W Nowy Rok wbiegłem pod górę. Pod górę Krzywoń w Rabce Zdrój. Półtorej godziny znów nie do końca z sensem, bo pod górę to się prawie idzie, a z góry się prawie schodzi. Ale pięknie. Na szczycie Krzywonia jest zresztą płasko jak na góry (na Mazowszu nazwalibyśmy to terenem mocno pagórkowatym), więc tam bieganie przypominało […]
Kategoria: Blog
Krakoff
Co za rok, jaka sinusoida, jak przekrój poprzeczny treningu krosowego. Niestety sportowo kończę w dołku. Cały dzień puszczają dziś w telewizji podsumowania roku. To i ja sobie podsumuję. Styczeń – nie wchodzą mi do Gazety dwa teksty, które pisałem w Rabce i zaczyna się kryzys, aż do końca kwietnia będę się pocił na głowie, żeby […]
Highway to Hell
Zając na Tatarowej, sarny albo kosmici przy paśniku i koń z horroru. Coraz dziwniejsze spotykam na bieganiu zwierzęta. W pierwszy dzień świąt po uroczystym śniadaniu ubraliśmy się wszyscy w stroje narciarskie i przykeliliśmy nosy do szyby. Bo za oknem padał deszcz. Lało. Nie mieliśmy takiej determinacji, żeby iść pojeździć na sztucznym śniegu w Spytkowicach. Ale […]
sportowa wigilia
W wigilijne popołudnie wybiegły mi na drogę sarny, a pół godziny później z lasu wyskoczył lis. Nie musiały mówić ludzkim głosem, żebym poczuł się szczególnie. Specyficzne są Święta w domu rodzinnym Mojej Sportowej Żony. Bardzo sportowe. Dziś rano rzuciliśmy się do komputera sprawdzić, czy to prawda, że wyciąg w Spytkowicach chodzi. Prawda. Śnieg wczoraj w całej […]
sezon
Święty Mikołaj nie ma czerwonej czapki, białej brody z waty i złocistych dzwoneczków. Ma osiemdziesiąt lat, szczecinę na policzkach i strup na nosie, który rozdrapuje od wiosny 2006. Leży w pościeli nie pierwszej świeżości, bo wszystko ma nie pierwszej świeżości, nawet piżama, którą mu się właśnie założy natychmiast traci świeżość. Nosi pampersa. Wstaje na fotel, […]
pong
Cudowny tydzień. Zero nudy. Zachrzan w pracy, odpoczynek w biegu i dyscyplina dodatkowa z mistrzem. Lubię się przed Wami popisać, jak to ja ciężko pracuję. Taki miałem poniedziałek. Kończyłem reportaż o pracy, odbierałem córkę 1klasistkę z koncertu Fasolek dla szkół, rozmawiałem z księdzem w sprawie jogi (o tym, że jednak szatan nie wchodzi przez odbyt […]
Faza alibi
Sportowy piątek i to też bez przesady. To prawie cała moja aktywność fizyczna na ostatnim odcinku. Ale mam alibi. Prócz tego w sobotę były brzuszki, trzecie w tygodniu, więc norma spełniona. Znów realizowałem przepis Mojej Sportowej Żony na pierożki. Co zrobić, żebyś poczuł się z rana wymaltretowany jak pierożek. Następne brzuszki robię po męsku na […]
Miś Jogi
Ściany pomalowane na energetyczny pomarańcz, zwisają z nich białe jak z reklamy proszku liny. Stajemy w pozycji, której nazwy nie pamiętam, ale zapewne ma nas przybliżać do transcendentnej energii. Boso i w luźnych ubraniach. Zamiast stawać w rozkroku robimy skok i lądujemy z nogami szeroko. A potem coś, co Europejczyk nazwałby rozciąganiem dwugłowego, ścięgien podkolanowych […]
autobus
– Widzę przed sobą człowieka, który nie potrafi dobiec do autobusu – Moja Sportowa Żona posłużyła się metaforą, bo ona często posługuje się metaforą. Działo się to dziś rano, człowiek leżał na podłodze i próbował robić brzuszki w bezpiecznych pozycjach. Próby były dość żałosne, a tym człowiekiem byłem ja. Opowiem Wam o dzisiejszym dniu roztrenowania, […]
dziki
– Dziki, dziki! Ja też jestem Dziki – darł się dziś Dziki, kiedy wbiegaliśmy na skraj bagna nieopodal Małego Truskawia. Z prawej leciało stadko dzików, same młode, z dziesięć, dały do przodu i przebiegły nam drogę. Takie małe olśnienie, upolowane zwierzęta odbite na siatkówce oka, biegowe safari. Okolica sama w sobie mnie oczarowała. Tam jeszcze […]