Pożegnanie z zimą IV

Co robiłeś w święta? Cztery długie wybiegania. Jak w tym dowcipie z bieganie.pl, ale na serio.

Finlandia, Islandia, Norwegia. To nie są nazwy krajów, których reprezentacje mimochodem dokopałyby naszym, tylko beznadziejne pogodzenie się z zimą jako stanem permanentnym, nieodwołalnym, niezmiennym. Śmieszne są te żarty o Bożym Narodzeniu na Wielkanoc, ale nie jest śmiesznie w tej zimie, w lodzie, w rosyjskiej Syberii żyć na stałe. Biegać z Dostojewskim na uszach i dziwić się, jak ciepło w tym Petersburgu.

Za tydzień córka 4klasistka ma Mistrzostwa Polski w tańcu nowoczesnym, szykuje się do tego na tyle poważnie, że nie chciała za bardzo jeździć na nartach, bo się stresowała, że coś sobie zrobi. Wypatrzyliśmy tydzień temu, że akurat wtedy jest Bieg Łosia. Impreza stworzona dla mnie. W moje puszczy, tej z dzieciństwa (czy każdy pisarz ma swoją puszczę młodzieńczą, o ile Staszewski jest pisarzem?). 17 kaemów wokół bagna Cichowąż, kaemów, bo taką jednostką posługiwaliśmy się od liceum z Dzikim przebiegając te ścieżki, obiegając Cichowąż dziesiątki razy, a dwukrotnie dla urozmaicenia przedzierając się przez środek bagna, dotarliśmy do jakiejś polany, na której było jedno drzewo, właziliśmy zdaje się na nie, żeby się rozejrzeć jak z bocianiego gniazda, mieliśmy po dwadzieścia parę lat.

Tę puszczę od lat chcę pokazać Mojej Sportowej Żonie, to chyba ostatnia z ładnych rzeczy w Warszawie, przed którymi MSŻ się skutecznie wzbrania. Więc okazja idealna – córka na mistrzostwa, MSŻ na rower i jedziemy. Ale wygląda na to, że trzeba by mieć rower na gąsienicach albo z łańcuchami zimowymi.

Przez te śniegi szykuję się do ulicznych startów strasznie siłowo. Tydzień po Biegu Łosia będzie ostatnia Choszczówka. Biegnę, chciałbym sobie przypomnieć tę trasę, zapamiętać ją ciepło, bo coś czuję, że Dzikie Biegi do Choszczówki już nie wrócą.

W śnieżnej Rabce zrobiłem sobie mały obóz wytrzymałościowy. Eksperyment: cztery długie wybiegania, żadnych szybkich akcentów, żadnych podbiegów, prócz tego oczywiście, że tu cały czas się podbiega pod górę albo zbiega. W zimie odkryłem nowe miejsce – Rabską Górę – chciałem dobiec tam przez Krzywoń, ale zagrzebałem się w tych śniegach, kiedy dotarłem na szczyt Krzywonia, prawie trzeba było wracać. Zrobiłem kółeczko na grzbiecie i na dół.

Drugiego dnia podjechałem samochodem na Zakopiankę i stamtąd ruszyłem na Rabską Górkę. Dobiegłem prawie do Raby Wyżnej, sprzed wsi się wróciłem, bo psy zaczęły szczekać i grozić. Może w Warszawie rządzi PO i Hanna Gronkiewicz-Waltz; na wsiach rządzą psy.

Na zboczu Rabskiej Góry spotkałem sarenkę z bliska. W Gorcach same sarny, nie tylko MSŻ.

sarna

Trzecie długie wybiegania było połączone z wyprawą do narciarskiego odkrycia sezonu – Jurgowa. Pojechaliśmy całą rodziną, wszyscy poszli na narty, a ja postanowiłem je zbojkotować i pobiegłem na Słowację. Dużo biegania po pustej szosie, co miało sportowy sens, dzięki temu mogłem skończyć przyspieszeniem do tempa przyspieszonego.

Ludzie! Jak Wy to robicie, że potraficie kończyć tempem maratońskim, nawet półmaratońskim? Ciągnąć tak przez wiele kilometrów biegu ciągłego. U mnie wychodziło około 4:25, a tylko dlatego, że było mocno z górki. O pół minuty wolniej na kilometrze niż na półmaratonie w Warszawie.

W połowie tego treningu dotarłem pod słowackie Tatry, szlak wychodził z Tatrzańskiej Jaworzyny. Wróciłem z fajnym obrazkiem znad potoku:

potok

Dziś po śniadaniu wszyscy znów ruszyli do Jurgowa. Ja zrezygnowałem, gdyż raz, że jestem nieporozumiany z MSŻ, a dwa, że postanowiłem sprawdzić jedną nową ścieżkę na tegoroczny sierpniowy obóz biegowy w Rabce Zdrój. Tym razem na otwarcie pobiegniemy szlakiem na Maciejową, jak na pierwszej edycji, ale potem dodamy pętelkę po zielonym szlaku i ścieżką do skrzyżowania, na którym skręca się w drodze powrotnej z najdłuższego wybiegania czyli z Turbacza.

Ścieżka na razie zasypana śniegiem, obiegnę sobie to w sierpniu. Mam nadzieję, że do obozu śnieg spłynie. Ale wyszło słońce i jakby wiatru dostał w żagiel – poleciałem na Stare Wierchy. Dobiegłem prawie do schroniska, bo pies bez smyczy groził.

Zaraz wracamy na Mazowsze. Tam chyba jeszcze więcej śniegu. Tam mówił mi przez telefon Ziggy, który miał zrobić BNP, ale jak tu robić BNP w zaspach. To się wszystko biegowo opłaci, robimy taki fundament z siły i wytrzymałości, że nic nas nie zatrzyma na zawodach, wciśniemy pedał gazu i będziemy tak jechać do końca. Tylko kiedy w końcu będzie można popracować nad tym gazem, nad szybkością? Zimo, wiesz co.

Updated: 1 kwietnia 2013 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.