rękawiczki – 23 października 2007

Czy powiedzielibyście w styczniu, że PO wygra wybory? Albo, że powinienem popukać się w głowę, jeśli chciałbym w Kabatach złamać 35 minut? Więcej, w obu tych kwestiach można było się mocno zadumać jeszcze kilka tygodni temu. Wybory ciągle mnie poruszają, wybaczcie, że od tego zaczynam. Ale tym razem wzruszyłem się filmem nakręconym przez zdumionego Angola pod polskim konsulatem w Londynie. Takiej kolejki Londyńczycy nie widzieli pewnie never. A Polacy od końca gospodarki niedoborów. Zresztą spójrzcie sami: http://www.alert24.pl/alert24/1,84880,4605967.html. To cudownie patrzeć, jak ludziom się chce. Głosować, kiedy kosztuje to naprawdę masę czasu i wysiłku. Albo biegać przy podobnych zresztą kosztach. Ja w styczniu na forum biegajznami.pl w dyskusji o planach na ten rok napisałem jedno: <35:00. Miałem na myśli złamanie 35 minut na 10 km albo na asfaltowej atestowanej dziesiątce, albo przynajmniej w Kabatach – trasa tu o jakieś 150 m krótsza, ale leśna, więc bilans wychodzi na zero. Całą wiosnę łoiłem plany treningowe doskonalące szybkość, a efekt był z lekka żenujący. Życiówkę poprawiłem bodaj o trzy sekundy. Na jesieni mocno trenowałem pod maraton. Czyli przede wszystkim długie, wolne biegi. W maratonie poszło średnio, mogę się tylko trochę tłumaczyć zbyt ciepłą pogodą i przeziębieniem w ostatnim tygodniu. A teraz ta sobotnia dycha – blisko nieosiągalnych 35:00. Bo od końca września na maratońską bazę długich wybiegań dołożyłem sporo treningów siłowych (szkoda, że nie wcześniej) i trochę szybkościowych. W tym roku jeszcze dwa biegi – 11 listopada przez środek Warszawy, traktem królewskim, a potem na początku grudnia w Kabatach. Spróbuję zaskoczyć siebie samego tak jak Donald Tusk. Niniejszym publicznie rzucam samemu sobie rękawicę – 34:59. W poniedziałek zrobiłem mocny trening siłowy. Trucht na rozgrzewkę, 4 podbiegi po 400 m w szybkim tempie, potem 4 serie skipów i wieloskoków, znów 4 podbiegi i trochę truchtu. Do teraz czuję nogi, co znaczy, że wykonałem porządną pracę. We wtorek było półtorej godziny spokojnego biegania z trzema minutówkami w żywszym tempie na koniec. A w środę będzie trening szybkości. Jak chce się porządnie trenować, to trzeba pamiętać, żeby wzmacniać wszystkie trzy filary – siłę, wytrzymałość i szybkość. Inaczej stołeczek się wywróci. Kaja44 pytała w komentarzach jak się ubierać w ten ziąb. Lżej niż się wydaje. Od kiedy temperatura spadła poniżej pięciu stopni, a w dodatku schowało się słońce zrezygnowałem z krótkich spodenek. Mam leginsy 3/4 i luźne spodnie dresowe – i to w dresie wolę biegać. Na górę: koszulka i na to albo gruba bluza jeśli nie pada (ma napisane clima worm, nazwy firmy nie podam, ale po ilości pasków można się domyślić), albo jeśli jest deszczowo, to cienka bluza i cienka kurtka biegowa (firma bogini). Na głowę czapka na razie z daszkiem, chociaż to wprowadziłem dopiero od tego sezonu, dawniej biegałem na jesieni bez czapki, bo nie miałem takiej, którą bym lubił (nowy nabytek, firma w paski). Jak będzie zimniej, to opaska polarowa na uszy (można do niej też dołożyć czapkę z daszkiem), a jak bardzo zimno – zimowa czapeczka z cienkiego polaru. Na ręce koniecznie rękawiczki, już od dobrych dziesięciu dni. A co na start, jeśli ktoś myśli o 11 listopada? Kiedyś widziałem Paulę Radclif na maratonie – bluzka z krótkim rękawem, krótkie spodenki i rękawiczki. Jeśli zobaczycie kogoś tak ubranego na Biegu Niepodległości to będzie to albo Paula (mniejsze prawdopodobieństwo), albo ja. �

Archiwum Bloga StaszewskiBiega (2009 - 2016)

rękawiczki – 23 października 2007

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.