Wigilia biegu w Kabatach. I sport bardzo stacjonarny Dziś wielkie leżenie. Odpoczynek przed startem na 10 km w Lesie Kabackim. O ile można to nazwać odpoczynkiem. Przed świtem wstałem napisać tekst o Nalepie. Skończyłem w południe, Moja Sportowa Żona wróciła wtedy z porannych zajęć, zjedliśmy jajecznicę na kiełbasie. I postanowiłem się zdrzemnąć zanim pojadę do redakcji. Nie od razu mi się to udało, bo MSŻ też postanowiła się zdrzemnąć. Ale po godzinie się trochę przespałem, potem do przedszkola po córkę przedszkolaka, bo MSŻ pojechała na popołudniowy fitness i we dwoje pojechaliśmy do Gazety. Tam córka przedszkolak z całą otwartością opowiadała każdej napotkanej osobie jeszcze więcej sekretów rodzinnych niż ja zdradzam na tym blogu. Pierwszym akcentem sportowym był dziś makaron z pieczarkami w śmietanie. Takie nietypowe danie w stołówce Gazety, zwykle zwane przez maratończyków pasta party. Przydadzą się te węglowodany podczas sobotniego biegu. Drugim akcentem sportowym były szachy. Wpadł znajomy, podwójnie były szwagier. Jego życie odmienia się na dobre, przestał grać otwarcia zamknięte, od początku gra otwartą i śmiałą grę. Zagraliśmy półtorej partii, bo potem pochłonęły nas rozmowy o życiu. A ponieważ na tym blogu zdradzam swoje tajemnice, a nie znajomych, to na tym koniec. W sobotę Kabaty i się zobaczy, co dalej z tym bieganiem zrobić. To znaczy nie: czy biegać? Tylko: jak biegać?
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.