Piszę przed meczem. Bo wolę pisać z głupią nadzieją niż z oczywistą goryczą.
Dzień miałem tak w biegu, że zapisałem sobie po kolei w kalendarzu kilkanaście punktów, jakbym był jakimś prezesem. Skończyłem pracę przed chwilą – ale jaka to praca. Najpierw kulomiot z szansami większymi niż nasza reprezentacja Tomasz Majewski podnosił sztangę – na jednym końcu 60 kilo żelaza, a na drugim – ja w tej samej wadze. Wszystko fotografował fotograf z Gazety.
A potem robiłem odwał na linie. Czyli wisiałem nogami do góry. Widziałem fotkę w aparacie – wyraz twarzy mam taki, jak ten sędzia piłkarski, który nosił pseudonim Potwór z Marsa.
Dzień skończył się sportowo, a zaczął sportowo. Podjechałem samochodem do lasu i zrobiłem siłę. Najpierw sześć serii skipów i wieloskoków. Potem sześć podbiegów słonika – łagodne 400 metrów biegane po 1.27-1.35. Czyli tempo gdzieś między 3:40 a 4:00 kilometr. Godzina zleciała jak z bicza strzelił.
Ponieważ redakcyjny młyn chyba się zaciął, to wklejam pod spodem drugi tydzień z 16-tygodniowego planu przygotowawczego do Maratonu Warszawskiego. Jak widzicie nie trzymam się tego niewolniczo, bo siła jest tam wpisana w czwartek, a ja sobie zrobiłem to dziś.
DRUGI TYDZIEŃ. Ciągle długie bieganie, w tym tygodniu dokładamy czwarty trening – siłę biegową. Przypominam, że plan nie jest po to, żeby się go niewolniczo trzymać, tylko modyfikować stosownie do swoich potrzeb i możliwości.
Poniedziałek. Bardzo długo i powoli – dla jednych to dwie godziny, dla innych godzina. Tempo spokojne. Na koniec przebieżki – 3 razy minuta szybko z dwuminutowymi przerwami w truchcie. I koniecznie rozciąganie.
Wtorek. Wolne. Jak zwykle doradzam rekreację.
Środa. Długo, ale trochę krócej – między 45 minut (jeśli to dla ciebie długo) a półtorej godziny. Tak samo powoli. Końcowe przebieżki dla urozmaicenia inne – 30 sekund szybko, 30 wolniutko, powtórzyć 4 razy. I rozciąganie
Czwartek. Siła biegowa. Na początek trucht, potem kwadrans biegu, a potem 4-6 takich serii: skip A (przynajmniej po 50 kroków każdą nogą), skip C (też 50), 30 wieloskoków. Jeśli masz gdzieś górkę, to wskazane jeszcze 4-6 podbiegów (50-100 metrowych) w szybkim tempie. Chwila truchtu i porządne rozciąganie.
Piątek. Wolne, jeśli wczoraj się przyłożyłeś (przyłożyłaś), to jest po czym odpoczywać.
Sobota. Godzina biegania (albo pół, jeśli to dla ciebie sporo). Powoli, ale możesz też trochę poszarpać tempo. Najlepiej kross – jeśli masz w okolicy pagórkowaty teren, to zrób tam kilka pętelek.
Niedziela. Wolne. Amen. I zdaje się, że ćwierćfinał, ale to już nas nie będzie dotyczyć.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.