Author name: wojtek_ksstaszewscy

Parkrun na medal

Jak przebiec 5 km i na mecie cierpieć ze szczęścia? W sobotę mogłem to oglądać z bliska na parkrunie Ursynów. Konkretnie z rowerowego siodełka. Podopieczny Adam 20 minut na piątkę złamał tylko raz, ale po pierwsze o trzy sekundy, a po drugie było z górki. Potem przez dwa sezony ciągle był blisko, ale bardziej pracowaliśmy

Parkrun na medal Read More »

Półmaraton w Mławie i po sprawie

Półmaraton w Mławie. Kronika zapowiedzianego smutku. I najlepsza weekendowa wyprawa od dawna. Reset. Bo pora na reset. Ta historia kończy się tak: Ze spuszczoną głową, powoli Wojtek Staszewski przekracza ostatnią w tym sezonie linię mety. Na pierwszym planie widzimy podtrzymywany przez opaskę staw kolanowy. Łękotki gotów byłem wtedy szukać gdzieś w kieszeni albo zaplątanej w

Półmaraton w Mławie i po sprawie Read More »

Kości to horror

No i jestem w wielkiej, ciemnej. Głębokiej. W wielkim, niezbudowanym mięśniu pośladkowym. To co boli w Izraelu, w ojczyźnie boli może mniej, ale przecież się nie rozpływa. Nawala mnie to kolano raz bardziej, raz mniej. Na prochach prawie wcale, ale po interwałach jednak trochę. Kiedyś było z takimi kontuzjami czarno-biało: boli, to nie biegaj. Teraz

Kości to horror Read More »

Israhell

W lobby hotelowym kończę wywiad, Eyal, szef wszystkich szefów już jest po porannej przejażdżce na rowerze, a ja patrzę smutnym, psim wzrokiem na plażę za oknem i żal mi kolano ściska. Ściska i rozpiera, fizjoterapeuta-osteopata już w Polsce powie, że to chyba łękotka. Agnieszka z pi-aru, która ratowała mnie ze wzburzonych odmętów angielskiego, z którymi

Israhell Read More »

Biegnę Mławę

Pomalowałbym sobie na policzkach wojenne barwy, jak widziałem na Facebooku ostatnio i w takim nastroju trenowałbym do półmaratonu na koniec sezonu. Sezon frustracji. Trochę, jak z KOD-em. Dużo pracy organicznej i nic z tego nie wynika. Wszystko mi się dzisiaj z polityką kojarzy. Energia #czarnegoprotestu jest niesamowita. Trudno ją zmieścić w jednym akapicie. Właśnie jeden

Biegnę Mławę Read More »

Epicki prysznic

To paradoks. Na czterdziestym kilometrze Dziki traci poczucie realizmu, krzyczy że mogę pobiec 2 kilometry po 3:45.  Ja o dziwo jestem realistą, wiem, że to niemożliwe, bo kiedy zrywam się do boju jak wszystkie hufce Macierewicza, to udaje się ledwo osiągać 4:18-4:20. Ale ulegam epickiemu nastrojowi, łapię całą butelkę z wodą od dziewczyn na punkcie,

Epicki prysznic Read More »

Olga, Garmin i ja

Opowiem Wam o Oldze. Tej z dopingowymi zarzutami po tegorocznym półmaratonie w Poznaniu. Wykonałem z ciekawości robotę dziennikarską. Ale na blogu nie muszę zaczynać od niusa, mogę od początku. To była konferencja prasowa któregoś Maratonu Warszawskiego. To znaczy Tego maratonu, jesiennego, odwiecznego, niezależnego od koniunktur w polityce i ceny ropy na giełdach – tylko nie

Olga, Garmin i ja Read More »