Gdzie te ciule z korporacji?

Miałem przed startem taki rajzefiber jakbym wybierał się do Rio, a nie w podróż cztery razy dookoła żoliborskiej części Kępy Potockiej. Podchodzili znajomi, znajomi znajomych, przyszła siostra cioteczna z rodziną, Adam z czwartej zmiany dzwonił, gdzie jesteśmy, bo nie może nas znaleźć, a może to był Maciek z trzeciej zmiany, nie pamiętam, byłem rozmigotany jak wykres tętna na interwałach. Chyba żaden start nie spowodował u mnie takich emocji.

1

Z tyłu Andrzej otwierający sztafetę Kancelarii Sportowej Staszewscy – już za barierką, idzie już na start. Z lewej Agnieszka, będzie biegła przedostatnią zmianę. W środku Adam, pobiegnie czwarty i zrobi życiowkę, co na tej trasie nie jest łatwe. Z prawej stoi Staszewski.

2

Tu Staszewski biega. Zdjęcie Dzikiego, który stał z osiem razy przy trasie i mówił mi, o ile zmniejsza mi się strata do słynnego Bogdana B. Nadrobiłem z pół minuty.

Na pierwszym planie jest Rafał z klubu Mort. Na maratonie na jesieni, to jego przegoniłem na ostatnich metrach. Tutaj przecina mnie jak kosą. Biegnę o 2 minuty słabiej od celu, zamiast zaplanowanego 37:30 będzie 39:38. Medytuję o tym od soboty. Docisnąć sobie, czy popuścić. Z jednej strony mam wrażenie, że trenuję teraz mało, za mało – tyle na ile pozwala Miś Świata, więc mistrzem świata na razie nie będę. Z drugiej strony może interwały z moją Uniqą były za późno, może ostatni tydzień był za ciężki, za dużo akcentów – i trzeba dostosować trening do możliwości weterańskich. Trening jako proces to dla mnie ciekawy dialog wewnętrzny, z którym lubię się tu uzewnętrznić.

Staliśmy ekipą Kancelarii tuż za strefą zmian, tylko Andrzej musiał szybko pójść, bo był gościem specjalnym na premierze filmu o Czterech Pustyniach – ukończył ten cykl biegów w zeszłym roku na świetnym miejscu. Były za to kobiety, dzieci, podopieczni ze sztafet firmowych, znajomi, acha, już pisałem. Był zakręcony sportowy piknik. Trzy w jednym: uczestnictwo w zawodach, kibicowanie z trybun i miting ze znajomymi.

3

Marcin na ostatnim kółku. Dobrze, że wyszliśmy mu krzyknąć z Dzikim, bo wyprzedził jeszcze jedną sztafetę. I skończyliśmy pierwszy dzień na piątym miejscu. A po niedzielnych turach – całą sztafetę na pozycji 12! Jest pewien niedosyty, bo rok temu z tym czasem bylibyśmy na 7. miejscu, ale zadowolenie na pewno większe od niedosytu. Dwunaste miejsce na 767 sztafet, czyli w dwóch górnych procentach z zapasem. I fajny czas: 2:49:41. Wspólnymi siłami przebiliśmy o 10 sekund moją życiówkę w maratonie, co mnie bardzo ucieszyło.

Większość naszych podopiecznych firm też wystawiła sztafety. W klasyfikacji bankowców najlepszy był RBS6 z Dimą na czele – 20 miejsce (3:32). W ubezpieczeniowcach 3 była Warta Podopiecznego Bartka (2:59), choć to nie nasi podopieczni, ale Bartek ma podopieczność w nicku. A z kancelaryjnych grup najwyżej Uniqa Runners Kwasnaali – 6 miejsce, czas 3:08.

No i powiedzcie mi teraz, gdzie są te ciule korporacji (przepraszam Ślązaków, ale na Mazowszu nie brzmi to tak obraźliwie, jak słowo, którego nie odważyłem się tu napisać)? Prawdziwi Biegacze nieraz kpią z tych, którzy biegają tylko dla prezesa, żeby mu się przypodobać, zdobyć awans, zaimponować kolegom w wyścigu szczurów na dystansie 42 km 195 m.

No, wejrzyjmy w siebie samych, czy czasem nie powstała w każdym z nas taka myśl: że tylko my jesteśmy prawdziwymi biegaczami w odróżnieniu od tych dupków biegających dla lansu? Że tylko my realizujemy prawdziwe treningi, a oni wychodzą na trening jak na wybieg w najnowszych kolekcjach ciuchów sportowych z elektronicznymi gadżetami w obowiązkowym białym kolorze?

Na poziomie ogółu fajnie się tak myśli. My prawdziwi, oni farbowane lisy. Niech kpią z nich Zdorty w felietonach i Vargi w powieściach. Na poziomie ogółu łatwo można wskazać największe siedlisko biegowego lansu – zawody sztafet firmowych.

Moim zdaniem, i chciałbym je poddać wszystkim Prawdziwym Biegaczom pod rozwagę, to jedna wielka Nieprawda. Pokażcie mi dupka na Ekidenie. Za rok podejdźcie do mnie i pokażcie palcem na konkretnego biegacza: to jest dupek, biega dla lansu, a nie naprawdę.

Ja nikogo takiego nie widziałem. Widziałem ponad tysiąc biegaczy (tylu było w sobotę), prawdziwych do bólu, a ból też widziałem u wielu autentyczny. Widziałem prawdziwe emocje, które połączone w sześcioosobowych teamach nie mnożą się przez sześć, tylko podnoszą się same do szóstej potęgi.

7

Uwaga innowacja techniczna – dwa obrazki w jednym (trzeba najechać myszką na zdjęcie). Tak właśnie chcę zapamiętać ten Ekiden.

 

Updated: 12 maja 2014 — 18:55

  1. Gość: , 46.77.124.*
    2014/05/13 00:23:58

    Bieganie to jedno, muzyka to drugie (wracam z odlotowego koncertu Petera Gabriela z Łodzi, w której niedawno pobiegłem po życiówkę), sex to trzecie, rodzina to czwarte. Kolejność przypadkowa. Wiadomo kto pisał. P.S. Kinga kibicowała pełną piersią, I go run poświadczy! Zatem w drogę!


    Gość: Wiater, 168.187.252.*
    2014/05/13 09:03:18

    wyniki z Ekidenu:
    http://www.accreoekiden.pl/files/klasyfikacja_generalna.pdf


    beat.usia

    2014/05/13 10:44:04

    S.U.P.E.R.


    gepaard

    2014/05/13 11:31:49

    Moja sztafeta firmowa bawiła się świetnie. A prezes, choć mieszka „rzut beretem” od miejsca startu, oczywiście się nie pojawił i nawet nie bardzo wiedział, kto tam u nas biega i po co.
    A zebranie z firmy, w której pracuje 18 osób, składu na sztafetę, to uważam niezły wyczyn. A czas tez fajny, bo poniżej 3:30. Dodatkowo mieliśmy jedną osobę w rezerwie (do czasu aż ostatnio wstając od biurka skręciła kostkę) i jedną, która startowała w konkurencyjnej grupie.
    A kilka słów o uczestnikach, bo dumny z nich (nas) jestem:
    1. Koleżanka biegająca raz w tygodniu 10 km. Koniec biegania. I do tego jakiś fitnes 1-2 razy w tygodniu. Otwarcie w 39:20 (to jest wg mnie brutto, czyli netto z pół minuty lepiej). Super!
    2. Kolega mający na koncie nawet 2 maratony, biega dość regularnie, ale raczej trudno to nazwać treningiem. Stały progres. 10km w 44:24 Brawo!
    3. Ja. Biegacz szukający formy, ostatnio mało biegania, choć zmierza ku lepszemu (odpukać…). 41:40. Nawet nieźle 🙂 4. Koleżanka, biega przed sztafetą 🙂 W sumie od jakiś 2-3 miesięcy. Rok temu podobnie. Potem przestaje. Wyszło 27:04. Rewelacja!
    5. Koleżanka, z przeszłością (zawodowe 400m), ale to było ćwierć wieku temu. Zaczęła biegać ponownie miesiąc temu. 31:04. Fajnie!
    6. Kolega. Nie biega. Nic. ZERO. Sportów nie uprawia, choć kilkanaście lat temu, amatorsko, dość aktywny. Od kwietnia podjeżdża do pracy na Veturilo. Daleko nie ma. Ale jeszcze niedawno na zawołanie robił szpagat. 26:15. Szacun!!!


    Gość: marsz, 46.77.124.*
    2014/05/13 13:21:11

    dwoje znajomych ultrasow, nagle, niezależnie od siebie, rzuciło bieganie i są z tej decyzji zadowoleni: amatorzy ale rekordzisci, reprezentanci, perspektywiczni…dziwne dla mnie ale nic nie wiem o km powyżej 42
    marsz


    Gość: marsz, 46.77.124.*
    2014/05/13 13:26:32

    a kolega w pradze tak sobie pobiegł na cztery godz., że zrobil życiowke łamiąc 3h30, jest w lekkim szoku, tu się akurat nie dziwię
    marsz


    Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
    2014/05/13 15:46:08

    a inny koleżka biegał przed złamaniem trójki na orlenie biefgał regularne trzydziestki, ta na miesiąc przed, to prawdziwe wyzwanie, nazwał to MIX WITOLDA, oceńcie sami:
    ” 34Km w Ciągu! 10km po 5:00 + 3km po 3:25 + 2km po 5:00 + 2km po 3:25 + 2km po 5:00 + 4x1km po 4:10 + 4x1km po 5:00 NA PRZEMIAN + 4km po 4:20 + 3km po 4:40 META !! Cały trening biegałem w deszczu i silnym wietrze, do domu wchodziłem po ścianie. Gorzej mi ten bieg dał w kość niż sam maraton.”

    tyle u znajomych…
    a u mnie też póba biegu zmiennego, niezbyt udana i nawet nie chodzi o tempa, bo I i II zakres nawet w granicach przyzwoitości, (tyle, że III beznadziejnie) ale przede wszystkim nie jestem w stanie zrobić treningu w jednym kawałku, w poniższym przykładzie konieczne były dwie przerwy, które rozwalają, skądinąd bardzo fajny trening:
    3km obw1+ 4km wb2+ 2km owb1+ 2km wb3+ 2km owb1+ 2km wb3+ 3km owb1
    (18km/1h25’30)
    marsz
    ps. inna wersja, z którą powinienem się dziś zmierzyć ale jestem zniechęcony: owb1 4km+ 4km wb2+ 2km wb3+ 2km owb1+ 2km wb3+1km truchtu


    Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
    2014/05/13 15:58:21

    sorry za literówki ale piszę w trudnych warunkach siędząc w sądzie czekając na wyrok:)
    marsz


    malbiega

    2014/05/13 16:01:09

    Wojtek, wczoraj odbyliśmy z mężem dłuższą dyskusję na temat mody na bieganie i lanserki czy też nie. Po tym odcinku bloga nie mamy już wątpliwości. Musisz nas podsłuchiwać 😉 Tylko jak?


    tanczacy_jastrzab

    2014/05/13 20:09:17

    A Jastrząb lansuje się w gym’ie. Wczoraj zamączyłem najlepszą bieżnię (taka z nawiewem:-). Nawet jeszcze nie zdążyłem jej dobrze osmarkać 😉 i się skiepściła 🙁 Może do jutra naprawią, bo to moja najmniej nielubiana bieżnia.
    Uściski, Wasz Tańczący Jastrząb


    piotrek.krawczyk

    2014/05/13 20:58:18

    A Dziki dziś nic. Jastrząb – uściski! Ale nie bij się po brzuchu na bieżni. Opowiem to, po smarkaniu na bieżni mechanicznej to moja ulubiona historia z Jastrzębiem:
    Jastrząb zobaczył pewnego dnia, że ma krew w moczu. Bardzo poważny objaw. Może być niewydolność nerek, guz, same takie. Za jakiś czas znów krew chociaż nic nie boli. To do lekarza. Robi Jastrząb USG – nic. RTG – też nic. Zaraz będzie skierowanie do szpitala i chirurgiczne otwarcie brzucha. Doktór jeszcze raz bada palpacyjnie i widzi zasinienie na dolnej części brzucha Jastrzębia. Pyta co to. I Jastrząb sobie przypomina. Wczoraj na treningu miał kolkę. Są różne metody na kolkę. Jastrząb zastosował z pełnym zaangażowaniem jedną z nich. Walenie pięścią z całej siły w kolkę. Aż przeszło. I przy okazji zmasakrował sobie Jastrząb pęcherz. Ale kolka minęła. Nie trzeba kroić, pacjent może iść do domu i zastanowić się nad sobą. Koniec opowieści o Jastrzębiu, który na treningach dawał z siebie wszystko. Widziałem to nie raz. Łącznie z życiówką w treningowym półmaratonie w Puszczy Kampinoskiej, z piachem i górami, a na koniec była Ćwikowa Góra, kto był, to wie co to za góra. Był wtedy z nami Wyspio. Dziki


    anka2013

    2014/05/13 21:39:39

    Mój 70-letni sąsiad, biegacz, o mało nie dostał kolki ze śmiechu, gdy usłyszał, że wg niektórych redaktorów ludzie biegają, żeby się lansować 🙂 Mógłby zrobić niezły wykład na temat wpływu biegania na ciśnienie, pracę serca, większej odporności na grypę itd.
    Chciałam sobie ułatwić powrót do biegania i postanowiłam w niedzielę skorzystać z bieżni. Po Lasku sama nie pobiegam. Na siłowni mniej „gapiów” (o tej porze pusta). Myślałam, że instruktor mnie po prostu nie wpuści! Musiałam go długo przekonywać, że to nie moda, że tak, wiem co robię, że tak, ja naprawdę rozumiem, że ktoś może nie lubić biegać, że to ma wpływ na hormony etc ale mi to pomaga… Dobrze że miałam decathlonki – to go chyba wreszcie przekonało 😉 Na serio, męcząca ta atmosfera. Człowiek chce sobie trochę potruchtać a tu zaraz „trzeba” się tłumaczyć. Segregacja na korpo i nie korpo, lans i nielans, co za brednie! Super wpis, taki o tym czym dla mnie jest bieganie – o zgranej drużynie, emocjach, świetnych kibicach, zabawie, radości. Oby jak najwięcej takich imprez 🙂 Dziękuję, czytałam z przyjemnością 🙂


    popellus

    2014/05/13 21:43:35

    No właśnie….
    I Wyspio z nami też tam będzie, kto jeszcze??

    Miejsce to urokliwe i proste w zasadzie. Położenie tych gór to swoista puenta dla dziejów ziemi. Otóż dawno temu, gdy przez obszar (który w weekend będziemy przebiegać), przetaczały się masy lodu i ruch na ziemi i w powietrzu było spory- musiało powstać swoiste domknięcie. Dziś jest to domknięcie pętli Biegu Górskiego bardzo, bardzo długiego, jednego z najdłuższych, ale już za chwilę będzie masą wspomnień zupełnie podobnych. Można powiedzieć, że to nawet nie góry, tak marzyli kiedyś poeci, myśleli o czymś z krwi i kości (Tatry, Alpy, Himalaje). A tu tylko pagórki, a może i aż góry. Dolina Dzikiej Orlicy, będziemy w pobliżu. Ale wcześniej piękna Równia Łomnicka i dech zapierające widoki na wnętrze Kotliny Kłodzkiej, droga Wieczność jak pas startowy. Biegnąc dalej przez rozległe torfowiska do Muflona (zwierzę to już nie mieszka na tym obszarze, a kiedyś tu słynne było< ale stado danieli czy zwartą grupę saren na pewno napotkamy, szybciej niż niektórzy Łosia:):). A schronisko pod Muflonem, kiedyś niemniej sławne, niż te na Hali Gąsienicowej czy pod Turbaczem nas szybko ugości…U podnóża Ptasiej Góry położone, będzie doskonałą okazją do zgłębiania widoków i zmian w grupie . Ponieważ, odpoczynki będą dwa, aby każdego sumienie zadowolić. Będziemy oglądać panoramy Sudetów w całej okazałości. Będziemy niedaleko cichej i spokojnej miejscowości, wyludnionej o tej porze roku- Zieleniec, aby gnać później przez zielone torfowe pola. Przez masyw Jagodnej, niezwykle urokliwej i pięknej. Tam też będzie drugi punkt zbiorczy, aby wcześniej na odpoczynek się dla mniej wprawnych udać, no i oczywiście skorzystać z wszystkich pyszności w schronisku, by później wylegiwać się na łąkach tuż obok. Będziesz też mniej i więcej momentów zatrzymania, ciekawych miejsc i chwil do zapamiętania..Może tak być, może być inaczej, szczerze- nie wiem, może Wyspio wie, albo ten kto się w weekend zmierzy z tymi górami:):)na dystansie ponad ~~50 km…

    Najlepszego
    Pope


    kamilmnch1

    2014/05/13 21:59:55

    Ja z Wami będę!

    Myślami!


    popellus

    2014/05/13 22:09:31

    Ultras spoczynkowy:):)


    julianmitecki

    2014/05/13 23:06:56

    Bieganie dla lansu to chyba nowy trend wśród niektórych. Dla mnie inwestowanie w strój, w jakieś przecudowne buty(które nie wiem, ale może sprawiają, że szybciej się biegnie?:>) , w jakieś inne gadżety wydaje się trochę głupotą. Rozumiem racjonalne skompletowanie ekwipunku, ale jak słyszę, ze muszę najpierw kupić sobie to, i to do biegania, to mnie krew zalewa. Na dobrą sprawę do biegania potrzebne są chęci, buty i można śmiało trenować.


    Gość: Marcin, *.dynamic.chello.pl
    2014/05/13 23:09:58

    Cholera gdybym znał te metodę na kolkę to tez bym sie walną pare razy w bok i przegonilibysmy UNIQe w niedziele. A tak tylko (?) 8 miejsce 🙂
    Marcin (ten od Agnieszki)


    m_rob

    2014/05/14 10:26:44

    @julianmitecki jeśli dla Ciebie głupotą jest inwestowanie w strój biegowy czy buty to przecież możesz biegać boso przepasany opaską biodrową – nawiasem mówiąc to dopiero by był lans.
    Żeby zakonserwować mięso wystarczy je porządnie posolić a jednak większość z nas ma w domu lodówkę. Dla lansu? Czy dla własnej wygody?
    Łatwo komuś przypiąć łatkę i wsadzić go do szuflady z napisem lansiarz. Żeby do niej nie trafić to chyba trzeba biegać w bawełnianej koszulce i koniecznie w białych Kalenji Ekidenach i tylko w lesie albo lepiej po polach (po szopach). I broń Boże z zegarkiem z GPS. A jak już komuś nie daj Boże przyjdzie do głowy posłuchać audiobooka czy muzyki to tylko z walkmana z pałąkowymi słuchawkami bo z ajfona to już herezja. No i dzienniczek treningowy to obowiązkowo długopisem w notesiku. Nie przesada to? Gdzie jest ta granica między „prawdziwymi biegaczami” a „lansiarzami”. Czy jak zaczynałem 3 lata temu z poważną nadwagą i biegałem w obszernej bluzie i szerokich spodniach bo zwyczajnie się wstydziłem obijającego się o uda brzucha to byłem prawdziwym biegaczem a jak dzisiaj po schudnięciu 30kg biegam w krótkich portkach i koszulce technicznej to już jestem lansiarzem? Czy jak biegam po chodnikach i ulicach bo zwyczajnie nie czuję się komfortowo w lesie po zmroku to jestem już lansiarzem? Jeśli mam ochotę kupić sobie zegarek za 2 tysiące czy buty za 500 zł i mnie na to stać to czy nie jest to moje prawo? Czy jak kupuję garnitur do pracy w galerii handlowej a nie na Bazarze Różyckiego (młodsi google) to już lans? Jest popyt to jest i podaż – święte prawo wolnego rynku. Jestem takim samym zwyczajnym człowiekiem który zmaga się ze zwyczajnymi ludzkimi problemami więc czemu zamykać mnie w szufladzie lansiarza? Nawiasem mówiąc znam bardzo dużo biegaczy ze środowiska korporacyjnego (sam się z niego nie wywodzę choć miałem kilkuletni zawodowy epizod) i mam wśród nich wielu przyjaciół. Zdecydowana większość z nich, żeby móc zrobić normalny trening musi wyjść na niego o 5 czy 6 rano bo po pracy nie ma na to szans. Przed kim mają się lansować? Przed starszymi paniami udającymi się na poranną Mszę? Hektolitry ich potu są tak samo słone jak pot „prawdziwych biegaczy”. amen


    biega_czu

    2014/05/14 10:48:51

    Czy bieganie jest lansem? Pewnie zależy to też od miejscowości, w której się biega. U siebie nie zauważyłem lanserów, choć biega coraz więcej ludzi.
    Ale mam też doświadczenie w funkcjonowaniu w korporacji 🙂 Kołczu, ja znam takich ciuli, którzy biegali, bo „szef biega”. Gdy się okazało, że szef w następnym roku nie jedzie na sztafetę maratońską, to skończyli z bieganiem, gdy kupił motorówkę, to oni też kupili, gdy się okazało, że jeździ na nartach, to kupili narty… itd. 😀 Nazywaliśmy ich Brązowe Nosy, w skrajnych przypadkach Brązowe twarze 😀 Na szczęście było ich mniej, niż tych „normalnych”. Statystyka ustawiłaby ich po stronie błędu statystycznego. Jednak ze względu na ich brązowy, wiecznie świeży, blask byli dość widoczni… 😀


    piotrek.krawczyk

    2014/05/14 18:45:32

    Tu Dziki
    Bieganie oczywiście jest lansem. Kto nie chce pokazać tego co robi, co lubi, w co wierzy i do czego ma przekonanie? Chwała lanserom. Czyli miłośnikom biegania oraz innych dobrych i ważnych rzeczy.
    A Dziki dziś 14 km spod Lasu Bielańskiego do Młocin i trochę po Kępie Potockiej. Tempo średnie 5’08, na 3,5 kilometrowej pętli w kształcie nerki w Parku Młocińskim, czyli gdzieś w połowie dystansu, szybki odcinek specjalny w tempie 4’07. Zmęczyłem się na Oesie, ale odpocząłem na powrocie z Oesu. A w sobotę Dziki lansuje się na 25. BPPW. Już nie mogę się doczekać, to będzie lans biegania, ciuchów, zegarków, butów, miłości, wolności, przyjaźni, Warszawy, jeszcze raz miłości i jeszcze raz biegania. No i jak zawsze Rafała Przewodnika. XXV SPECJALNY BIEG PO PRAWDZIWEJ WARSZAWIE odbędzie się 17 maja. Będzie specjalny, bo pobiegamy tradycyjnymi trasami wycieczek po stolicy, nawet mieliśmy roboczą nazwę BIEG PO NIEPRAWDZIWEJ WARSZAWIE, ale bez przesady, Warszawa będzie prawdziwa, chociaż dość dobrze znana. A i tak Rafał Przewodnik na pewno nas zaskoczy swymi opowieściami. Może przyłączy się do nas wycieczka japońskich turystów z aparatami fotograficznymi? Oni lubią szybko zwiedzać 🙂 XXV BPPW będzie specjalny jeszcze z innego powodu, o tym powiemy na starcie… Data już jest, godzina startu: 16:45, miejsce startu: placyk pod Pomnikiem Kopernika pod Pałacem Staszica na Nowym Świecie, meta nieopodal startu, dystans około 10 km, nie będziemy przemęczać Rafała Przewodnika, który zawsze mówi dużo i szybko, ale teraz na skutek ogromnego materiału do pokazania i opowiedzenia, będzie musiał dorównać radiowym relacjom Tomasza Zimocha. Projekt medali gotowy, numerów startowych też. Podsumowanie: czas akcji – sobota, 17 maja 2014 roku, godzina 16:45; miejsce akcji – pomnik Mikołaja Kopernika w Warszawie. Zapraszamy każdego. Udział jest jak zawsze nieodpłatny.
    Dziki


    Gość: Andrzej z lasu, *.adsl.inetia.pl
    2014/05/14 19:03:53

    Rob napisał, że go wpieniły niektóre komentarze, więc zajrzałem. Przeczytałem tekst Wojtka i nie do końca rozumiem, o czym pisze. Czy jest problem bawełnianych i technicznych koszulkowców, a może tych z zegarkiem i bez? Podopieczni Canovy biegają bez (Bartek też). To jest lans czy antylans? Proponuję odpieprzyć się oo siebie nawzajem i biegać. Byle w portkach. A jak korporacje biegają pod okiem szefa, to niech biegają. To nie obraża moralności, nie narusza prawa, nie ma wpływu na środowisko naturalne i mleczność krów. Mnie wpienia tylko jak mówię cześć lub podnoszę ręka na powitanie (bo brak mi tchu na wyrzężenie czść), a z tamtej strony maska lub drwina. A jak nie, to: do lasu (chociaż nie na drzewo).
    Anka2013, nie mam 70, ale podpisuję się oburącz pod opinia Twojego sąsiada. To działa właśnie tak.


    Gość: podopieczny_bartek, *.dynamic.chello.pl
    2014/05/14 20:29:12

    Spotkałem podczas treningu w parku szczęśliwickim (dzisiaj była zabawa biegowa:)) zawodniczki i zawodników UNIQA podczas treningu z Wojtkiem:) było b fajnie, w tajemnicy powiem, że dziewczyny ćwiczyły z gumkami…;)


    kamilmnch1

    2014/05/14 22:38:01

    W tajemnicy powiem, że na obozie w Rabce pękła guma…


    Gość: kwasnaali, *.dynamic.chello.pl
    2014/05/14 22:47:07

    🙂 tak było! + piłki i 4 rundy wokół jeziora! Zrzut z garmina juz na fb, czy to lans? Jezdzę 17letnuą toyotą ale zrzuty z garmina i endomondo regularnie postuję na fb! To sprzyja drobnej rywalizacji:)
    Kwasnaali


    beautyandb

    2014/05/14 22:54:17

    Zdaje się, że gospodarza ominęła niedzielna przygoda z #mygirls adidasa 😉 Mnie w sumie też, wystarczyły zdjęcia (dla niezorientowanych, wystąpiła sztafeta złożona z zazwyczaj niebiegających celebrytek znanych z tego że są znane. po 5 kilometrach umierały i pisały że nigdy więcej. A zagęszczenie fleszy było jak na dobrej imprezie ze ścianką). O, coś takiego się działo: plejada.onet.pl/natalia-siwiec-pobiegla-w-sztafecie/5t3w1 Pardą, nie mój klimat. Można biegać różnie, ale po co od razu robić cyrk? Chociaż ja lansowałam się dzisiaj przez miasto, bo wpadłam na pomysł biegu z biura do centrum. I to jeszcze z plecaczkiem (bo komp). Miło było, ale wolę bardziej kameralny klimat.


    kamilmnch1

    2014/05/15 07:09:50

    Dzięki BB za link, szkoda że startowałem w sobotę a nie w niedzielę, bym się ogrzał w blasku gwiazd 🙂


    Gość: korpol, *.dynamic.gprs.plus.pl
    2014/05/15 08:18:12

    czy trzeba biegac 40km na dyche i 20 na piec, zeby nie byc lanserem? Chcialem zauwazyc, ze czasy 25 na 5, 38 na 7 i 51 na 10 jezeli chodzi o panie moim zdaniem wskazuja na to, ze od swieta to one nie biegaja. Gdyby nie natalka ktora wykrecila 34 na 5km(szla chyba) jak na same panie byloby ok.no w sumie 1h na dyche jak na lansujaca sie na ekspertke od fitnesu i ruchu pania kasie z vivy to tez lipa.ale gdyby kazda szla na spacer to bylyby na miejscu ostatnim a tak to przedstawiacie ze laski od czapy same biegly. A to krzywdzace dla pozostalych! Reasumujac panie z pogranicza showbiznesu chcialy sie sprawdzic i pewnie nawet jak wczesniej nie biegaly to przylozyly sie do treningow.a tu dostaly kukulcze jajo w postaci natalki co to trenowac nie musi.


    ocobiegatu

    2014/05/15 11:01:13

    Podstawowa sprawa- to nie lans ale szpan.Dochodzę tu do wniosku ,że prawdziwym szpanem jest chód sportowy.Tylko muszę się jeszcze obwiesić złotymi łańcuchami jak za prl..:).


    ok123

    2014/05/15 14:19:14

    Czytaliście dzisiaj Kurtykę w Dużym Formacie?
    Wiele można by zacytować, ale ograniczę się do tego:
    „Dlatego klientów wypraw komercyjnych, np. na Everest, szczerze namawiam na cele mniej prestiżowe, ale za to w pełni samodzielne. Doradziłbym Babią Górę zimą, solo na krechę przez las.”

    To nie jest żart, to jest wielka mądrość!


    Gość: pmraty, *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl
    2014/05/15 19:29:42

    No i po co w największym dzienniku zachwalac takie cele. Juz to widzę, jak tlumy lanserow ruszają na „direte Babiej” I skonczy sie samotne lazenie po babiogorskim lesie. A na powaznie, jak popatrzysz Np na Wlodka Cywinskiego, to zobaczysz wybitnego gorolaza, który nie jezdzil w zasadzie w zadne góry poza Tatrami, wiec jest mądrość w slowach WK


    kamilmnch1

    2014/05/15 21:22:34

    Przyszedł ten dzień, Rob, już dziś musisz odejść, odejść z kategorii M30. Choć przeżyłeś w niej zapewne wiele chwil radosnych i sycących Twą radość z życia. Choć życiówek wypociłeś szmat, nadszedł czas kiedy musisz odejść. Już odejdź w M40, przestań być smarkatym lanserem z M30, pokaż że największe sukcesy na polu rodzinnym, zawodowym i biegowym przed Tobą! Pokaż fjutkom z miasta i pokaż włochatym z lasu, żeś jest godzien nadal zdobywać laury na każdym z tych pól! Zbieraj plony!!!


    Gość: rob, *.pl
    2014/05/15 22:42:26

    🙂


    piotrek.krawczyk

    2014/05/16 19:16:51

    ROB – przyjmij od Dzikiego najlepsze życzenia urodzinowe. Witaj w zacnej kategorii. Za parę lat ucieknę Ci, potem długo będziesz Dzikiego gonił, znów będziemy się ścigać, potem to samo, aż do M 80, potem nie robią kategorii, to pobędziemy sobie długo razem, Ty, Dziki, John, Johnson, Fajka, Sten, Kawonan i inni koledzy. Poczekamy tam na młodzież, na Kamila, Czepiaka, Andantego, Basa, Chłopasia, Bartka innych kolegów. To dopiero będą zawody! A Dziki dziś wygrał 4:0 w ping ponga z Johnem. Ładny i dobry mecz, Niemcy przeważali. To Dziki dziś do Puszczy, w Puszczy mokro od spodu, od góry uspokoiło się na szczęście. Razem 13,5 km z Wólki rympałami do Lasek, kawałek pod Izabelin, zahaczyłem o róg Sierakowa, Drogą Łączniczek AK pod Górę Ojca, potem Nadłuże, Dąbrowa i dobieg. Tempo 5’39, ale to nie miało dziś znaczenia, łydki w błocie, koszulka na plecach w błocie. Jutro XXV BPPW. Zapraszamy każdego. Koniec romantyczny 🙂 Dziki


    pjachu1

    2014/05/16 19:23:20

    Wojtku – wywiad z Kurtyką jest odpowiedzią na postawione pytanie. Emocje można wykrzesać z prawie każdego, ale nie każdy potrafi nimi żyć. A wejść (wbiec) na „ścieżkę biegacza” to przywilej nielicznych. Oczywiście bycie pracownikiem korporacji nie ma tu żadnego znaczenia. Można być ciulem po prostu. Marsz – ten zmienny fajny jest. Wejście na TM po 2 km po 4.00 – bezcenne. 5 km TM 4.50 to mój wariant
    Kończę lans. Zdrówko!


    biegofanka

    2014/05/16 19:31:07

    Rob – w kolejnej czterdziestce biegaj szybciej! Ale sama czterdziestka niech Ci przejdzie wolniej:))


    tomikgrewinski

    2014/05/16 20:23:26

    Niestety wychodzi na to że nie uda mi się dotrzeć ani na bieg wyspia ani na bieg fajki! 🙁
    Widać góry mi jeszcze nie pisane w tym roku..
    Nie dotrę nawet na piątkę na lotnisku w Łodzi.
    Choć bardzo chciałem, bo od dawna miałem ochotę przebiec się na pasie startowym..
    Start zaplanowano w nocy z soboty na niedzielę o 0.30
    Dla mnie za późno..niestety po ciężkim tygodniu nie mam siły na ściganie w środku nocy..

    Rob raz jeszcze najserdeczniejsze życzenia!!
    M40 to zacna kategoria.


    Gość: podopieczny_bartek, *.dynamic.chello.pl
    2014/05/16 20:40:35

    Tomik, przyjedź na 9 do skaryszaka:)


    johnson.wp

    2014/05/16 21:21:00

    Czytam o tych miejskich sprawach, czytam coraz wolniej i już chciałem przestać, a tu jakże przyjemne zaskoczenie 🙂 Okazuje się, że bracia górale też czytali Kurtykę 🙂 Nareszcie, po tylu latach, można się więcej dowiedzieć co myśli. To dla mnie wzór wspinacza idealisty, odczekał 30 lat, żeby nie poczuć dyskomfortu myśli czy przypadkiem rozmawiając z dziennikarzami nie ulega pokusie lansu… Oto czystość najwyższej próby! A jak On mówi! I mistycznie i precyzyjnie jasno. Dedykuję biegaczom ten cytat: „o klasie doświadczenia wspinaczkowego stanowi w równym stopniu ryzyko i styl wspinaczki, ogrom wysiłku, piękno drogi. „Cyfra” wyraża tylko opór skały i lodu, tymczasem to, czego doświadcza wspinacz, to opór wewnętrzny, czyli strach i cierpienie” Bardzo łatwo można to przełożyć na wysiłek sportowca-amatora jak i inne nasze miejskie sprawy, a wiadomo: im większe miasto tym większy strach i cierpienie…

    Pope – pięknie napisałeś, żal że się nie uda, jak na złość akurat w tą sobotę musi tak lać hydro.chmi.cz/hpps/main_rain.php?kat=SUM24
    Następna okazja 7 czerwca w Górach Sowich u Fajki 🙂


    Gość: cze.cza, *.centertel.pl
    2014/05/17 19:19:48

    Dziki, dziękuję za fantastyczną zabawę 🙂


    piotrek.krawczyk

    2014/05/17 20:49:08

    Tak, Mistrzu Johnsonie, w wielkim mieście wielki strach i cierpienie, nie wiadomo skąd, nie wiadomo kto, za wielkie te wielkie miasta, łatwo się schować i być niewidzialnym, łatwo się zagubić.
    Dziś na szczęście tak nie było. Było szczęście w wielkim mieście. XXV BPPW odbył się specjalnie dziś, dziś Szewczuk brała ślub z Olkiem. Nie ma już Marty Szewczuk formalnie, jest Marta Tittenbrun, widziałem to i zaświadczam, podobnie jak blisko 30 uczestników XXV Biegu po Prawdziwej Warszawie. Metę mieliśmy pod Pałacem Ślubów, to było uknute miejsce mety, podobnie jak czas zakończenia BPPW. Pod Pałacem przy Placu Zamkowym odbył się normalnie konkurs, z tym, że oprócz pytań z dzisiejszego materiału podawanego w biegu przez Rafała Przewodnika, były też pytania biograficzne dotyczące Młodej Pary, małe medale zostały przyznane, pora na duży medal, nawet ogromny, z długą szarfą, żeby zmieścił się na obojgu Tittenbrunach. Pan na dole chętnie by nas wyrzucił, stado mokrych typów różnej płci, wszyscy niestosownie ubrani, jeszcze Lila w wózku do biegania, pan nie miał szans, BPPW są świadkami na ślubie. Wcześniej przebiegliśmy swoje, wprowadzamy klimat do dostojnej sali. Ale tu piękny widok. Jest Krzysiek, mistrz ulta, górskich biegów mistrz, organizator Chudego Wawrzyńca, jest w garniturze, z małżonką Magdą, też mistrzynią ultraską górską, a na stopach zamiast lakierków minimalistyczne inov8, piękny widok. Jeszcze piękniejsza Para Młoda. Dziki zobaczył całe plecy Szewczuka, potem jeszcze raz już jako plecy Marty T. Jak ktoś ma takie plecy to może spokojnie iść na małżeńską wyprawę życia. O urodzie Olka niech napisze Czepiak, która była obecna na XXV BPPW i otarła się o podium na egzaminie, Dziki chciałby przez sekundę tak się prezentować jak Olek w Tym Dniu. Medal powieszony, udało mi się nie popsuć fryzury d. Szewczuka, Młodzi dostali jeszcze imienne numery startowe, biegliśmy dziś z numerami na tle zdjęcia Marty i Olka z VI BPPW po Woli sprzed dwóch lat. Od Biegów po Prawdziwej Warszawie Młoda Para dostała na zawsze Kolumnę Zygmunta stojącą sto metrów od Pałacu Ślubów. Już nikt nie może sprzedać Kolumny Zygmunta, jest własnością Państwa Tittenbrun. Była też Jakże Piękna Żona, to na zaproszenie od Szewczuka dla Jakże Pięknej Żony z Dzikim udało nam się wkręcić na ślub cały BPPW i jeszcze Lilę, Najmłodszą Córkę w wózku do biegania. Zaraz po XXV BPPW zaczęła się burza – to fajerwerki dla Młodej Pary. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2014/05/18 19:28:35

    Tu Dziki
    Dziś odbył się Cracovia. Nic nie wiem. Prawie nic. Paweł Pmraty 4:08 czyli życiówka w drugim maratonie w życiu. Paweł jest moim zdaniem gotowy na wynik 3:45, mądrze zatem dawkuje rekordy, starczy na parę lat 🙂 Pmraty pobiegł taktycznie, za zającem 4:15, potem strzała do mety. Piszę o możliwościach Pawła, bo znam parametry z treningów i z zawodów na krótszych dystansach. Na przykład mocno krosowy Bieg Łosia na dystansie 17 km wyszedł Pawłowi w tempie koło 4’55/km, po piachu, korzeniach, z wrednymi góreczkami. A może Paweł ma jak Dziki – lepiej trenuje niż startuje. Oj, chyba nie…
    A Dziki dziś odwołał swój udział w Rajdzie Wujów, z Johnem tatą Małego Yody, z Gouchem, Tomkiem i innymi wujami Małego Yody. Jakże Piękna Żona miała pracę, Dziki został z Małymi Córkami, system oparcia społecznego czyli opieka nad naszymi dziećmi zadziałał wczoraj na BPPW, dziś nic nie dało się zrobić. Wujowie pojechali z Bielan do Twierdzy Modlin, razem pewnie ponad 75 km, Dziki mógł iść do lasu dopiero o 16:00. To do lasu do Puszczy. Dawno nie biegałem z pulsometrem, dziś Dziki założył pasek. Razem 20,1 km z Dąbrowy, pierwsza dziesiątka z założenia na tętnie poniżej 145, wyszło tempo 5’23, nie najlepiej, druga dziesiątka poniżej tętna 160, wyszło tempo 4’49, nie najlepiej. Nie było upału, zacznę biegać z paskiem, może się oswoi. To Dziś z Dąbrowy rympałem do Łuża pod Łużową Górą, potem Góra Ojca i ścieżkami na rympał z zamiarem na Sieraków, wyniosło Dzikiego pod Izabelin, tu zwrot na północ, mam zachodni róg wioski Sieraków, teraz już klasycznie, Posada Sieraków, Na Miny, Nadłuże, tu rympał w stronę północnego brzegu Puszczy, trochę błota, zwrot na wschód, to jest dokrętka do dwudziestu kilometrów, trafiam na czarny szlak, jeszcze półtora kilometra, koniec w Dąbrowie. Dziki


    kamilmnch1

    2014/05/18 21:38:12

    MO co go MO- wszystkiego najlepszego!
    MA m AM- wszystkiego najlepszego!


    Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
    2014/05/19 14:53:19

    -wolno biegniesz, powiedziały mijając mnie komunijne sukieneczki; odruchowo i nostalgicznie zerknąłem czterdzieści lat wstecz na zegarek poljot z datownikiem
    ale i bez tego wiedziałem, że mają rację
    pomyślałem, że spróbuję trochę przyspieszyć i zapisałem się na kilka startów: za tydz. 10km w siechnicy (asfalt bez atestu), za dwa tyg. bieg dla maćka (dyszka w parku),
    za miesiąc nocny półmaraton wrocław (jeśli się odbędzie:), a za trzy tyg. bieg fajki,
    jeśli mnie fajka zakwalifikuje, to pobiegnę 20/25km
    marsz


    johnson.wp

    2014/05/19 18:33:25

    Marsz – wykorzystaj ten stan i twórz dalej – pięknie napisane 🙂 A na Bieg Fajki masz wstęp wolny, lub szybki, do wyboru 🙂 Fajka ma piękne góry u siebie, przybywajcie wszyscy którzy zmęczeni asfaltem jesteście. 7 czerwca, Pieszyce, dom Fajki 🙂


    pmraty

    2014/05/19 18:45:53

    Dziki miło mi to czytać, to prawie jakby mnie Zimoch komentował 🙂 Pobiegłem najlepiej jak mi głowa i organizm pozwoliły. Na 41 kilometrze stwierdziłem, że już wystarczy i poszedłem, na szczęście ktoś mnie obudził i po minucie marszu pobiegłem do mety. Ściany nie było. Ogólnie – w Krakowie organizacja z historią w tle, chaos przy przydzielaniu sal na nocleg w hali Wisły, po ich przydzieleniu okazywało się, ze do 20 trwa jeszcze egzamin na policjanta i trzeba poczekać, parking zamknięty na krowi łańcuch o 22, żeby dostać się do samochodu, w którym zostały rzeczy na nocleg trzeba było prosić o nadzwyczajny wyjątek w polityce obronnej Stadionu Miejskiego i czekać na zgodę Centrali we Wrocławiu. Za to na trasie fajna atmosfera, wolontariusze całym sercem zaangażowani w swoją pracę. Co prawda można było się naciąć na wodę gazowaną, ale za to z magnezem. Trasa zmieniona ze względu na remont drogi do Nowej Huty i zalane bulwary dosyć trudna, szczególnie mostki na rzece Wildze z podbiegami i zbiegami po nierównej, śliskiej kostce. Niektórzy kibice stali przy trasie lub bili brawo w drzwiach domów przez kilka godzin, piękna sprawa. Ładny medal.
    Dopiero określam się jako biegacz, ale wydaje mi się, że wolę biegać w lesie i w górach niż po mieście. Koronę traktuję jednak jak biegową podstawówkę – jedno i drugie trzeba skończyć. Paweł.


    kamilmnch1

    2014/05/19 20:46:47

    Fajka, przenieś proszę Pieszyce chociaż do Poznania!


    wojciech.staszewski

    2014/05/19 21:25:00

    Fajka, albo zamień Stołowe ze Świętokrzyskimi


    kamilmnch1

    2014/05/19 21:31:55

    A Świętokrzyskie a Diabelcami!

    P.S. Za mało seksu w Twoim ostatnim artykule 😉


    fajka

    2014/05/19 21:36:44

    Niestety, nic nie da się przenieść ani zamienić 🙂
    Wojtek – Sowie, a nie Stołowe, choć Stołowe przy dobrej pogodzie widać z Sowich 🙂 Ps. Zainteresowanie Biegiem Fajki przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Jest już sporo poważnych deklaracji uczestnictwa z różnych stron kraju i nie tylko. Jak tak dalej pójdzie będę musiał zamknąć listę startową, bo nie podołam logistycznie i organizacyjnie. Nie ściemniam 🙂 Warszawiacy, możecie dostać się do Wrocławia za 31 PLN, a stąd już tylko rzut beretem do Pieszyc.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.