zdobyć Grunewald – 24 czerwca 2008

Około szóstej wrócił ostatni imprezowicz z naszego pokoju hostelowego. A o siódmej, kiedy wszyscy wstali, córka licealistka tez, wstałem na bieganie.

Setki razy pisałem, ze lubię obiegiwać nieznane miasta. Zwykle przy tym się gubię i mogę zobaczyć jeszcze więcej niż zamierzałem. Moja Sportowa Żona życzyła mi nawet esemesem, żebym się pięknie zgubił na bieganiu. Tym razem nauczyłem się mapy: najpierw Berliner Strasse, potem Hohenzolerndamn, potem Clayllee Alee i już jestem koło Lasku Kabackiego, który w Berlinie dla niepoznaki nazwali Grunewald.

Na dziś zaplanowałem półtoragodzinne wybieganie. Najpierw trzydzieści piec minut turystyki miejskiej w przyspieszonym tempie. Coraz bardziej mi się ten Berlin podoba. Te rowery dookoła, zwykle stare miejskie holendry, rowerzyści tez starzy bez bajernych ubranek, jada do pracy, do szkoły ,do znajomych. Nikt się nie ściga. Naprawdę jada powoli, bez napinania się. Skąd się bierze ten spokój? Z tego dobrobytu? Nie wiem, to pewnie wiedza socjologowie. Ja widzę, ze to jest fajne. I domyślam się, ze to tez cześć odpowiedzi na pytanie, dlaczego na Euro Niemcy sa tacy mocni, a Polacy tacy słabi.

W połowie biegania miałem 20 minut po lesie. Habezie na dole, drzewa na górze, miękko pod stopami – słowem jak Kabaty. I urokliwe jeziorko na Grunewaldzie. Potem na mapie zobaczyłem, że ze 2-3 km dalej jest prawdziwe jezioro. Spróbuję jutro wstać pół godziny wcześniej (bo przed 10. mamy z córka licealistka śniadanie) i tam dobiec. Może wtedy się zgubie, bo dziś mi się nie udało.  

Updated: 13 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.