Do roboty. Bo naprawdę mam dosyć biegania dychy ponad 36 minut. Nawet jeśli robię życiówkę. Przemyślałem sprawę jak teraz biegać. Właściwie wydyskutowałem to na gadu gadu ze Słonikiem. Więc najpierw dwa słowa o Słoniku. Poznaliśmy się chyba z rok temu w Kabatach, zagadał na mecie. Potem spotkaliśmy się na maratonie w Rytrze. Zaczęliśmy razem, maraton górski, więc on mi uciekał trochę na podbiegach, a ja go doganiałem na zbiegach. Do dziesiątego kilometra. Potem Słonik pogalopował do przodu, a dla mnie zaczęła się gehenna. Rytro to dla mnie ukarana pycha. Kończyłem żałosnym marszobiegiem. No ale to nic dziwnego, skoro zacząłem razem z gościem, który w styczniu tego roku w Kabatach pobiegł 10 km w 34:04. Słonik jest życzliwy i kontaktowy, kiedyś na imprezie biegaczy z Ursynowa (pozdrowienia dla Mel!) rozmarzyłem się w sprawie clipu ‚Barbie Girl’, który widziałem raz przed laty. A następnego dnia Słonik ściągnął to dla mnie z sieci i wrzucił przez gadu gadu. Córka przedszkolak jest oczarowana, uczy się przy okazji angielskiego. Do rzeczy. Słonik wszedł w sobotę wieczorem na gadu gadu i zaczęliśmy naradę. Koło pierwszej gotowe były wnioski. Po pierwsze nie ma sensu – w moim przypadku – biegać kilometrówek. Bo na samotnym treningu osiągam wtedy tempo maksymalnie takie, jak przy obecnej życiówce na 10 km, a zwykle ciut wolniejsze. A tu powinienem ćwiczyć ciut większą szybkość niż startowa. Czyli lepiej biegać szybkie odcinki po pół kilometra albo nawet 333 metry (tyle ma kółko stadionu na Koncertowej). Ale z większą prędkością – w przeliczeniu na kilometr około 3:25. Po drugie sens mają podbiegi. Ja trochę ich unikam, bo słabo biegam pod górę, ale wiem, że to właśnie powód, żeby więcej podbiegów wykonywać. To trening siły biegowej, a z poprzedniego konsylium z Marcinem K. wiem, że właśnie siły (mocy) w mięśniach mi brakuje. Słonik powiedział mi jak robił te podbiegi przed swoją kosmiczną życiówką. Z kosmiczną prędkością. 400-metrowy odcinek w 1:12. To jest tempo w przeliczeniu na kilometr – 3:00. I to pod górę. Rano zrobiłem tak: 2 km spod Tesco do podbiegu, sześć podbiegów po 1:21-1:23, 2 km z powrotem do samochodu. Dobiegi miały być 4-kilometrowe, ale zabrakło czasu, bo o 10. miałem wywiad o seksie. Zapytałem panią specjalistkę do którego roku życia ‚dozwolony’ jest seks. Pytanie prowokacyjne, ale odpowiedź prosta i konkretna. Da się to robić tak długo, jak długo da się jeździć na rowerze. Nie opowiadałem tego jeszcze Mojej Sportowej Żonie. Ale wierzcie mi, że zadzwoniła do mnie w dzień i zaproponowała, żebyśmy w zaplanowane na popołudnie odwiedziny do cioci pojechali na rowerach. Daliśmy radę.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.