Czego Wam życzę

Wigilię rozpocząłem od kombinacji beskidzkiej. To termin sprzed roku albo i dwóch lat – najpierw rekreacja na nartach zjazdowych, a potem Moja Sportowa Żona siada za kierownicą i wraca ze sprzętem do domu, a ja wracam biegiem. Półtorej godziny przez szczyt Maciejowej tym razem bez widoków i w lekkim deszczu.

Wieczorem wigilia – gdzieś między tradycją, a religią. Sportowe prezenty: MSŻ dostała kask i gogle (młodsi: gogle, nie google). Moi teściowie – małe sakwy i bidony na rower (jeżdżą z zapałem od wiosny, od kiedy teść postanowił rozpocząć walkę z cukrem). Biegaczka Sabina, siostra MSŻ – pasek z bidonami na lato, bo rękawiczki biegowe i czapkę na zimę już sobie zdążyła kupić. A ja dostałem audioboków na 42 godziny treningów, dwa razy Murakami i raz Głowacki oraz stare dobre płyty Fisza i Nirvany, których posłucham pewnie jeszcze więcej godzin.

Pierwszy dzień świąt. Po śniadaniu ruszyliśmy z biegaczką Sabiną na Krzywoń. Wiedziałem, że ją to zdziwi, że może sobie teraz jak łania biegać po górach. Zrzuciła 12 kilo, biega nadal wolno (bo nie chce ćwiczyć siły biegowej, unika podbiegów, o ile to możliwe w Krakowie, nie ćwiczy nawet wspięć na palce) – ale już z normalnym pierwszozakresowym tętnem, bez tych kardiologicznych Himalajów, co w sierpniu.

Żeby trening miał sens zrobiłem tak: na początku jest ostro pod górę, Sabina marszotruchtała, a ja robiłem półminutowy podbieg, a potem truchtałem do niej na dół i znów ostre pół minuty pod górę. Kiedy się trochę wypłaszczyło i Sabina już ciągnęła na granicy biegu i truchtu, zrobiłem sześć serii skipów. A na górze, płaskiej jak Tybet, już sobie normalnie pobiegaliśmy. 1 h 15 minut, plan tygodnia wykonany.

W niedzielę były tylko narty i oczywiście szóstka Weidera, jak w każdym dniu tygodnia. A potem dopadło mnie zmęczenie. Człowiek nie może żyć cały czas w Himalajach. Nawet w ping ponga pograłem tylko kilkanaście minut, za to godzinę przedrzemałem. Wieczorem poszliśmy na imprezę integracyjną do Siwego Dymu. Czuję się dziś świetnie, bo jadłem. Jak się dużo biega, trzeba pić, a jak się dużo pije, trzeba jeść.

Dziś pobiegłem pod Siwy Dym po samochód (bo wróciliśmy taksówką). Ale zamiast kolejnego człapania, zrobiłem tak: najpierw sześć 45-sekundowych podbiegów w śniegu na Krzywoniu. A potem sześć 30-sekundowych bardzo szybkich (tempo 3:45-3:55 na kilometr) odcinków. Żeby podbić sobie trochę szybkość na kolejnych długich treningach. To taki pomysł zaczerpnięty z jesiennego tekstu Marcina Nagórka w Bieganiu o odwrotnej periodyzacji.

Były jeszcze narty, a przed chwilą brzuszki już prawie na trójkę. Jutro robię 21 dzień, czyli będzie połowa szóstki.

Mam cudownie sportowy czas. Zarazem rodzinny, towarzyski, ciekawy, atrakcyjny. Jutro muszę ciut popracować, ale nawet to się będzie wiązało ze sportem.

Tego wszystkiego – też sportowych prezentów nie tylko pod choinką, też dobrych treningów nie tylko w zimie, też dobrej zabawy nie tylko na trzeźwo – życzę Wam wszystkim nie tylko do święta, ale w całym nowym roku. I Himalajów od czasu do czasu.

 

 

Updated: 27 grudnia 2010 — 18:55

  1. sfx

    2010/12/27 20:55:38

    Ale mi się SFuXnęło.
    1st.


    sfx

    2010/12/27 21:01:38

    W święta było totalne poluzowanie zahamowań żywieniowych.
    6 kilo do przodu. To było niesamowite. Obżarstwo do upadłego 🙂

    Niedziela do 18 było wrzucanie do ognia. O 19 nie wytrzymałem i wybiegłem.
    Była to najtrudniejsza godzina biegu w dotychczasowej mojej historii. Zrobiłem do tego to w tradycyjny dla siebie sposób – 10km+ kros na +/-160m.
    Na podbiegach podchodziło mi wszystko tak wysoko, że miałem bulimiczne zachcianki. Na zbiegach robiło się trochę lżej. Rano zrobiłem dodatkową niecałą dychę, z kumplem, mającym podobne do moich dolegliwości.

    Potem na żarcie nie dało się patrzeć. Do przedchwili. Jest już dobrze.


    sten2007

    2010/12/27 21:19:51

    Wojtu, życzę Ci ,abyś przez cały przyszły rok zachował tę wyśmienitą, biegową pogodę ducha. Życzę Ci również kolejnych wspaniałych życiówek, a chyba każda następna będzie jak zdobycie Himalajów.
    Życzę Ci także, kolejnych wspaniałych, blogowych opowieści.
    A na koniec życzę Ci nowych, oddanych czytelników.


    basdlamas

    2010/12/27 21:25:53

    Wojtek – Nirvana spokos oko… na tym sie wychowałem i tego sie uczyłem na moim pierwszym Basowiośle. A ja zanurzam się w dźwiękach UNPLUGGED KULTU!!! CUDNY

    http://www.blog.fory.pl/maly


    popellus

    2010/12/27 22:25:07

    Górfan…
    i jak tu nie kochać Gór:))
    dzisiaj przeczytałem txt o Morskim Oku..i już oczyma wyobraźni zrobiłbym jakieś góra- dól, góra- dól…dla zdrowia, dla frajdy…a to nie Himalaje…a maluśkie Tatry.

    najlepszego, dla wszystkich:))


    biega_czu

    2010/12/27 23:35:09

    Czołem!
    Mam trochę podobnie jak Kołczu. Dzisiaj godzinka w lesie. Za dnia. Było pięknie. Wszędzie wokół biało, buty skrzypią, 10 na minusie i słońce na błękitnym niebie. Aż nie chciało się wracać 🙂 A jutro narty. Wyjazd wcześnie rano i pewnie ze 3-4 godziny jazdy! Wyjdzie trochę kilometrów 🙂 Ciekawe czy można przeliczyć narto-godziny na biego-kilometry? Pewnie oco ma jakiś algorytm do przeliczenia…
    A co do „szóstki”. Gdy parę lat temu robiłem ją pierwszy raz, to na jakimś portalu czytałem dyskusję fachowców (?) i pamiętam, że mówili, że maksymalny czas ćwiczenia nie powinien przekraczać 30 minut. Wiem, że nijak ma się to do zalecanych 3 sek. na element ćwiczeniowy, ale właśnie zalecali oni takie modyfikowanie czasu, żeby nie przekroczyć owych 30 min. Pozdrowienia! 🙂


    quentino-tarantino

    2010/12/28 10:29:38

    Moje ostatnie bieganie i niebieganie:

    http://www.quentino.pl/


    ocobiegatu

    2010/12/28 16:29:16

    żadnych longów..
    no i wreszcie mamy strone www quentino na której odważnie sie mówi o tym że biegi wolno, długo sa do dooopy…:).
    Tymczasem trenerzy z dziada , pradziada , nam amatorom wciskaja ten kit , że niby wolno długo to jest git..:).
    Kiedyś nam kitowali że są zakwasy , co się sprośnie rymują..a okazało się , że są domsy…Trenerzy z tego świata stracili już wtedy wiarygodność..:).
    No dobra , bez żartów może i coś te wolne wybiegania daja ale niektórym nie chce sie tego sprawdzać- za długo to trwa..:).


    popellus

    2010/12/28 16:56:50

    Porównaj szybko i mocno…
    ze zmęczeniem
    z długo i wolno..
    i masz odp.

    mega zmęczenie po wolnym i szybkim:))
    co lepsze..
    as you wish:))Oco…TY konceptowo bieganie masz na tip-top:))
    A inaczej rzecz ujmując, jedni biegają długo, dla radości biegania, inni krótko- dla polepszenia długofalowych perspektyw. Innym się wydaje, że jak przebiegną pół województwa to nic im nie straszne, inni jak mają na 10km – 35min:)) Optyka jest pasjonująca….a i tak na końcu rozlicza nas głowa. I wiara we własne siły. Ja nigdy nie biegam szybko- tak myślę. Taki wywód z mojej optyki:)

    Najlepszego.
    dzisiaj dycha pod Dychę. 31.12:)


    popellus

    2010/12/28 17:07:43

    No i…Oco może się skusisz…:)
    na spotkanie?

    http://www.endomondo.com/event/622649
    Może Alena, może Biegofanka…może ktoś z wroc będzie chętny:)

    no i coś dla spragnionych zimowych atrakcji, żeby nie było.
    Zaczyna się od „koronczarek” z Koniakowa:))
    http://www.team360.pl/calendar

    no i jawna propaganda i konkurencja Poznania…:)
    ale to już na marzec, 26 03 2011 który to bieg przeszkodzi w startach poznańskich?:(
    http://www.polmaraton.antex.pl/index.html


    ocobiegatu

    2010/12/28 17:10:32

    Dycha w 31.12 ? oj popellus to już porządna ta u Ciebie dycha..:)


    ocobiegatu

    2010/12/28 17:14:10

    popellus -a nawet nie mialem pojecia ze jest taki bieg noworoczny we Wroclawiu


    moni.biega

    2010/12/28 18:16:11

    Witam po Świętach!
    Nieco spóźnione ale sympatyczne życzenia poświąteczne Wam ślę 😉 Wyjechałam na kilka dni w dzikie tereny mało cywilizacyjne…Pobiegałam oczywiście. To już u mnie norma, tam gdzie jestem tam truchtam.


    moni.biega

    2010/12/28 18:21:14

    Quentino – po Twoich ostatnich wpisach stwierdziłam, że zapisywanie Twoich pojedynczych tekstów-perełek nie ma sensu – za dużo ich w każdym tekście. Śmiało można kopiować całe posty. Dobrze, że masz na stronie archiwum z poprzednimi wpisami.
    Mam nadzieję, że U-boot nie będzie trafiony zatopiony 😉 No i że żaden Pierre się nie obraził za Pierredolonego! Super!


    tomikgrewinski

    2010/12/28 20:57:13

    Witaj Moni
    dzieki za poswiateczne zyczenia…
    A ja dzisiaj wczesnym po-poludniem zaplanowalem sobie aktywny cross po lesie zeby sie jeszcze troche zmeczyc na koniec roku zanim wprowadze plan noworoczny 🙂
    niestety najpierw sie za dlugo zbieralem potem za dlugo rozgrzewalem w koncu jak wyruszylem to okazalo sie ze po 16 to w lesie juz niewiele widac
    a na pewno nie widac po czym sie biegnie
    ze 2k sie pomeczylem ale w obawie o nogi wybieglem na twarde
    wyszlo 10k po 5.52 czyli prawie w tempie swiatecznego quentina 🙂


    biegofanka

    2010/12/29 17:28:36

    Sfx – nie wiem, jak Ty to zrobiłeś, żeby aż 6 kilo do przodu… rozumiem, 1-2… Ty chyba 24 na dobę to wszystko spożywałeś… powodzenia w zrzucie…;)


    biegofanka

    2010/12/29 17:33:13

    Popellus – dzięki za info, ale ja się nie wybieram, nawet do Trzebnicy nie jadę, chociaż jeszcze dzisiaj kolega zadzwonił, że miejsce dla mnie w aucie ma. Po prostu chcę sobie teraz spokojnie trenować i stwierdziłam po ostatnich zawodach w biegu po schodach, kiedy się znowu przeziębiłam, że zimą nie powinnam startować, bo wystarczy, że chwilę przed startem postoję albo po biegu nie przebiorę się od razu i już przeziębiona jestem, a przy mojej pracy nie mogę sobie na to pozwolić, bo i tak muszę pracować…


    biegofanka

    2010/12/29 17:33:38

    Popellus – powodzenia w Trzebnicy:))


    sfx

    2010/12/29 17:51:21

    te 6 kilo było pomiędzy „po ostatnim biegu przed”, a „przed pierwszym biegu po”… teraz wróciło już do normy i jest +1,5kg… w sumie bilans niezły, a zadowolenie ze zrealizowania planów żywieniowych – bezcenne.
    warto nieraz się skatować 🙂


    piotrek.krawczyk

    2010/12/29 20:03:40

    Najświętszy na Nowy Rok. Chleb, który upieczecie w pierwszym tygodniu Nowego Roku. Jaki chleb, taki rok. Kto podejmie się uczyć korespondencyjnie jak zrobić prawdziwy chleb?
    Na początek 2 szklanki żytniej mąki razowej drobno zmielonej lub pytlowej (typu 1100 – 1400) zalać w naczyniu czystą wodą do konsystencji smietany raczej rzadkiej niż gęstej. Przykryć ściereczką i pokrywką. Naczynie niech będzie duże, najlepiej kamionkowe, ale może być emaliowany garnek lub dzieża z drewna jak ktoś ma po prababci. To wszystko. Mieszać codziennie i dolać wody jeśli zgęstnieje. Jeśli mąka razowa to raczej na początku zgęstnieje. Postawić w zacisznym miejscu we własnym domu. Zobaczymy po zakwasie jakie macie w domu warunki. Następne instrukcje za 3-4 dni, jak ruszy kwas. Trzeba upiec chleb w swoim domu. Na Nowy Rok koniecznie.
    A Dziki swoje biega po Puszczy. Dziś 18 km w tempie dowolnym czyli powyżej 6’00. I mam inaczej niż Tomik. Jak leży śnieg nigdy nie potrzebuję latarni w lesie. Świeci śnieg.
    Róbcie Chleb! Teraz!
    Dziki


    quentino-tarantino

    2010/12/29 20:41:57

    Pamiętam z dzieciństwa chleb wypiekany przez sąsiadkę mojej Babci – takiego już później nigdzie nie znalazłem…Poezja…

    Biegofanko – solidaryzuję się z przypływami i odpływami kilogramowymi SFX-a. Mam podobnie – jak jest rekordowy przypływ (Święta dla przykładu) to w 2-3 dni stan podnosi się o 4-5kg, ale jak tylko ruszę zadencję to potrafię w takim samym czasie rozprawić się z tym balastem.


    ocobiegatu

    2010/12/29 20:53:15

    podobno tluszcz ma kilka odmian , bialy , brazowy, czy co tam. Ja na podstawie swoich doswiadczen rozrozniam tluszcz na szybki i zasiedzialy. Tj. waga szybko nabyta tez szybka spada , jesli cos w tym kierunku w sporcie energicznie robimy…
    A jak sie zasiedzimy dalej to ten tluszczyk w komorkach sie zadomawia , jest sam zasiedzialy i trudniej zrzucic.. Moze to odkryli , moze odkryja – Nobel by mi sie przydal ale trudno , moze nie teraz..:)


    corvus78

    2010/12/29 20:56:21

    Dziki zakwas przygotowany, mam nadzieję, że mikrostworki dadzą radę, bo u mnie w mieszkaniu jest utrzymywana temperatura 16 stopni w nocy/18 stopni w dzień, a to dla nich chyba trochę za zimno, najwyżej zaniosę do pracy do cieplarki do 25 stopni

    …a biegowo to przed chwilą wróciłem z 10 km w 5:49/km brutto, wliczając postoje na światłach

    spokojnego wieczoru


    piotrek.krawczyk

    2010/12/29 21:59:31

    Mąkę żytnią można kupić w młynie 🙂 (naprawę i jest najlepsza), w slepie z tzw zdrową żywnością, na bazarze, w supermarkecie i coraz częściej w normalnym sklepie. Nie musi być ekologiczna czy jakaś super droga. Musi być ŻYTNIA. Kupcie 2 kg. Jak się uda kilogram razowej i kilogram pytlowej. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2010/12/29 22:02:59

    Corvus – może być za zimno. Nie wynoś do pracy zaczynu. Ma powstać w Twoim domu. Postaw blisko kuchni.


    slaszldr

    2010/12/30 10:47:30

    40′
    Inne Sportowe
    – życiówka w maratonie rolkarskim (obecna 1:43:09) – oby nie padało
    – „GODNY” udział we wszystkich Tułaczach (wiosenny, letni i jesienny)
    Inne inne
    – dokończyć rozpoczęte a niezakończone…. ważne


    slaszldr

    2010/12/30 10:49:56

    znowu wstawiłem znak mniejszości

    w tym co ucieło było

    … że u mnie po Dębnie też plus 6kg ale co się dziwić jak dużo jam a mało biegam.

    no i o celach na 2011 rok

    biegowo
    – priorytet Bieg Rzeźnika w wersji Hardcore
    – życiówka w połówce (obecna 1:33:05)
    – życiówka na dychę poniżej 40′

    na a inne się zachowały


    moni.biega

    2010/12/30 13:23:51

    Slaszldr – życzę Ci zrealizowania Twoich celów!

    Nie wiem czy jutro będę online, więc już dziś życzę Wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku!
    Pogody ducha, radości, zdrowia i spełnienia marzeń!
    Bardzo się cieszę, że trafiłam w to przytulne blogowe miejsce 😉
    Najlepszego!


    basdlamas

    2010/12/30 14:35:38

    Witam. Tu nadaje smutny bas :(((. od czasu wigili.. i sprawdzenia nowych butów (hmm ) bardzo bolą piszczele 🙁 nawet jak nie biegam. Przetrenowanie? buty ktorej juz po 400 metrach spowodowąły bol psizczlei? ….nie wiem.. narzazie przerwałem bieganie.


    piotrek.krawczyk

    2010/12/30 20:04:55

    Bas – uraz młody, nie zabiegany. Lód i rozciąganie jeśli to mięśnie. Jak okostna to nie wiem. M. Johnson wie. A w Twoich nówkach chodź sobie po domu, do sklepu, w pracy (jeśli to nie obciach). To oswoisz nowe buty. A Dziki dziś 14 km w Puszczy. Łosi zero, ptaków kilka czarnych kraczących, orzeł na lodzie jeden, biegaczy zero, narciarzy jeden, polana koło Dąbrowy piękna, gałęzie sosnowe bajka, krok skrócony, tempo 5’26, temperatura ujemna, wiatr silny północno zachodni, Dziki rozluźniony, dzieci zdrowe.


    piotrek.krawczyk

    2010/12/30 20:15:45

    Zamieszajcie zaczyn na Chleb. Jeszcze nie powinny pojawiać się bąbelki CO2, nie powinien jeszcze zmienić barwy i nie powinien jeszcze pojawić się zapach fermentacji mlekowej. To za kilka dni. Produkujemy kwas mlekowy w zaczynie. Ten sam, co uniemożliwia nam utrzymanie tempa po trzydziestu paru kilometrach na maratonie.


    tomikgrewinski

    2010/12/30 21:32:36

    Ja tez juz dzis zycze Wam przede wszystkim Zdrowia!
    Bo jak ono bedzie to latwiej i o spelnienie marzen i o sukcesy i o nowe zyciowki…
    Oby 2011 byl Waszym szczesliwym rokiem!
    Wszystkiego dobrego!


    basdlamas

    2010/12/30 22:10:20

    Dziki – juz jestem po rozmowach z Johnsonem. Bedizmey dbac o te moje girasy zeby 15 stycznia dały rade troche utruchtać:)


    basdlamas

    2010/12/30 22:36:19

    bas nadaje

    http://www.blog.fory.pl/maly/

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.