rozciąganie – 24 marca 2007

Lubię ten dzień przed startem. Marzenia mają bezbolesną formę liczb. Biuro Półmaratonu Warszawskiego w całkiem fajnym budynku BUW. Spotykam sporo znajomych, cześć, cześć, aż córka przedszkolak się dziwi, skąd ja znam tylu ludzi. Paru z wodą w ręku, ja też mam butlę mineralnej do wypicia na cały dzień. Paru z marzeniami w głowie, na ile biegniesz, na godzinę osiemnaście, ja też na godzinę osiemnaście, chcę zacząć po 3:40 kilometr, to może się spotkamy na trasie, no, znów się poboksujemy. To dialog z Bogdanem B., jutro napiszę, co z tego wyszło. Marzenia mają dziś bezbolesną formę liczb. Bo co to jest 1:18. Jedynka, jedynka i ósemka, trzy liczby, coś podobnego do autobusu 118 z Placu Trzech Krzyży nie wiem dokąd. Równie dobrze mógłbym sobie marzyć o 1:16, czyli 116, które jeździ z Bielan do Wilanowa. Albo 103 spod Huty na Dworzec Wschodni, ale chyba go już skasowali. Dopiero jutro te liczby zamienią się w ogień w płucach, ból w mięśniach. Zadyszkę do pokonania. Rywali do doścignięcia. I samego siebie do przeskoczenia. Gdzieś na piątym kilometrze okaże się, czy marzenia o życiówce mają szanse być realne. Muszę w zasadzie pobiec w tym samym tempie, w jakim zrobiłem pierwszą piątkę tydzień temu na Maniackiej Dziesiątce w Poznaniu. Z tą różnicą, że wtedy musiałem sobie zostawić siły na 5 km, a teraz na 16 z hakiem. Dziś oczywiście zero biegania. Koło BUW-u pospacerowaliśmy ze znajomymi i córką przedszkolakiem na rowerze. O kurde, jaki wiatr nad Wisłą. Wieczorem córka przedszkolak robiła swoją serię przysiadów i wymachów na wzmocnienie przywodzicieli, a ja towarzyszyłem jej serią ćwiczeń rozciągających. Czary mary hokus pokus. Zobaczymy jak to jutro zadziała. Baza ta sama co do Poznania, gdzie efekt był średni. Ale inne wykończenie – trzema mocnymi dniami z podwójnymi treningami i zrobionym w piątek Biegiem z Narastającą Prędkością. Staram się dziś leżeć, np. w czasie transmisji z meczu. I rozważam już pójście spać, chociaż dopiero dochodzi dziewiąta starego czasu. Fika za to Moja Sportowa Żona, która wróciła właśnie z fitnessowego szkolenia i w salonie utrwala kroki. Step touch, dwa obroty w prawo, cztery kolana i dwa razy cza-cza. Znów liczby.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.