Jest takie miejsce, którego nie ma. Ściślej: tak bardzo nic tam nie ma, że jakby nawet tego miejsca nie było. Tylko bieganie, kajaki i… no właśnie, i co? Szukam słowa, mieści się gdzieś między banalnym zachwytem, metafizycznym poczuciem zanurzenia w przestrzeni poza czasem i permanentnymi problemami z zasięgiem. Czyli mówiąc krótko: Suwalszczyzna.
Dojeżdżamy w poniedziałek w nocy. Zawsze staram się zachować w pamięci ten moment, kiedy się dojeżdża na wakacje, wszystko jest jeszcze przed tobą, dopiero się zaczyna. Dookoła już ciemno, Mały Yoda mocno śpi, z szosy głównej zjeżdżamy na boczne drogi, w końcu drogowskaz kieruje nas na taką, którą miejscowi nazywają piaskówką i po półtora kilometra lądujemy w Rosochatym Rogu.
Wtorek rano. Śniadania można wykupić u sąsiada w mini-gospodzie, jest szwedzki stół plus jedna potrawa na ciepło. Szwedzki stół zupełnie inny niż kojarzy się z hotelami nad morzami – swojska szynka, kiełbasa – Mały Yoda uwielbia, a my go uczymy, że to białko. Dla wegetarian tylko biały ser, pomidor, ogórek i miód.
Jedziemy do spożywczego – w ciemno do Wigier. Ale tam sklepu nie ma, najbliższy w Ryżówce albo Maćkowej Rudzie. Pokażcie mi miejsce w Polsce, gdzie do najbliższego spożywczaka jest 10 minut samochodem. Wpadamy w zachwyt, że jesteśmy tak daleko od cywilizacji.
A potem bieganie. Przez cały nasz pobyt zdarzyły się dwie ulewy. Druga, mała, złapała mnie na ostatnim odcinku kajakowania. Pierwsza, wielka, zmoczyła nas, kiedy razem z Moją Sportową Żoną robiliśmy godzinę. Pobłądziłem trochę w Puszczy Augustowskiej między Mikołajewem, Czerwonym Krzyżem i Maćkową Rudą, i w stresie, żeby MSŻ się nie zorientowała, że przekroczymy założony czas treningu, gnałem jak nigdy z wózkiem. MSŻ ma tak, że jak ma być godzina, to dla niej trening kończy się po godzinie i przechodzi do marszu. W szkole miała ksywkę zegarynka chyba nie tylko dlatego, że jej ojciec jest zegarmistrzem.
Zrobiłem sobie mały obóz – trening codziennie, raz wybieganie, raz akcent – żeby szarpnąć formę do góry przed górskim maratonem z Nowego Targu do Zakopanego. To już w tę niedzielę. Ostatnie bieganie przyniosło w końcu przełom, oderwałem się od wolnego tempa około 6:00 na jakieś 5:15. Ale i tak urealniłem się przed Maratonem Podhalańskim, bo raz złapaliśmy późnym wieczorem zasięg i popatrzyłem dokładniej na liczby.
Dla mnie maraton ma 42 km, ale bardziej doświadczeni ode mnie górale wiedzą, że taki maraton ma jeszcze jedną ważniejszą liczbę: sumę podbiegów. W Podhalańskim będzie 900. Chyba sporo. Zacząłem grzebać po innych biegach – Visegrad Marathon w Rytrze, który tak mnie załatwił parę lat temu, miał różnicę między startem, a najwyższym punktem 200 m. A pierwszy, 36-kilometrowy odcinek Biegu Siedmiu Dolin w Krynicy – 600 m. Nie znalazłem porównywalnych danych czyli sumy podbiegów, ale myślę, że Maraton Podhalański trzeba będzie porównać raczej do Krynicy niż Rytra.
W Krynicy (nawiasem mówiąc biegnę tam też w tym roku, ponownie jeden etap Biegu Siedmiu Dolin, tym razem chyba będą to 34 km) dwa lata temu miałem bodaj 3:33. Fakt, było po górach, a w Podhalańskim będzie asfalt. Ale myślę, że realistyczny cel, to złamanie 3:30. Bieg poniżej 3:15 nazwałbym sferą marzeń i niech mnie góralski PanBucek strzeże, żebym sobie tymi marzeniami nie zepsuł startu. A minimum zadowolenia przenosimy na 3:45, no może 3:40, bo jednak forma wraca.
Kto rozpozna, z których zakątków te zdjęcia? Dziki i Oco, nie wyrywajcie się za bardzo z odpowiedzią.
kamilmnch1
2015/07/20 23:27:50
Dobra, czytam w łóżku. W bokserkach. Przeczytam i zasnę, no chyba że treść nie pozwoli.
–
wojciech.staszewski
2015/07/20 23:29:28
Treść żołądka?
–
tomikgrewinski
2015/07/20 23:37:58
Ale tam pięknie!!!
Wojtek podeślij namiary..
–
sky.dancer
2015/07/20 23:48:25
Suwalszczyzna…uwielbiam te klimaty. Rozmarzyłam się i chyba muszę tam wrócić.
–
1andrzejkociolek
2015/07/21 08:49:51
Wojtku to z tego wynika, że w Krynicy biegniemy razem , Mistrz i uczeń:) Ja też zapisalem się na 34 km, a na drugi dzień na deser bieg w formule alpejskiej 3 km na Jaworzynę. Będzie więc okazja do spotkania i wspomnień z tegorocznego obozu w Rabce:)
–
m_rob
2015/07/21 09:37:30
oo konkurs?
Zatem obstawiam tak: zdjęcie nr 1 i nr 2 zostało zrobione tutaj: http://www.google.pl/maps/place/54%C2%B001%2751.4%22N+23%C2%B008%2733.2%22E/@54.0309444,23.1425556,14z/data=!4m2!3m1!1s0x0:0x0
zdjęcie nr 3 zostało zrobione tutaj: http://www.google.pl/maps/place/54%C2%B001%2728.4%22N+23%C2%B013%2727.5%22E/@54.0245556,23.2243056,16z/data=!4m2!3m1!1s0x0:0x0
zdjęcie nr 4 zostało zrobione tutaj: http://www.google.pl/maps/place/54%C2%B003%2717.3%22N+23%C2%B005%2746.2%22E/@54.0548056,23.0961667,15z/data=!4m2!3m1!1s0x0:0x0
zdjęcie z kozą tutaj: http://www.google.pl/maps/place/54%C2%B003%2721.6%22N+23%C2%B005%2752.0%22E/@54.056,23.0977778,14z/data=!4m2!3m1!1s0x0:0x0
a ostatnie zdjęcie tutaj: http://www.google.pl/maps/place/54%C2%B001%2751.4%22N+23%C2%B008%2733.2%22E/@54.0309444,23.1425556,12z/data=!4m2!3m1!1s0x0:0x0
🙂
r.
–
kamilmnch1
2015/07/21 11:51:46
Rób, boję się Ciebie.
–
podopieczny_bartek
2015/07/21 13:57:07
Bój się Roba…
–
pjachu1
2015/07/22 14:15:09
Wojtku – nie przyjadę z Maćkiem do Zębu i nie wystartujemy w Podhalańskim (za chwilę rusza Sztafeta na Woodstock 360km – gonimy) ale wydaje mi się trudniejszy niż Koral Maraton – choć to bardziej góralski niż górski bieg, to suma podbiegów całkiem niezła.
MOCY na końcówce !!!
–
pjachu1
2015/07/22 14:58:33
A jeśli ktoś jest lub będzie w Izerach lub w Szklarskiej, to zapraszam na bieganie – dystans dowolny… Znam tu już prawie każdą ścieżkę.
Przez całe „wakacje” jestem w pracy w Świeradowie. A po robocie… dobrze jest się nieco zeszmacić 🙂
Zdrówko!
–
wojciech.staszewski
2015/07/23 11:21:25
Pjachu, dzięki, utwierdzasz mnie w samoograniczeniu.
Rob – boję się Ciebie jak 150 😉
–
m_rob
2015/07/23 12:43:40
Wojtek 🙂 nie ma się czego bać 🙂
Robiłeś zdjęcia ajfonem 5 w którym wyraziłeś zgodę na dostęp aplikacji obsługującej aparat do funkcji lokalizacji. Zdjęć nie poddawałeś żadnej obróbce i tak je wrzuciłeś na bloga. Wystarczyło kliknąć właściwości każdego z nich a w szczegółach podane są wszystkie dane łącznie z datą, godziną i współrzędnymi geograficznymi 🙂 Potem tylko wystarczyło wklepać te współrzędne do map google i wyszło to co powklejałem.
taka sytuacja…
r.
–
podopieczny_bartek
2015/07/23 13:07:44
Copperfield….:)
–
ok123
2015/07/23 19:38:21
Spędzając jedne z najfajniejszych wakacji w życiu czytam sobie książkę „DYSFORIA. PRZYPAKI MIESZCZAN POLSKICH” Marcina Kołodziejczyka.
Świetne obserwacje rzeczywistości, kazdy znajdzie tu coś dla siebie. Niektóre rozdziały do mnie nie trafiają, ale przy niektórych tarzam się ze śmiechu.
Wojtkowi polecam rozdział „Czy rozmawiał pan już z Modestem? Reportaż w manierze poczytnej gazety ogólnopolskiej”… Coś jak nabijanie się z Panny Anny 🙂
Ale inne rozdziały jeszcze lepsze. Tylko co to jest DYSFORIA???
–
johnson.wp
2015/07/25 19:17:30
Ok123, przypak kojarzy mi się jako niezbedny atrybut wspinacza. Dysforia to chyba niemoc tworcza na fejsie 🙂
Pozdrowienia biegowe z rownie dzikiego miejsca. Rob napisze z jakiego 🙂
Pjachu myślę intensywnie dam znać po niedzieli
–
ok123
2015/07/25 20:07:12
Boże, miało być PRZYPADKI!
🙂
–
grzegorz.sakowski
2015/07/26 22:21:53
O, dawno mnie tu nie było (z wpisem – bo czytać czytałem). Wojtku, to razem pobiegniemy w Krynicy, bo w tym roku będę na całym festiwalu, trochę biegowo, trochę służbowo.
–
pjachu1
2015/07/26 22:42:31
Wojtku, jak się biegło pod halami?
–
wojciech.staszewski
2015/07/27 23:03:39
pjachu – jak ceprowi ;-/ więcej na blogu