17-18 maja – to termin tegorocznej akcji Polska Biega. Ale to jeszcze nie wszystko. Wiecie dobrze, że z tej akcji Gazeta wcale nie organizuje. Tylko daje wędkę, rzuca hasło. A same biegi organizują ludzie w Polsce, na jesieni już bodaj w 400 gminach. Ważne, żeby bieg odbył się we wspólny weekend, wtedy matka ziemia poczuje tupanie tysięcy polskich nóg, a Gazeta będzie miała możliwość zapromowania każdego biegu z osobna i wszystkich jednocześnie. Promować można słowem, ale też i czynem. I to jest ta nowość, którą zapowiadałem już w poniedziałek. Jest plan – już w zasadzie ustalony, chociaż jeszcze bez podpisów pod umowami – że wspólnie z telewizją i szefem telewizyjnego sportu mistrzem olimpijskim Robertem K. wybiegniemy w Polskę. Jakieś trzy-cztery dni przed biegowym weekendem z Warszawy mają na cztery strony świata wyruszyć cztery sztafety. Na północ do Gdańska, na wschód do Białegostoku, na południe do Krakowa i na zachód do Poznania. W każdej sztafecie czterech, pięciu, może sześciu Prometeuszy ma nieść biegowy ogień i zapalać nim kraj. Ale jadę dziś w patetyczne metarofy, co? Tyle że to właśnie o ten patos chodzi. Bo to, że piątka biegaczy będzie sobie leciała z miasta A do miasta B to najwyżej zadanie matematyczne. A chodzi o to, że mamy nadzieję spotkać po drodze entuzjastów biegania, wciągnąć grupki mieszkańców wiosek i miasteczek do przebiegnięcia choćby do rogatek. Pokazać, że ważny pan z telewizji (mistrz olimpijski Robert K.) albo ważny pan z Gazety (biegający szef) zakładają krótkie majtki i nie tylko nie wstydzą się biec przez kraj, ale jeszcze głośno namawiają do tego innych. Kiedy z biegającym szefem wyszliśmy z zebrania, na którym pomysł czterech sztafet został zaklepany, klepnąłem się w głowę: skąd my weźmiemy tylu biegaczy. Dwoma sztafetami ma się zająć telewizja, ale dwie są na naszej głowie. W Gazecie jest parę biegających osób, ale nie wiadomo, czy będą mogły wziąć urlop na pół tygodnia, czy będą mieć siłę i ochotę na taki wyczyn. No i co? I tak sobie pomyśleliśmy, że może, skoro Polska Biega, to mogłaby się w to włączyć. Słowem: może ktoś, kto zaczął biegać skuszony tym hasłem, złowiony tą wędką, doszedł już do tego stadium choroby, że może zarażać kolejnych. Nie mam tzw. plenipotencji do ogłaszania oficjalnego naboru do sztafet. Zbyt wiele jest jeszcze znaków zapytania. Ale chciałem zadać pytanie: czy ktoś z was wyobraża sobie siebie biegnącego w tej sztafecie? Ja dziś jak to zwykle w czwartek nie biegałem. Byliśmy z Moją Sportową Żoną na pożegnalnym badmintonie. Ostatnim przed wakacjami, bo od marca mamy nadzieję przenieść się na dwór (MSŻ na pole). Zagraliśmy dwa sety. W pierwszym się poddałem przy stanie 14:6 (kto pamięta, czy MSŻ umie przegrywać, wie o co chodzi). A drugiego przegrałem po zażartej walce na przewagi 14:16. I tak się skończył sezon halowy.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.