Miał jedno kółko do końca, złoty chłopak, podobno rozrywkowy. Zahaczył motorem o koło rywala, poleciał na bandę i rdzeń przerwany. Może zostać paraolimpijczykiem jak Rafał Wilk, były żużlowiec, dziś kolarz ręczny, jak o sobie pisze.
O tym piszę w tym tygodniu. Temat sportowy, bo Staszewski się redakcji ze sportem kojarzy. Ale przecież to nie będzie o sporcie, tylko o ryzyku, igraniu, przesuwaniu granicy lęku i gejzerach adrenaliny. Tak wynika z tekstów, które przeczytałem, jutro zaczynam rozmowy z największymi żużlowcami, to się dowiem.
Pamiętacie to – są tylko trzy prawdziwe dyscypliny sportowe: alpinizm, wyścigi samochodowe i walki byków, reszta to gry. Jest w tym amerykańska poza, ale jest i ta myśl, że sport jest wtedy, kiedy jest realne ryzyko. Trudno się z tym w XXI wieku zgadzać, bo jeśli być konsekwentnym, trzeba by uznać, że są jeszcze inne sporty: walki gladiatorów, pojedynki rewolwerowców i turnieje rycerskie.
Ale jeśli chcemy być konsekwentni, to za 100 lat oficjalne federacje żużla, Formuły 1, a może też i bosku zostaną rozwiązane. Boks przetrwa w podziemnym kręgu (wiecie, że jest fajny audiobook czytany przez Szyca?). A wyścigi samochodowe i motocyklowe będą się odbywały na tajnych podziemnych torach w nieczynnych kopalniach węgla kamiennego. Kopalnie pozamykają, bo będziemy całą energię czerpać ze słońca.
Słońce grzeje tak, że ciepłolubnym umila życie (naprawdę jestem szczęśliwy w tym piekarniku), ale utrudnia treningi. Wisła wyschła. Robiłem w czwartek dwugodzinne wybieganie, zagubiłem się, więc wyszło z 20 minut więcej i pobiegłem sobie nad Wisłę, bo po co oglądać w suszę telewizji, skoro można na żywo.
W telewizji lecą Mistrzostwa Świata w Grach na Stadionie. Przez te chińskie godziny przelatują trochę obok. Widziałem w niedzielę rzut Fajdka zanim wyszliśmy na obiad i do ojca.prl, ale już konkursu Majewskiego nie śledziłem dokładnie. Zauważyłem tylko, że czarnoskóry Jamajczyk był wysoko, sprawdziłem sobie teraz, że zdobył brąz. Jamajczycy w kuli? Albo Kenijczycy wygrywający półfinały 400 m przez płotki? Kibicuję im, bo to nowe, świeże, ciekawe.
Gorzej z biegiem na 10 tys. m. Nie obejrzałem do końca, gdzieś musiałem wyjść. A szkoda, bo dwaj odróżnialni dla mnie zawodnicy liczyli się w grze. Mo Farah wyróżniający się brytyjską koszulką wygrał, a Gallen Rupp wyróżniający się jasną skórą był wysoko.
Nie wiem, jak to napisać w XXI wieku jeśli jest się liberalnym demokratą z dużego europejskiego kraju, ale biegi długie na dominacji czarnych biegaczy strasznie tracą na atrakcyjności. Jestem za pełnym szacunkiem, równouprawnieniem nie tylko ogólnoświatowym, ale wręcz kosmicznym – ale nie jestem w stanie uważać, że wyścig, w którym ściga się 11 tys. czarnoskórych biegaczy, a na koniec wygrywa czarnoskóry biegacz jest równie atrakcyjny jak rywalizacja ramię w ramię wszystkich olimpijskich kółek. A coś takiego było chyba w maratonie, którego nie widziałem, bo był rozgrywany w ciemnej nocy czasu europejskiego.
Zbliżają się jesienne maratony. Oby nie upalne. Ja mam już plan startów. Najpierw 34 kilometry na Festiwalu Biegowym w Krynicy, z którym znów sobie partnerujemy (dostaniecie w tym roku do pakietów ulotki Kancelarii), to będzie mój trening siłowo-wytrzymałościowy. Potem Warszawę z Biegaczką Sabiną (!) na czas 4:14-4:24, to będzie moje długie wybieganie. A 17 października Maraton Kampinoski, tam powalczę.
Hemingway powiedziałby, że to gra terenowa.
ok123
2015/08/24 22:32:22
Zerknąłem z ciekawości na stronę Maratonu Kampinoskiego.
Otóż okazuje się, że tam są aż dwa maratony!
Zakładka „trasa” pokazuje „Maraton 42 km” i „Maraton 21 km”.
Jakby wprowadzili „Maraton 10 km” to bym wystartował!
–
1.marsz
2015/08/25 08:56:00
dzięki wojtku, jak dam radę pogodzić z pracą to z przyjemnością wpadnę na trening kancelarii
marsz
–
ok123
2015/08/30 21:51:27
DWA komentarze przez tydzień???
Już wiem – wszyscy na wakacjach trenują przed wrześniem 😉
–
pict
2015/08/31 15:39:26
No właśnie też się zastanawiałem, co tak mało interakcji pod blogiem ostatnio 😉
–
wojciech.staszewski
2015/08/31 22:56:32
Coś jak u Sapkowskiego
–
pict
2015/08/31 22:59:55
akurat a propos nowej literatury to fajny czas mamy: w zeszłym tygodniu pojawiła się nowa Salander, a chyba 3 września do księgarń trafi nowy Helbek (uwielbiam 😉 więc jest co czytać. A właśnie z pewnym opóźnieniem przeczytałem dwie polskie rzeczy: Morfinę i Ślepnąc od świateł – obie dobre, warte przeczytania.