pong

Cudowny tydzień. Zero nudy. Zachrzan w pracy, odpoczynek w biegu i dyscyplina dodatkowa z mistrzem.

Lubię się przed Wami popisać, jak to ja ciężko pracuję. Taki miałem poniedziałek. Kończyłem reportaż o pracy, odbierałem córkę 1klasistkę z koncertu Fasolek dla szkół, rozmawiałem z księdzem w sprawie jogi (o tym, że jednak szatan nie wchodzi przez odbyt podczas odwróconych pozycji – cały tekst był w środę w papierowej Gazecie), pisałem o jodze, a potem spotkałem się z mężem po Agacie Mróz. Dobra, pozytywna rozmowa, a córeczka tak podobna do matki, że aż za serce łapało. Wróciłem wieczorem, Moja Sportowa Żona w pracy, córka 1klasistka sama w domu, jak Kevin w filmie, który puszczają w każde święta.

We wtorek było jeszcze gorzej. Dokończyłem jogę, posłałem, potem rozmowa z psychologiem o tym, jak pracować, żeby nie zwariować, którą do wieczora musiałem spisać z kasety. Po drodze jeszcze kilka spraw prywatnych i hiperzakupy w hipermarkecie. Czułem się jak piłeczka ping pongowa ze starej piosenki Wojciecha Młynarskiego.

W środę do 16. musiałem posłać gotowy tekst psychologowi do autoryzacji i zrobić Życiówkę do Biegania oraz pozałatwiać to, co jak kiedyś sądziłem, załatwia Mikołaj, wieczorem byłem umówiony z kumplami z liceum, a wcześniej jeszcze miałem basen z córką 1klasistką. I kiedy poczułem, że obroty są zbyt duże, to co zrobiłem? (Uwaga, zaczyna się część sportowa).

Pobiegałem. A właściwie zacząłem dzień od brzuszków i grzbietów, tym razem na ławeczce. Potem polecialem w pierwszy śnieg, lekkie pół godziny, na uszach deszcz, Warszafski Deszcz. Ciągle jeszcze zero planu, dużo fanu. Uciekłem spomiędzy bloków na skraj Pola Wilanowskiego.

W domu dopadł mnie niedoczas i rozciąganie miałem czas zrobić dopiero, kiedy córka 1klasistka pływała na basenie. I wiecie co zauważyłem? Że to lubię. Że bardzo lubię rozciąganie. Pamiętam, jak traktowałem rozciąganie jak świński ogonek, taki wypierdek doczepiony do treningu. Chwila na czworogłowy, pół chwili na dwugłowy, ćwierć chwili na brzuchaty i już. A teraz? Teraz z przyjemnością staję z piętą przyciągniętą do pośladka i napawam się delikatnym bólem wracającego do sprężystości mięśnia czworogłowego uda. Układam się w swoim ciele przepychając ścianę i czuję, jak łydki się wydłużają. I tak dalej.

Jakimś przełomem myślowym była dla mnie chyba ta wizyta na jodze. Skoro ludzie mogą płacić za to, żeby przez półtorej godziny się rozciągać, to dlaczego ja mam traktować kilka minut rozciągania jak gorzkie lekarstwo. Od teraz to dla mnie witaminka w słodkiej polewie, wspaniały peerelowski vibovicik, lentilek.

Dzisiejszy dzień to jeżdżenie po Warszawie w śnieżnych megakorkach. Ludzie! Jechałem 1 h 50 min. z centrum (Blue City) na Ursynów. Normalnie to w tyle czasu dojeżdżamy w drodze do Rabki za Radom, do Szydłowca. Ale to nieważne.

Ważne, że rano spotkaliśmy z Dzikim mistrza. Mistrz gra w którejś tam lidze ping ponga, a my z postlicealnym zapałem jesteśmy przy nim jak ci, co biegają dychę w godzinę i 20 minut przy guru Skarżyńskim.

Mistrz pokazał, jak uderzać forehandem. Jaki ruch ciałem, ułożenie rakietki. I po kwadransie piłki zaczęły nam wchodzić w stół. Spytalismy mistrza jaki będzie następny krok, a mistrz odpowiedział najkrótszym koanem: – Backhand.

Kupiliśmy sobie z Dzikim karnet, będziemy ćwiczyć. Nie w każdym sporcie człowiek może być mistrzem. I nie w każdym musi do tego dążyć. Ale każda nauka może być przyjemnością.

A mówiąc krócej: jak się powiedziało ping, trzeba powiedzieć pong.

Updated: 17 grudnia 2009 — 18:55

  1. wojciech.staszewski

    2009/12/17 23:25:34

    Jeszcze ogłoszenia parafialne. Po pierwsze pamiętam, że jestem Wam winien obiecane zdjęcie z dekorowania bloku. Mam nadzieję, że w weekend znajdę czas, żeby do tego usiąść. A po drugie, ktoś pytał, ile nas jest. Nie wiem, wiem tylko, że licznik nalicza ostatnio od 3,5 do 4 tys. wizyt tygodniowo. Przy okazji pozdrowienia dla Cichociemnych.


    biegofanka

    2009/12/18 09:11:43

    Ćwiczę elementy jogi, ale nigdy nie chodziłam na żadne zajęcia grupowe ani konsultacje indywidualne. Od dawna mam dobrą książkę o jodze (stare już wydanie), w której tak dokładnie opisane jest począwszy od nauki oddychania, poprzez asany, skończywszy na filozofii i higienie żywieniowej joginów, że pewnego razu korzystając z niej zaczęłam po prostu ćwiczyć… wykonuję od paru lat niektóre z ćwiczeń (wybrałam te, co mi pasowały) ale robiłam sobie też przerwy od tych ćwiczeń… i nie stosuję się do filozofii. Przyznaję jednak, że w pewnym bardzo stresującym dla mnie okresie życia, ćwiczenia te pozwoliły mi się wyciszyć i nabrać dystansu… dlatego polecam jogę każdemu, kto potrzebuje spokoju, wytchnienia, wyciszenia się…


    biegofanka

    2009/12/18 09:16:35

    A bieganie? Z własnego już doświadczenia widzę, że jest to również świetna forma rozładowania stresu, pewnego zrelaksowania się… zmęczenie fizyczne tak dobrze wpływa na mój umysł i ciało… biegnąc samemu można świetnie pozbierać myśli, znaleźć rozwiązanie, nowy pomysł… do tego jeszcze coś całkiem przyziemnego… biegnąc myślę czasami, że jak przybiegnę, przyrządzę sobie coś pysznego na kolację i z lampką dobrego wina „wtopię się” w kanapę…;))


    biegofanka

    2009/12/18 09:29:19

    Wojtku, co do Twojej dalszej nauki w innej dyscyplinie sportowej, uważam, że ambitny człowiek uczy się przez całe życie realizując przy tym swoje marzenia, rozwijając pasje, a jednocześnie idąc do przodu w samorozwoju. Czytając Twój blog Wojtku i Wasze komentarze, widzę, że wszyscy jesteście bardzo ambitnymi ludźmi, dlatego obca jest Wam „nuda”, dlatego świetnie nam się tutaj „gada”. Ja też, oprócz celów biegowych dążę jednocześnie do urzeczywistnienia innych marzeń..:))


    biegofanka

    2009/12/18 09:34:36

    kończąc mój skromny wywód (ale się rozpisałam), powtórzę za niektórymi, że wszystko ma swój czas i miejsce… na realizację kolejnych marzeń też przychodzi właściwy czas…:))


    grekosz

    2009/12/18 10:03:00

    Ja jechałem z Powisla na Ursynów autem 2,5 godziny… 🙂


    biegofanka

    2009/12/18 10:36:15

    Ja Ci współczuję takiej jazdy, chociaż zdążyłeś się ogrzać w aucie;))… jak dobrze, że mieszkam w Świdnicy;))


    rebkow

    2009/12/18 11:13:55

    Mam prośbę do Ciebie Biegofanko o podanie tytułu i autora tej dobrej książki o jodze. Joga chodzi za mną już od dłuższego czasu i jakaś dobra książka pozwoliłaby mi wystartować (nie mam możliwości w tej chwili aby chodzić gdzieś na praktyczne zajęcia z instruktorem). Dyscyplinę sportową zwaną „bieganie” na tyle łyknąłem, że jestem już uzależniony. Ale nie zamierzam na razie leczyć się od tego uzależnienia. Wszystko ma swój czas i miejsce – jak to pięknie Powiedziałaś.


    biegofanka

    2009/12/18 11:24:04

    Rebkow – jasne, że podam Ci tytuł, właśnie widziałam ją na allegro… w księgarni to chyba już nie dostaniesz tej pozycji… wyślij mi swój adres mail na: biegofanka@gazeta.pl – nie chcę tutaj specjalnie robić reklamy;))


    wojciech.staszewski

    2009/12/18 13:07:47

    biegofanka, rób reklamę, komentatorom wolno 🙂 jeśli to dobra książka, to warto ją rekomendować.
    grekosh – no to chyba ustanowiłeś rekord warszawy. przez ten czas można spokojnie dojechać do kielc. wczoraj miałem w pewnym momencie myśl, żeby zostawić samochód w cholerę i pobiec po córkę 1klasistkę na nogach. jak w wierszyku: żółwiowi szkoda pieniędzy/ pójdę pieszo, będzie prędzej 🙂


    quentino-tarantino

    2009/12/18 13:13:33

    Wojtek – widzę, że niechybnie zbliżają się I Mistrzostwa w Tenisie Stołowym pod szyldem Polska Biega ( wokół stołu ). Ja wstępnie zgłaszam swój akces i zastanawiam się nad organizacją powyższych next year przy okazji MP.


    biegofanka

    2009/12/18 13:38:16

    Jak Wojtku pozwalasz… książka, z której ja korzystam, to: „Joga”, autor: Dr Aladar Kogler. Miałam okazję zapoznać się z kilkoma innymi książkami, ale osobiście uważam, że dla początkującego, który chce sam zacząć ćwiczyć, jest ona bardzo dobra, to taka baza, po której można sięgnąć po szerszy zakres ćwiczeń z innych pozycji książkowych tego typu… bo zanim zacznie się ćwiczyć, należy nauczyć się prawidłowego oddychania…


    biegofanka

    2009/12/18 13:40:32

    Quentino – no pewnie, organizuj mistrzostwa;)) Kiedyś też grałam… to było dawno temu… ale starszy syn gra całkiem dobrze:))


    ocobiegatu

    2009/12/18 15:42:09

    widzę jest promocja chodu na blogu ..:).
    No więc ja np. w zimie niemal w ogole nie jezdze samochodem i komunikacja miejska.
    No fakt , pracuje w domu to mi łatwiej..:). Wrocław obchodzę cały. Wyjśc do klienta 6km w jedna i w druga strone to dla mnie zupelnie normalne. A ostatnio mnie zdziwil kolega , mowie mu – idziemy na ksero, jest blisko, poszlismy te 300m – a on na to , ze gdyby wiedzial to bysmy pojechali samochodem..
    Chod z teczka to smieszna sprawa. Oczywiscie chodze zmodyfikowana wersje chodu sportowego , mimo to napedzanie tempa jedna reka moze kogos zmieszyc. Jest dokladnie tak jak pisal kiedys Jacek Fedorowicz o bieganiu. Mial teczke – alibi. Po prostu facetowi sie spieszy…
    No i wyjdzie mi w tym roku kilometraz chodziarski ca. 1200km ( park + ulica).
    Dopisuje do planow (kajetu) – 1 mila (1,61km) – zlamac 7.40 , 5km – zlamac 26.40.
    Dycha – zlamac 58 minut.


    grekosz

    2009/12/18 16:14:29

    Biegofanko – a ten odcinek ma zaledwie 11-12 km 😉 w tym czasie przesłuchałem dwa razy płyty z muzą i przestudiowałem mape Warszawy aby na przyszłośc nie stac w korku 😉 ale chyba sie nie da w Warszawie nie stać w korku 🙂


    beautyandb

    2009/12/18 16:35:54

    Ja też wczoraj zrobilam zyciówkę. Ze Starej Miłosnej na Ochotę (okolice Reduty) – 3,5 godziny. Z Reduty na Powiśle – 2 godz. W sumie ponad 6 godzin za kierownicą…


    kalabris

    2009/12/18 22:44:10

    biegofanko – nie do wiary! – ja tez mam Koglera! korzystałam z niej równiez już wieeele lat temu, gdy poszłam za moją wielką nieodwzajemnioną Miłościa w wieku lat 16 (chyba) na pierwsza jogę. Ale się działo!


    kalabris

    2009/12/18 22:45:51

    co do warunków drogowych – raz mnie obróciło i raz na światłach jak pojechałam… Wiecie co może być największym wyrazem miłości małżonka? zmienić opony w aucie żony na zimowe. Cały dzień wczoraj byłąm pełna wdzięczności…


    kalabris

    2009/12/18 22:53:10

    jak tylko mogę czytam Twoje Wojtku teksty. Nabyłam ostatnie „Bieganie”. Ta rozmowa z A. Gortel świetna , mobilizująca.
    Ale na głos przeczytałam mojemu P. tekst Artura Paszczaka o jego maratonie z Babskiem. Dawno się tak nie uśmiałam, oj dawno, i tak szczerze. Polecam. Zaraz nam się przypomniał nasz MP, a wcześniej pierwszy nasz wspólny start, gdzie byłam za P. „tylko” 2 minuty, i jak koleżanki cichaczem życzyły mi zmniejszenia tej różnicy, co kilka miesięcy było powodem róznych żartów… Nie udało się…Ale chwilę też byłam takim Babskiem. Jesli ktoś z Was zna tego Artura – pozdrócie go serdecznie!


    izabiegajaca

    2009/12/18 22:56:52

    Rekord trasy – 5 km w 1,5 godziny…no i po tym czasie mój mąż zadzwonił do firmy, że bierze urlop na żądanie. Gdyby zawrotka była wcześniej, wróciłby do domu wcześniej. Dziś też został w domu, siłą rozpędu…
    Co do opon zimowych, wczoraj nie działały 🙁


    quentino-tarantino

    2009/12/19 12:21:49

    Poranny Raport Biegowy z Poznania.
    Śnieg, śnieg a pod nim śnieg. Minus 12 C.
    10 km w tempie 5:45 i tradycyjnie przedostatni km 4:45.


    ocobiegatu

    2009/12/19 17:37:37

    Raport z Wrocławia..:).
    Wczoraj 31,5km w równo godzinę…Spokojnie !..:). na ergometrze rowerowym.
    Tej zimy chce potrenowac interwaly ale tylko na rowerku i w chodzie. Nie biegam po sniegu. Trening : rozgrzewka 3min. na 70 Watt, pozniej interwaly 3/1 min. Minuta mocniej. Odpoczynek 3 minuty. Obciążenia narastające a więc kolejno 110 Watt a pozniej coraz wiecej o 20 Watt az do 170 Watt. Za kazdym razem powrot na odpoczynek na 70 Watt. Pozniej kilka minut wolno i dalej kolarski fartlek – co przyjdzie do glowy – minuta 200Watt , odpoczynek, 30-sekundówki na maksa itp. No i caly czas taktyka bo za kazdym razem w czasie treningu godzinowego ( ma byc rowno godzina) chce poprawic zarowno ilosc km jak i ilosc kJ. A jak sie idzie na szybkosc , czyli w km, to na mniejszych Watach a wtedy boleje praca w kJ. Fajna zabawa a przede wszystkim jest sie zajechanym – czyli trening sie odbyl..:).
    Dzis juz spokojnie 10km chod w 1.07 ale czuc cos z tylu za kolanami wiec jutro na wszelki wypadek-stż….(((- siedzący tryb życia..


    ocobiegatu

    2009/12/19 17:39:18

    Ciekawe jak by analogiczny trening wygladal w biegu – chyba jakiś Fartlek Totalny..:)


    marsikor

    2009/12/19 22:43:56

    … Przy okazji pozdrowienia dla Cichociemnych.

    A dziękuje!
    Przy okazji może by coś więcej o treningach po śniegu i na mrozie? Mam na myśli takie rzeczy bardziej logistyczne jak strój, krem?, i w ogóle jak to ugryźć. To moja pierwsza zima z bieganiem na serio.
    A propos: coming out biegowy był na Polska Biega w maju w Bydgoszczy, 4 km z pewną nieśmiałością czy dobiegnę. Bo wcześniej to takie a’la Fedorowicz – „o temu panu się spieszy do domu z pracy”. Teraz już i 20 km nie przeraża. Jesień była bardziej niż łaskawa więc zrobiłem postępy 😉


    mcvalec.biegacz

    2009/12/20 13:43:07

    Biegałem wczoraj przy minus piętnastu…Bezcenne…:)
    Ale nic nie przebije narcystycznego zachwytu nad soplami lodu zastygniętymi w moich wąsiskach.:)


    sfx

    2009/12/20 13:52:46

    A ja miałem w sobotę szybką piątkę… II GP Koszalina… tym razem jak mówiłem, tak i zrobiłem – czyli nie przeskoczyłem 20 minut (poprzednio 20:03).
    Skończyło się po 21:25 przy -17st.C i przy 38st.C na czole (dzień wcześniej było 39).
    Tak więc było rewelacyjnie ale i b. ciężko (finalnie 7/16).
    Bieg mnie wyleczył i jestem już jak skowronek.


    andante78

    2009/12/20 16:09:22

    Marsikor – tu pewnie każdy ma swoje metody na bieganie na mrozie, ale jeżeli o mnie chodzi, to ja nie stosuję specjalnie wyrafinowanych. Ot, nieco grubsza czapka, rękawiczki, podkoszulek, cieniutki polar (ale ze stójką) i kurtka ortalionowa. Naturalnie jeszcze ocieplane leginsy. Dopiero w tym roku kupiłem buty do biegania na zimę i nie żałuję – są nieco grubsze, z większym bieżnikiem i nie przemakają tak szybko, a imię ich to Salomon Breeze (kupione w fajnej promocji). Po powrocie herbata z miodem i cytryną :-).


    ocobiegatu

    2009/12/20 18:29:23

    sfx – to masz chyba rekord – 55 stopni roznicy temperatur – ciało i zewnętrzna…na 5k
    Przy 36.6 musiałbyc nabiegac 18.30…na ten sam wynik..
    nie ma to jak doszukac sie rekordu..
    Ja to lubie sobie takie rekordy wyszukiwac, nie zartuje, fajne to jest..


    ocobiegatu

    2009/12/20 18:32:33

    troche rachunki sie pomylily ale rekord uznajemy…:)


    ocobiegatu

    2009/12/20 18:37:14

    oj cos nie moge sie wyslowic albo bronie rozpaczliwie napredce wymyslonej teorii…:).
    sfx – przy 36,5 należy sie 1,5 minuty nizej a wiec ponizej 20minut jednak


    sfx

    2009/12/20 18:47:20

    A przed momentem wróciłem z półgodzinnego rozbiegnięcia po wczorajszej mroźnej piątce.
    Dziś cieplutko.
    I co ciekawego zaobserwowałem (odczułem) to to, iż biegnąc (tym razem średnio wyszło po 4:55) odczuwalna temperatura poza terenem zabudowanym jest niższa, a jak wbiega się pomiędzy budynki robi się od razu duszno i gorąco… niby -13 w domciu, ale chyba przy polach gdzie dobiegłem mogło być i -17.
    Wróciłem jako mikołaj z oszronioną brodą i wąsami 🙂

    Co do biegania w zimie ? Ja ubieram się identycznie na +10 jak i na -17. Leginsy Kalenji Isolate 2000 lub zwykłe NewBalance, do tego bluza Isolate 2000, a pod bluzę jakaś koszulka biegowa z długim rękawem. Jedyną różnicą stało się to, że poniżej -5 zacząłem zakładać zwykłe rękawiczki, takie z rynku za 2,50pln. No i czapka. Nie biegowa! Polecam czapki z działu dziecięcego w H&M za 14,99 (dla dzieci 1-3 lat).
    Zajrzyjcie na stronkę tkkf.koszalin.pl, a będą tam zdjątka, gdzie też mnie ujrzycie podczas wczorajszego biegu, i ubranka zobaczycie.

    A więc poleciałem z reklamą.


    sfx

    2009/12/20 18:48:48

    aha… a wszystko w dziale „aktualności”


    sfx

    2009/12/20 18:51:39

    A dla niewtajemniczonych powiem, że na ostatnim ze zdjęć jestem najwyższy z czterech osób… a te trzy niższe były w biegu przede mną (kolejno od lewej: na czwartej, pierwszej i szóstej pozycji)

    II Zimowe GP Koszalina


    ocobiegatu

    2009/12/20 19:13:51

    Nie wierzę w żadne oddychające stroje , niby jak maja uwzględnić za każdym razem inną temperaturę i wilgotność powietrza, temp. ciała i indywidualne tendencje do wydzielania potu/godz. ? A jeszcze różne warunki jakie maja spełniac warstwy – no cuda normalnie..Chodzę w koszuli bawełnianej , sweterku bawełnianym , zwykłym płaszczu i butach o dobrym wyżłobieniu.Najważniejsze rękawiczki i czapka – mam narciarska , dokładnie naciągam na uszy. Nie stosuje żadnych kremów , trzeba sie hartowac jako morsy..:)


    piotrek.krawczyk

    2009/12/20 21:08:34

    Czapka i rękawiczki. Jak do 4 km nie jest komfortowo, znaczy za cienko. Jak od startu jest komfortowo, znaczy „za grubo”. Andante – też zainwestuję w buty zimówki, od paru lat się przymierzam. Co roku łapię kontuzje po treningach leśnych. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2009/12/20 21:09:14

    Czapka i rękawiczki. Jak do 4 km nie jest komfortowo, znaczy za cienko. Jak od startu jest komfortowo, znaczy „za grubo”. Andante – też zainwestuję w buty zimówki, od paru lat się przymierzam. Co roku łapię kontuzje po treningach leśnych. Dziki


    quentino-tarantino

    2009/12/20 21:21:48

    ocobiegatu – podzielam Twój sceptycyzm w kwestii oddychajacych strojów. Moje (niewielkie, coprawda) doświadczenie w bieganiu zimowym – 3 warstwy oddychające – przy temperaturze -7C czułem się jakby cały mróz przeczesywał każdy cm mego ciała, okropne! Więc co zrobiłem? Na początek BAWEŁNIANA ( A FE! ) koszulka, potem oddychające dziadostwo a na wierzch…zwykły polar ( A FUJ!) z sieci na T. za 20 zeta. Na trasie zero problemów przy temp…12C. Dodam tylko, że przez znajomych jestem uznawany za najbardziej odporną na mróz osobą w tej części Europy 😉


    marsikor

    2009/12/20 21:29:25

    Dzięki wszystkim za rady! Samo zimno mi nie takie straszne ale zastanawiałem się jak się biega po śliskim. I wciąż się zastanawiam, bo odkąd spadł śnieg nie mam odwagi i również czasu pobiegać. Czy myślicie, że buty Lunarglide na razie wystarczą na takie warunki czy od razu wywinę orła?

    Pozdrawiam wszystkich!


    pict

    2009/12/20 22:01:09

    Dorzucę radę i ja. Dopiero od wczoraj jestem posiadaczem takiego kołnierza jak narciarze czasem używają – firmy o dwuczłonowej nazwie NF. Przydaje się w taką pogodę – szczęka nie drętwieje i gardło jest chronione – tamtej zimy biegałem bez, ale byłem rok młodszy 😉 A poza tym moje ubranie to standard – góra 3 warstwy, dół jak jest poniżej -10 dwie – legginsy i ortalion. Czapka – obowiązkowo zwyczajna. Rękawice – biegowe, ale niekoniecznie.


    ocobiegatu

    2009/12/20 22:04:18

    Jesli biegacz kupuje pulsometr , zwalnia sie od myślenia na czym polega tempo biegu na czuja ..Jeśli kupuje super oddychające stroje – to czasem robi błąd – to one maja myśleć za niego, kiedy i w jakich warunkach biegac…:)
    A jak kupuje najdroższe , w zamyśle , 7-milowe buty – już jest herosem, bo ma super amortyzacje..
    Taki w.w. biegacz jest jak dziecko wychowane w willi w Beverly Hillls – ma super pieluchy , odzywki i wszystko super tylko ,ze w stosunku do dziecka gdzies w krainie biedy….tak w sumie niewiele sie adaptuje , niewiele jest odporne…
    Bo nie jest tylko to , ze mamy super odzywki,stroje,warunki itp. – jest tez cos takiego jak..adaptacja – patrz morsy…:)


    biegofanka

    2009/12/21 09:01:20

    Jako kobieta też oddam swój głos w sprawie ubioru na trening, u mnie wieczorny w niskiej temperaturze: biegnąc zakładam pod dotychczasowe spodnie biegowe i bluzę biegową bieliznę termoaktywną, na bluzę jeszcze wiatrówkę, oczywiście czapeczkę i rękawiczki i … biegnie się super, nie za zimno, nie za ciepło… buty – no cóż, nie mam na zmianę, ale w moich biegówkach nie ślizgam się i jakoś też mi nie przemokły (fakt, staram się omijać miejsca bardziej ośnieżone);))


    quentino-tarantino

    2009/12/21 15:05:07

    Poranny Raport Biegowy z Poznania
    11 km. Tempo leniwe tylko 9 km szybszy 4.45. Sniegu Ci u nas dostatek…upal…minus 3


    sfx

    2009/12/21 17:49:28

    marsikor… powiem jedno… jak się biega, to nie ma problemu ze śliskim podłożem. jakoś nigdy nie odczułem tego tak, jak to odczuwa się chodząc… chyba, że rzeczywiście biegamy po lodzie – ale na to lekarstwa jeszcze poza kolcami nie wynaleziono.
    podsumowując – biegnie się znacznie bezpieczniej niż idzie.


    piotrek.krawczyk

    2009/12/21 21:58:05

    Zgadzam się z sfx, paradoksalnie stabilniej się biegnie niż idzie po śliskim. Dlatego, że kontakt z podłożem jest podczas biegu skrócony. Ale też upadek w biegu jest groźniejszy, a na pewno bardziej bolesny. Kojarzy mi się z oponami. W górach obowiązkowo łańcuchy, ale normalnie zimowe opony poprawiają bezpieczeństwo, sterowność, przyczepność, itp. Ja uważałem zimowe buty za gadżet, ale kilka upadków na lodzie, chwianie się kolan w biegu po śniegu skończyło się dla mnie w poprzednich sezonach długimi pauzami (do 2 tygodni), a i tak uważam, że miałem szczęście, bo mogłem się połamać. Te zimowe buty to nie tylko bardziej przyczepna podeszwa z agresywnym bieżnikiem z bardziej miękkiej mieszanki, ale też rowiązania stabilizujące stopy, inny materiał na cholewkę, odporność na wilgoc, itp. Oczywiście ubieramy się ciepłej zimą. A dlaczego stopy mają mieć konstans? Stopy nas niosą, są szczególnie narażone i żadna czapeczka nie uchroni nas przed kontuzją spowodowaną upadkiem czy rozjechaniem się nóg na lodzie.


    piotrek.krawczyk

    2009/12/21 22:10:20

    I z ostatniej chwili. Konkurs na nazwę teamu Andante – Dziki w Biegu Rzeźnika. Może brać udział każdy, w tym Andante i Dziki. Nagroda: wymyślcie. Ja mam zamiar wygrać ten konkurs :), a ludzików mam całą kopalnię.
    Ocobiegatu – może wymyslisz procedurę wyłaniania laureata konkursu? Bo Andante wstępnie wynegocjował z żoną i przyszłym potomkiem permisję na Rzeźnika o czym niezwłocznie donoszę i cieszę się jak nie wiem co. A Ty Andante przecież wiesz, że u mnie informacje trzymają się krótko, bo jestem starym plotkarzem.
    Dziki


    ocobiegatu

    2009/12/21 22:15:28

    Ja mam zasadę , że nie biegam po śniegu – a niech tam , bedzie zima – 2 miesiace snieg to nie bede biegal. Za bardzo ryzykowne. We wszelkich komentarzach zapomina sie , ze jest np. M30,M40. M50 kategoria i tak dalej . Ryzyko kontuzji w M50 jest wieksze przy niespodziewanym potknieciu na sniegu.
    Dlatego preferuje moja ulubiona dyscypline czyli chod sportowy – mam cardio jak sie chce a cala reszta to dla amatora mojego pokroju i tak nie ma znaczenia …
    Niech nam żyje vo2max…:)


    ocobiegatu

    2009/12/21 22:26:51

    sfx, dziki – sorry zdaje się nie chodzicie 5km w 27 minut ..?
    a jeśli tak, to sie pochwalcie please…
    na takim tempie jest bardzo szybka kadencja kroków – np. 180 , jak w bieganiu …
    a jak tak drobne są kroki to i możliwośc poślizgu mniejsza …
    pozdrawiam
    ocobiegatu-chodziarz…:)


    marsikor

    2009/12/22 02:01:09

    Jeszcze raz dzięki wszystkim za rady i podzielenie się waszymi doświadczeniami!
    Dzięki nim dważyłem się dziś wreszcie wybiec na śnieg i rzeczywiście tak jak pisze sfx biega się stabilniej niż chodzi. Ale nie pisaliście, że się biega szybciej niż zwykle ;-). Ja miałem dziś tylko tak sobie wybadać nową dla mnie sytuację a wyszło tak, że pobiłem swój rekord na 5 km.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.