Rekreacje na wakacje

Różnych rzeczy bym się spodziewał na imieniny mojego syna fotografa. Ale nie, że pójdziemy razem pobiegać. Ale po kolei. A na koniec dwa ważne ogłoszenia. I rozciąganie.

Wakacje zaczęły się dla mnie od pasma rekreacji. Wy biegaliście w piątek Rzeźnika, żyłem tym cały dzień, a głównym źródłem informacji okazały się dla mnie wpisy pod blogiem, dzięki. A ja spotkałem się w tym dniu z synem fotografem dzień po jego imieninach, wymieniliśmy serdeczności i podjechaliśmy do lasu, bo syn fotograf postanowił nauczyć się biegać. Żeby się „wziąć za siebie”, bo poczuł że jest dętka, chociaż pakuje na siłowni i jakby mi założył Nelsona to bym z niego nie wyszedł do końca prezydentury Łukaszenki.

Biegniemy przez ten Las Kabacki, a mi staje przed oczami jedno z dwóch-trzech wspólnych biegań, jakieś 15 lat temu, kiedy mój syn przy każdym kroku upierał się, żeby wtupywać swoją złość w ziemię z taką mocą, że pewnie w Australii słyszeli. Teraz już umie pracować stawem skokowym. Przebiegliśmy z półtora kilometra, potem trzy podbiegi, a potem półkilometrowy powrót i przepisowe rozciąganie przy pierwszych kroplach opadów przelotnych. Takie bieganie w głąb czasu i na wskroś relacji.

W sobotę objechaliśmy z Moją Sportową Żoną na rolkach nowe ścieżki rowerowe, wygodne dla rolek z szybkiego asfaltu. A w niedzielę objechaliśmy je na rowerach z rakietami tenisowymi w worku z maratonu łódzkiego – pograliśmy sobie po raz pierwszy od roku na fali kubotomani. Ależ Kubot dziś pięknie walczył, żaden dyshonor przegrać w ten sposób.

Ten tydzień zaczął się od podbiegów. Niechcący, bo umówiłem się na bieganie w roli kołcza z dziennikarzami – znanym Tomaszem L. i nieznanym Wojciechem C. Do dziś uważałem, że długie podbiegi robi się w tempie zawodów na 10 km, ale przekonałem się, że w ambitnej grupie tempo szybsze niż przy wyścigach na 5 km jest realne i to do ostatniego powtórzenia.

Tak mnie przy tym nosiło, że nie wiem, czy utrzymam w tym tygodniu reżim roztrenowania. Zwłaszcza, że we wtorek i środę i tak biegam z bankowcami. Chyba wrócę powoli do planów, zwłaszcza że chodzi mi po głowie piątka w sesji poprawkowej – 30 lipca, Bieg Powstania.

Teraz ogłoszenia. Pierwsze jest widoczne na głównej stronie PolskaBiega, ale może ktoś przeoczył albo nie wziął sobie do serca. Szukamy chętnych na jeden z trzech jesiennych maratonów:

– we Wrocławiu drużyna mężczyzn-debiutantów,

– w Warszawie kobiety, które już przebiegły maraton,

– w Poznaniu ojcowie albo matki z dzieckiem w wózku.

Zgłaszajcie się, Wy, i komentujący, i cichociemni (napiszcie, żeście spod bloga). Miło byłoby prowadzić kogoś z naszej biegowej grupy wsparcia. Termin zgłoszeń mija jutro, we wtorek. Szczególnie zachęcam dzieci w wózku, bo chcielibyśmy podpromować przy okazji taką wartość społeczną, jak aktywne wychowanie.

Ogłoszenie numer dwa. Kancelaria Sportowa Staszewscy w osobach MSŻ i mojej w sierpniu wyjeżdża do Rabki na obóz biegowy (przy okazji: też zapraszamy, jest jeszcze kilka ostatnich miejsc, więcej na www.KancelariaSportowa.pl ). W sierpniu jednak zostają utrzymane zajęcia z bankowcami raz w tygodniu i Kancelaria poszukuje instruktora lub trenera na zastępstwo na cztery środy sierpnia. Piszcie, adres znacie, a jak nie znacie, to piszcie na adres ze strony Kancelarii. Przygotowujemy schemat zajęć, płacimy, a oczekujemy poprowadzenia treningu, życzliwego kontaktu z grupą i porządnego wspólnego rozciągania na koniec. Rozciąganie jest bardzo ważne.

Updated: 27 czerwca 2011 — 18:55

  1. piotrek.krawczyk

    2011/06/27 23:17:24

    To Dziki wkleja spod poprzedniego. Bo jest odpowiedź na pytanie i udział w dyspucie. Odpowiedź laicka, a głos tonizujący 🙂

    Sten – Dzikiego o jedzenie nie pytaj bo dziki. Na setce na przykład nic nie jadłem, nie mogłem, dowiozłem pół kilo marsów na metę. Na Rzeźniku z rozsądku ale bez zmuszania się zjadałem co akurat dawali. W Cisnej batona, w Smereku kanapkę. Po drodze zjadłem kilka daktyli z kieszonki plecaka – też z rozsądku nie z potrzeby. A naprawdę dobrze zrobiła mi herbata ultra słodka, którą zamówiłem w Cisnej u wolontariusza SFXa, a on ją w termosie dostarczył do Smereka. Piłem cały czas, zawsze miałem zapas płynu. Andantemu raz zabrakło i dobrze, że miałem rezerwę. Nie można tu oszczędzać na masie plecaka, musi być rezerwa płynu. Na Rzeźniku dawali izotonik, który dobrze wchodził, chyba mało chemii, chyba lekki hipotonik. Na dwóch przepakach zmieniałem skarpetki, koszulkę krótką (w drugiej długiej biegłem cały czas). Nie zmieniłem butów, chociaż miałem przygotowane dwie pary, za radą Corvusa zmieniałem tylko wkładki – genialne rozwiązanie. Całość przebyłem w cienkich legginsach, wiozłem ze sobą krótkie spodenki, ale nie było potrzeby zmieniać. Wiało na połoninach w lewe ucho, przydała się chustka i dodatkowo bufka. Miałem rękawiczki, używałem, na przepakach też zostawiałem, jedne przydały się Andantemu. I uważam, że używanie kijków powinno być kategorycznie zabronione. Najgroźniejsze poza upadkiem zdarzenia to te z udziałem kijków. W tym bratobójczych wystruganych na trasie przez Andantego. I uwaga techniczna – na przepakach czas przyspiesza.
    Oco – po przecinku stawia się spację, nie przed przecinkiem 🙂 Zdarza mi się walnąć byka, czasem urządzenie samo zamienia słowa, ja piszę szybko i nie sprawdzam przed wysłaniem. I mnie bardziej niż poprawność interesuje treść i przekaz. Kiedy piszę i jak czytam. Pa. Dziki ze stolicy już niestety…


    quentino-tarantino

    2011/06/28 08:39:11

    Pan Samochodzik i Komnata Tajemnic…latka lecą, na łeb, na szyję…

    http://www.quentino.pl/


    mksmdk

    2011/06/28 09:01:52

    super Rzeźnicy!!!
    nie było mnie cały ten długi weekend przy necie
    także spóźnione gratulacje dla Wszystkich
    relacje/reakcje/akcje fantastyczne


    beautyandb

    2011/06/28 09:11:45

    No, ładnie. Znaczy się, w najbliższym starcie mogę się pożegnać z tym, że mam lepszą życiówkę w maratonie? Chyba się wezmę do roboty 😉


    sten2007

    2011/06/28 09:26:10

    Dziki – dzięki za informacje. Chyba jednak niewiele z nich skorzystam. Ty masz dziki organizm, ja mam wilczy.
    Krótka informacja dla fanów mojej pięty.
    Bylem u ortopedy ze zdjeciem RTG. Diagnoza: zapalenie rozcięgna podeszwowego.
    Leczenie: zabiegi: krioterapia, mikrofale, masaże, rozciąganie itd. Ale najważniejsze i zaskakujące: mogę dalej trenować bez przeszkód, a jeżeli ból wpływa na technikę to mam brać prochy przeciwbulowe (prezent dla Oco). I jak najwięcej biegać ze śródstopia.
    Stołowy! Bój się! Nadchodzę!


    tanczacy_jastrzab

    2011/06/28 09:56:34

    Sten cieszy mnie sten Twojej pięty a jeszcze bardziej sten Twojego ducha.
    Sincerely yours, Dancing Hawk


    basdlamas

    2011/06/28 10:12:42

    Dla Quentina 100 lat biegania z okazji 18 urodzin + 23% VAtu 🙂


    ocobiegatu

    2011/06/28 10:17:17

    Wszystkiego najlepszego ! Quentino.
    W tym roku już przyjmują z wózkami. Trend dobry. Może za rok już będzie czas,,…,,.,,,..,,,,,,(prezent dla corvusa) dla chodziarzy..:).


    sfx

    2011/06/28 11:11:13

    que. więc skoro jest nuta nostalgii to…
    … nie życzę Ci wszystkiego, bo od wszystkiego to by się mogło tu i ówdzie poprzewracać… więc pożyczę ino spełnienia… nie precyzuję czego, bo sobie możesz dokończyć tak, jak sobie tylko chcesz.


    biegofanka

    2011/06/28 11:24:09

    Quentino – dopiero jedna czterdziecha minęła,
    a teraz kolejna dopłynęła (dobiegła).
    Udanej imprezy urodzinowej życzymy
    i na przychylne przyjęcie Cię przez Szczeliniec liczymy.
    Kolejnych sukcesów biegowych i tych codziennych, życiowych!
    Zdrowia i wzrostu dalszej kondycji,
    aby kolejny maraton z życiówką zaliczyć.
    Wszystkiego dobrego!:))


    tanczacy_jastrzab

    2011/06/28 11:27:05

    Quentino, serdeczności. Twój Jastrząb


    biegofanka

    2011/06/28 11:29:52

    Ocobiegatu – co się dzieje… ktoś chyba Ci ostatnio „dokuczył”, że się tak tutaj „czepiasz”… ale tutaj tego nie rób, bo my pozytywnie nastawieni jesteśmy:)


    biegofanka

    2011/06/28 11:42:45

    Wojtku – super, że idzie to po Waszej myśli, że obóz jest. Chętnie sama skorzystałabym… może kiedyś… W każdym razie życzę Wam, aby wszystko zostało zrealizowane zgodnie z Waszymi założeniami. Liczymy potem na świetne fotorelacje, które przyciągną kolejnych zapaleńców biegowych:))


    ocobiegatu

    2011/06/28 13:20:45

    Biegofanko – to tylko Ty oceniasz , że się czepiam. Gdyby ktoś z kim ostatnio tu rozmawiałem tak myślał to by mi to bezpośrednio napisał. Ja nie widzę w ogóle problemu.


    sten2007

    2011/06/28 13:30:03

    Pięta – po rozmowie z rehabilitantem robimy zabiegi, a po Stołowym rozbijamy działkiem ultradźwiekowo-mikrofalowo-bombowym.

    Oco – czepiasz się.


    sten2007

    2011/06/28 13:32:40

    Wojtek – moja żona wyraziła wstępną zgodę na wyjazd na wasz obóz treningowy. Pod następującymi warunkami:
    – jedzie ze mną
    – mają być: plaża, palmy, zimne drinki.

    Czy jest szansa na lekką zmianę programu?


    sten2007

    2011/06/28 13:34:04

    Quentino – szczere życzenia wszystkiego najlepszego. Niech ci ziemia miękką będzie!


    ocobiegatu

    2011/06/28 13:42:53

    Jórz wiem ! za dórzo pracóję i brakóje mi świerzości !..:)


    biegofanka

    2011/06/28 13:49:00

    Sten – dobrze, że biegać możesz… czyli nie jest źle… a piętę porehabilitujesz i będzie, jak „nówka”:)


    biegofanka

    2011/06/28 13:51:18

    Ocobiegatu – to czas na urlop. Planujesz w najbliższym czasie?:)
    My, jak zwykle, rodzinnie dopiero w sierpniu wypoczywamy… zazdroszczę tym, którzy już korzystają z wypoczynku tego lata…


    biegofanka

    2011/06/28 13:56:12

    Sten – z drinkami to pewnie żaden problem, co do palm, plaży… kiedyś były takie fajne fototapety na ścianę… jako nastolatka miałam w swoim pokoju taką z palmami… może udałoby się;)


    alena_wro

    2011/06/28 14:00:48

    ja chyba tez na oboz jade: urlop w tym terminie akurat moge wziac:) ale biegam nadal z bolem….
    A Quentino zycze mniej powodow do wypelniania rubryki vqurvienie rozsiane:) na zdrowie zle wplywaja te powody:)) a tu tyle biegania przed Toba!!


    sten2007

    2011/06/28 14:15:42

    Oco – Właśnie o to chodziło (biegało):)


    biegofanka

    2011/06/28 14:36:18

    Alena – fajnie Ci, że na obóz możesz pojechać. A co z bólem, jaki ból, nic nie wiem. Myślałam, że ostro trenujesz przygotowując się do łamania z Fajką kolejnej życiówki w maratonie:)


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/06/28 14:39:07

    Quentino – jak największej radochy z biegania, szczególnie 9 lipca, bo to… moje urodziny 🙂


    fajka

    2011/06/28 14:41:25

    Zejdźcie drodzy z Oco !
    Oco wykonał świetną robotę. Jestem przekonany, że od teraz każdy robii wpisy posiłkując się słownikiem ortograficznym. Myślę, że poziom jaki prezentujemy na tym formum zobowiazuje do dbałości o pisownię 🙂
    Que – czy pozwolisz, że w ramach prezentu urodzinowego przyjadę w Stołowe kibicować Ci na trasie ?? 🙂
    Tomik – fajna deklaracja, może za 2 – 3 lata ?? Ja podjąłem już wstępną decyzję o Rzeźniku 2012. Nie ukrywam, że opisane już doświadczenia chłopaków zaważyły na niej. Mam już partnera. To Tomek L. z Warszawy, maratończyk, cichociemny, twardziel i muzyk. zapewne będzie dobrym kompanem. Wstępne deklaracje, zapewnienia i plany mamy za sobą. Jeszcze nie dawno myślałem, że to szaleństwo, ale odwaga Corvusa i Bassa zmotywowała mnie.
    pozdrowionka, fajka


    fajka

    2011/06/28 14:43:37

    Ortografia – krótki wpis, a trzy literówki popełniłem, które można zakwalifikować jako błędy ortograficzne 🙂


    sten2007

    2011/06/28 14:54:04

    Fajka – ja nie wchodziłem na Oco:)
    A jak będziesz w Stołowych to trochę możesz też mi pokibicować.
    Biegofanka – moja pięta śle Ci pozdrowienia:)


    biegofanka

    2011/06/28 15:26:06

    Jaskrawy – już notuję… 9 lipca… zanotowane:))


    biegofanka

    2011/06/28 15:30:31

    Fajka – jestem świadkiem: Sten nie wchodził na Ocobiegatu i ja też nie:)


    biegofanka

    2011/06/28 15:32:58

    Fajka – świerzbi mnie trochę język, żeby coś tutaj dopisać, ale się powstrzymam… ugryzłam się już…;)


    biegofanka

    2011/06/28 15:35:56

    Fajka – uważam, że przy Twoim progresie biegowym i możliwości pobiegania po górach, rzeczywiście to dobry pomysł z przyszłorocznym Rzeźnikiem… trzymam kciuki, żeby Wam się udało przygotować:)


    alena_wro

    2011/06/28 15:37:55

    Biegofanko, milcze od jakiegos czasu, bo nie biegam wlasnie. to znaczy od konca kwietnia podejmowalam niejednokrotne proby po roznych przerwach i zawsze wraca bol w kolanie. wybralam sie do jednego lekarza sportowego, powiedzial ze mam w naturalny sposob troche na zewnatrz ustawione rzepki (chyba? – nie pamietam) i przez bieganie mozliwe ze zaczely ( a wlasciwie zaczela) sie ocierac o cos innego w kolanie i stad bol. no i ze mam robic cwiczenia wzmacniajace miesnie z wewnetrznej stony i te miesnie maja ze sciegnami pociagnac rzepki troche do srodka.. ide jutro do innego lekarza. czas leci, a ja wczoraj po 35 min zeszlam z trasy.. czasem mysle ze to tylko moje urojenie, ale potem przekonuje sie ze nie i tak w kolko..
    ale wiesz, to jeszcze nie koniec:) Warszawa nadal w planie:)

    P.S. chcialabym poprosic o poprawianie mojej ortografii na priv chociaz, ale chyba nikt nie mial by tyle czasu:)))) polska jezyk trudna jezyk!!!


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/06/28 15:38:44

    Zapomniałem podziękować Gospodarzowi, bo akurat pod koniec lipca będę w Warszawie i nie widzę powodu, dla którego miałbym nie wystartować w Biegu Powstania. Już się cieszę!


    basdlamas

    2011/06/28 15:39:46

    Bas też ma urodizny 9 lipca:)


    biegofanka

    2011/06/28 15:49:55

    Bas – też zanotowane już:))


    biegofanka

    2011/06/28 15:53:12

    Alena – oby Twoje kolano jak najszybciej wyzdrowiało:))


    biegofanka

    2011/06/28 15:56:20

    Sten – to Ty też na Szczeliniec ruszasz?:)
    Czy ktoś jeszcze?


    fajka

    2011/06/28 18:42:53

    Sten – oczywiście będę kibicować całej drużynie blogowej (Ty, Que, Johnson, nie wiem czy ktoś jeszcze). Biego – wal prosto z mostu, wiem że też robię byki..Wszyscy się cofamy w rozwoju, a wszystko przez to, że pióra zastąpiły klawiatury, oraz że program word sam poprawia błędy 🙂
    Alena – trzymaj się, mam nadzieję, że polecimy w Warszawie na 3.30 – 3.35.


    sfx

    2011/06/28 20:13:36

    biegowa złość.
    cross 10k. w tempie 5:42. końcówka 3:15. +/-194.
    na lewoskrętach jeszcze noga niezbyt pewna.
    na zbiegach w miarę ostrożnie… blokada w głowie skutecznie działa…
    parę miejsc na nodze lekko sinych, ale jest idealnie.


    ocobiegatu

    2011/06/28 20:30:55

    Fajka – mój jedyny obrońco – 8pak jak w banku ,tylko nie wiem kiedy zrobimy , chyba przed Mwr albo przy oco21,1 …:). Rozumiem wykryli , że jestem dealerem firmy ocortografia ,ale żeby aż tak ?..:). Zamówienia na słowniki ortograficzne można przesyłać na ocobiegatu@gazeta.pl.


    quentino-tarantino

    2011/06/28 21:04:32

    Bardzo dziekuję wszystkim za miłe słowa. Te z bloga, maili, smsów i rozmów telefonicznych. Nie będę ściemniał, miłe to było. Dzięki.

    A tak ciut indywidualnie:
    – Jaskrawy, 9 lipca net nie będzie mi dany wnet, więc juz teraz życzę Ci Najlepszego!
    – Fajka – Ty mi na trasie MGS nie kibicuj, tylko zakładaj buty i poprowadź na Szczeliniec, bo jam nie tamtejszy…

    Tak jak wspomniałem rano, trzeba było to 41 wiosen uczcić biegowo…
    41 minut w tempie 4’10″…wyszła dycha w 41:38. Nigdy nie pobiegłem takiego dystansu w takim tempie na treningu.
    No i wyszła jeszcze jedna 41 – w niedzielę zrobiłem 31 a dziś 10 km. Się zapętliło.

    Bieganie jak rower – to jest świat.

    Qfelki za Was wychylam.

    Q.


    biegofanka

    2011/06/28 21:09:29

    Fajka – nie chodziło mi o żadne Twoje błędy w pisaniu… te robi prawie każdy z nas. Jak mogłabym wytknąć komuś pisownię z błędami, skoro sama je robię… chociaż kiedyś z synem zajęliśmy trzecie miejsce w konkursie: „Rodzinne potyczki z ortografią”;)


    biegofanka

    2011/06/28 21:11:53

    Quentino – a ja wino za Twoje zdrowie i kolejne długie biegowe latka, popijam…:))


    johnson.wp

    2011/06/28 21:34:19

    Que – nic Ci nie odpada, jak czytam, a więc trzymaj to w kupie jak najdłużej!
    SFX – jest okazja do biegowego odprężenia 30 lipca, ale broń demonie biegania w Warszawie, a w Tatrach. Nikt się jeszcze nie zgłosił…
    Nie ujawniam swoich dat, chociaż wczorajszy prezent spowodował jednak zatwardzenie, tak że dzisiaj jedynie brodzenie w morzu. Nie pomogło – jutro rozmiękczanie dystansem


    johnson.wp

    2011/06/28 21:51:49

    Wyrażam się nieprecyzyjnie, to z powodu przekroczenia normy alkoholu – przyznaję się – dzisiaj dwa piwa, czyli o jedno za dużo, ale próbuję rozmiękczenia. Zatwardzenie – czworogłowych, a prezent (na imieniny) to 7x Rowokół 🙂


    piotrek.krawczyk

    2011/06/28 23:35:35

    Dziki. Zaświadczam o niesamowitej wytrzymałości Quentina. Odpowiada na SMSy (składnie i bezbłędnie) w dniu swoich urodzin koło godziny 23:00 🙂 Wiek maratoński rozpoczęty i potrwa dwa lata, bo dziś zacząłeś Kolego 42 rok życia, potem maratońskie urodziny i noszenie przez rok „cyfry” 42 na metryce. Władysław dolej sobie, pięknie sobie wizualizuję szlaban na końcu świata po zbiegu z Tarnicy, 2012. Zawadka zarezerwowana. A Dziki dziś szybko po Puszczy, 17 km po 4’49, BNP. I jednocześnie najluźniejszy trening w tym sezonie. Ciało i głowa musiały być nieźle spięte pod presją Rzeźnika, teraz po Rzeźniku czuję moc i nawet chęć do rygoru treningowego. A Puszcza jednak jest płaska. Taka jest perspektywa po zbiegach i podbiegach rzeźnickich. Jak przyjemnie rozpędzić się i nie zwalniać na czymś, co przed Rzeźnikiem definiowałem jako wzniesienie, a w Bieszczadach brało się coś takiego jak równe wypłaszczenie. Ale to Puszcza przygotowała Dzikiego na Bieszczady. Zaroiło się od Cichociemnych. Witam serdecznie, w ostatnich dniach byłem zajęty Rzeźnikiem czyli sobą, zasięg padał, pisałem bez czytania komentarzy, żeby nie tracić czasu z zasięgiem. A na odprawie w Cisnej ujawnił się Dzikiemu nieujawniony tutaj Cichociemny. Jak Ci poszło Gerard? Wiem, że najłatwiej sprawdzić w wynikach. Ale jaki był Twój Rzeźnik? Dziki


    basdlamas

    2011/06/28 23:53:22

    Bas informuje że jutro ma imieniny i to jutro pojawi sie jego opis Rzeźnika 🙂


    majka.bally

    2011/06/29 07:41:19

    SFX, jak to możliwe, że biegasz ze skręconą kostką?


    biegofanka

    2011/06/29 08:28:47

    Bas – dobrego samopoczucia z okazji Twoich imienin, przyjemnego dnia i samych miłych momentów…:))


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/06/29 09:47:15

    Bas – zwycięstwa nad demonem w głowie. Czekam na opis z niecierpliwością.
    9 lipca – ciekawe 🙂


    wojciech.staszewski

    2011/06/29 10:09:40

    Que – 60 lat, 60 lat jeszcze 😉 A tak na serio, to życzę Ci, żeby długo, długo w każdym roku była życiówka. I żebyś mnie w końcu dogonił (a sobie życzę, żebym nie obniżał poprzeczki 😉

    Obóz – wow! Super, że chcecie jechać, będzie jednak podblogowa reprezentacja 🙂
    Sten – zapraszamy z żoną, napisz na bieganie@kancelariasportowa.pl, ustalimy szczegóły. Wszystkie warunki da się spełnić, tylko zamiennikiem plaży mogą być termy w Bukowinie albo odkryty basen w Rabie Niżnej, a zamiennikiem palm sosny na Krzywoniu.
    Alena – też zapraszamy z żoną. Jak chcesz 🙂
    Wszyscy chętni – piszcie na bieganie@kancelariasportowa.pl, będziemy rezerwować miejsca.
    Alena –


    basdlamas

    2011/06/29 11:11:17

    OTO KOPIA RELACJI RZEŹNIKA Z MOJEGO BLOGA… TAM WERSJA Z FOTO 🙂

    I. WSTĘP
    Dwa miesiące minęły od kiedy coś tutaj naskrobałem, najprawdopodobniej wszystko czekało na ten wpis. Po tytule łatwo wnioskować o czym będzie, a jakże trudno to opisać. W ciągu tych dwóch miesięcy biegowo działo się sporo – maraton Cracovia, półmaraton w Grodzisku, długie – ciekawe treningi z Robertem, bieganie z Boryną po nowych terenach. Jednak wszystko miało się stać tam na dole, przy Ukraińskim prawie już cypelku. Od ponad roku wiele osób skierowany miała wzrok w ten jeden punkt, a raczej na parę punktów. Pierwszy w Komańczy – ostatni w Ustrzykach. Ta kreska oddzielająca na kompie jest tylko jednym przyciskiem, tam jest to ponad 75 km czerwonym szlakiem (+ 3235m /-3055m). No ale co jak to – zaczniemy od wyjazdu.
    W Środę 22 czerwca wyjechaliśmy z Pyrlandi do Cisnej. Start o 5 rano, gdzie pojechałem po Burego który kompana miał w pięknie brzmiącej miejscowości „RAJSKIE”,a my z Robertem do Cisnej. Człowiek gloopi był i jechał według nawigacji która oczywiście wprowadziła nas do wszystkich miast w korki itd. i tak nam ta jazda zajęła tragiczne 14 h 🙂 ( w porównaniu droga powrotna według mapy za 4 zł – 9 h). Po odwiezieniu Burego – dojechaliśmy do Cisnej na nasz nocleg. Wieczorem Wśród oczywiście jednego:) PIWOTONICU odprawa z Dzikim. Czwartek miał nam przelecieć leniwie i tak w sumie było. Po rannym obejściu Cisnej poszliśmy na rekonesans trasy – czyli fragmentu czerwonego szlaku który biegł bardzo blisko naszego jakże cudownego domku


    basdlamas

    2011/06/29 11:12:29

    Do godziny 15 czas przeleciał jak z bicza. Lekko po 15 poszliśmy do biura zawodów odebrać pakiety startowe gdzie spotkaliśmy SFX’a z Jackiem oraz Dzikiego z Tomkiem.Później ładowanie akumulatorów na jedzonku ( sławetny stary kotlet schabowy:) , pakowanie toreb na przepaki i plecaków. – o 19 mieliśmy odprawę i wyruszyliśmy z ekipą Blogową Wojtka na Naleśniki- ( Jakby ktoś pytał gdzie , to do SFX’a on wie gdzie najlepiej zjeść naleśniki 🙂 . Tam padłą decyzja po monologu SFX’a że pobiegnę w długich spodniach i że biorę na nogi stup-tuty (które musiałem zmodyfikować przy pomocy GUMY OD GACI :). Po godzinie 21 do domków spać……:))))) hahahaha.


    basdlamas

    2011/06/29 11:15:30

    II. NOC

    Dobe jest łato podzielić w życiu, zwłaszcza jak ktoś pracuje o stałych porach w systemie 8h. 24/3 – 8h :). czyli robi nam się trójkącik – 8 snu, 8 pracy, 8 życia:). Przed Rzeźnikiem taki podział jest całkowicie zaburzony…. zwłaszcza jak 100 metrów za oknem domku trwa ” Przegląd piosenki biesiadnej” :). Po 21 kładliśmy sie do łóżek,a do naszych uszu docierał jakże pięknie brzmiący akordeon oraz podkład z organków firmy CASIO ( – niestety był także element tzw. Każdy drze mordę czyli Pani Marysia z Sosnowca będzie śpiewać, Pan Krzyś z Gdańska także itd). Leżąc po 21 w łóżkach i nastawiając budziki na 00:30 pobudki chcielismy chociażby mieć smak snu… ale nie dało rady. Sen mój trwał mniej wiecej tyle co utwór „WSZYSTKIE RYBKI ŚPIĄ W JEZIORZE” – bo on był ostatni przed 00:30… gdzie po budziku usiadłem na łóżku , a prowadząca imprezę Pani niczym Rysiu z Klanu powiedziała cudne ” DOBRANOC”…..
    O 1:30 siedzieliśmy już w autokarze do Komańczy na linie startu. Atmosfera dziwna, trochę niepokoju, braku snu, zmęczenia ale także podekscytowanie, ochota biegu, przygody.


    basdlamas

    2011/06/29 11:16:30

    III. Rzeź niewiniątek….czas zacząć się bawić 🙂

    Droga przeleciała bardzo szybko, nie było mowy żeby spać. W Komańczy spotkaliśmy wszystkich – Wiolke i Darka, Marka, ekipe blogową. Wszyscy stali i czekali na syrenę strarzacką i wystrzał do startu o godzinie 3:00. O 2:40 poczułem że coś zaczyna kropić/pomyślałem że się nieźle zapowiada…. ale to było mało -co miało nastąpić….Zbliżała się 3 godzina i poszliśmy się wszyscy poustawiać. Chociaż w tym biegu miejsce ustawienia przy starcie nie ma zbytnio wielkiego znaczenia, ale wszyscy stanęliśmy gdzieś na przodzie. Z Dzikim, Andante i reszta już życzyliśmy sobie powodzenia. Start sygnalizował syrena i wystrzał z jakiejś broni ( nie znam sie:)- ale lufe miała). O godzinie 3 padł strzał………..!!!!!!!!!!!!


    basdlamas

    2011/06/29 11:18:57

    IV. Komańcza – Żebrak ( 16,7 km ) – limit na przebycie 3 h.

    To co na trasie będę opisywał , tak jak pamiętam. Niestety coraz więcej spraw sie zamazuje lub przestawia. jednak na pewno wystartowaliśmy o 3:) i z Komańczy. Droga zaczynała sie dość przyjaźnie, szrutowo-asfaltowa, już po 500 metrach zdejmowaliśmy z Robertem Bluzy. Biegliśmy całkowicie po ciemku – gdyż powoli nadciągało to co miało nastąpić po 40 minutach biegu. Mieliśmy ze sobą czołówki wiec dawaliśmy rade. Na asfalcie nogi oczywiście noszą, jednak Robert jest człowiekiem rozsądku wiec mnie hamował i biegliśmy spokojnie bez szarpania. Po 20-30 minutach już powinno być jasno…. a tutaj coraz ciemniej:). Po 6 km czyli -po nie całej godzinę dość prostego biegu , zaczęliśmy podbiegi już na górę którą zakończyć miał etap pierwszy -przełęcz żebrak. Po 6 km z nieba zaczęło lać, nie padać, lać. Szlak przerodził się w płynące potoki oraz małe bagienka. Wszyscy liczyli się z takim losem wiec nie stanowiło to większego problemu ( oczywiście nie mowie tu o biegowym). Założyłem super płaszczyk przeciwdeszczowy:) (taki typowy turystyczny -zielony – za 3 zika) i dawaliśmy do przodu.Wszystko było ok, podbiegi ciężkie, trochę się szło -trochę biegło.Na zbiegach naprawdę zasuwaliśmy. Wiedzieliśmy że na pierwszym przepaku, będziemy wiedzieli jak stoimy z czasem, ile mamy zapasu. Robert pilnował czasu, nie poganiała a często rozsądnie hamował. Co chwile oczywiście piłem wodę z elektrolitami + co równą godzinę jedzonko. Na Przepak wbiegliśmy o 5:20 rano – 40 minut przed limitem. Forma dobra, ciało dawało rade ,jednak wiedzieliśmy że będzie ciężko. Na tym przepaku spotkaliśmy Dziekiego i Tomka oraz SFX’a z Jackiem….. i Gong w ryj. SFX komunikuje że rezygnuje ze – już na pierwszym odcinku wykręcił nogę…..dobiegł – ale zostaje. Jacek pobiegł dalej już jako tzw. Turysta, bez numeru startowego. Z Dzikimi pare słów, dolalismy wody do plecaków i po 8 minutach dalej w drogę.


    basdlamas

    2011/06/29 11:20:14

    V. Żebrak – Cisna ( 14,9 km ) – limit na przebycie 3:15 h.

    Wyruszaliśmy spokojnie, nie było co szarpać. Mijaliśmy dziwnych kijkarzy, którzy nie przepuszczali, ale na podbiegach jakby już troszkę wolniej. Poczułem coś dziwnego w połowie trasy, tak jakby mała niechęć do tego biegu. Po problemach w głowie po około 1h lewa noga wpadła mi w poślizg i wygięła kolano. To spowodowało otrzęsienie i dało znać – weź się w garść. Z mocnych zbiegów, zaczęliśmy podchodzić do góry. wtedy pierwszy raz burknąłem Robertowi że coś nie halo, jednak on dobrym słowie, oraz argumentami i innymi metodami doprowadził że brnąłem do przodu. Po wbiegu na Berest przyjąłem Magnez + Guarane i dostałem kopa. Zbiegaliśmy do Cisnej dynamicznej. Zaczął sie asfalt czyli wiedzieliśmy ze to Przepak. Nogi szły jak burza, jasność umysłu i pewna sukcesu głowa. Na przepaku w Cisnej zmiana koszulek, czapeczki – Robert załatwił mi kawę. Naładowaliśmy się pozytywnie, plecaki do pełna załadowane, zbędne rzeczy zostawione. Czas rewelacja ponad 90 minut przed czasem….. lecimy dalej.


    basdlamas

    2011/06/29 11:22:41

    Najdłuższy i bardzo ciężki odcinek. Zaczynał się 100 metrów od naszego noclegu. Widzielismy z daleka nasz nocleg a w głowach już chyba piwko, łóżko, prysznic:). Zaczęło sie bardzo pod górę / +500m na Małe Jasło. Wiedzieliśmy że ten odcinek jest wręcz najważniejszy. jednak szliśmy, równo spokojnie przesuwaliśmy sie do przodu. Już coraz więcej rozmów z ludźmi, każdemu było to potrzebne. Każda minuta rozmowy, trochę pozwalała nam odetchnąć psychicznie i chyba też fizycznie.W okolicy Jasła spotkaliśmy Straż Graniczną która już powiedziała ze to w sumie godzinka do Smerka. Po wejsciu na Fereczate w towarzystwie pary z Poznania – w której to kolega mówił że tylko biegnie do Smerka bo tam jest Bułka z Serem. – zrobił się straszny spad. Zejście było pionowe jednak to dopiero przedsmak koszmaru. Na niecałych 2/3km zeszliśmy 500 w dół. A potem rozpoczęła się „droga Mirka” – o której nie bardzo wiedzieliśmy , czym to się je. Myślałem że jest to po prostu krotki asfalt którym będziemy kroczyć do Przepaku. Jednak ta droga miała około 6 km, za każdym zakrętem myśleliśmy ze to tu. Na Drodze spotkaliśmy kobiety które powiedziała nam że to już tu za chwile, a to było jeszcze 2 km. Traciliśmy czas, cierpliwość. Trochę szliśmy , trochę podbiegliśmy. i W końcu….Smerek. Wbiegliśmy, po bułki , po siatkę. Robert ładował coś do plecaka, ja psikałem Altacetem stopy i zmieniałem wkładki, Dobiegł Marek z Warszawy i z nami usiadł. Nie mieliśmy już prawie wogole zapasu czasu…. wyruszaliśmy….


    sfx

    2011/06/29 11:22:41

    majka.
    noga mi spuchła w piątek… co zauważyłem wieczorem po powrocie z sesji kibicowania rzeźnikom. w sobotę po podróży o 23.oo było gorzej, a w niedzielę bez zmian.
    w poniedziałek nastąpiła poprawa i opuchnięte miejsca zaczęły się zmniejszać.
    we wtorek było już niemal o.k. a przede wszystkim już po południu przestałem kuśtykać… … więc o 18:30 jak zawsze we wtorki nie ominąłem otwartego treningu 🙂

    ale sytuacja byłaby diametralnie inna gdybym rzeźnika zakończył dalej niż po 17k. a przynajmniej tak to sobie tłumaczę.


    basdlamas

    2011/06/29 11:25:09

    VI. KONIEC…. BIEGA SIĘ GŁOWĄ A NIE NOGAMI.

    Podejście na Smerek miało być bardzo uciążliwe, jednak nogi nie odczuwały zmęczenia oprócz stóp w moim przypadku. Wynikało to może jak to mówił ortopeda ” Ma Pan dziwne stopy” i od butów także i wkładek. Jednak nie to spowodowało to co się stało. Po wyruszeniu w górę co chwile zatrzymywałem się, nie widziałem potrzeby ruszania nogami. Robert do Mnie mówił i nie chciałem przyjmować jego słów. W pewnym momencie stanąłem i stwierdziłem ze to wszystko bez sensu. Robert czekał ze spokojem bo wiedział że to po prostu może chwilowy kryzys. Zszedłem z trasy na chwile, wyjąłem telefon i zadzwoniłem do żony. W myślach tylko plątało się” nie ma sensu, i tak to nie wyjdzie”. Robert próbował mnie przekonać żebyśmy spróbowali. W tym momencie padło:

    – Przepraszam Robert, nie dam rady (nawet nie pamiętam miny Roberta, ale wiedziałem że to jak odebranie dziecku cukierka lub ulubionej gry)
    – No to schodzimy.

    W międzyczasie jeszcze Marek minął nas i chciał poczekać, jednak ich czas też gonił. Zeszliśmy, zadzwoniłem do rodziców, Johnsona , Ani – trenerki fitnesowej.

    Tak to wyglądało, nic więcej nie napisze i w inny sposób nie powiem dlaczego tak się stało. A gdybać to już nie chce bo to nie ma sensu. Po prostu za rok wracam dokończyć to. Doświadczenie niesamowite, przeżycie mega i co na plus.. zostałem oficjalnie ultrasem .


    basdlamas

    2011/06/29 11:26:38

    VII. DLA KOGO i Z KIM.

    Miejsce to ma być dla tych co uczestniczyli w tym biegu nie koniecznie fizycznie. W tym Biegu trzeba mieć dużo szczęścia , a to szczęście u mnie zaczęło się dużo wcześniej… od momentu kiedy moim partnerem został ROBERT. Bez niego nie dałbym rady najprawdopodobniej tych 56 km, motywował, gadał, czekał, puszczał przodem, żartował. Na przepakach pomagał, radził. Wiele osób mogą mi zazdrościć takiego kompana. Mam nadzieje że za rok będzie chciał spróbować jeszcze raz. Wielkie wsparcie od Żony która ponad 600km przekazywała mi moc i robiła co się da. Może za rok pojedzie z nami pokibicować… a może pobiec.Dzikiemu który bardziej chyba się przejął nasza sytuacją niż tym że po 2 latach w końcu zrobił Rzeźnika. Chce podziękować Całej Ekipie z Wojtkowego Bloga…. za dobre słowa i zrozumienie – Johnsonowi który jedyny chyba naprawdę wie co się stało, Que, Popowi, Wojtkowi….. i wszystkim.

    JAKIE WNIOSKI?

    ZA ROK WRACAM BY ZOStAĆ RZEŹNIKIEM!!!!!!!!!!!!!!!!!


    basdlamas

    2011/06/29 11:27:24

    Koniec- to samo z foto na:

    http://www.piotrusinski.blogspot.com/


    sfx

    2011/06/29 11:44:33

    miło.
    wtrąciłem coś w trakcie odcinków, a czytałem dogłębnie.
    i tylko nie pisz, że pojedziesz dokończyć to czego nie skończyłeś… bo musisz sprawę załatwić od początku 🙂
    a dziki miał pecha rok temu… teraz poszło mu jak po maśle…

    rzeźnik ma nie dwa, a trzy oblicza… może nawet więcej…

    jest łatwy. jak los sprzyja… i lecisz z zapasem mocy.
    jest ciężki. jak się eksploatujesz.
    jest nieobliczalny. jak trafisz na nieprzewidywalne przeszkody.
    jest nie do zdobycia. jak przeliczysz się sam ze sobą.

    rok temu pisałem, jak łatwo być rzeźnikiem.
    teraz dziki ma chyba podobne doświadczenia.
    ale punkt widzenia zależny jest od miejsca, z którego patrzymy.


    sten2007

    2011/06/29 12:04:47

    Bas – podstawowe pytanie: co według ciebie nawaliło w przygotowaniu? Według relacji problem nie tkwił chyba w strategii biegu.


    tanburyn

    2011/06/29 12:54:28

    Witam wszystkich oraz gratulacje dla Rzeźników,
    trochę późno się ogarniam z napisaniem krótkiej relacji z Rzeźnika, ale lepiej późno niż wcale.
    Przede wszystkim wielkie dzięki za wsparcie ze świata dla jaskrawy pomarańczowy oraz Johnsona.
    Zacznę od tego, że partnera poznałem dzień przed biegiem, naszym celem było przebiec w limicie czasowym. No i udało nam się. 14h23min.
    Dla mnie osobiście kryzys zaczął się za Żebrakiem, a dokładnie brak kofeiny, opadła mi powieka i nogi powłóczyły same, myślałem o krótkiej sjeście. Na szczęście szybko się ogarnąłem. Na kolejnych dwóch przepakach tęskniła mi się pyszna kanapka, taka jaką robi Quentino:).
    Na Smerek ostatni kawałek szrotowej drogi ok 6km w dół postanowiliśmy się oszczędzać i szybkim tępem przeszliśmy ją, gdzie na przepaku mieliśmy zapas 50 min oraz czekał na nas ciepły makaron z tuńczykiem, który przygotowały nam żony i kochanki.
    Po zbiegu na Berehy, mieliśmy ok 1h30min przewagi do limitu. Ostatni etap rozpierała mnie energia, miałem siłę żeby wbiegać na górę, czekając na partnera robiłem zdjęcia i rozmawiałem z turystami. Z Połoniny Caryńskiej było już tylko z góry, duży zapas sił, udało nam się jeszcze wyprzedzić około 15 par.

    Na trasie miło było spotykać i rozmawiać z Andente i Dzikim oraz zrobić krótki wywiad z Dzikim. Podziękowania dla Basa oraz Corvusa za podróż w obie strony.
    Bas dzięki za namiar na fryzjera, skorzystałem z usług:) Później wrzucę link do fotek.

    Pozdrawiam


    basdlamas

    2011/06/29 13:20:20

    Takie Dziury – i wielkie Dzięki dla BUREGO…. za jakże oryginalną podróż 🙂


    1.marsz

    2011/06/29 15:34:57

    quetino, żeby było lepiej, łatwiej i swobodniej przez następną czterdziestkę i dalej; sfx, jeśli mogę, to tak „z ostrożności” napiszę, że też biegałem ze skręconą kostką przez tydzień czy 10 dni, opuchlizna pojawiała się (choć nie po każdym biegu) ale dość szybko znikała, poszedłem do lekarza dopiero jak przestała (znikać), skończyło się bardzo długą przerwą (4 m-ce), widzę podobieństwa, które oczywście mogą być, i oby były przypadkowe…
    w niedzielę będę obiegał pierwszą w życiu trzydziestkę… (oco oto trasa „między mostami „www.wroclawmaraton.pl/pl/article/61/177/_Mi%C4%99dzy_mostami_)
    pozdrawiam marsz


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/06/29 16:19:11

    Marsz,
    choć we Wro mieszkam od 2 lat, to dopiero ostatnio (chyba tego dnia, gdy Ty biegałeś – kto wie, może się widzieliśmy?) zobaczyłem tablicę „I ty możesz zostać maratończykiem” 🙂 może częściej zacznę okrążać Wielką Wyspę 😉


    johnson.wp

    2011/06/29 21:38:16

    Bas – dobrze napisane, szczególnie zakończenie:)

    Sten – strategia to jest wtedy gdy masz zapas i problemem jest które zajmiesz miejsce, a nie to czy przeżyjesz… Bas dotknął tego czego nie da się zaplanować, nawet gdybyś chciał…
    SFX to zgrabnie wyłuszczył. Zadaj sobie coś trudnego i spróbuj nie odpuścić a przekonasz się, że za każdym takim razem jest inaczej niż myślałeś, że będzie.

    Zgodnie z powyższą maksymą, po odpoczynku z pomocą plaży, dzisiaj wyskoczyłem na wycieczkę Smołdziński Las – Rowy. Nie zaplanowałem dwóch rzeczy – że będzie prawie 28km a nie 24 i że wiatr dzisiaj zmieni kierunek z północno-zachodniego, jak zwykł zwykle to czynić, na odwrotny. Toteż letko się zmęczyłem po 12km plaży. Chociaż skorzystałem z chłodzenia bo dzisiaj upał. Wyszło średnio po 6:00, w końcu nie jestem Dzikim, a to i tak tempo o minutę za szybkie jak na marzenie o 6h w MGS. Spróbuję czy na Rowokole uda się utrzymać średnią 7:00.


    sfx

    2011/06/29 22:01:29

    1.marsz.
    co racja to racja… teoria swoje… praktyka niewybieganych biegaczy – swoje 🙂

    dziś 11,3k po plaży. w butach z rzeźnika – crossowych.
    z wiatrem (na początek) 30 minut 6 sekund, z powrotem pod wiatr (dla schłodzenia) 31 minut 7 sekund.
    lekko nie było, ale noga w dalszym ciągu działa.

    w sobotę sławno na 7k z hakiem. nie wiem jak polecę. chyba lekko. w niedzielę jarosławiec po plaży (dziś była zaprawa), ale chyba nie pojadę.
    w kolejny łikend rowy po plaży… chyba się zdecyduję.
    myślę o maratonie karkonoskim. to by było wariactwo… ale też takie odkupienie rzeźnika… nie wiem czy uda się załatwić, ale.

    Nocna Ściema oficjalnie ma od dziś patronat medialny biegajznami.pl… podobnie jak kancelaria biegowa.


    piotrek.krawczyk

    2011/06/29 22:05:23

    Basiku, Ultrasie. Już wygrałeś przyszłorocznego Rzeźnika. Masz to w głowie. Dziki rok temu nawet nie miał szansy spróbować… Dziękuje Ci za odwagę i otwartość zawarte w Twojej opowieści. Dzięki Tobie znowu się tam znalazłem. I zaczynam tęsknić. Za Bieszczadami widzianymi w biegu, błoto, łopiany. Za precyzją i charyzmą Johnsona, która razem z dziczyzną Dzikiego doprowadzi nas już przetartym szlakiem do szlabanu na przełęczy, do Hard Core’a. Cieszę się na to spotkanie z Basem Ultrasem i Corvusem Ultrasem. Pewnie się jeszcze wcześniej zobaczymy, ale na Rzeźniku spotkania są SPECJALNE. I nie pomyliłem się: Corvus jest wielki. I nienaruszony. Tamburyn (Bury) – Ty zrobiłeś chyba z półtora Rzeźnika. Widziałem jak zbiegałeś pod prąd, kiedy inni podbiegali, żeby zrobić fotki, pogadać, pobiegać sobie. Za rok dobierz sobie partnera nie z przypadku. Bo jakoś myślę, że będziesz za rok na Rzeźniku. Jakby co, mam dla Ciebie upatrzonego kandydata na partnera, gdybyś nie znalazł wygląda optymalnie i komplementarnie. Basiku – wszystkiego najlepszego i Ty wiesz czego – niech nie Demon Cię ściga, Ty ścigaj Demona – to między nami Piotrkami 🙂 A Dziki dziś 12 km po Puszczy z córką Zuzanną, co zakończyła dziś sesję na Politechnice! Ostatni egzamin i z tatą do lasu! Dziki


    tanburyn

    2011/06/30 00:01:06

    Dziki! paruzja może mnie tylko powstrzymać od przyszłorocznego biegu Rzeźnika:)
    Kiedy 100 w Kampinosie? Dziki chętnie poznam kandydata:)
    Johnson kiedy planujesz bieg w tatrach?


    sten2007

    2011/06/30 10:02:04

    Johnson – przez strategię rozumiałem bardziej plan rozłożenia sił, a nie walkę o miejsce.
    Bas – Ciekawi mnie twoja ocena, co planujesz zmienić w przygotowaniach, żeby w przyszłym roku poszło lepiej. Co według ciebie zadecydowało o blokadzie w tym roku.

    Szukam jak najwięcej informacji dla siebie.


    basdlamas

    2011/06/30 10:40:54

    Sten – nie fizycznie, siły były doskonale rozłożone bo Corvus Dawkował. Za rok … zmienię trochę przpakowych technik ( więcej jedzenia bułkowo, kanapkowego itd. Corvus ma także do tego uwagi … i mamy się spotkać i pogadać)). Uwaga na termikę ( kurteczki, bluzy – nie doprowadzić do przemarzania). I podstawowy wniosek…

    Podejdź głową z Respektem….do tego biegu, ale się go nie bój. Może u mnie przyszedł jakiś strach. Za rok jadę na bank mocniejszy fizycznie a w głowie wqurvienie rozsiane :)….. a teraz myśli o jakiejś płaskiej 100 🙂 może Kalisz:)


    1.marsz

    2011/06/30 11:08:04

    jaskrawy.pomaranczowy, w niedzielę ekipa programu „I Ty możesz…” biegnie na tej trasie sprawdzian na 30 km i ja się „zabieram z nimi”, bo w życiu tyle nie przebiegłem,
    a w grupie, mam nadzieję, łatwiej dotrwać/przetrwać będzie – taki Rzeźnik, w każdym razie (na razie) przekracza granicę wyobraźni mojego organizmu, napisz coś o swoim bieganiu…
    marsz
    ps. ile płaskich ścieżek wydeptać trzeba żeby w głowie zaświtały takie wyzwania jak Rzeźnik?


    sten2007

    2011/06/30 11:36:03

    Bas – dzięki za odpowiedź. Każdą informację, wskazówkę, refleksję łaknę jak kania dżdżu.
    Jak wiesz szykuję się na wrześniowy B7D. Misja straceńcza, ale czemu nie spróbować.


    johnson.wp

    2011/06/30 12:10:47

    marsz – zawsze czułem, że najbliżej mi w góry, więc nie o płaskie chodziło. W sumie to sprawa uczuciowa:) Kiedyś obsesyjnie to i teraz tak samo… Zacząłem jednak z respektem – od krótszych wizyt. Każda kolejna wyprawa dłuższa, więc za każdym razem dreszczyk nieznanego… Teraz w G. Stołowych będę się czuł jednak mniej romantycznie, bo chciałbym pobiec znacznie szybciej niż zwykle. Trochę mnie to przeraża, bo teraz musiałoby być średnio 8:30, a nie 11, chociaż na B7D przez pierwsze 33km tak było, więc…


    johnson.wp

    2011/06/30 12:17:23

    Bury – cieszę się z Twojego pytania:) Bieg tatrzański proponowałem na 30 lipca, szczegóły tutaj http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=39&code=9443

    Zapraszam serdecznie także innych górali. Zdecydujcie się, bo powinienem juz zarezerwować nocleg. Pobiegniemy większość trasy razem, przeciagniemy kogo trzeba przez łańcuchy, a wyscig zacznie się na 1300m zbiegu Doliną Białej Wody


    basdlamas

    2011/06/30 13:13:39

    STEN – „Misja straceńcza, ale czemu nie spróbować.” to już nie jets dobre że tak piszesz…. wywal to zgłowy.


    sten2007

    2011/06/30 14:19:48

    Bas – realnie swoje szanse oceniam na 50/50. Ale to wcale mnie nie deprymuje, wręcz odwrotnie. Przede wszystkim pociąga mnie ciekawość. Jak to będzie, jak będzie reagował organizm, co mnie tam spotka? Skłonność narkotyczna:)


    1.marsz

    2011/06/30 16:51:23

    johnson, ja się nie czuję człowiekiem gór (i one chyba też mnie tak nie odbierają) ale lubię góry i podziwiam, ostatnio (w czasie majówki) próbowałem nawet wbiec na Śnieżkę, zostało w głowie na długie tygodnie, bo co kilometr to niespodzianka jakby z innego świata, po pierwszym, że już się biec dalej nie da, na ostatnim, że się brodzi po kolana w świeżym (na to słowo uważam) śniegu w krótkich majtkach w tempie 17 min/km… ale warto było choćby po to, żeby zobaczyć miny czeskich (więcej ich niż naszych) turystów, będę chciał to powtórzyć tylko muszę znaleźć łatwiejszy dla nieobieganych biegaczy szlak… więc może kiedyś i rzeźnik?
    marsz


    basdlamas

    2011/06/30 17:40:37

    Johnson – czy coś takiego do tiathlonu da rade:)
    allegro.pl/kolarzowka-meska-escorte-i1694757097.html


    basdlamas

    2011/06/30 17:49:51

    johnson – oczywisice chodzi o poczatki trenowania:)


    jaskrawy.pomaranczowy

    2011/06/30 20:48:01

    Bardzo proszę nie zabierać mi Burego, bo już się zobowiązał, że pobiegnie ze mną w Biegu Powstania 😉 Swoją drogą, gdybym mógł, to wybrałbym bieganie Tatrach, niż w Warszawie.
    Marsz: nie wiem, co mam napisać o moim bieganiu. Generalnie trudno mi się zebrać. Za to dziś się udało i pobiegłem prawie na 100% moich możliwości: 5,76k w 26.48 – wynik o 57 sekund lepszy od poprzedniego! (chociaż 41.38 Quentino na 10k to dla mnie kosmos, nie mówiąc o Rzeźniku).
    Dlaczego biegam?
    http://www.youtube.com/watch?v=AN8kAjbuCIA&feature=view_all&list=PL3C5FF48B4E300691&index=6
    Pozdrawiam!


    pict

    2011/06/30 21:31:45

    Tak mnie to wszystko powoli wciąga znów, że planuję właśnie listę startową na lato/jesień – na razie mam: 5 km w biegu Powstania (jak nie pojadę na urlop wtedy), półmaraton Gryfa w Szczecinie, maraton we Wrocławiu. I dalej nie wiem: bo chciałbym tak – Warszawski (bo to wg mnie obowiązek biegacza w Polsce 😉 Stara Miłosna (bo raz byłem 7m i fajnie było), ale najbardziej chciałbym Kalisz… Ale nie mam pojęcie kiedy jest ta setka…

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.