podbiegi słonika – 2 kwietnia 2007

Do roboty. Bo naprawdę mam dosyć biegania dychy ponad 36 minut. Nawet jeśli robię życiówkę. Przemyślałem sprawę jak teraz biegać. Właściwie wydyskutowałem to na gadu gadu ze Słonikiem. Więc najpierw dwa słowa o Słoniku. Poznaliśmy się chyba z rok temu w Kabatach, zagadał na mecie. Potem spotkaliśmy się na maratonie w Rytrze. Zaczęliśmy razem, maraton górski, więc on mi uciekał trochę na podbiegach, a ja go doganiałem na zbiegach. Do dziesiątego kilometra. Potem Słonik pogalopował do przodu, a dla mnie zaczęła się gehenna. Rytro to dla mnie ukarana pycha. Kończyłem żałosnym marszobiegiem. No ale to nic dziwnego, skoro zacząłem razem z gościem, który w styczniu tego roku w Kabatach pobiegł 10 km w 34:04. Słonik jest życzliwy i kontaktowy, kiedyś na imprezie biegaczy z Ursynowa (pozdrowienia dla Mel!) rozmarzyłem się w sprawie clipu ‚Barbie Girl’, który widziałem raz przed laty. A następnego dnia Słonik ściągnął to dla mnie z sieci i wrzucił przez gadu gadu. Córka przedszkolak jest oczarowana, uczy się przy okazji angielskiego. Do rzeczy. Słonik wszedł w sobotę wieczorem na gadu gadu i zaczęliśmy naradę. Koło pierwszej gotowe były wnioski. Po pierwsze nie ma sensu – w moim przypadku – biegać kilometrówek. Bo na samotnym treningu osiągam wtedy tempo maksymalnie takie, jak przy obecnej życiówce na 10 km, a zwykle ciut wolniejsze. A tu powinienem ćwiczyć ciut większą szybkość niż startowa. Czyli lepiej biegać szybkie odcinki po pół kilometra albo nawet 333 metry (tyle ma kółko stadionu na Koncertowej). Ale z większą prędkością – w przeliczeniu na kilometr około 3:25. Po drugie sens mają podbiegi. Ja trochę ich unikam, bo słabo biegam pod górę, ale wiem, że to właśnie powód, żeby więcej podbiegów wykonywać. To trening siły biegowej, a z poprzedniego konsylium z Marcinem K. wiem, że właśnie siły (mocy) w mięśniach mi brakuje. Słonik powiedział mi jak robił te podbiegi przed swoją kosmiczną życiówką. Z kosmiczną prędkością. 400-metrowy odcinek w 1:12. To jest tempo w przeliczeniu na kilometr – 3:00. I to pod górę. Rano zrobiłem tak: 2 km spod Tesco do podbiegu, sześć podbiegów po 1:21-1:23, 2 km z powrotem do samochodu. Dobiegi miały być 4-kilometrowe, ale zabrakło czasu, bo o 10. miałem wywiad o seksie. Zapytałem panią specjalistkę do którego roku życia ‚dozwolony’ jest seks. Pytanie prowokacyjne, ale odpowiedź prosta i konkretna. Da się to robić tak długo, jak długo da się jeździć na rowerze. Nie opowiadałem tego jeszcze Mojej Sportowej Żonie. Ale wierzcie mi, że zadzwoniła do mnie w dzień i zaproponowała, żebyśmy w zaplanowane na popołudnie odwiedziny do cioci pojechali na rowerach. Daliśmy radę.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.