kręgle – 4 czerwca 2007

Zacząłem w atmosferze całkiem jesiennej, a kończyłem w lecie. Co wcale nie znaczy, że biegałem przez trzy czwarte roku, tylko przez półtorej godziny. Dziś biegało mi się źle. I to nie wiem, dlaczego: człowiek wyspany, po śniadaniu, napojony, w dobrym nastroju. A jednak nogi nie niosły, stawy skrzypiały, a mięśnie jakby były ze sparciałej gumy. Tempo słabe, entuzjazm mały. Może to przez tę szarugę. Dobiegłem przez osiedle do lasu, tam zrobiłem stały zestaw ćwiczeń siłowych (skipy A i wieloskoki), przebiegłem kabacką pętlę, na ulicy zrobiłem trzy minutowe przyspieszenia i po półtorej godzinie biegania znalazłem się w domu. I jak zwykle w windzie rozciąganie. To chyba najważniejsza rzecz, którą zawdzięczam temu blogowi i w ogóle akcji Polska Biega. Jak człowiek ileś razy pisze, jak ważne jest rozciąganie po biegu, to nie może być takim hipokrytą, żeby tego zupełnie nie robić. Psychologia potwierdza zresztą, że jeśli coś napiszemy, to dużo bardziej staramy się tego dotrzymać niż jeśli tylko powiemy. Więc piszę i robię. Naciskam guzik od windy i zanim ona zjedzie opieram się o ścianę i rozciągam łydki, każdą po 10 sekund. Moja Sportowa Żona mówi, że powinno być to co najmniej po pół minuty, ale na szczęście sport w moim przypadku to nie zawód, tylko pasja, więc uważam, że 10 s też jest ok. Winda wjeżdża na samą górę prawie minutę, rozciągam wtedy czworogłowe uda (na jednej nodze, jak bocian) oraz dwugłowe (skłon ze skrzyżowanymi nogami). Wysiadam i rozciągam przywodziciele, kucam i łokciami rozpieram nogi na boki. A potem muszę wejść jeszcze jedno piętro, nogę stawiam na czwartym schodku i ciągnę palce do siebie naciągając łydkę. W ten sposób na górę docieram już rozciągnięty, jak nie wiem co. A raczej wiem, ale nie powiem, bo nie kojarzy się to pięknie. Po pracy kończyłem dzień dziecka. Pamiętacie, jak pisałem wam, że z córką gimnazjalistką mieliśmy wybrać się z tej okazji na kręgle, a syn licealista na kręgle iść nie chciał, bo nie lubi i miał się zastanowić, co w takim razie lubi. Więc byliśmy dziś z córką gimnazjalistką w Galerii Mokotów na partii kręgli, mecz zakończył się remisem 87:87, emocji było sporo, a na rewanż dziś nie starczyło już czasu. Z synem licealistą nie byliśmy nigdzie, bo się nie zastanowił, co lubi. Sądzę, że po pierwsze nie lubi mojego sportowego stylu życia, a po drugie nie lubi mnie. I znów się jesiennie zrobiło.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.