Gdyby to była książka Harukiego Murakamiego, to zaczęłaby się bardzo leniwie, wręcz nudno, bo tak zaczynają się wszystkie książki Harukiego Murakamiego. Biegam – jakieś dwa tygodnie temu – pod górę na 400-metrowym słoniku w Powsinie, słucham o chłopcu zwanym Kafką i myślę sobie, że tym razem, to już taka nuda, że nie wytrzymam. Na trzech pierwszych podbiegach prawie zasypiam. Dopiero koło piątego da się słuchać, ale po szóstym jest już koniec treningu.
W tym samym mniej więcej czasie pi-arowcy Adidasa szykują paczkę z ciuchami. Wkładają do niej dwie rzeczy. Buty startowo-treningowe adizero, ładne, bo czarne, współczesne, bo bez przesadnej amortyzacji i szybkie, akurat do szybkich treningów. Bluzę również czarną, bluza jak bluza, myślę, coś w niej odkryję dopiero później. I wcale nie będzie to „przewiewność zapewniająca niezwykły komfort ruchów” ani podobne marketingowe pierdoły.
Gdyby to był Murakami, opisałby, jak polskobiegowa ekipa pociągami zmierza w stronę Katowic na wtorkowy Silesia Maraton. Johnson podsypia w przedziale, w którym oprócz niego jadą dwie studentki i baba z jajkami w koszyku. Wyspio wyciąga laptopa i łączy się z kosmosem, a jadące w jego przedziale dwie studentki podsypiają po wczorajszej imprezie. Jedzie jeszcze kilka innych osób, które znam, ale Murakami ich nie zna, więc nie opisze.
Ja też szykuję się na wtorek – zamierzam zaatakować życiówkę na 5 km w Biegu Konstytucji. W piątek mam nie biegać, ale jednak muszę zrobić wieczorny trening, bo muszę przetestować buty – inne, dla innego pisma. Zakładam na uszy Murakamiego, bo już nie mogę się oderwać od tej książki, pochłaniam dziennie kilka rozdziałów – na bieganiu, w samochodzie albo na rolkach, kiedy oddaję samochód Mojej Sportowej Żony do wymiany opon i wracam do domu właśnie na rolkach.
W piątek robię mini BNP – 3 km powoli czyli w 4:50 na kilometr. 2 km w 4 z małym haczykiem. 1 km z ambicjami osiągnięcia tempa szybszego niż startowe, czyli coś około 3:29, ale nie do końca mi to wychodzi.
W sobotę wreszcie nie biegam, jedziemy tylko z rodziną na rowery. A w poniedziałek umawiamy się z Chłopasiem na mini kilometrówki. Robimy osiem razy 333 metry na stadionie na Koncertowej. Fruniemy. Biegam w butach adidasa, bo to szybki trening; gdyby to był Murakami, też by o tym wspomniał, bo on lubi takie drobne szczegóły, które mają duże znaczenie.
W bluzie adidasa odkrywam też taki znaczący szczegół. Na plecach, w bocznej części mięśnia czworobocznego bluza ma dziurkę obramowaną gumowym kółkiem. Można przewlec przez nie słuchawki. Wkłada się je do uszu od tyłu, żadne przewody nie majtają się koło policzków. A guma trzyma je w kleszczach, nie przesuwają się w czasie biegu. Jakby człowieka podpiąć do matriksa. Książki Murakamiego, to taki matrix, pan Nakata, który umiał rozmawiać z kotami jest już coraz bliżej chłopca zwanego Kafką, jeszcze kilka treningów i się spotkają na plaży na Sikoku.
Jest jeszcze Dziki, z którym kiedyś często biegaliśmy, a teraz często gadamy o bieganiu. Daje mi w prezencie figurkę Yody, mistrza Jedi. Sam też ma taką. Jak już osiągniemy mistrzostwo w ogóle nie będziemy biegać – ani razem, ani osobno, ani w ogóle – sama rozmowa nam wystarczy. Przydałoby mi się trochę Mocy, bo strasznie przegrywam w ping ponga. Dziki wygrał cztery sety jedną sztuczką psychologiczną, na którą łapią się wszyscy żołnierze Imperium, ale nie myślałem, że ja się dam złapać. Zastosował serw, którego nie byłem w stanie odebrać. Na 25 prób w ciągu meczu wyszły ze 23 asy serwisowe. Najgłupsze nie jest to, że jak skończyliśmy mecz i zaczęliśmy pykać, zacząłem ten serw w miarę odbierać. Najgłupsze jest to, że dawniej z każdej tak podanej piłki ścinałem bez litości, a Dzikiemu po trzech nieudanych próbach przechodziła ochota na to zagranie.
Wiem, że kiedyś się przełamię w ping pongu. Zdejmę sobie blokadę psychologiczną i zacznę grać całą techniką, jaką osiągnąłem. Na razie staję przy stole z simlockiem i nie wiem, jak go ściągnąć.
Na starcie we wtorek stanę bez simlocka. Zamierzę się na złamanie 18 minut. Gdyby to była książka Murakamiego, można by dopisać każde zakończenie. Ale to się będzie działo we wtorek naprawdę i zobaczymy.
mrz
2011/05/02 10:57:23
W zabawie kto pierwszy dziś po raz pierwszy JA, jak Gombrowicz. Wojtku, widziałem Cię przed startem w Krakowie, widziałem na trasie i widziałem, jak biegłeś obok jednego ze swoich podopiecznych w końcówce maratonu. Przyznaję – ten bolg i ten widok – bezcenne. Do zobaczenia mam nadzieję we Wrocławiu. (Murakami w uszach to nic, spróbuj Prousta…)
–
biegofanka
2011/05/02 12:42:14
Wojtku – złamania tych osiemnastu minut życzę!:))
–
biegofanka
2011/05/02 12:44:03
Mrz – witaj! A co, biegniesz maraton we Wrocku? Zamierzam zmierzyć się tam znowu z dystansem i pobiec po nową życiówkę:)
–
mrz
2011/05/02 13:11:22
Biegofanka – z pewnością pobiegnę Wrocław, bo to moje miasto. A Kraków był pierwszym maratonem w życiu. Twoje 4:13 jest jak na razie dla mnie nieosiągalne – chciałbym 4:30.
–
biega_czu
2011/05/02 13:24:56
Kołczu – powodzenia w łamaniu…
Biegofanko – ja też planuję Wrocław w tym roku 🙂
–
majka.bally
2011/05/02 13:26:49
hej mrz ;
pozdrawiam z chłodnego Poznania. za chwilę zaatakuję 10km. las i Malta.
–
biegofanka
2011/05/02 13:34:47
Mrz – no proszę, kolejny biegacz z Wrocławia pod blogiem:))
–
johnson.wp
2011/05/02 13:37:38
no ładnie, oby ta baba z jajami to nie ja 🙂
–
biegofanka
2011/05/02 13:41:08
Biega_czu, mrz – mam nadzieję, że się przed Wrocławiem umówimy i przed startem jakoś we Wrocku spotkamy… na pewno jeszcze więcej biegaczy spod bloga we Wrocławiu biegnie, to zorganizujemy spotkanie na pewno… Ocobiegatu – przy barze pod zającem?;)
–
basdlamas
2011/05/02 13:54:01
Johnson – TRZYMAMY KCIUKI!!!!!!!!!!!!!
–
pict
2011/05/02 16:25:41
Powodzenia wszystkim życzę – i tym z Katowic i tym z Warszawy, w której spędziłem małą część weekendu – biegałem w sobotę w Skaryszewskim – pięknie mi się leciało – najpierw rozbieganie, potem 6 km po 4:05 i jeszcze 2 km po 3:50, a na zakończenie dołożyłem 200m na maksa 😉 Postanowiliśmy w tym roku przedłużyć weekend majowy i jutro rano wyruszam do Piwnicznej.
–
tanczacy_jastrzab
2011/05/02 18:13:42
Dziki, jak rozmawialiśmy w puszczy o CIA to Oni właśnie dopełniali dzieła. W 9.11. pracowałem dla amerykańskiej firmy w Polsce a moja siostrzenica tego ranka jechała metrem do pracy tuż obok/pod wieżami WTC i tam utknęła:(. Oglądałem przekaz na żywo i widziałem jak wieże się „składają”:(. Tydzień po tej tragedii leciałem z kolegą Amerykaninem z Warszawy do Budapesztu. Pamiętam jak On się bał. Do dzisiaj żałuję że nie trzymałem go za rękę:( Sorry, że tak niebiegowo ale to także blog o życiu…
–
ocobiegatu
2011/05/02 19:11:22
Witaj mrz. Wroclove team rośnie..:). Biegofanko – chyba zrobimy tak jak w zeszłym roku. Kupuj już makaron na pasta party..:). Sprawdziłem na MWroc. na razie z ekipy Polska Biega tylko jesteśmy zapisani Ty i ja.
–
piotrek.krawczyk
2011/05/02 20:18:43
Mrz – w fajnym mieszkasz mieście. Dziki biegł w 2009 roku Maraton we Wrocławiu i same dobre zdarzenia: krótkie wakacje z dużymi córkami, Panorama, ZOO, krasnale, no turyści z Mazowsza przyjechali do Europy. W trakcie tych wakacji „niechcący” życiówka i złamane nareszcie pierwszy raz 3:15 (do tej pory nie spałem po nocach z warszawskim wynikiem 3:15:01). No i urealnieni Ocobiegatu oraz SFX. Córki zakochały się we Wroclawiu i w tym roku robimy powtórkę 4 dniowych wakacji. Mam nadzieję też na powtórkę życiówkową. A z Oco zobaczymy się na Rynku. W piątek, wtedy Dziki nie odmówi piffka 🙂 A Dziki dziś tylko 12 km leciutko, bo w zeszłym tygodniu znowu grubo ponad 100 km przelotu. Jutro planuję dotrzeć do największego jałowca w Europie, który rośnie w Puszczy. To zrobi się około 45 km, bo Jałowiec Królewski aż za Kampinosem. Chcę go zobaczyć w wiosennej szacie, ostatnie spotkanie odbyło się późną jesienią. Inni bedą biec zawody w zimnicy, to ja też dłużej pobiegam, ale dopiero, jak ucieszę się z wyników na Silesia Maratonie. Dziki
–
piotrek.krawczyk
2011/05/02 20:31:41
11 września pamiętnego roku Dziki chciał odwołać obóz hipoterapeutyczny dla autystycznych podopiecznych na Roztoczu. Popatrzyłem na ludzi, którym jest dobrze i bezpiecznie na wyjeździe, jeżdżą na konikach, chodzimy po wąwozach, jeździmy na rowerach, daleko od trudnych relacji. I Dziki nie odwołał obozu, a tego dnia odbyła się planowana dyskoteka. Tylko dzwoniłem co kilka godzin do domu, do dzieci.
–
tanczacy_jastrzab
2011/05/02 21:06:26
…”a Ziemia toczy toczy swój garb uroczy”:)
–
wojciech.staszewski
2011/05/02 21:14:26
Piwniczna? Pict, spędziłem tam prawie rok życia, jeśli zsumować wszystkie wyjazdy z dzieciństwa i młodości. A w PRL-u jak się jechało na wakacje, to na miesiąc. Przynajmniej w moim PRL-u.
–
wojciech.staszewski
2011/05/02 21:16:15
mrz – witaj po jawnej stronie bloga 🙂 Z Wrocławia mam wiceżyciówkę, lubiłem ten maraton, jak był na wiosnę. A na Prousta poczekam na empetrójce
–
pict
2011/05/02 21:30:52
Oj coś czuję, że we Wrocławiu dołączę do Was 😉 Powoli myślę nad jesienią – po Garwolinie zdecyduję, ale mam ochotę pobiec maraton szybko, albo w Poznaniu albo we Wrocławiu, żeby psychicznie się wzmocnić i udowodnić sobie, że mogę biegać regularnie szybko.
W Piwnicznej pobiegam raz – bo obiecałem też rodzinie, że dam im odpocząć od biegania, ale mam rozplanowany tydzień w ten sposób, że nie będzie większej przerwy niż 2 dni 😉 a jeśli mnie poniesie i okoliczności będą sprzyjać… no cóż, biorę 3 komplety biegowych ubrań 😉
–
piotrek.krawczyk
2011/05/02 22:07:22
Poznań wydaje się szybszy od Wrocławia.
Trzymajcie się tam na Śląsku! Andante, Johnson, Wyspio. Wracajcie z życiówkami. Ale Andante, życiówkę zrób skromną, do 3:12:21 🙂 Mój rzeźnicki Partnerze i maratoński Rywalu 🙂 Dziki
–
ocobiegatu
2011/05/02 22:31:21
Szykuje się ładna ekipa na Wrocław. Chęnie pomogę w zakwaterowaniu ale na to sporo jeszcze czasu. Choć…trochę ponad 4 miesiące…Jej nie tak dużo ! jutro robię 21,1 ale nie wiem o której godzinie, raczej po 12 bo ma mniej padac. Start koło Politechniki. Gdyby ktoś chciał pobiec i uzgodnić godzine to kontakt na ocobiegatu@gazeta.pl
–
mrz
2011/05/02 22:48:29
W Krakowie od 10-tego km mobilizowałem się płytą „Jazz” Queen. A na kolejne kilometry zaplanowałem Supertramp i właśnie usypiającego Prousta. Niestety mp3 nie wytrzymała chyba napięcia i się zawiesiła. Może to i lepiej, bo mając „wrocławską” koszulkę, mogłem co chwila słyszeć jak bardzo wszyscy chcą się spotkac 11 wrzesnia we Wrocławiu.
–
corvus78
2011/05/02 23:00:38
Oco a może pobiegniesz jutro połówkę o 9.00 tak jak nasi śląscy współtowarzysze doli i niedoli, ja mam taki plan – jutro o 9 startuje solowa marcelińska połówka;
spokojnej nocy
–
czepiak.czarny
2011/05/03 09:58:09
Hej, tu powinny być wyniki:
http://www.silesia.sts-timing.pl
u mnie pustki na stronie.. Help 🙂
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 10:33:56
U mnie też nie działa
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 10:40:21
Jest lista ze startu
Johnson ma 11 sekund straty brutto – netto
Wyspio 3 sekundy – nie straci na starcie jak w na połówce w Warszawie
Andantego nie mogę znaleźć
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 10:51:31
do dooooo…
Są dane z mety połówki, a z maratonu brak danych
–
czepiak.czarny
2011/05/03 10:53:41
Byłam zaaferowana techniką, mrz- cześć 🙂
Dziki, andante – nr 385
podaj je proszę tutaj 🙂
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 10:55:41
Są dane z półmaratonu, a nie z połowy maratonu
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 10:56:51
wygrał Andrzej Nowak z Sosnowca – 1:15:46
–
czepiak.czarny
2011/05/03 11:33:28
Gratuluję zwycięzcy.
Miałam nadzieję, że są dane choćby z 20 km. Dziki, napisałeś jasno, tylko ja kawy nie wypiłam 🙂
Lista startowa była widziana raz i zniknęła.
–
czepiak.czarny
2011/05/03 11:43:04
Pojawiają się wyniki z mety, ale tak jak śnieg rano: były i nie ma.
–
biega_czu
2011/05/03 12:03:15
Pogoda dzisiejszych bohaterów nie rozpieszcza. Ale przynajmniej nie jest gorąco… 🙂
–
corvus78
2011/05/03 12:19:37
… niestety z wynikami w czasie rzeczywistym już tak jest, że serwery nie wytrzymują i się wszystko sypie; mam nadzieję, że wszystko biegnie z planem;
a dzisiaj rano połówkę marcelińską zrobiłem tak dla i z tymi co na śląsku biegną;
spokojnego dnia
–
ocobiegatu
2011/05/03 12:50:30
ocobiegatu.blox.pl/html/1310721.html
to jako przerywnik regulamin oco biegu..:).
Nie pobiegłem dziś – śnieg , krajobrazy jak niemal w zimie…
–
ocobiegatu
2011/05/03 13:00:28
w ogóle brak danych na tym linku z wynikami maratonu…
A na mój bieg chyba nikt nie przyjedzie – w regulaminie napisane jest , że ocorg nie zapewnia łosi na trasie..:)
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 13:06:15
Mam info. Cały mataron w deszczu, kilkadziesiąt podbiegów, „dwadzieścia razy Poznań” powiedział Johnson, który ma życiówkę poprawioną o 5 minut! Andante 3:25, pobiegł swoje bez sikania po drodze i „z lekkim niedosytem”.
Wyspio nie wiadomo. Andante mówi, że w okolicach 3 godzin, nie wie w którą stronę te okolice.
–
quentino-tarantino
2011/05/03 13:07:31
Zayeahbeaście!
Wyspio – 2:59:50!!!!!
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 13:08:16
Oco, regulamin bardziej niż zachęcający.
–
czepiak.czarny
2011/05/03 13:09:09
Świetnie, uff :))
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 13:09:39
O kurcze. Wyspio poleciał, nie do wiary w takich warunkach na takim profilu po dwóch mocnych jak by nie było startach w ostatnim miesiącu. Aleś Wyspio uczcił miesięcznicę B44! :))
–
ocobiegatu
2011/05/03 13:12:21
Gratulacje ! to czekamy na relacje. Nie wiem jak tam było. Mój samochód cały w śniegu..
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 13:12:32
Do tego Wyspio 24 open!
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 13:13:21
Andante 101. Dwa lata temu na pierwszym SM Andante był 99. W zeszłym roku 80.
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 13:22:32
A Kołcz na Biegu Konstytucji 35 open, czas 00:18:13. Prawie szczęście.
–
fajka
2011/05/03 13:42:40
Swietnie się nasi spisali w Katowicach. Wiem od Andantego, że cały czas lało i było 5 st.C. I że w Katowicach są góry..Tym bardziej gratulacje.
Wyspio, Johnson – gratuluję życiówek 🙂
Czekamy na relacje.
A u mnie za oknem masakra jakaś..Ponad 10 cm mokrego śniegu. Weekend majowy..w mordę !
–
biega_czu
2011/05/03 13:53:35
Gratulacje! Tym bardziej przy takich warunkach!!!
Fajka: u Ciebie śnieg, a u mnie zaraz będzie z 10 cm wody (też mokrej) 🙁 Łikend majowy w d… jeża!
–
ocobiegatu
2011/05/03 14:38:43
Kołcz ma chyba życiówkę..bo mam zapisane ,ze do tej pory miał 18.14…..czyżby o sekundę ? ciekawe czy czas netto czy brutto
–
basdlamas
2011/05/03 14:49:15
Wyspio i Johnson – wielkie GRATULACJE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
–
wojciech.staszewski
2011/05/03 15:04:16
Silesia – brawo. Johnson miał bieg akurat pod siebie – górzysta trasa, nieprzyjazna pogoda, powinni jeszcze zrobić odcinek specjalny po kamieniach 😉 A serio, to brawo za życiówkę na takim biegu. Ile w końcu miałeś, bo wiem tylko, że poprawione o 5 minut.
Wyspio – mistrz suspensu. Byłem absolutnie pewien, że złamie trójkę w Dębnie, a teraz absolutnie pewien, że nie złamie jej w Katowicach. A tu 2:59:50. Opisz nam, jak wyglądał ostatni kilometr. Pewnie bardziej pogoń za króliczkiem niż ucieczka przed walcem.
A ja? 18:13 to o 14 sekund wolniej niż chciałem. No cóż. Powygrywałem z wieloma rywalami – Bogdanem Barewskim, Piotrkiem Kołodziejkiem (z oboma o pół minuty), Jackiem Nowocieniem o 12 sekund, więc nie mogę mieć do siebie pretensji. Przegrałem tylko z Danielem Źrebakiem, który wystrzelił jak na Wielkiej Pardubickiej. W sumie 35 miejsce, w kategorii 5.
Ale przede wszystkim 18:13 to WYRÓWNANA życiówka. Po tym, jak Grzegorzowi Gajdusowi udało się kiedyś wyrównać rekord Polski w maratonie, to nie jest takie wielkie osiągnięcie. Od trzech godzin szukam tej zgubionej sekundy na trasie.
A zaraz siadam do wyszukiwarki rozejrzeć się za płaską, atestowaną piątką.
–
wojciech.staszewski
2011/05/03 15:14:57
Oco – niestety, tylko wyrównana. 18:14, to była poprzednia życiówka (z zimowej Chomiczówki), czasem mi się to myli, jak piszę z głowy. Obecna jest z Run Warsaw 2007 i wynosi właśnie 18:13, i dziś została wyrównana. Przeszukiwałem sieć w poszukiwaniu tamtego wyniku – nie znalazłem, ale trafiłem na własny blog, przeniesiony przez polskobiegową ekipę z niebieskich stron na zielone:
„Run Warsaw widzieliście pewnie w telewizji. Rzeka zielonych ludzików płynęła po mieście. Ja też i córka licealistka również. Nie będę wam pisał o tym, co wszyscy wiedzieli. Z samej imprezy chciałbym tylko odnotować, że miałem czas 18:13 na 5 km, z czego się najpierw ucieszyłem, bo to życiówka na atestowanej trasie, a potem już nie do końca, bo okazało się, że życiówka o jedną sekundę lepsza od poprzedniej uzyskanej w styczniu przed trzema laty tuż po tym, jak poznałem Moją Sportową Żonę i nagle wszystkie wyniki poprawiły mi się o dwie ligi. Wynik 18:13 nie jest zły, ale też żadna rewelacja…”
–
andante78
2011/05/03 16:09:01
Dziękuję (w imieniu nas wszystkich) za dobre słowo i zainteresowanie. W takich warunkach jeszcze maratonu nie biegłem: permanentny deszcz (zmieniała się tylko intensywność opadów), od ok 10-ej bieg w kałużach (nie wiem jak Wyspio biegł prawie bez jednego buta, ale niech sam opisze), ok 5 stopni C. (z tendencją spadkową, teraz jest w okolicach 0 i tak jak u Fajki pada śnieg od 2 h). Sporo podbiegów i wydawało się że jakoś mniej zbiegów (ale może się tylko wydawało) :-). Jednym słowem trasa nie na życówki, ale czy oby na pewno? Wyspio zrobił coś naprawdę niezwykłego, niedość że życiówka, to z relacji zaprzyjaźnionego biegacza (który ukończył maraton w czasie 3:09) wiem, że widział go jeszcze po połówce, czyli pomyślcie jak on musiał pobiec końcówkę – powiedzieć BNP – to nic nie powiedzieć. Johnson – skromny do bólu, a tu pyk i jest życóweczka o 5 min! Niesamowicie miło Cię było gościć (Dziki, masz konkurencje – tak się żegnał z moją żoną, że połowy rzeczy zapomniał ;)). A teraz zdradzę treść smsa od Johnsona, którego enigmatyczność tylko lepiej obrazuje dzisiejsze warunki pogodowe: „Śpiworek się jednak przydał. Leżę na korytarzu, a pociąg utknął w polu” :-).
Nawet nie wiecie jak miło po biegu (lub przed) dostawać smsy, telefony, z pytaniem jak poszło itp. Żartuję, oczywiście że wiecie, ależ to dodaje skrzydeł :-).
–
wojciech.staszewski
2011/05/03 16:16:45
Andante, a ja o Tobie nie wspomniałem. Gratulacje – tym razem nie za życiówkę, ale za wytrwanie
–
andante78
2011/05/03 16:37:18
Wojtek, dziękuję :-).
Zapomniałem jeszcze wspomnieć o Marysieńce i Darku Dudzie, którzy profesjonalnie poprowadzili grupę na 3:30, ależ to odpowiedzialność! Nie wiem jak dużą grupą dobiegli, ale widziałem ich na pierwszych km i wydawało mi się że chyba 100 osób prowadzili
–
biegofanka
2011/05/03 17:30:22
Wyspio – udało Ci się! Brawo!
–
biegofanka
2011/05/03 17:31:09
Johnson – po Twojej relacji telefonicznej wiem, że nie było łatwo… tym bardziej gratuluję życiówki!
–
biegofanka
2011/05/03 17:31:48
Andante – gratuluję dobrego przebiegnięcia i dopisującego humoru!
–
biegofanka
2011/05/03 17:32:39
Wojtku – jak czujesz, że następnym razem się uda, to uda się… czego Ci życzę!
–
sten2007
2011/05/03 18:03:38
Jak Wojtek pisze o Murakamim to zawsze zapowiada jakąś misyczność. Nie jestem zdziwiony wynikiem Wyspio. Jak patrzyłem w Puszczy na jego styl biegania, to oprócz zazdrości była jeszcze pewność że patrzę na niezwykłego biegacza. Wyspio, gdybym był młodszy to chciałbym biegać jak ty. Wojtek, dobrze, że wtgrałeś z Jackiem N, bo ostatnio mówił, że jesteś wolniejszy, a nic tak dobrze nie robi wszystkim jak ogrannie „lidera”.
–
andante78
2011/05/03 18:08:48
http://www.youtube.com/watch?v=4QI8nH51YLo – krótki filmik z dzisiaj
–
quentino-tarantino
2011/05/03 18:29:03
Jestem w tej rewelacyjnej sytuacji, że relację Wyspio dostałem przed chwilą na mobilnego.
Wyspio wszystkich pozdrawia i przede wszystkim dziękuje za doping!
Szczegółowa relacja będzie jutro. Teraz mogę tylko rąbnąć rąbkiem w tajemnicę – była piękna i heroiczna walka na trasie!
–
tomikgrewinski
2011/05/03 18:59:39
Wyspio
Johnson
Gratulacje!!!
Wojtek – rowniez! choc domyslam sie ze masz lekki niedosyt…
Ja dzisiaj pobieglem Bieg Konstytucji lepiej niz planowalem 23.33 wiec jest radocha 🙂
Gratulacje rowniez za zyciowki dla cichociemnych Ani, Ady i Elwiry!
–
corvus78
2011/05/03 19:12:52
Piosenki Stanisława Staszewskiego w „Scenie Teatralnej Trójki”
W „Scenie Teatralnej Trójki” spektakl złożony z piosenek legendarnego poety i barda Stanisława Staszewskiego w reżyserii Jacka Bończyka.
polecam i słucham
–
tomikgrewinski
2011/05/03 19:15:51
czesc mrz! widze ze grupa wroclawska rosnie w sile!
Oco
Oco-fajny ten twoj regulamin! 🙂
chetnie odwiedzilbym wroclaw i pobiegl od Iglicy do Iglicy
ale 4-5 czerwca bede niestety na TopTrendy w Sopocie wiec nie ma jak…
za to 11 bede w Opolu,to rzut beretem wiec moglbym byc…
mam wiec postulat do zmiany w regulaminie daty biegu na 12 czerwca! 🙂
–
sfx
2011/05/03 19:21:33
dołączam do gratulacji.
SFX też nie próżnował i wymagającą dyszkę w czarnej dąbrówce wykonał w 40:35. podobno dyszka trochę dłuższa. pozycja 31 na 142.
–
corvus78
2011/05/03 19:21:43
oczywiście gratulacje dla wszystkich co dzisiaj w zimowej aurze biegali,
a Johnson w śpiworku na korytarzu podróżuje, półtorej godziny spóźnienia, czyli Pięknie K……Pięknie
a o 20 w Trójce Polski Top Wszech Czasów
–
bolek.03
2011/05/03 19:50:44
To był mój debiut na 5 km. Udało mi się pokonać magiczną granicę 30 min. Jest bardzo ukontentowany:)
–
basdlamas
2011/05/03 20:40:07
bolek – gratulacje… a jaka następna misja?
–
piotrek.krawczyk
2011/05/03 20:43:56
Dziki odpuścił 45 km i pobiegł 27 km po Puszczy w śnieżycy. Nie jestem wariatem, pomyślał Dziki na usprawiedliwienie dezercji. Wariaci biegli w Katowicach! Nie wiem jak to zrobiliście! Czekam na opowiadania, na kolejne motywacje. Johnson, jak to się robi? Mówiłeś, pojechałeś, zrobiłeś. Niech żyje poznańska oszczędność 🙂
Wyspio, jak to się robi? Przyznaję się, że razem z Johnem wątpiłem w Twoją Silesię, stawiałem na jesień. Jak to jest rozwalić życiówkę o kilkanaście minut i złamać trójkę? Długo i ze szczegółami poproszę 🙂 Andante, jak to się robi? Twoja regularność robi z Ciebie maszynę do biegania, już się boję, że ustawisz potencjometr na 3:10, 3:05, 3:00… I oto przepis na super rekordowe bieganie maratonu: należy przebiec coś jak B44 miesiąc przed zawodami. I poprawić jakimś maratonem tydzień, dwa potem 🙂 Tomik, Bolek – gratulacje. To jest coś, zap…lać przez 5 km na maxa z Agrykolą na dzień dobry. Dzięki Corvus, piszę przy Trójce i polskim Wszech-Topie. Miejsce 33 DAAB, „W moim ogrodzie”.
–
majka.bally
2011/05/03 21:16:18
Gratuluję! Start w takiej pogodzie… Wow.
Bolek, marzę o przełamaniu tej bariery. Jeszcze sporo przede mną, ale walczę, walczę. Najwięcej ze sobą, gdy tylko dopuszczam myśl „Już nie mogę” , hehe 😉
–
ocobiegatu
2011/05/03 21:29:41
Tomik – akurat 12 czerwca mam Mistrzostwa Wrocławia w NW…- 12km z kijkami – skaranie..:). Jednak oco biegów nie brakuje ,zawsze jakis termin się znajdzie, to biegi cykliczne a nie nieliczne..:).
Dziś chciałem zobaczyc zimę w maju…Poszedłem 5km NW.Zdziwiło mnie ,że tyle gałęzi na trasie. W pewnym momencie słyszę trzask jakby łamanych gałęzi . Z pół minuty i jestem tam bo to na mojej trasie..Oj porządna gałąź…Do tej pory zastanawiam się , czy to wtedy padło, czy ten trzask to był od tej gałęzi ..Wcześniej zawiązywałem sznurowadła – a to w NW zajmuje trochę….Po powrocie dobrze byłoby zważyć kurteczkę – cała przemoczona, masakra..
–
johnson.wp
2011/05/03 21:43:27
Dojechałem wreszcie:) Wkrótce się odezwę. W skrócie: najtrudniejszy bieg w życiu. Andante + Ania + Lilianka oraz reszto ekipy z Gliwic – dzięki za wszystko co dlamnie zrobiliście:)
A Wyspio to jest heros!
–
basdlamas
2011/05/03 22:10:44
andante – gratuluje biegu.. i filmikiem mnie zabiłeś….hardcore byliście z takimi czasami.
–
corvus78
2011/05/03 22:30:11
zgadzam się z Basem filmik pokazuje warunki, choć pewnie to tylko promil tego co było na prawdę, Johnson stwierdził, że to był jego pierwszy maraton w rękawiczkach;
Johnson dobrze, że jesteś już w domu, bo różne złe wieści dotyczące powracających z weekendu w wiadomościach słyszałem;
a ja wreszcie spakowany, jutro o 6 rano jadę do Polski centralnej na 4 dniowe wygnanie uczyć/szkolić/warsztatować prawie 30 ludków, ubranka biegowe również spakowane :), mam nadzieję, że będę mógł nadawać – piszą, że jest wifi
spokojnego wieczoru podczas polskiego topu wszechczasów w Trójce…. a teraz Tadeusz Woźniak jako Zegarmistrz światła
–
alena_wro
2011/05/04 08:49:05
przegapilam wszystko 🙁 i snieg i sledzenie maratonu:( ale na szczescie mamy ten blog i wszystko nadrabiam, a wiec GRATULACJE!!! dla bohaterow i bohaterek wczorajszego dnia!!! nie widzialam jeszcze zdjec zasniezonej Polski, ale dzis rano na Slasku jeszcze lezaly resztki. Czekam czekam na relacje z biegu, jak sie udalo, jak sie wytrzymalo w takich warunkach!! Piszcieeeeeeeee juzzz:)) Dla Wyspio szczegulne gratulacje:) niesamowicie:)
–
popellus
2011/05/04 09:54:06
Najlepszego dla wszystkich..:)biegających i walczących… Wyspio, Andante, Johnson, Kołcz, Tomik, cichocciemni, i reszta…pogoda nie rozpieszczała, choć śnieg przegapiłem…
Obserwowałem zmagania z Bygdoszczy, bo tam realizowałem treningi tym razem…:) 18 k i 15k…W ciężkich tropikalnych i arktycznych warunkach. I teraz mogę napisać MarSikor…w tej Bydg. rzeczywiście górki są małe, średnie i fajne. Przyjemnie.
Tymczasem na początek tygodnia …w środę, najlepszego dla wszystkich.
P.S 1 Oco przychylam się do Tomika, 12 czerw byłby ok, no ale jak nie możesz:))a może:))
P.S 2 I coś dla biegających, http://www.youtube.com/watch?v=RruAmVYiGYs&feature=related bo ten czas, to czas koncertów i muzyki w dawce większej niż codzienność.
–
bolek.03
2011/05/04 10:18:16
@Majka – powoli, powoli i dopniesz swego. Odgrzebałem właśnie maila do Wojtka z… 8 maja 2007. To były moje początki. Wtedy abstrakcją był nie tylko maraton, 5 km poniżej 30 min., start w jakichkolwiek zawodach, ale w ogóle bieg trwający dłużej niż pół godziny. Krótko mówiąc: jak ja dałem radę, każdy da:)
–
ocobiegatu
2011/05/04 12:27:57
A dziś w Polityce o zaletach chodu i NW. O tym kto przeszedł Indie a kto Polskę , kto komponował chodząc a kto pisał wiersze i inne ciekawostki.
–
basdlamas
2011/05/04 13:59:37
Wojtek Olejniczak z SLD 🙂 – o bieganiu 🙂
http://www.wojciecholejniczak.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=450:gazeta-wyborcza-qtusk-biega-na-orientacjq-wywiad&catid=2:wojciech-olejniczak-w-mediach&Itemid=2
–
popellus
2011/05/04 17:47:22
Kołczu….:)
Czy dałoby się …na jednej stronie zminimalizować liczbe postów??
do 6-7??
Tak dla używających HTC czy nie wiem..iPhonów??
Długo to wszystko trwa?? ładowanie:))
dzięki.
To propozycja
Pope
–
basdlamas
2011/05/04 18:00:48
pop – LANS LANS :))))
–
wyspio_biega
2011/05/04 19:17:16
Czołem!
Zacznę od końca.
Mniej więcej 31 godzin temu ukończyłem maraton Silesia poniżej trzech godzin. W tym samym czasie nad pogrążonym w majówce Dolnym Śląskiem szalała burza śnieżna. Spotkałem ją na autostradzie wracając do Wrocławia.
Prawdopodonbieństwo obu tych wydarzeń było znikome. A jednak!
Oba wydarzenia w bezpośredni sposób wpłynęły na to jak czuję się w tej chwili. Pierwsze poprzez uaktywnienie mięśni schodowych, a także tych, których udziału w bieganiu bym nawet nie podejrzewał. Drugie utrudniło mi powrót do Warszawy w taki sposób, że zamiast siedmiu godzin w kuszetce spędziłem jedenaście na koczowaniu w dworcowych poczekalniach, walce o miejsce siedzące w pociągu, próbach znalezienia miejsca dla obolałych nóg i opadającej głowy. O 22.00 byłem na dworcu we Wrocławiu, gdzie minuty spóźnienia pociągów szły w setki. Po północy straciłem nadzieję, wsiadłem w pierwszy lepszy pociąg, do Poznania. Wysiadłem przed 4.00. Poczekałem na otwarcie poczekalni. Ciepło nie było. Posiedziałem do 5.30 i wsiadłem w pociąg do Warszawy. Dojechałem o 9.00. W drodze do domu spotkałem Hansa Klossa. Z domu do pracy. Z pracy do domu. W sklepie pod domem spotkałem Młynarskiego kupującego królewski. A teraz już na spokojnie z miską makaronu i kuflem piwa oficjalnie rozpoczynam pomaratońską regenerację. Jeżeli mnie ta pierwsza porcja regeneracji nie powali z nóg, dziś jeszcze naskrobię sprawozdanie – donos na Silesię.
wyspio
–
pict
2011/05/04 20:38:45
@wyspio Wielkie gratulacje! Wiem jaka trudna jest ta trasa tym bardziej czapki z głów. Piszę z telefonu wiec ograniczę się do prostego Vivat!
–
piotrek.krawczyk
2011/05/04 21:08:57
Hej Wyspio. Rozejrzyj się, gdzieś z bramy uśmiecha się do Ciebie Joda, Mistrz Jedi. „Bieg ten wykonałeś dobrze, mój Młody Padawanie. Mocą pięknie posługujesz się” – powiedział do Wyspia Yoda, Mistrz Jedi. Yoda Mistrz Jedi i Hans Kloss (też raczej mistrz Jedi, ale to inny film) udali się razem na szklaneczkę napoju mistrzów. Tego samego napoju, którym raczy się obecnie Wyspio.
–
piotrek.krawczyk
2011/05/04 21:13:43
Wyspio Mistrz Jedi…
–
wyspio_biega
2011/05/04 22:00:30
A teraz od początku.
Przebiegając przez każdą z pomiarowych mat zastanawiałem się „ciekawe co sobie pomyślą”. Miałem wrażenie, że co 10km wysyłam Wam wiadomość. Że parę osób siedzi sobie w domu i śledzi jak się parę innych osób męczy. Że pierwsza wiadomość brzmiąca 43:32, w istocie bardzo lakoniczna, dla wtajemniczonych jest czytelna i pełna treści. Że kolejne – 1:26:13 oraz 2:08:57 – wyjaśniają sytuację. A potem, zanim nadejdzie ostatnia wiadomość, następuje najdłuższa cisza. Cisza, wobec której wszelkie wcześniejsze wnioski tracą rację bytu, ponieważ może się z niej wyłonić cokolwiek. Nie wiedziałem, że serwer się zbiesił, ale to nie miało żadnego znaczenia. Wiedziałem, że czekacie w takiej samej niepewności jak ja. I za to Wam wszystkim dziękuję.
Trzy tygodnie temu w Dębnie przyznałem się do winy i dobrowolnie poddałem karze. Obiecałem odbycie pokuty i poprawę. Pokuta polegała na odpoczynku. Spełniłem. Łatwiejsza była niż dziesięć zdrowasiek. Przez trzy tygodnie zrobiłem trzy mocne treningi. Wziąłem mostkowy urlop łączący święta z majówką. Zaszyłem się w górach i nadrabiałem rodzicielskie zaległości. Bez netu, prasy, telewizji, golenia, rozpylaczy mgły, średniowiecznych szopek dla gawiedzi i radości z zabicia człowieka. Pobiegałem lekkie crossy dla pobudzenia mięśni wbiegowych i zbiegowych. Pobudziłem ból kolan. Wszystkie treningi były fizyczną i psychiczną męczarnią. Nic nie wychodziło, ledwo znosiłem to, co parę tygodni wcześniej sprawiało przyjemność. Poniedziałkowy poranny rozruch był wręcz katorgą. Walczyłem o tempo 5:30 z tętnem jakie normalnie osiągam biegając o minutę szybciej. Ledwo dociągnąłem do 30 minut. We wtorek rano myślałem tylko o jednym – wrócić do łóżka (do tej pory się nie udało).
Paradoksalnie napawało mnie to optymizmem. Im gorzej, tym lepiej. Tak samo miałem przed rekordowym Poznaniem. Rozebranie się przy tej pogodzie odwlekałem jak się tylko dało, zwłaszcza że odpowiedzi na pytanie jak się ubrać nie znał tego ranka nikt.
Telefon do Johnsona z prośbą o plastry na sutki. Johnson z rewolucyjną czujnością pyta o rozmiar miseczki i obiecuje coś zorganizować. Spotkanie z Johnsonem i Andantem było zastrzykiem optymizmu. 10min truchtu i kilka przebieżek. I tu kolejny szok. Nic nie boli, wszystko na swoim miejscu. Tętno trochę wysokie, ale to efekt przedstartowego podniecenia, szybko opadło do normalnych rozgrzewkowych zakresów. Buzi, buzi z kibicami (rzeczywiście jechałem na maraton z dwiema przysypiającymi dziewczynami, ale samochodem), przeskok przez barierkę, parę słów z Andantem i wystartowali. Trzy sekundy straty na starcie – łatwiejsza matematyka w trakcie biegu.
300 metrów prostej a potem to, co oco ująłby mniej więcej tak:
Nie ma odcinka płaskiego
Na trasie Maratonu Śląskiego
–
piotrek.krawczyk
2011/05/04 22:54:29
…i…??
–
wojciech.staszewski
2011/05/04 22:58:45
i…?
–
wojciech.staszewski
2011/05/04 22:59:50
(Pewnie trudno w to uwierzyć, ale wpisałem ten komentarz nie widząc jeszcze komentarza Dzikiego zaraz po doczytaniu odcinka Wyspia. Chyba jesteśmy już Yedi)
–
piotrek.krawczyk
2011/05/04 23:05:53
No i nie wiem czego Dziki bardziej by chciał. Dla siebie – słuchać Ciebie Wyspio, Mistrzu Jedi, długo jeszcze słuchać. Dla Ciebie – żebyś nareszcie zasnął w swoim łóżku i zostawił ciąg dalszy na potem.
–
czepiak.czarny
2011/05/04 23:07:16
Wyspio, Yedi, fajnie Cię czytać, choć pkp nie zazdroszczę.. Snu życzę (i części dalszej, o co chodziło z butami?)
dziecko prlu przypomniało sobie to, na dobranoc Zaucha w nietypowej wersji :)) : http://www.youtube.com/watch?v=6W50zWln-e4
–
wyspio_biega
2011/05/04 23:10:15
Założenia były następujące:
Plan maksimum – złamanie trójki;
Plan minimum – złamanie trójki.
To rozsądne podejście gwarantowało satysfakcję na mecie;)
Tempo to 4:16, 5km w 21:20.
Zacząć powoli, na pierwszej połówce stracić minutę tam, gdzie walka byłaby zbyt kosztowna. Trzymać równo narastającą intensywność, tempo traktować jako wskaźnik pomocniczy. Na drugiej połówce utrzymać tempo, a jeśli się da, odrabiać straty. W odwodzie mam psychikę na finisz.
Pierwsza piątka w 21:40, zaraz po niej podbieg, długi i okresami dość stromy. Wokół mnie biegacze na 3:15, dla których pacemakerzy zbyt wolni. Druga piątka w 21:53. Potem długi zbieg do Siemianowic. Jestem już cały mokry i cieszę się, że wybrałem opcję „na ostro” i że na stacji benzynowej we Wrocławiu poczęstowałem się dwiema foliowymi rękawiczkami, które teraz ogrzewają mi dłonie. Ten zbieg jest długi i łagodny, wrzucam trójkę i trzecia piątka wychodzi w 21:02. Mijam uroczą biegaczkę, pytam co tak piękna kobieta robi w takim miejscu. Odpowiada, że się męczy. Trudno nie uwierzyć. Mijam cmentarz przez który chodziłem kiedyś na basen. Mijam i sam basen, na którym kiedyś w podstawówce przez dwa tygodnie szlifowałem technikę pływania w monopłetwie. Na 16km zaczyna się Sanguszki, które płynnie przechodzi w Agrykolę. Na odcinku 1,5km tracę ponad pół minuty. Zbliżam się do biegacza w seledynowym, który nie daje się jednak dogonić. Lecę za nim też na zbiegu do Katowic, stawiając siedmiomilowe kroki, i odrabiam metr za metrem. Zrównuję się, ale nie mogę wyprzedzić, urwę się dopiero po półmetku. Czwarta piątka w 21:42.
Swój ślad na śląskich drogach ocalam od zapomnienia dzięki drugiej macie elektronicznego pomiaru czasu, która mówi mi o 53 sekundach straty. Pobieram żel od swojej ekipy wspierającej i zdaję sobie sprawę, że ręce mam skostniałe mimo uroczych foliowych rękawic. Otwieram, nie leci. Odkręcam nakrętkę a tam folijka. Wybieram najostrzejszy ząb i zaczynam walkę. W końcu wygrywam. Walka z tubką i jej zawartością trwała jakieś 2km. Zawsze to jakieś zajęcie. Od półmetka robi się coraz ciekawiej, latam jak kolejka górska w chorzowskim parku, najzabawniej jest na przesileniach, bo błędnik mówi że niby już płasko, ale nogi dalej mają pod górę. Piąta piątka w 20:51. Szybko, ale za chwilę robi się trudniej. Tempo lekko spada, okolica nie sprzyja, biegniemy w okolicach lotniska, poza obsługą żywej duszy nie ma. Na trasie też rzadko, nie ma kogo wyprzedzać. Chwilę przed 28km dochodzi mnie biegacz w seledynowym, jego kroki słyszę coraz wyraźniej, więc chyba rzeczywiście trochę zwolniłem. Odwracam się, pytam czy też goni trójkę. Goni. Mijamy 28km w czasie 2:00:09, próbuję obliczyć co to oznacza i wychodzi mi, że „mamy trochę do odrobienia”.
Na imię ma Olek i od tej pory biegniemy już razem. Gadamy i nieświadomie przyspieszamy. Doganiamy paru biegaczy, których podciągniemy kilka kilometrów. Szósta piątka w 21:52. Słabo, ale podbiegów nie brakowało. Na 30km obliczam stratę. 57 sekund. Dzielę na 12. Pięć, minus pięć. Czyli 11. Ostatnie 12km muszę pobiec po 4:11.
–
wyspio_biega
2011/05/04 23:14:08
Zassałem się. Otwieram czwarte. Na czwartą część relacji.
–
marsikor
2011/05/04 23:32:03
Pisz, Wyspio, Pisz.
Potwierdzam, na Śląsku nie ma płaskich odcinków, ciągle trochę/mocno w górę lub trochę w dół. Cóż, góry niedaleko.
–
piotrek.krawczyk
2011/05/04 23:43:53
Wyspio. Chcę napisać: „…i…?” I nie mam sumienia 🙂 „..nie ma kogo wyprzedzać…”. Ty zająłeś 24 miejsce w półtoratysięcznym maratonie. Kogo chciałeś wyprzedzać? 🙂 Oleków seledynowym to też Jedi? Ale się czyta! Nie śpij jeszcze, wyśpisz się na emeryturze 🙂 Pisz dalej!
–
piotrek.krawczyk
2011/05/04 23:47:01
Jeden napój mistrzów na odcinek? Fajnie! Będzie odcinków przynajmniej siedem – osiem. 🙂
–
majka.bally
2011/05/05 00:00:48
„nie ma kogo wyprzedzać”, padłam ;))
jestem pod ogromnym wrażeniem, serio.
–
wyspio_biega
2011/05/05 00:05:16
Wbiegamy w Nikiszowiec. 4:11 jest nieosiągalne. Ludzie z okien machają, bo na tę ulewę psa by nie wygonili. Mam już kłopoty z przyciskami w zegarku, dłonie zesztywniały, ale temperatura ciała nie zwraca mojej uwagi, czyli jest optymalnie. Zaczyna mocno wiać, ale nie robi to na mnie większego wrażenia. Nie mogę się przebić przez 4:15, ale czuję, że jest dobrze. Próbuję się urwać Olkowi, tak żeby mnie dogonił i żebym spróbował jeszcze raz. Jestem w lekkim transie, wiem, że kryzysu nie będzie. Będzie po prostu ciężko kiedy przyspieszę. I tak już jest ciężko, więc na razie nie przyspieszam. A właściwie to stale zwiększa się intensywność, ale tempo jakoś nie za bardzo. Na 32km wyciągam z kieszeni drugi żel, który miałem od początku, na wypadek gdyby ekipa wspierająca nie dała rady. Ten żel jest w miękkiej saszetce z urywaną końcówką. Bardzo łatwo ją oderwać zębami. Jedyny warunek to móc ją utrzymać w dłoniach. Na żeliku mija mi niezauważenie cały kilometr. Siódma piątka w 21:10 (po 4:14, odrobiłem 10 sekund). Zaraz za 35km mówię do Olka, że już pomału wypada zacząć biegać. Nie mógł się nie zgodzić. Pyta jak stoimy z czasem. Nie pamiętam. Spojrzałem na zegarek i po 10 sekundach nie pamiętałem. Na 36 odrabiam zadanie z matmy, wyszło mi chyba 4:09, ale nie wiem na jakiej podstawie. I tu zaczyna się długi i upierdliwy podbieg. Nie jest stromy, ale z opisu trasy wynikało, że krótki podbieg ma być na 40km. Ten był długi i skończył się na 39. Stwierdzam, że się pomylili. To samo stwierdzę jeszcze wiele razy, bo tych podbiegów było w zanadrzu kilka. Nie jestem właściwie w stanie odtworzyć profilu tej końcówki. Przyspieszam mimo wszystko, zaczynam pojękiwać. Olek lekko traci, ale tylko kilka metrów. To, że się trzyma, motywuje mnie dodatkowo. Przy dobrze rozegranym biegu jestem w stanie finiszować dużo szybciej od zakładanego tempa. Już od paru kilometrów wiem, że bieg rozegrałem dobrze. To, że się nie urywam, znaczy że biegnę za wolno. Czekam jednak na koniec podbiegów, żeby w końcu dać czadu. Kiedyś się przecież muszą skończyć. Ósma piątka w 21:05. Odrobiłem kolejne 15 sekund, ale tu już liczę inaczej. Odliczanie wsteczne. Na 40km jestem w 2:51:12. Zostało 8:48. Jak nie liczyć tempo 4:00. No to jeśli teraz nie, to kiedy?
–
wyspio_biega
2011/05/05 00:06:44
Upiję się przez Was. Idę do lodówki.
–
megibieganko
2011/05/05 00:07:05
Super relacja.Gapię się w monitor i czekam na kolejny odcinek. Wyspio gratuluje!! Pozostałym zdobywcom śląskiego maratonu również. W taką pogodę takie wyniki . Jesteście mocni.
–
johnson.wp
2011/05/05 00:15:09
Odezwę się dopiero jak Wyspio skończy pisać swoją Odyseę. Najpierw Herosi, potem zwykli ludzie…
–
popellus
2011/05/05 00:18:28
Wyspio,jak znam życie….bedziecie chcieli urwać kolejna trójkę na jesieni.
Fajne to wszystko.
johnson dawaj,bo poźniej zasniesz…i noc nie bedzie…
.Najlepszego
popeq
–
popellus
2011/05/05 00:20:09
Z Pictem..
:):)
Pope
–
johnson.wp
2011/05/05 00:21:30
Miałem na mysli, że odezwę się najpierw do samego siebie. Nie mam jeszcze tego poukładane, bo wiele przeżyłem. Jutro zacznę pisać jak zrozumiem co się ze mną działo na mecie…
–
wyspio_biega
2011/05/05 00:38:09
Na ostatnich podbiegach i prostych testuję repertuar jęków, stęków i wzdechnięć, które przydadzą się na ostatnim zbiegu, którym już raz dziś biegłem. Liczę na niego, bo pamiętam, że jest ostro z górki. Dostrzegam biegaczkę, jest króliczek. I ucieka. Dodatkowo płoszą go odgłosy mojej nagonki. Strażacy: „Dajesz, to już ostatni kilometr!”. Dzięki chłopaki, z tego wszystkiego zapomniałem. Oglądam się jeszcze przed zakrętem na zbieg do Spodka. Olek trochę został. Skręcam i lecę w dół. Widzę tablicę 42km, to właśnie na chwilę przed nią dogoniłem zakładane tempo, choć wtedy o tym jeszcze nie wiedziałem. Zaraz za nią tablica 21km, wydaje się tak blisko, choć to 97m, ale lecę już wtedy pełnym gazem, grubo pod 4 minuty. Ktoś krzyczy, żebym biegł, to złamię trójkę. No tak, nic innego od niemal trzech godzin przecież nie robię. Na ostatnich metrach przelatuje mi przez głowę myśl: Na mecie robią zdjęcia, a ja wyglądam jak idiota z tym językiem na wierzchu. Lekki skręt przed metą, po którym dostrzegam zegar z końcówką 40 i 4. Jeszcze parę sekund. Króliczek nie dał się dogonić, skończył 2 sekundy przede mną, na pierwszym miejscu wśród pań.
2:59:50
Ostatnie 2,195 w tempie 3:56. To tempo większości moich mocnych jackowych treningów w ostatnim okresie;)
Olek dobiega 19 sekund po mnie, zabrakło mu 9 sekund. Nie wiem tego, ale wydaje mi się, że bez niego miałbym zdecydowanie więcej do odrabiania na ostatnich kilometrach. Dziękuję mu za to.
Udało się, wyrwałem ten wynik na ostatnich metrach, wygrzebałem go z ostatnich rezerw. Rozpiera mnie radość i cieszę się, że mam się nią z kim podzielić.
Parę refleksji:
Od 25km czułem ból w udach, taki, jakiego do tej pory nigdy nie czułem. Ból wynikający z siły włożonej w podbiegi, ale przede wszystkim w bardzo szybkie zbiegi. Po biegu rozbolały mnie plecy, całe. I bolą do tej pory. Od kiedy biegam nie zrobiłem złamanego brzuszka. Ani złamanego plecka. Może już czas.
Nie wiem też skąd tyle mocy na takiej trasie. Podstawowe pytanie analityczne jest dla mnie następujące:
Czy byłem w takiej formie już 3-4 tygodnie temu i czy bez startu w B44 byłbym zdolny tak powalczyć, czy też cała ta sekwencja PMW – B44 – Dębno, w połączeniu z odpoczynkiem, zaowocowała eksplozją na Silesii?
To pytanie na najbliższe dni.
Tymczasem. Resztę, w tym historię buta, opowiem jutro.
–
tomikgrewinski
2011/05/05 01:35:24
wyspio – mocna rzecz
idealna na nocne czytanie…
podziwiam!
–
wojciech.staszewski
2011/05/05 05:37:32
wow! gratuluję biegu. i opowieści 🙂
–
johnson.wp
2011/05/05 06:27:22
Legenda. Wyryć to gdzieś na tabliczkach. Zaczynam rozumieć maraton…
–
majka.bally
2011/05/05 07:49:49
a ja coraz bardziej się przekonuję o tym, że po prostu maraton trzeba przeżyć.
wiem, jak to dla Was brzmi- ja, nowicjuszka, po pierwszym półmarataonie, który biegłam prawie tyle, co Wyspio cały… ale, kurde, jak ja Wam zazdroszczę!
–
andante78
2011/05/05 07:51:42
Wyspio, wciągająca opowieść, naprawdę czyta się z zapartym tchem, oczami wyobraźni widzę też tam siebie :-). Tak sobie myślę, że te dziwne bóle (mnie tez bolały jak nigdy pobolewały plecy, nawet miałem lekki obrzęk kostki), to może po części sprawka arktycznej niemalże pogody, ale z całą mocą trzeba podkreślić, że jest to pokłosie braku właściwego rozciągania wszystkich mięśni, nie tylko nóg. Do Rzeźnika nic tylko będę się rozciągał chyba 🙂
–
fajka
2011/05/05 08:38:10
Wyspio – rozpocząłem dzień pracy od Twojej opowieści. Na razie nie chce mi się pracować..Jeszcze raz wielkie gratulacje 🙂
–
sten2007
2011/05/05 08:53:22
Wyspio, widzę, że rozwój literacki idzie w parze z rowojem biegowym:) Fajnie sie czytało. jeszcze raz gratulacje. A kiedy 2:40?
Johnson – poprzeczka ustawiona wysoko, ale dawaj, dasz radę.
–
quentino-tarantino
2011/05/05 09:04:24
Wyspio – wygląda na to, że biegłeś i pisałeś jednocześnie. I nie palcem na wodzie, tylko krokami po kałużach. Z punktu widzenia czytelnika, powinieneś łamać trójkę, co 2-3 tygodnie.
–
tanczacy_jastrzab
2011/05/05 09:09:31
Wyspio, gratulacje!
Dzięki za motywującą opowieść. TJ
–
sfx
2011/05/05 09:23:46
ufff. aż mnie mięśnie zaczęły boleć.
–
czepiak.czarny
2011/05/05 11:29:38
Wyspio, dziękuję, ze mogłam to przeczytać. Gratuluję biegu.
–
ocobiegatu
2011/05/05 14:48:16
Wyspio się czyta lepiej jak nawet artykuły o Vo2..:)
–
biegofanka
2011/05/05 14:58:42
Wyspio – dopiero teraz udało mi się oderwać od pracy i przeczytać Twoją świetną relację. Jeszcze raz gratuluję… moc jest z Tobą!:))
–
basdlamas
2011/05/05 15:12:03
Wyspio – gratulacje!! wielkie.. a teraz czekam na relacje Johnsona:)
–
piotrek.krawczyk
2011/05/05 20:21:09
Wczoraj po kolacji Wyspio, opowieść jak wino z najwyższej półki, unikalny bukiet, co łączy w jedno gorycz, slodycz, zimny cień i jasne słońce. Dzisiaj Dziki liczy na Johnsona, spodziewam się także wytrawnej, wygarbowanej deszczem opowieści z długą i silną nutą jasnej strony Mocy. A Dziki dzisiaj znowu nie wiadomo do czego szybkie 16 km BNP po Puszczy, pierwsze 4 km po 5’06, ostatnie 4 km po 4’24.
–
ocobiegatu
2011/05/05 22:05:18
Test na 44 punkty red. Pacewicza pt czy nadaję sie do biegania – uważam wybitnie mu się nie udał. Jest to bezkrytyczne namawianie każdego na bieganie …Tak jakby nie było innych dyscyplin. Wystarczy wyobrazić sobie , że jesteśmy w wieku 70 lat i odpowiedzieć na ten test – punkt 19 o kręgosłupie, 15 – jestem zajęty , 30 – lekarz …to na nie ..A reszta na tak…
Zaczynamy z entuzjazmem bieganie i szybko kończymy z kontuzją…..
–
piotrek.krawczyk
2011/05/05 22:12:39
John. Pisz odcinek. Żeby opowieść Johnsona nie znalazła się w ogonie poprzedniego wpisu 🙂
–
marta_szewczuk
2011/05/05 22:37:56
Gdyby każde zawody były książką Murakamiego, to powieść wcale nie skończyłaby się na szczęśliwym finiszu. Byłoby coś jeszcze. Bohater, mimo pobitej życiówki, wróciłby do domu (zapewne powłócząc nogami wśród ciemnych drzew miejskiego parku). Nastałby wieczór, zanim biegacz przyrządziłby sobie obiad. I wcale nie byłoby ważne, czy były tam węglowodany, białka, czy uzupełnił elektrolity. Nie u Murakamiego. Nawet rozciąganie zostałoby pominięte. Podczas gdy bohater spożywałby posiłek (w swoim mieszkaniu znajdującym się zapewne nad księgarnią lub sklepem modelarskim, po którym być może nocą chodziłby kot), ktoś zapukałby do drzwi. Oczywiście byłaby to dziewczyna o delikatnej cerze, z którą bohater chodził kiedyś na zajęcia z literatury angielskiej i przypominałby sobie jej twarz, ale za nic w świecie nie przypominałby sobie jej imienia. Zresztą, imię nie byłoby ważne. Dziewczyna nie czekałaby na zaproszenie, tylko po cichu i powoli zaczęła oglądać mieszkanie. Murakami pominąłby całą grę wstępną i dalej nastąpiłby opis tego, jak zmęczony biegacz wykrzesał z siebie resztki sił, aby spędzić upojny wieczór z nieoczekiwanym gościem. Rano dziewczyna wyszłaby niepostrzeżenie (oczywiście Murakami opisałby jeszcze jak to obserwowała bohatera, gdy spał oraz wymieniłby kilka przedmiotów stojących w pokoju – tak po prostu, żeby czytelnik wiedział). Biegacz, przebudziwszy się, włożyłby kieliszki po winie do zlewu, po czym przetarłby zmęczone oczy, założył sportowy strój i – chowając uprzednio klucz pod wycieraczkę lub w inne równie magiczne miejsce – pobiegłby na pierwszy trening w tym tygodniu. Bo oczywiście byłby poniedziałek i całe miasto, skąpane w promieniach porannego słońca, budziłoby się do życia.
Tak właśnie mogłoby to wyglądać u Murakamiego. Wówczas starty w zawodach byłyby podwójnie piękne.
–
wojciech.staszewski
2011/05/05 23:01:08
Zdążyłem z odcinkiem, żeby Johnson nie był w ogonie, ale nie zdążyłem, żeby Marta_Szewczuk nie była. A napisała perełkę.
Ale się literacko robi. Marta, przekleisz to pod Wadąg?