tylko te czarne uszy, ach te czarne uszy…

Miałem w ten weekend przygodę. Po drodze do Krakowa.

Maria Pia dwojga imion przyleciała do Polski w piątek. Przez cały dzień byłem w kontakcie z ludźmi z Fundacji Maratonu, którzy mieli mi pomóc w rozmowie, bo mój angielski jest bardzo, bardzo słaby. Zaprawdę powiadam wam, łatwiej było mi zejść poniżej trzech godzin w maratonie niż porządnie nauczyć się angielskiego.

Po południu elita biegu miała prezentację w biurze zawodów, akurat Kamil D. z radia T.FM odbierał zestaw startowy i zadzwonił do mnie, że Maria Pia olśniewająco ładna jest. Rzeczywiście, kiedy wszedłem do hotelu na wywiad, to muszę przyznać, że Maria Pia plasuje się dla mnie wysoko, niedaleko za Moją Sportową Żoną. Sorry za nadmiar romantyzmu, ale MSŻ wróciła w niedzielę po tygodniu nieobecności (na kursie w Alpach) i teraz mamy miodowy tydzień.

Wreszcie się zaczęła wiosna, sobotnie rozbieganie zrobiłem wreszcie w krótkich spodenkach. 30 minut powoli (tempo ok. 5:30 na kilometr), a na koniec 6 razy 30 sekund w tempie szybszym niż potrzebne na wyścig z 30-sekundowymi przerwami w truchcie. Jeśli robicie takie przebieżki, a nie biegacie od wielu lat, to przerwy powinny być dłuższe – minuta, a nawet dwie.

W niedzielę wiosenny bieg. Dokładniej będzie o tym za jakiś czas w Wysokich Obcasach, ale w skrócie: zaczęliśmy z Marią Pią po 3:55 na kilometr i przez 3/4 biegu było ok, aż przyszedł podbieg na Sanguszki i marzenia o pobiciu rekordu Libanu szlag trafił. Dobiegliśmy w 1:24 z sekundami, minutę gorzej od planu. Przeżyliśmy jednak razem trochę wspólnych emocji, przełamałem się też trochę językowo, bo na trasie musieliśmy się dogadywać po angielsku, czy szybciej, czy wolniej, czy podać jej wodę, czy izotonik albo żeby się schowała za moimi plecami, bo wiatr w twarz. I na koniec już za metą chciałem powiedzieć Marii Pii komplement po angielsku, ale mi nie wyszło.

Za metą atmosfera święta biegowego. Jak ci poszło, jak ci poszło, znajomi, telefony, wyniki na ścianie. Kamil D. życiówka (1:37), Dziki życiówka (1:31), biegający szef życiówka (1:29). 

Dziś powinno być łagodne roztruchtanie, ale ja powtarzam, że półmaraton to dla mnie tylko etap po drodze do Krakowa, a w tym treningu wypada mi w poniedziałek siła. Poszedłem ze sobą na kompromis, dziś było 45 minut powoli z trzema przyspieszeniami na koniec. Dystans – z warsztatu samochodowego do gazety. A siła biegowa będzie jutro.

Z niedzielnego startu jestem zadowolony, do mety dobiegłem z rezerwą. A właśnie taki czas chciałbym mieć na półmetku maratonu. Nie była to wprawdzie rezerwa na kolejne 21 km, ale do maratonu w Krakowie został jeszcze miesiąc. Maria Pia startuje w tym samym dniu w Londynie.

A ten komplement, co mi nie wyszedł? Chodziło mi o te czarne oczy: Does all the women in Libanon have so black ears?

Updated: 30 marca 2009 — 18:55

  1. wqu

    2009/03/30 22:50:33

    Witajcie po biegu. Gratuluję wszystkim wyników.
    Mam nadzieję, że Maria Pia nie zmartwiła się za bardzo i przyjedzie za rok poprawić podbieg.
    Fakt, że taki podbieg to jest coś. Przed Sanguszki w ogóle nie myślałem o odległości do mety. Po prostu biegłem i czułem radość, że dobrze (i planowo!) mi się biegnie. I niby na samym podbiegu dużo nie straciłem – mniej niż 20 sekund w stosunku do średniego tempa, ale za to jak się już podbieg skończył to pojawiło sie zwątpienie. I po raz pierwszy zacząłem tęsknić za metą. Zwątpienie na szczęście przegnałem. Zacząłem przyspieszać i każdy następny kilometr był szybszy, a końcówka o blisko 30s/km szybsza od średniej. Ale tęsknota za metą została już do końca. Trudno mi sobie wyobrazić, że meta mogłaby być aż 21km dalej. Pocieszam się, że do września jeszcze dużo czasu, by się na to przygotować.

    Dobiegłem w 1:54:43. Biegłem więc dużo szybszym tempem niż w zeszłym roku biegałem 10km. Cieszy taki efekt zimowej pracy. Ale jeszcze większą satysfakcję czuję dlatego, że udało mi się – jak sądzę – naprawdę dobrze zaplanować bieg. Biegłem pierwszy raz taki dystans i to tempem jakim nigdy wczesniej nie biegałem. Poświęciłem sporo czasu na testowanie aktualnych możliwości na treningach, przeanalizowanie wyników i przygotowanie planu. I trafiłem. Ciut więcej mogłoby nie wytrzymać próby podbiegu, ciut mniej – byłoby szkoda. I kiedy na początku biegu wydawało się za wolno i kusiło przyspieszyć, wspomnienie tego jak przesadziłem ubiegłej jesieni na 10km w Kabatach skutecznie trzymało mnie w ryzach.

    Teraz chciałbym złamać 50min/10km w biegu dookoła ZOO za 3 tygodnie. I szykuję się do Maratonu Warszawskiego. A w międzyczasie pewnie tu i tam jeszcze za Wami pobiegam.


    mksmdk

    2009/03/31 09:59:00

    mam nadzieje ze Maria się nie obraziła za ten komplement 🙂
    Ja natomiast wybieram sie do krainy gdzie po ang ponoć nikt nie umie z natury rzeczy – zobaczymy?
    biegacze natomiast będą z całego świata plan na niedz od Wojtka był taki:
    pierwsze 10 km wolno tzn 6’/km pozostałe 11 w tempie planowanego w tę niedz. maratonu ( tylko że ja jeszcze nie zaplanowałem tempa?)
    wiec stwierdziłem ze tempo na maraton ustali właśnie poprzedzając go półmaraton było tak 10km – 56’06 (nie dało się wolniej) potem 10km – 51’28 oraz 1.09km 4’55 łącznie 1:52′
    Zobaczymy co z tego może wyjść w niedziele? Wojtek poradź taktykę PLs?

    PS Jaki to jest niesłychany zbieg okoliczności – bo o prawdopodobieństwie to nie można chyba w tym wypadku mówić – aby w 5 tys tłumie startowym na 1 min przed startem spotkać się z Tokowym(primo voto Kamil D) i Jackiem H-B i wspólnie wystartować do półmaratonu – Polska biega 🙂


    j.sompolski

    2009/03/31 16:22:37

    A jaki dokladnie jest ów rekord Libanu kobiet?
    Wyprzedzalem Was na Rozbrat, ostatecznie dobieglem w 1:23:08 netto. Ciekawi mnie, czy moze udalo mi sie tym pobic rekord Libanu kobiet :D.


    wojciech.staszewski

    2009/03/31 16:27:24

    Do wyrównania zabrakłoby Ci 3 sekund 🙂 1:23:05.


    wqu

    2009/03/31 17:14:25

    Wojtku, a jaki dystans zmierzył Twój G.? (patrz komentarz do czwartkowego wpisu)


    j.sompolski

    2009/03/31 21:27:41

    Dziękuje swoją drogą Wojtku za motywacje do przyspieszenia.
    Gdy biegłem Mostem Gdańskim zobaczyłem Cię na dole i pomyslalem, ze to niemozliwe, nie to tempo i musialem sprawdzic : . Powoli nadrobilem te 200-300 metrow i jak dogonilem Was w okolicach Rozbrat to juz zostalem przy szybszym tempie.
    Dziekowalem juz zreszta tez osobiscie jak Diki do mnie z Toba podszedl po polmaratonie.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.