To byÅ‚ wÅ‚aÅ›nie ten dzieÅ„. Ale to nie byÅ‚, do koÅ„ca, mój dzieÅ„. Gdyby maraton startowaÅ‚ o 7.00, żeby zdążyÅ‚ skoÅ„czyć siÄ™ przed upaÅ‚em. Gdybym siÄ™ nie rozchorowaÅ‚ w tygodniu. Gdybym nie popeÅ‚niÅ‚ błędów w przygotowaniach (chyba jeden widzÄ™). Gdybym nie popeÅ‚niÅ‚ błędów na trasie. Gdybym miaÅ‚ mniej lat. I gdyby permierem nie byÅ‚ JarosÅ‚aw KaczyÅ„ski. To zrobiÅ‚bym nowÄ… życiówkÄ™ i byÅ‚bym do koÅ„ca szczęśliwy. Już siÄ™ tÅ‚umaczÄ™ z wszystkich gdybaÅ„, poza ostatnim. Premiera wstawiÅ‚em tu tylko dlatego, że moim zdaniem z tym stanem wojennym po zwyciÄ™stwie PO i LiD-u pojechaÅ‚ bardziej niż wszyscy mieszkaÅ„cy stolicy, którzy na forum gazeta.pl wyklinajÄ… biegaczy za korki. Rano byÅ‚ miÅ‚o chÅ‚odno. CzÅ‚owiek w samej koszulce marzÅ‚. TakÄ… pogodÄ™ do biegania lubiÄ™. Niestety po 10. zaczÄ…Å‚ siÄ™ upaÅ‚. Wtedy odpuÅ›ciÅ‚em grupÄ™ z dwoma znajomymi, Filem i Robertem. I spokojnie czaiÅ‚em siÄ™ z tyÅ‚u biegnÄ…c z nowym znajomym, Marcinem. ZgadaliÅ›my siÄ™ przypadkiem i okazaÅ‚o siÄ™, że to mój rywal do zwyciÄ™stwa w klasyfikacji dziennikarzy. Marcin urwaÅ‚ mi siÄ™ na 25 km. KontrolowaÅ‚em go wzrokiem jednoczeÅ›nie wypatrujÄ…c mojej ciotki lekarki, która zwyczajowo wychodzi na trasÄ™ na Sadybie, żeby mi pomachać. Oraz Mojej Sportowej Å»ony, która podjechaÅ‚a w to miejsce samochodem, wyciÄ…gnęła z bagażnika rolki i po pogawÄ™dce z ciociÄ… lekarkÄ… dołączyÅ‚a do mnie. Od 27 km zaczÄ™liÅ›my gonić Marcina, powoli, ostrożnie. Ale na 32 km zaczÄ…Å‚em siÄ™ zÅ‚oÅ›cić, że to tyle trwa, doszedÅ‚em go paroma zrywami. Czy nie za gwaÅ‚townie? Wtedy wydawaÅ‚o mi siÄ™, że nie, zaczÄ…Å‚em przeganiać nastÄ™pnych biegaczy. BiegÅ‚o mi siÄ™ cudownie, MSÅ» mówiÅ‚a mi wiÄ™cej komplementów niż przez caÅ‚y ostatni tydzieÅ„, popijaÅ‚em wodÄ™, wÄ™glowodany, przegoniÅ‚em Roberta i braÅ‚em na celownik Fila. Od czasu do czasu ktoÅ› krzyczaÅ‚ mi z boku Szkielet, Wojtek albo Polska biega. A dwa razy pojawiÅ‚ siÄ™ Misio, nasz Misio, z wÅ‚asnorÄ™cznie wykonanym transparentem. O rany, jaka frajda, dziÄ™ki. Pierwszy dzwonek alarmowy to byÅ‚a kolka okoÅ‚o 36 km. ZwolniÅ‚em, zwalczyÅ‚em, przyspieszyÅ‚em. Ostatnia przyjemna rzecz, to przefruniÄ™ty 37 km. Potem zaczęło siÄ™ robić coraz ciężej. Ale ciÄ…gle wychodziÅ‚o z obliczeÅ„, że powinienem poprawić swój najlepszy wynik z Warszawy i uzyskać drugi czas życia. MSÅ» zaczęła mnie alarmować, że z tyÅ‚u zbliża siÄ™ Marcin. Z bliska okazaÅ‚o siÄ™, że to nie on, a do mety zostaÅ‚y już tylko trzy kilometry. Ale kiedy do mety zostaÅ‚ kilometr okazaÅ‚o siÄ™, że tym razem zbliża siÄ™ naprawdÄ™ Marcin. I jeszcze z dwie osoby. I że kompletnie brakuje mi siÅ‚y na przyspieszenie. MogÄ™ trzymać spadajÄ…ce już od pół godziny tempo, ale kilometr robiÄ™ już teraz o pół minuty wolniej niż na poczÄ…tku. A wszyscy zaczynajÄ… finiszować. ZwÅ‚aszcza Marcin. PrzeszedÅ‚ mnie pół kilometra przed metÄ…. Nic nie mogÅ‚em zrobić poza pogratulowaniem mu w locie. DobiegÅ‚em w 2:55:13. Do życiówki zabrakÅ‚o piÄ™ciu i pół minuty, to dziÅ› nie byÅ‚o osiÄ…galne. Do najlepszego wyniku z Warszawy – okoÅ‚o pół minuty, szkoda, bo to byÅ‚o osiÄ…galne, gdybym nie przyspieszaÅ‚ tak mocno miÄ™dzy 32, a 36 km i zachowaÅ‚ trochÄ™ siÅ‚ na finisz. Do mistrzostwa w klasyfikacji dziennikarzy – nawet mniej niż pół minuty. Miejsce dobre, 59. na dwa tysiÄ…ce ludzi. WracaÅ‚em do domu z tymi znanymi biegaczom mieszanymi uczuciami. Zbyt dobry wynik, żeby siÄ™ martwić, zbyt sÅ‚aby, żeby siÄ™ cieszyć. Zbyt dobry, żeby siÄ™ zaÅ‚amać, zbyt sÅ‚aby, żeby nie szukać błędów. Mam wrażenie, że za wolno trenujÄ™. Już widzÄ™, jak Misio siÄ™ cieszy – Misiu, i tak nie zmienia to faktu, że ty trenowaÅ‚eÅ› za szybko. Tobie do polepszenia rezultatów potrzebne byÅ‚o zwolnienie na treningach. Obawiam siÄ™, że mi potrzebne bÄ™dzie przyspieszenie. Å»e jednak dÅ‚ugie wybiegania powinienem robić po 5:00, a nie 5:40. Trzeba bÄ™dzie siÄ™ przeprosić z pulsometrem, żeby lepiej kontrolować tÄ™tno i zakres. I widzicie jak to jest? CzÅ‚owiek przebiegnie liniÄ™ mety i już myÅ›li o nastÄ™pnym biegu. Na razie jutro rano czeka mnie rozbieganie po samochód na SadybÄ™. Bo byliÅ›my z MSÅ» tak zaaferowani wizytÄ… jej przyjaciółki (obecnie w Irlandii, a w tej chwili w samolocie nad Morzem Północnym), że zapomnieliÅ›my pojechać po nasze lokalne autko. Takie rozbieganie dzieÅ„ po ciężkim biegu to podobno Å›wietna rzecz na rozruszanie mięśni. PrzekonaÅ‚em siÄ™ zresztÄ… o tym wiele razy na wÅ‚asnych nogach. Â
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.