To najpoważniejsza jednostka chorobowa biegaczy: startoza. Przybiera różne formy, przy ostrym przebiegu może być groźna dla zdrowia. Ale przeważnie jest groźna – tylko i aż – dla wyniku.
Napisałem tydzień temu, że jestem w maratonie na 3:05. Nie dlatego, żebym przypuszczał, że cała biegająca Polska nie może opanować ciekawości, na jaki wynik jest Staszewski. Tylko dlatego, żeby napisać głośno, na ile zamierzam biec w Maratonie Warszawskim – żeby rzeczywiście na tyle pobiec. Bo przecież jeśli ktoś by napisał, że jest gotowy na 3:05, a wystartuje na 2:59, to wyszedłby przed całą biegającą Polską na idiotę.
Startoza była silniejsza. Startoza atakuje podstępnie podczas ostatniej fazy mentalnego przygotowania do zawodów, nasila się w trakcie rozgrzewki, a po strzale startera atakuje z furią.
To startoza wyeliminowała u mnie logiczne myślenie. Wolałem wyjść na idiotę przed całą Polską, niż pogodzić się przed startem z wynikiem powyżej 3 godzin. Już w sobotę myślałem, żeby pobiec na 3:05, ale w taki sposób, żeby zostawić sobie otwartą furkę na 2:59. Plan był taki, żeby na połówce być w 1:32-1:33, no dobra, raczej 1:32, bo z 1:33 trudno byłoby dogonić baloniki. Dogonić!? Słowo, które podyktowała mi startoza, bo trzeba mieć zasoby energii, żeby gonić baloniki, a nie uciekać przed kolejnymi balonikami.
Startoza opanowała mój mózg po starcie. Zaczynam spokojnie w 4:26 na kilometr. Ale od trzeciego kilometra – hulaj dusza. Tętno niskie, więc mam zielone światło do przyspieszania. 4:10, 4:06, 4:04… Baloniki są wprawdzie wciąż przede mną, ale systematycznie nadrabiam dystans. Na połówce (przypomnę, pisałem o 1:33-1:35, myślałem o 1:32-1:33…) – jestem tuż-tuż: 1:00:45.
A potem jest jak zwykle przy biegu, który się zaczyna za szybko. Nie ma szans dogonić, trzeba się bronić. Jeszcze na moim Ursynowie, gdzie kibicuje Moja Sportowa Żona z Sabiną, córką 6klasistką i Małym Yodą, myślę o łamaniu 3:05. Na Puławskiej liczę, że trzeba będzie walczyć o 3:09, walczę, dwa kilometry przed metą zbiegamy z linii wiatru, przyspieszam, kończę w 3:09:03. Względne zadowolenie, bo plan minimum – złamanie 3:10 – zrealizowany. Ale to startoza odebrała mi szanse na plan optimum czyli dobiegnięcie w 3:05.
Czy to nie ja pisałem w poradnikach akcji Polska Biega, że 1 minuta nadrobiona ponad możliwości na pierwszych kilometrach, oznacza 5 minut straty na ostatnich? Papier wszystko przyjmie. Startoza wszystko zabierze.
Zdjęcie wyszukał Rob – na fanpejdżu Fotki sportowe i nie tylko. Dzięki. U Roba startoza objawiła się w specyficzny sposób – sam nie startował, więc przyszedł na trasę z colą i bananem dla znajomych, a wieczorem wynalazł w sieci np. to zdjęcie.
Startoza ma różne formy. Podopieczna Joanna trafiła do mnie z ostrą startozą, niemal uzależnieniem od startów. Miała ich w planie tyle, że nie było mowy w międzyczasie o treningu, tylko o regeneracji, ewentualnie superkompensacji przed ważniejszymi zawodami.
Inną mutację startozy ma np. Dziki albo podopieczny Henryk. Ich start paraliżuje. Robią monstrualne treningi w imponujących tempach, a na starcie nie są w stanie pobiec swojego. Tu się mogę cieszyć, bo ja na starcie dostaję taki zastrzyk adrenaliny, że przebiegam maraton (i to nawet biegany słabo) w tempie, które z trudem utrzymuję podczas treningu na 3-4-kilometrowym odcinku. Podopieczny Henryk zresztą zrobił potężną życiówkę w maratonie, a że deptał mi po piętach, to wyściskaliśmy się w strefie mety z taką siłą, jakbyśmy mieli jeszcze gdzieś zachomikowany glikogen.
Jest jeszcze startoza, która paraliżuje całkowicie. Dlaczego Podopieczny (Beztlena) Bartek znów schodzi z trasy? Czytałem, tętno. Ale skąd bierze się ten objaw somatyczny. Moim zdaniem to jeszcze inna forma startozy.
Nie wiem, czy można się ze startozy wyleczyć. Pewnie nie, bo chyba po to biegamy w zawodach, żeby doświadczać emocji, od których nasz mózg będzie wariował. Chcemy tego zamętu emocji, tych motyli w głowie, tej wiary i nadziei. Raczej trzeba myśleć, jak ograniczyć negatywne skutki uboczne startozy.
Nie czarować. Przed maratonem robię sprawdzian na zawodach. Wynik wrzucam w LiczydloBiegowe.pl (10 proc. biegaczy amatorów może skorzystać z Tabel Danielsa lub kalkulatora McMillana, ale u 90 proc. te wskazania będą błędne). I biegnę na ten wynik zakładając w połowie dystansu czas na wynik o 1-2 min. lepszy.
Wtedy kończy się tak jak podopieczny Paweł, który złamał 4 godziny o małe 24 sekundy. Zrobił dokładnie to, co zaplanowaliśmy i chodził potem po Saskiej Kępie (widziałem) z bananem nie w ręku, tylko na twarzy. Najlepiej, kiedy startoza w swojej najprzyjemniejszej formie dopada człowieka za metą.
Jeszcze będą takie biegi.
Gość: , *.dynamic.chello.pl
2014/09/29 23:20:06
Pierwszy.
kamilmnch1
–
tomikgrewinski
2014/09/29 23:34:56
Torex – gratulacje!
Świetny wynik!
–
tomikgrewinski
2014/09/29 23:37:00
A co do startozy to nie kończy się ona po biegu..
Ja wczoraj wróciłem i przez całe popołudnie zastanawiałem się nad obozem biegowym…który jest w marcu.
–
Gość: marsz, *.play-internet.pl
2014/09/29 23:37:17
1:30:45?
z tym czasów on -line wydawało mi się, że dość równo biegłeś wojtku po 4’20…
marsz
–
Gość: marsz, *.play-internet.pl
2014/09/29 23:41:34
a gdzie ten obóz tomiku:)
marsz
–
Gość: , *.dynamic.chello.pl
2014/09/30 00:05:32
Czasu mało a cel mocny- 3:30 do złamania czyli to co nie udało się jesienią w Amsterdamie i wiosną w Łodzi. Plan jak zwykle prosty, biegać w tempie poniżej zakładanego na maraton i przede wszystkim wydłużyć dystans. Pod połówkę biegałem około pięćdziesięciu kilometrów tygodniowo, raz prawie sześćdziesiąt. Co drugi trening tempo poniżej półmaratońskiego czyli szybciej niż 4:30 min/km. Cztery treningi tygodniowo.
Pod maraton zacząłem trenować podobnie od minionego wtorku:
1,2 km spaceru (zawsze od tego zaczynam) + 8 km BS + schłodzenie (kilometr, choć zazwyczaj kilkadziesiąt metrów, w zależności jak daleko jestem od domu)
Czw 3 km BS + 10 km TPTM (poniżej 4:57)
Pt 12 km BS
Niedz 10 km BS + 20 km TPTM
Jutro 10 km BS
Śr 5 km BS + 15 km TPTM
Pt 12 km BS
Sob 10 km BS + 20 km TPTM
Poniedziałek przed startem 10 km BS
Śr 3 km BS + 10 km TPTM
Czw 5 km BS
Niedziela start!
Co ma być to będzie. Jak będę czuł, że coś jest nie tak to zejdę z objętości.
–
Gość: , *.dynamic.chello.pl
2014/09/30 06:11:53
kamilmnch1
–
Gość: kubol7b, 213.25.94.*
2014/09/30 10:21:48
dziki, jadę Łką z metra młociny o 23.10. najdogodniejszy dojazd zbiorkomem. sam pisaleś, że może być 11h, a może być i 16, więc nie ma co budować planów, w których ktoś na kogoś będzie czekał na mecie 5h. zazwyczaj czekam godzinę i przybijam piątki z kolejnymi uczestnikami. np 3 lata temu gawędziłem z sfx-em, który deptał mi po piętach na ostatniej prostej.
–
mironka89
2014/09/30 11:51:20
szkoda żenie udało Ci się osiągnąć wyznaczonego celu, ale zawsze chce się jak najlepiej
–
Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
2014/09/30 11:55:26
i ja się biorę do roboty: w tym tyg. będzie 113 km, dziś zmienny, w sob – 30 km, w pt i niedz., rano i wieczorem, w środę wolne:)
torex – gratulacje!
marsz
ps. będzie link do śledzenia puszczy, dziki, johnson można do was smsy słać czy wam to przeszkadza?
–
tambada
2014/09/30 15:25:43
powiem Ci, że ja chcialbym osiągnąć Twój wynik
–
Gość: BartekJ, *.dynamic.chello.pl
2014/09/30 16:41:15
Sposób na startozę – studium przypadku
Jestem na 3:15 ale startoza każe biec na 3:10. Robię sobie rozpiskę międzyczasów z założeniem narastającego tempa. Od 4:37 do 4:26. Zupełnie przypadkiem 4:37 to tempo na 3:15 🙂 Ja wiem, że 4:26 jest nierealne ale startoza daje się nabrać i wierzy, że przyspieszę. Naiwna. Potem nawet wychodzi kilka km poniżej 4:30 ale wiatr w mordę na KEN i Puławskiej szybko przywraca właściwe tempo. Na mecie jest 3:15 tak jak miało być. Widzę Wojtka, który stoi za metą zamiast iść po medal i izotonik. Pewnie czeka na podopiecznych. Chciałem zagadać i powiedzieć, że po ukończeniu górskiej setki wcale nie trzeba startować na 200km, 24h itp. Trzeba powtórzyć setkę w lepszym czasie. A potem w jeszcze lepszym. Tak samo jak z maratonami. Ale byłem tak zje… zmęczony, że nie zagadałem tylko poszedłem po medal 🙂
Sposób na startozę zastosowałem już 3 raz i znowu zadziałał.
–
sfx
2014/09/30 17:23:06
tu kołczu zamieszczam linki do fotek, na których kadr trafił w ciebie :).
starałem się trochę dopingować, ale chyba ostatecznie nie byłem zauważony :).
12k z mostu poniatowskiego:
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/2/_IMG9408.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/2/_IMG9409.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/2/_IMG9410.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/2/_IMG9411.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/2/_IMG9412.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/2/_IMG9413.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/2/_IMG9414.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/2/_IMG9415.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/2/_IMG9416.jpg
a tu 200 metrów przed metą:
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/5/_IMG0625.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/5/_IMG0626.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/5/_IMG0627.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/5/_IMG0628.jpg
biegnijmy.pl/galeria/20140928-1/5/_IMG0629.jpg
–
sfx
2014/09/30 17:25:21
wszystkie moje fotki z mw2014 (2600+):
biegnijmy.pl/index.php?plik=gal20140928-1
… niemal wszyscy „zdjęci” z poniatowskiego na 12k
… sporo twarzy na 200 metrów przed metą
… trochę „elity”
… i parę niezwiązanych ujęć
a k-lin przyczepił się w wawie do lokum dzikiego. dzięki. było fajowo.
–
kamilmnch1
2014/09/30 18:27:46
Pict, na koniec i tak wszyscy traficie pod moje trenerskie skrzydła 🙂
Niedawno skończyłem: brzuszki na ławce 25 + 25 + 25 + 30 pompki 20 + 20 + 20 + 25 grzbiety 25 + 25 + 25 + 30 kółko 15 + 15 + 15 + 20 hantle 25 + 25 + 25 + 30
Czuję moc, nie taką że nie wiem jak ją spożytkować bo snu mało, nie zawsze prawidłowo się odżywiam, ale mino lekkiego bólu w okolicy kolan, nadal lewej pięty i ledwo wyczuwalnych poniżej łydek to mnie nosi. Dziś spojrzałem w kalkulator Wojtka i myślę sobie, że jak łamać 3:30 to z przytupem czyli 3:25. Planu raczej nie zmienię, musi być ciężko żeby na zawodach było łatwiej. Jeśli pogoda będzie w Poznaniu taka jak teraz za oknem to bójcie się niewierni! Odstawiam w tygodniu alkohol. Postaram się dojść do 81,5 kg (ew. 81,9 kg) i kontynuować plan treningowy.
Ziggy, nadchodzi chwila prawdy!
–
piotrek.krawczyk
2014/09/30 19:24:49
Tu Dziki
A może to staroza, nie startoza? 🙂
A Dziki dziś rano 32 km po Poszczy. Z Dziekanowa Leśnego przez Mogilny Mostek do Palmir i dalej na Karczmisko, potem Krętą Drogą do Zaborowa Leśnego, tu odłączyłem się od startowego odcinka setki, nawrót w stronę Truskawia, kawałek asfaltu, rympał na zachodni skraj Sierakowa, znów wbiegam na trasę setki, tym razem na odcinek finiszowy, czterysta metrów przez wioskę i w lewo na północ do Posady Sieraków, dalej uroczysko Na Miny, grobla do Szczukówka czyli Młynisko czyli Żydowskie, ze Szczukówka rympał i niewielki przedłużacz, bo nie chciało mi się biec tysiąc razy obieganym dobiegiem pod szpital. Do Posady Sieraków nie patrzyłem na tempo, ponad 25 kilometrów bez danych z satelitów, tylko dane z ciała. Jak to bywa na treningu tuż przed zawodami, dziś objawiły się wszystkie możliwe dolegliwości, na pierwszych kilometrach boli podbicie, myślę, że za mocno zasznurowane buty, chcę poluzować, ale postanawiam olać i zapomnieć, zapomniałem do Mogilnego Mostka, potem lewe przywodziciele, mój wróg powrócił, zaraz stanę, nie, olewam i zapominam, jestem już pod Karczmiskiem, teraz pora na lewą stopę, była złamana z przeciążenia kiedyś na Silesia Maratonie, wtedy Dziki trenował jak wariat pod Rzeźnika, maraton był następnego dnia o dwóch treningach w górach, każdy po 40 km, teraz moja lewa stopa to jest argument nic z tego, olewam i zapominam, koło Sierakowa kolka, zapominam, koło uroczyska Na Miny zgłasza się żołądek, od rana tylko kawa i woda, olewam i zapominam, bo już blisko meta. Przy Posadzie Sieraków nie wytrzymałem i sprawdziłem tempo, a tempo na maraton w 4:00 czyli 5’40, nie spodziewałem się, znów za szybko, ale jak już znam tempo to trzeba je złamać, przy Szczukówku mam niecałe trzydzieści kilometrów, dokręcam do równo 32 km, tempo średnie 5’38. Opisów przyrody brak, nie da się opisać jesieni w Puszczy. Trzeba pobiegać, najlepiej pobiegać sto kilometrów już za pięć dni. Dziki
–
zziggy
2014/09/30 22:11:44
Kamil, życzę Ci z całego seca 3:25:))) ja bez hura optymizmu i z dużą rezerwą i respektem do dystansu…. Zobaczymy, czy tym razem dystans mnie przemieli czy pozwoli powalczyć…. Zobaczymy
–
pjachu1
2014/09/30 22:17:10
W Puszczy jesień, a w górach… też jesień. Dałem się podejść łazęgowskim marzeniom i rano wypuściłem się w Izery. Ze świeradowa na Sępią Górę i dalej Grzbietem Kamienieckim. Zbiegłem na Równię Izerską i stąd żółtym szlakiem na główny grzbiet – 4 km podbiegu szutrową drogą o równym nachyleniu. Taka Route 66. Industrialny akcent. Na szczęście jedyny, bo o tym czym jest górskie bieganie przypomniał fragment czerwonego szlaku w rejonie Mokrej Przełęczy – 2 km wąskiej ścieżki wijącej się pomiędzy krzakami jagód i karłowatymi sosenkami. I do tego mega błoto. Razem 17 minut kluczenia, skakania z kępy na kępę i potykania się o korzenie. Gleba – 2 razy.
A całość to 27 km + 900m podbiegów w 2.45. Izery są piękne!!!!!
Opisy jesieni pozostawiam sobie. Biegnijcie w Puszczę, w Góry, do Lasu. W niedzielę Silesia.
Zdrówko!
–
johnson.wp
2014/09/30 23:01:45
Dziki, wczuwam się 🙂 Dzisiaj bieg transowy , udało się, całą drogę ciary i mrowienie, już wiem o czym pisze Sten, a tempo dokładnie takie jak Twoje 🙂 Gdyby był konkurs, kto ma najbardziej transową drogę z pracy do domu, to bym wystartował z takim opisem. Jestem swobodny jak liść na wietrze, w słuchawkach Norah Jones, „More than this…”, tak to już za kilka dni, może to niepotrzebne, może rzeczywiście „more than this, there is nothing”, ale jak się o tym przekonać, właśnie bez tego… Zostawiam budynek za sobą, po kilkunastu sekundach jestem już poza asfaltem, wymykam się z miasta. 15 minut lasu, potem 500 metrów wzdłuż neonówek miejskiego akwarium, ostro skręcam w lewo i już cisza i wiatr, biegnę ku rzece. Zbliżam się powoli, choć nogi przebierają szybko w dół moreny. Jest, wysoka konstrukcja kolejowego mostu, zbliżam się do swojej sekretnej przeprawy. Drabinka wilgotna, dudnią stalowe płyty, nikogo nie ma, znowu się udało. Z drugiej strony dzikie pnącze wypełnia drogę w dół. Przedzieram się z trudem, chyba całe lato nikogo tu nie było, cóż, w mieście z betonu nie ma wolnych biegaczy… Znowu las, tym razem prosto środkiem, nie skręcam nad skarpę, teraz trawnikiem wzdłuż szosy, to tylko minuta przymusowego kontaktu. Zbiegam pod most i po drugiej stronie, dziwnie lekko wydostaję się na wał, dziwnie lekko, od dawna trans. Teraz ku Katedrze, nikogo nie ma, kto by wypędzał psa w tak ryzykowną pogodę. Przemykam betonowym nabrzeżem, zamykam na chwilę oczy, nie chcę widzieć wiszącego nade mną modernizmu. I znowu pod mostem „a w mieście jak ryby tramwaje”, nie słyszę tego, patrzę obojętnie na przesuwające się powoli białe paciorki reflektorów. Koło Politechniki zsuwam się ze skarpy nad rzekę. Na szerokiej, nie kończącej się łące samotna sylwetka biegacza. Nie spotkaliśmy się, gdzieś zniknął. Podarowuję sobie jeszcze jeden kilometr nad rzeką, opuszczam ją przy kolejnym moście, nie wiedziałem że tu jest taki niesamowity podbieg, trzeba tu wrócić. Zbiegam śliską ścieżką wprost na rondo, zdążyłem na zielonym. Teraz niestety kilometr asfaltu, ścieżka rowerowa, ale wiem, że zaraz za stacją benzynową jest wąska dróżka wydeptana przez takich jak ja, po zielonej stronie ulicy. Wiedzie szybkim skrótem w zarośla. Zatrzymuję się, wyjmuję czołówkę, jest okazja sprawdzić jak świeci ten cud techniki. Włączyłem o 19, zostawiłem włączoną do teraz czyli już 4 godziny, na pewno wystarczy na całonocne bieganie po Puszczy. Teraz już chodnikiem, po 10 minutach jestem przy wiadukcie, biec dookoła? Wspinam się po stromym betonowym zboczu, na końcu szukam ręką barierki i wciągam się na górę. Pode mną rzeka torów kolejowych, a przez moment biegnę brzegiem rozpędzonej cywilizacji. Uciekam w bok, przez długi trawnik, wzdłuż ustawionych w rządkach, błyszczących czterocylindrowych marzeń z przedmieścia. Mieszkam kawałek dalej, moja ulica spokojna.
–
halski41
2014/09/30 23:42:14
I tak Cię podziwiam za to co już udało się Ci osiągnąć….. Szlifuj formę, trzymaj swoje tempo i na luzie biegaj i nie myśl o wyniku.
–
sten2013
2014/10/01 08:37:30
Johnson – biegłem z Tobą.
–
Gość: Dziki, *.centertel.pl
2014/10/01 15:32:46
I ja biegłem z Tobą, Mistrzu Johnsonie. W jesiennej Puszczy będą sami wolni biegacze 🙂 W obu znaczeniach tego słowa 🙂 Cisniasy? Kubol – rozumiem, chociaż może współzależność mobilizowałaby do czegoś na trasie, do nie op… się na przykład 🙂
A za chwilę mecz w ping ponga. Nowe Grand Prix, inauguracyjny pojedynek Dziki kontra John. Kto wygra i jaki będzie wynik? Można raz typować. To konkurs o ludzika. Konkurs zamykam o 16:45. Gramy do czterech wygranych setów, czyli mecz olimpijski. Dzi
–
Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
2014/10/01 15:47:19
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=2&code=2731
–
piotrek.krawczyk
2014/10/01 19:53:55
Tu Dziki
Po przeczytaniu nie zostaje mi nic innego, jak postawić jeszcze raz link Marsza: http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=2&code=2731
Szczególnie, że Dziki dziś nic. Dziki
–
johnson.wp
2014/10/01 20:15:01
Sten – też pobiegnę z Tobą 🙂 rugala.pl/gory/polskie-gory/beskid-niski/foto/
Marsz – „Gdy czuję, że mogę pobiec, wybieram najpiękniejszy fragment mojej leśnej drogi…”
–
beztlen
2014/10/02 13:45:14
Wojtku, czuję się wywołany do tablicy:)
Myślę, że wszystko zależy od tego jakie stawiamy sobie cele. Bartek nie stawia sobie za cel na maraton wyniku o 15′ gorszego od swojej aktualnej życiówki – ponieważ wówczas ten start to byłby raczej trening: BC1 + BC2. My zawsze, bez względu na okoliczności (Bartek biegł z urazem mięśnia czworogłowego) stawiamy sobie cel na granicy możliwości. Co do DNF – czasami lepiej/mądrzej jest zejść z trasy by w następnym starcie pobiec szybciej czy móc wystartować wcześniej w kolejnym półmaratonie czy maratonie. Często kontynuowanie biegu delikatnie mówiąc nie jest rozsądne, jest tylko niepotrzebną eksploatacją, której nieuniknioną konsekwencją w kolejnych startach jest regres. Jestem zwolennikiem myślenia podczas realizacji planu treningowego, ale również podczas startów o przyszłości. Taka filozofia treningu, podejścia do startów prowadzi moich zawodników do życiówek. Zresztą bieganie jest sportem niezwykle wymiernym – wyniki mówią same za siebie:)
Półmaraton 2013: Wojtek – 1:23:28; Bartek – 1:24:45;
Półmaraton 2014: Wojtek – 1:23:32: Bartek – 1:22:28.
–
kamilmnch1
2014/10/02 18:31:10
Na końcu i tak Wasi podopieczni trafią pod moje skrzydła!
http://www.youtube.com/watch?v=MR6FXpaECY8
–
wojciech.staszewski
2014/10/02 18:53:13
Beztlen – spierajmy się, ale bez demagogii.
Bartek miał od zawsze nadmierną chęć do schodzenia z trasy, pamiętam, jak kiedyś zszedł na Biegu Powstania, kiedy nie dość, że miał szansę na życiówkę, to mógł po raz pierwszy pokonać swojego trenera (tj. mnie), co wtedy było dla niego poza zasięgiem (dziś oczywiście jest inaczej, to Bartek jest poza moim zasięgiem, żeby była jasność).
Nie wiem, czy sensowne było teraz zejście Bartka z trasy, wiem tylko, że Bartkowi ta nadmierna asekuracyjność przeszkadza w osiąganiu częściej radości na mecie. To jedna z form startozy. Opisując to nie chciałem Cię zresztą wcale wywoływać do tablicy.
A zestawianie wyników Bartka i moich z 2013 i 2014 to już demagogia w najczystszej postaci. Ja mam 47 lat, jestem już w okresie spadku możliwości fizycznych, a ponadto doszedłem już w okolice swojej bariery w bieganiu. Nie mam fizjologii na 1:02, ani 1:12 w półmaratonie, tylko w okolicach 1:20.
A Bartek jest dużo młodszy, metryka pozwala mu na coraz lepsze wyniki w konkurencjach wytrzymałościowych. Ponadto nie osiągnął jeszcze swojego pułapu, ciągle jest w drodze na szczyt, ma wciąż rezerwy.
Gdybym chciał na serio wchodzić w taką demagogię, powiedziałbym, że moje 4 sekundy gorzej przy 2,5 minutowej poprawie Bartka – z uwzględnieniem powyższych zastrzeżeń – to większy „progres”.
Albo (gdybym chciał wejść na szczyty demagogii) podałbym takie liczby Bartka z czasów, kiedy był pod moją opieką:
Półmaraton 2011: 1:45:21, Półmaraton 2012: 1:29:17.
–
kamilmnch1
2014/10/02 19:33:49
Nie przebijecie mnie gdy byłem pod swoją opieką:
1:59 i h wie ile sekund
1:35:35 to nie jest moje ostatnie słowo!!! 🙂
–
piotrek.krawczyk
2014/10/02 20:10:02
O rety! Nieskończone są spory czarnoksiężników i trenerów.
A Dziki wczoraj wygrał 4:2 w ping ponga z Johnem, a to był mecz na poziomie olimpijskim, może z igrzysk starożytnych, ale któryś z nas wygrałby te igrzyska grając tak jak wczoraj. Przyjemnie było wygrać, ale równie przyjemnie i równie sprawiedliwie byłoby przegrać 2:4. I Dziki wczoraj nic, bo John mi zabronił. A Dziki dziś 14,5 km po Bielanach i Młocinach w tempie 5’10. Zajmują mi się zatoki, w biegu zatoki udrażniają się. A Bartek Podopieczny zszedł z trasy i wyszedł z tego cały i wyszedł z tego biegu niezły trening. Jednocześnie Bartek Podopieczny poddał zawody. Rozumiem Johna i rozumiem Tomka. Bez rozstrzygnięcia z mojej strony, najważniejsze jest co Ty Bartek czujesz i myślisz. Nie wyobrażam sobie, żeby kogoś zmuszać do zejścia lub zmuszać do ukończenia, motywować tak, ale decyzja należy do zawodnika. Dzikiemu trudno będzie zejść z trasy na setce w Puszczy, nikt nawet tego nie zauważy i umrę z głodu i wyziębienia gdzieś w ostępach 🙂 Johnson, pojutrze o tej porze będziemy już po dzikim pasta party, będziemy siedzieć nad mapą, opowiem wszystko co wiem. A dziś Bielany jak Bielany. I Młociny jak Młociny. Dziki
–
johnson.wp
2014/10/02 20:21:44
Tak, i to jest dobry moment żeby sobie pobiegać po lesie dla przyjemności… No to lecę. A na dobranoc bajka Kołakowskiego dla wrobelków merlin.pl/Kto-z-was-chcialby-rozweselic-pechowego-nosorozca_Leszek-Kolakowski,images_zdjecia,20,83-89774-17-8_1.jpg
–
ocobiegatu
2014/10/02 21:00:24
W moim wyobrażeniu zejście z trasy jest czymś złym , bo źle usposabia później psychicznie. Pojawiają się myśli – a dlaczego ? a co mi się stało ? A może znów tak będzie ? Jak się nie jest pewnym poprawy to lepiej…zejść z trasy przed startem tj. nie zapisać się..
Każdy ma swój ulubiony dystans. Ja mam , zgodnie z tradycją prl- 3 i 5km.
Tu może być prawie maks na treningu. Natomiast startując w maratonie ( inny sport) przyjąłem zasadę ,że spróbuję pobiec w pierwszym maratonie ( a drugi później pójść) 30 minut powyżej prognozy z 5km. Później planowałem 25, 20 powyżej prognozy j.w. itd. tj. o 5 minut lepiej za każdym maratonem. Maratony mi nie leżały i inne były czynniki ,że nie startowałem. Takie podejście zapewnia komfort ,że się nie zejdzie z trasy. Można to nazwać brakiem ambicji ale jak ktoś nie chce się przemęczać to jest w porządku.
Na podobnej zasadzie dla mnie dobrym programem psychologicznym jest zasada aby brać udział w zawodach tylko w przypadku gdy w miarę jesteśmy pewni życiówki.
Dotyczy to też oczywiście programu SUMPT – stałe ulepszanie moich progów tempowych w treningu ( najczęściej w danej fazie treningowej – np jesień + zima).
Jeśli trening ma być o wysokiej intensywności ,a raczej jakości , to wybierać , żonglować dystansami , tak aby zawsze była poprawa na danym dystansie. W ten sposób jesteśmy zawsze dobrzy a głowa nie martwi się czemu to dziś było gorzej jak tydzień temu. Jest tu też dodatkowy aspekt dodatkowej interpretacji wyniku, takiej aby głowa zawsze była zadowolona ( wiek, waga, temperatura otoczenia). Zejście z trasy pozostawia ślady , podobnie jak gorszy trening.
W sumie nazwać to można – podprogowa realizacja życiówek w czasie….:).
–
beztlen
2014/10/03 10:25:49
Wojtku – uwielbiam to zdanie „spierajmy się, ale bez demagogii”:), ale przecież to Ty „prowadzisz lud” a ja tylko czasami pozwalam sobie nie zgodzić się z Tobą lub kontestować naprędce wymyślone teorie, które w tym konkretnym przypadku są dla osób trzecich krzywdzące i szkodliwe. Rozumiem, że dotknąłem Twojego czułego punktu, ale pierwszą rzeczą jakiej nauczyłem się w sporcie była umiejętność znoszenia porażek. Wydaje mi się, że lepiej jest szybko wyciągnąć wnioski i przystąpić z dodatkową motywacją do następnych zawodów niż szukać usprawiedliwień w dziwnych niczym nie popartych teoriach.
Argument wieku jest śmieszny o czym świadczą liczne przykłady – Jurek Magierski biegający 2:51 maraton w wieku 56 lat czy Wojciech Więckowski, z którym wygrałem da dychę w Krynicy o kilka sekund po ciężkiej walce mimo, że ma 53 lata czyli jest dokładnie 10 lat starszy ode mnie. Dwoma ostatnimi akapitami (bo przecież je świadomie napisałeś:)) wspiąłeś się rzeczywiście wysoko. Każdy kto biega – amator czy zawodowiec wie, że ogromny progres na początku przygody z bieganiem jest czymś naturalnym i nie wymaga żadnej pomocy z zewnątrz – wystarczy po prostu biegać w tlenie coraz dalej i coraz szybciej, problem zaczyna się gdy biega się już szybko jak na amatora i trzeba w odpowiednich proporcjach łączyć w treningu tlen, pracę w strefie mieszanej …nie mówiąc już o beztlenie:)
–
antyprop
2014/10/03 12:31:20
Gratulację!
–
sten2013
2014/10/03 12:43:17
Kolejny jałowy spór 🙂
Nie jest sztuką przebiec maraton w czasie poniżej 3h, czyli w tempie około 4min/km.
Sztuką jest przebiec w tym tempie maraton w 4 godziny!
–
beautyandb
2014/10/03 15:12:18
Dlaczego jałowy? W sumie dość interesujący i ciekawa rozbieżność w poglądach dwóch trenerów na zawody. Wojtek z całym bagażem biegacza amatora, i zawodowiec Beztlen. Cóż, ja dzisiaj też mam szansę na zostanie wrogiem publicznym numer jeden…. 😉
–
Gość: , 46.77.124.*
2014/10/03 16:45:23
warszawskibiegacz.pl/wcale-jestes-zwyciezca/
–
Gość: , 46.77.124.*
2014/10/03 16:46:47
kamilmnch1
–
popellus
2014/10/03 17:29:47
BUT 260- wystartowało 11 osób….ciekawie.
Pope
–
popellus
2014/10/03 17:30:07
app.trackcourse.com/view/but2014-260
–
piotrek.krawczyk
2014/10/03 19:57:40
Pope – w zeszłym roku skopali BUTa, nie dziwię się. Chłopcy – John i Tomek – można dojść do tego samego celu różnymi drogami. Reszta to demagogia 🙂 Każdy ma rację i jednocześnie nikt nie ma racji. Bo zawsze jest trzecie wyjście. I czwarte. Na przykład mój jutrzejszy „rywal” na setce w Puszczy. „Nie trenuje tylko biega”, minimum 25 km,700 km w miesiącu, jeśli jest prawdą co pisze, to Scott Jurek ma następcę nad Wisłą, trening w terenie krosowym 100 km w czasie 8:18, inne fenomeny, a „rywal” biega 10 km w 40 minut, maraton w 3:15. Napisałem „rywalowi”, że Dziki nie wierzy w te historie treningowe publikowane publicznie, bo tak jest, nie wierzę. I że chciałbym się mylić, bo tak jest, chciałbym żeby jutro o północy wystartował biegowy samorodek, nie trenujący, żeby zapisał się w historii pokonując cały dystans godzinę szybciej od wyśrubowanego rekordu Piotrka Wieczorka – 9:40. Wtedy obiecałem ukłon, zawiązanie butów i wino z wysokiej półki. Przekonam się jak jest już w niedzielę. Na razie nie wierzę.
A Dziki dziś 12 km w tempie 5’40, bardzo relaksowo, na koniec trochę szybciej, ostatni kilometr 4’33. To ostatnie bieganie przed setką. Jutro przybywa Johnson. O północy start. Jestem nieprzygotowany. Dziki
–
gepaard
2014/10/03 20:47:56
BUT 260 – jednym z tych śmiałków jest mój rzeźnicki partner. Na razie napiera 🙂
Formuła biegu to czelendż. Żadnego oznaczenia trasy, przepaków i punktów odżywczych zapewnianych przez orga. Może pomagać rodzina oraz krewni i znajomi Królika.
–
wojciech.staszewski
2014/10/03 21:23:44
Tomek, czytaj proszę ze zrozumieniem
–
wojciech.staszewski
2014/10/03 22:05:27
Dziki, wydaje mi się, że jesteś przygotowany jak mało kto. Nieprzygotowany, to byłem ja w Krynicy. Mam dla Ciebie hasło na bieg: nie PUSZCZAj
–
johnson.wp
2014/10/03 22:41:11
Dziki – hasło brzmi – nie OPUSZCZAJ Johnsona 🙂 nie ścigaj się proszę… Przyjeżdżam o 17.56 na Centralny i się zdzwonimy. Myślę, że Kubol ma rację, spojrzałem na komunikację miejską i spokojnie można dojechać w las i z powrotem. Odkapslowałem żele, odgazowałem wodę, więc jestem przygotowany 🙂
–
Gość: Dziki, *.unknown.vectranet.pl
2014/10/03 23:50:32
Będę na dworcu Mistrzu Johnsonie. A Ty John nie podPUSZCZAj 🙂
–
sten2013
2014/10/04 00:07:20
Dziki, Johnson, Kubol – będę biegł z wami jako Cień (nie cienias!).
–
Gość: podopieczny_bartek, *.dynamic.chello.pl
2014/10/04 00:07:38
Też czuję się trochę wywołany do tablicy i chciałbym jedną rzecz podkreślić – z trasy, schodzę tylko wtedy, gdy wiem, że nie osiągnę zakładanego czasu (to jest chłodna kalkulacja i dokładnie tak to wyglądało na ostatnim MW) albo z jakichś przyczyn muszę zejść (np kontuzja); z drugim przypadkiem nie ma sensu polemizować, nikt przy zdrowych zmysłach nie kontynuuje biegu z kontuzją, szczególnie jeśli chce w przyszłości dalej biegać i się poprawiać; pierwszy przypadek – może dla niektórych kontrowersyjny, dla mnie jest oczywisty i nie przeszkadza mi w osiąganiu przyjemności na mecie, ponieważ przebiegnięcie maratonu w 3h05min nie dałoby mi żadnej satysfakcji ani radości na mecie (tutaj zgadzam się w 100% z Bartkiem O. w artykule, który podlinkował Kamil), a tylko spowodowałby niepotrzebną i kompletnie bezsensowną eksploatację organizmu – jak pisałem chyba już wcześniej – nie interesuje mnie bieganie maratonu tylko po to, żeby zaliczyć dystans.
Na krótszych dystansach dociągnięcie do mety z gorszym wynikiem niż zakładany ma już zdecydowanie większy sens, bo to jest wówczas przynajmniej bardzo dobry trening, na pewno lepszy niż wykonany samemu interwał czy bieg tempowy;
–
kamilmnch1
2014/10/04 11:48:38
Wojtku, najlepszego!
Więcej później!
–
Gość: kubol7b, *.dynamic.gprs.plus.pl
2014/10/04 15:56:50
No to formula BUTa sie nie zmienila, tylko teraz jest to z gory wiadome 🙂
–
Gość: rob, *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl
2014/10/04 21:49:48
Hej Wojtek, przyłączam się do życzeń. Dużo zdrowia i dużo siły. Wszystkiego biegowego!!!!
A Dziki, Johnson i Kubol za 2 godziny ruszają w Puszczę. Niech moc będzie z Nimi, niech nogi podają a czołówki świecą. r.
–
wojciech.staszewski
2014/10/05 00:07:28
Ogary poszły w puszczę (młodsi: Google).
Dziekuje za życzenia.
–
pict
2014/10/05 09:43:38
coś wiadomo?
–
Gość: kubol7b, *.dynamic.gprs.plus.pl
2014/10/05 10:51:08
Kubol juz na mecie. Malo zabraklo a byloby 1. miejsce, ale zagubienie i nadrobka 3km, do pierwszego stracilem 2-3 min chyba
–
wojciech.staszewski
2014/10/05 11:06:55
Kubol! Brawo! Zostaje niedosyt 3 km-3 min. Ale wynik wspaniały! A co za twoimi plecami z J. i D.?
–
kamilmnch1
2014/10/05 11:16:33
Brawo Kubol!!!
Johnson o 10:48 był na 78 km a Dziki przed nim, gdzieś przed.
–
kamilmnch1
2014/10/05 11:17:13
Pjachu na 20km 1:45:06
–
wojciech.staszewski
2014/10/05 11:35:45
Pjachu z wózkiem? 20 km w takim czasie, czyli na półmaraton w ok. 1:51? Na początku setki? Sprinter czy Staszewski z Krynicy?
–
Gość: rob, *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl
2014/10/05 11:51:33
To ne setka Wojtku. Pjachu śmiga Silesia Marathon.
r.
–
wojciech.staszewski
2014/10/05 11:55:35
aaa 🙂
–
Gość: rob, *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl
2014/10/05 12:06:56
2:39:04 po 30km. Ciut tempo przysiadło na tej dyszce..
–
sten2013
2014/10/05 12:16:27
Kubol – na jaki dystans śmigałeś?
–
liberus
2014/10/05 13:13:19
Dziki, male doprecyzowanie: Pierwsze – Twój „ultrarywal” Adam owszem, biega treningowo krosowe 100km w 8h18, ale z zatrzymywaniem garmina na wielu postojach. Brutto wychodzi na pewno grubo powyżej 10h, zresztą nie ukrywa on tego faktu. Druga sprawa – zawiązanie butów i wino obiecałeś jesli złamie 12h, a nie 9h40 😉 [a ukończył w 10h51]. Trzecia – nomen omen, on tez się nazywa Wieczorek, jak Piotr 😉
–
Gość: marsz, *.play-internet.pl
2014/10/05 13:40:07
wow kubol gratulacje! jaki czas napisz coś więcej przecież to 100 km więc jest o czym choć zauważyłem, że nie lubisz strzępić języka wolisz pobiec szybko i konkretnie:)
marsz
–
wojciech.staszewski
2014/10/05 14:09:57
Dziki 13:03, wicezyciowka. Umiarkowane zadowolenie, mowa przytomna. Johnson z Mel za nim, jeszcze biegli.
–
Gość: rob, *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl
2014/10/05 14:26:30
Pjachu na mecie w 03:45:39
–
Gość: kubol7b, *.dynamic.gprs.plus.pl
2014/10/05 15:15:31
Sten, dystans w puszczy moze byc tylko jeden, seteczka.
Czas 10.27, szkoda tych 2 minut, bo taka szansa na zwyciestwo sie pewnie nie powtorzy. Ale jestem bardzo szczesliwy i zadowolony z tego co jest, oczywiscie 🙂
–
pjachu1
2014/10/05 16:16:16
A PJachu dziś pobiegł Silesię jak kot schrodingera.
Trywialna infekcja wirusowa Maćka i wczoraj było przesr… i jedyna słuszna decyzja o pozostaniu w domu. Dziś już lepiej, może wieczorkiem trening Kamila – przedmaratońsko. Poznań wszak za tydzień.
Puszczańskim setkowiczom SŁAWA!!!
PS Ten drrugi kot jest z Cieszyna i młodszy o 20 lat (albo tak zakrzywia czasoprzestrzeń)
–
sten2013
2014/10/05 16:59:54
Kubol – wiedziałem, że seteczka ale wolałem się upewnić, bo czas wykręciłeś mega. Gratulacje. Biegłem z wami jako cień ale było za mocne tempo 🙂
Dziki, Johnson – też gratulacje. Mieliście super pogodę. Ile łosi wyprzediliście po drodze?
–
Gość: Dziki, *.centertel.pl
2014/10/05 17:42:42
A Dziki od wczorajjeszgo popołudnia pełna doba słodkiego obcowania z Johnsonem, moim Mistrzem, na peronie była jeszcze Czepiak, to też było słodkie Czepiaku, jak czerwone żelki w kształcie serduszek, które od Ciebie dostaliśmy. Potem wkuwanie mapy, sporządzanie pomocy tradycyjnych nawigacyjnych – kartek na szyję z opisem trasy, potem pasta party u Dzikiego, potem prawie godzinka w moim małżeńskim łożu z – Dziki z Johnsonem pod jednym kocykiem w misie koala. Potem logistyka dojazdowa, przebieranie, realizacja logistyki, pomógł Paweł, chłopak Zuzi, zostawiliśmy jedno auto przy mecie i Paweł zawiózł nas na start. No i start. Potem meta. O biegu napiszę jutro. Nie ma drugiej takiej imprezy, niezmieniona od ponad czterdziestu lat. Wynik Dzikiemu pasuje, przy trzech zawieruszeniach łącznie na koło 40 minut lub 5-6 kilometrów, przy celebrowaniu gorącej herbatki, przy misji nocnego przewodnika po Puszczy do połowy dystansu, zresztą Dziki skopał tę misję, w Karpatach, które znam na wszystkie strony zawieruszyłem się na 25 minut, na szczęście Johnson nie ogłupiał jak Dziki i pobiegł dobrze. potem szalony pościg za Johnsonem, złapałem go w pod koniec górskiego kawałka 3-4 kilometry przed metą 50 km, potem dwukilometrowy asfalt do mety 50 km i Johnson miał fantazję przyspieszyć chyba do 5’15 – 5’30, i szliśmy tak jak na Drodze Mirka na Rzeźniku. A po wybiegnięciu na drugą połowę Dziki poczuł pełną gotowość biegową. zostawiłem Johnsona i Basię MEL, gotowość biegowa przetrwała do mety setki, druga połówka szybciej od pierwszej, dwa zawieruszenia na asfaltach i bitych drogach na północnym obrzeżu Puszczy, nie szkodzi, na mecie 13:03, mocno poniżej mojego najlepszego czasu na setce w Puszczy, za to 20 minut szybciej od dotychczasowej wiceżyciówki, która w 2010 roku dała Dzikiemu trzecie miejsce. Potem przybiegli Johnson i MEL, czas koło 13:40, potem Dziki rozwiózł dwie dziewczyny i psa, Johnson sobie drzemał, potem usnął w samochodzie, a Dziki poszedł na godzinę po zakupy, potem na dworzec i koniec obcowania z Johnsonem. A Kubol zrobił coś fenomenalnego! Najlepszym treningiem jest brak treningu? Duszki biegane pod setkę? A może Żona i Dzieci na mecie? 🙂 Ale mocny jest Kubol! Szacunek! Adamowi Wieczorkowi też szacunek. Liberus – będzie wino i ukłon. Adam zrobił się dla Dzikiego bardziej wiary – godny, bardzo dobrze. Pjachu z Maćkiem – wielkie gratulacje i ukłon. To jest dopiero coś! Dziki
–
Gość: , *.neoplus.adsl.tpnet.pl
2014/10/05 17:51:46
Gratuluję rewelacyjnych wyników , zwłaszcza Kubola.
Jak patrzyłem na wynik Kubola to niemal mi spadły okulary- a więc można biec 100km..:).
WOjtek JOhn – WOJO czyli WOJOwniku- najlepszego.
–
ocobiegatu
2014/10/05 17:52:18
oco
–
Gość: beztlen, 46.77.124.*
2014/10/05 22:47:25
Piotrek- szacunek!
–
andante78
2014/10/06 14:44:51
Gratuluję wyników, w szczególności Kubolowi :). Melduję, że ukończyliśmy z Burym Silesię w przyzwoitym czasie tj. 3:24:11
–
johnson.wp
2014/10/06 15:07:34
Sten – to ja byłem łosiem! Chciałem poczuć Puszczę więc doczepiłem się do Dzikiego, który jest Łosiem przez duże Ł 🙂 Dziki biegnie przez las lekko i bezszelestnie, zanurza się w las i milknie, ja robiłem trochę hałasu, bo pięć razy zaliczyłęm glebę, ale poza tym całą noc był trans 🙂 W dzień już się nie potykałem ale Dzikiemu pozwolili wypić cztery herbaty z cukrem więc nabrał przyspieszenia 🙂 Chciałem sprawdzić czy mam siły być znów biegaczem transowym. Po to pobiegłem, dlatego ten wysiłek był sensowny. Łosi spotkaliśmy co nie miara, bo ten maraton to jest impreza dla łosi właśnie. Każdy miał swoje własne tempo, do którego nic nikomu. Przy zupie na 75km łagodne spojrzenie turysty, który zwiedzał w ten sposób Puszczę bodajże 34 rok z rzędu! Niektórzy mogliby mylnie pomyślec, że powoduje nim chęć rekordu, ale ten pan takiego rodzaju szacunku wyraźnie nie potrzebował… Takich jak on spotkałem wielu, niektórzy milczący, inni odpowiadający na pozdrowienie, w grupach i osobno. Nie czułem się lepszy, byłem w środku stada przemierzającego Puszczę. Jedni, jak Kubol, 3.5 godziny przede mną, inni 3.5 godziny za mną. Puszcza piękna, cicha, nad ranem oszronione łąki, jak tu pięknie musi być zimą, oby następny Bieg Kubola był w śniegu!
–
sten2013
2014/10/06 15:11:30
Wojtek – nie wiedziałem, że trenujesz Andrzeja Gondka! Napisz kiedyś coś na ten temat.
–
popellus
2014/10/06 15:14:12
Gratulacje!:) dla wszystkich..
Pope
–
sten2013
2014/10/06 15:19:59
Johnson – Być jak Łoś w Puszczy to jest chyba dobra strategia. Czasami jak biegnę jakąś ciasną ścieżką miedzy drzewami próbuję sobie wyobrazić, że jestem wilkiem. Ale to już inne klimaty. Może po Transie następnym etapem jest Animalizm?
Już niedługo bieg Kubola. Czuję, że będzie dużo śniegu. Tak w ogóle to Kubol mnie zadziwił. Nie sądziłem, że jest taki mocny.
–
arkadiuszpoznan
2014/10/06 17:29:12
Gratuluje wyniku i mam nadzieje, ze nigdy nie dopadnie Cię ta startoza 🙂
–
sylwia.smakosz
2014/10/06 18:03:43
Gratuluje, zdjęcie świetne!
–
piotrek.krawczyk
2014/10/06 20:30:27
A Dziki dziś 40 minut rozruchu po Lesie Bielańskim. Czuję się jak po bardzo długim pływaniu w jeziorze – cały w jednym kawałku i wciąż odrealniony po Puszczy, czuję dziwne mięśnie, szczególnie przy łopatkach, przy lędźwiach i powyżej pięty, to chyba przyczep achillesa, po kilkuminutowym truchcie dało się biec, tempo nie wiem jakie. A wczoraj Dziki dziewiąty, Johnson czternasty. Chociaż nie wiem, czy ta klasyfikacja ma sens w tym przypadku. Tak samo jak w innych, ale w tym szczególnie… Dziki
–
Gość: , *.dynamic.chello.pl
2014/10/06 20:50:04
Kwasnaali:
Wow Panowie Puszczy gratuluje i podziwiam, oj podziwiam! Wasze opisy budzą chęć pobiegnięcia w puszczę, w nieznane, na manowce:)
–
wojciech.staszewski
2014/10/06 20:55:05
sten – umówmy się, że to wiadomość nieoficjalna 😉 Andrzej ma wielkie serce do biegania, a mnie udaje się mu w tym pomagać 🙂