszło w trzeci zakres, a prędkość oscylowała wokół 8:00/km… Obserwowałem słupy wysokiego napięcia, żeby sprawdzić czy w ogóle się przesuwam 😉
    Kończyłem jakiś taki pokurczony (przez ten wiatr) i tak padnięty, że naprawdę na mecie maratonu wyglądałem o niebo lepiej.
    Ale w sumie to chyba dobrze, że zrobiłem to dzisiaj, bo od piątku zapowiadają minus 25…
    Trzymacie się Zimowi Biegacze!


    piotrek.krawczyk

    2013/01/22 21:08:22

    Horyzont widać dopiero na otwartym morzu. Są zawody w takim bieganiu – m.youtube.com/index?desktop_uri=%2F%3Fhl%3Dpl%26gl%3DPL&hl=pl&gl=PL
    🙂


    sten2012

    2013/01/23 15:31:27

    Dziki zdefiniował Horyzont i nikt już się nie odważy zabrać głos:-)


    piotrek.krawczyk

    2013/01/23 19:25:44

    Tu Dziki
    Sten – ten link o bieganiu po wodzie źle się otwiera i dlatego zrobił się zator w komentarzach. Rozszerzam zatem definicję: na stepie szerokim też widać Horyzont, a w Puszczy można sobie wyobrażać co tam za lasem, a w górach co za następną górą i następną, i następną. Horyzonty są złudzeniami, mówię wam, to Ziemia po prostu ma kształt kulisty. Po kilkunastu kilometrach biegania znikają horyzonty, rzeczywistość staje się taka, jaka jest, po to biegam… To Dziki dziś na podbiegi pod Łużową, pięć razy Łużowa Góra, z dobiegiem i powrotem, razem prawie 8 kilometrów. Zaliczam podbiegi podwójnie po tym śniegu, którego przybywa. Dziki


    johnson.wp

    2013/01/23 20:09:44

    Rzeczywistość jaka jest każdy ultras widzi – definicja doskonale domknięta – dziki zen 🙂


    wojciech.staszewski

    2013/01/23 20:21:55

    ok – trening na szóstkę. a metoda „obserwować słupy wysokiego napięcia, żeby sprawdzić, czy w ogóle się przesuwam” do zapamiętania 🙂


    piotrek.krawczyk

    2013/01/23 21:31:56

    Johnson – jesteśmy na Rzeźniku! Właśnie sprawdziłem listę ostateczną! To ustalamy nasz Horyzont? Za Trzecią Połoniną, za Tarnicą, na Przełęczy? To tam będzie horyzont zdarzeń na ten dzień, potem niech się zdarza, ale już raczej poza teamem Świeżość o poranku… Dziki


    johnson.wp

    2013/01/23 22:26:28

    Dziki – na Przełęczy Bukowskiej odwracamy się na zachód i wtedy pokażę Ci mój horyzont marzeń – jakieś 500km dalej – tam gdzie prowadzi a=”pl.wikipedia.org/wiki/G%C5%82%C3%B3wny_Szlak_Beskidzki#Bieszczady Beskidzki Czerwony Szlak /a. Czy się zdarzy, to pokaże 2014 rok. Mapa wisi na Ścianie Marzeń od roku…


    kamilmnch1

    2013/01/24 08:01:09

    na ile dni? start ze wschodu czy zachodu? kiedy impreza się zaczyna?


    wojciech.staszewski

    2013/01/24 08:52:17

    Johnson, a wiesz, żeśmy z Dzikim po ping pongu gadali właśnie o Czerwonym Szlaku 🙂 To jest coś. Co? Mam nadzieję, że zostawiłem miejsce na kilka pytań 😉


    Gość: Marta_with2eyes, *.rdns.blackberry.net
    2013/01/24 10:41:09

    Wojtq,bardzo lubie Cie czytac, zreszta wszystkich podblogowiczow równie?.Lubie to miejsce bardzo.
    P.S.w zyciu nie przebieglam wiecej ni? 600metrow w podstawowce.Ja bardziej MSZ a raczej T(Twoja)SZ.Moze ona by pobloogwala cos o fitnesie! Namow ja 😉
    Pzdr fszystkich.Zona Biegacza.


    liberus

    2013/01/24 11:53:42

    W 2009 dwóch młodych ludzi przebiegło cały czerwony szlak od Wołosatego do Ustronia w niecałe 7 dni. Jest wyzwanie!

    Tutaj relacja:

    http://www.lifebymisadventure.com/


    piotrek.krawczyk

    2013/01/24 14:11:30

    Chomiczówka, Chomiczówka
    Jednak nie ma jak Choszczówka

    Foto Chomiczówka oczami Dzikiego: picasaweb.google.com/pekadziki/Chomiczowka2013?authuser=0&authkey=Gv1sRgCKfE2OXz6fzoQA&feat=directlink


    wojciech.staszewski

    2013/01/24 18:43:22

    Marta z niebieskimi oczami – Dzięki 🙂 Miło mi 🙂 MSŻ z pewnością nie będzie pisać bloga, ale spróbuję ją podpytać o spostrzeżenia i wstawię jakiś fitnessowy wątek dla Ciebie niebawem


    Gość: Dziki, *.centertel.pl
    2013/01/24 19:28:49

    Tu Dziki
    Dziki z nowego ajfona, nareszcie… 🙂 A Dziki dziś godzinę po Pradze. Z bazą w pracy. Na Rodzinne Biegi Górskie zapisują się. Zapisujcie się. Zmniejszyłem limit. Dziki


    tturkus

    2013/09/19 10:26:25

    Patrząc na zdjęcia zdałam sobie sprawę, że niedługo znowu nas czeka bieganie w śniegu.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.