sportowy piątek – 2 marca 2007

Kiedyś były sportowe niedziele. A u mnie dziś sportowy piątek. Rano pisałem – o ministrze Szyszko, który jest badaczem chrząszczy i którego przepoczwarzenia od naukowca do polityka przypominają nieco stadia rozwoju owadów. Tekst będzie w poniedziałek w ‚Gazecie’. Nie przeszedł mój tytuł, bo redakcja uznała, że to robienie sobie jaj z nazwiska, chociaż tytuł był ściśle merytoryczny. Jaki? ‚Chrząszcz brzmi w Szyszce’. W południe biegałem. Do Gazety przez Pole Wilanowskie, żeby było dłużej, 45 minut z kawałkiem w pierwszym zakresie. To nawet fajne, ale chyba powinienem mieć w biurku koszulkę na zmianę, bo potem było nieźle zimno. W Gazecie poprawiałem Szyszkę, a o 16.00 wybiegłem do domu. Bieganie jest jednak bardziej przewidywalne niż komunikacja spalinowa. Wiedziałem, że wrócę o 16.35 i Moja Sportowa Żona będzie miała jeszcze całe 15 minut do wyjścia na swoje zajęcia. Gdybym miał jechać samochodem, to bym się bał, czy się nie spóźnię minutę, a MSŻ ma w mózgu wbudowany budzik z alarmem ustawionym 10 minut przed czasem. A popołudnie to prawdziwie telewizyjny Sportowy Piątek. Halowe Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce. Uwielbiam patrzeć, jak w telewizorze skaczą i fruwają, i biegają, i rzucają. Jednocześnie mnie to podnieca i uspokaja. Czekoladka była tym smaczniejsza, że niespodziewana. Chociaż codziennie czytam cały dział sportu w Gazecie nie dowiedziałem się, że są mistrzostwa. I to jest naprawdę smutne. Czy powinienem sobie kupować Przegląd Sportowy, który zajmuje się tak niszowymi dyscyplinami. W Gazecie piszą już tylko o piłce nożnej, siatkowej, koszykowej oraz skokach narciarskich. Nie ma co zresztą Gazety obwiniać, bo takie są oczekiwania czytelników zmierzone pewnie jakimiś badaniami zamówionymi za równowartość mojej rocznej pensji. Czytelnik sobie nie życzy, Gazeta nie pisze, a Królowa Sportu pełna godności siedzi w pustym salonie i podjada kleik na mleku, bo raz, że bezzębna, a dwa, że zubożała w porównaniu z miliardowymi kontraktami footbalistów. Tak pewnie musiał wyglądać zmierzch arystokracji w XIX wieku. Ciekawe, czy za 50 lat, kiedy najmłodsi czytelnicy tego bloga dotrą do wieku emerytalnego, będzie się oglądać w telewizji sport? I jaki? Czy nadal będzie to zestaw konkurencji z olimpiady w Montrealu, pierwszej jaką jakoś tam pamiętam? Czy najbardziej popularne staną się akrobacje na BMX-ach? Albo maratony fitness z notami od sędziów? Albo jakiś kompletny matrix, wirtualny boks, bo Unia Europejska zakaże rozlewu krwi? Co do tego ostatniego punktu – nie jestem akurat za bardzo za boksem, a jestem mocno za Unią Europejską. Ale czegoś jednak żal, kiedy Królowa znika na wirażu i nawet nie wie, że stamtąd nie ma powrotu.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.