Wiecie co to jest dzień w biegu? Któż by nie wiedział, zwłaszcza biegacze. Córka przedszkolak obudziła nas w nocy z gorączką (chyba to od tej ospy). Moja Sportowa Żona podeszła do problemu z troską i Panadolem dla dzieci, więc poranne budzenie było już bez gorączki. A raczej z gorączką innego rodzaju, bo MSŻ leciała na zajęcia fitness w klubie na Kabatach. Zawsze opowiada, że to jej najlepsza grupa, absolutne cyborgi, których nie jest w stanie zmęczyć i wszystko robią perfekcyjnie jak maszyny. Kiedy wróciła ja wybiegłem do samochodu i pojechałem do Lasu Kabackiego na trening w zaśnieżeniu. Ten śnieg na drzewach zimą jest równie uroczy jak liście wiosną. Tylko zakopana ścieżka gorsza do biegania nawet niż piaszczysta letnia plaża. Z treningu do pracy, oddałem oscypek i wziąłem się za szukanie bohaterów do kolejnego tekstu – rodziców, którzy mają problemy z nastolatkami. Cha cha cha. Wiadomo, że w zasadzie każdy by się nadawał tu na bohatera, ale skoro każdy, to jak wybrać tych, z którymi porozmawiam. Udało się, rozmowy zaczynam jutro, bo tekst okrutnie pilny. Kiedy wszystko już w pracy ogarnąłem, pędem podjechałem do warsztatu po mój samochód (oferta sprzedaży nadal aktualna), zostawiłem tam samochód MSŻ i dotarłem na styk do domu, bo MSŻ pędziła na popołudniowe zajęcia. W windzie dostałem telefon z warsztatu, że można już samochód odebrać, bo była tylko drobna usterka. I tu już nic nie udało by się zrobić, gdyby nie sąsiadka, która opiekuje się czasem córką-przedszkolakiem i akurat mogła z nią zostać. Dwa słowa o sąsiadce – anioł nie dziewczyna. Kończy właśnie studiować medycynę, więc od razu osłuchała córkę przedszkolaka, której gorączka znów wróciła i poprosiła swojego chłopaka, żeby wracając z pracy kupił odpowiedni syropek. Jeżeli ktoś ma propozycję pracy dla anioła z dyplomem Akademii Medycznej, to chętnie przekażemy. Uff. W tej sytuacji uśmierzanie ataków płaczu córki przedszkolaka spowodowanych przez paskudne ospowe swędzenie to pestka. A trening – to już zupełny pryszcz. Ale napiszę: dziś było szybkie 6 km. Zrobiłem to na oznaczonej trasie w Lesie Kabackim, ale jedyny parametr jaki daje się porównać, to to, że druga połówka była szybsza od pierwszej o 14 sekund. Tempo jest zupełnie niewymierne, do biegania po śniegu i lodzie powinny być jakieś współczynniki przeliczeniowe. W każdym razie grzałem szybko. Acha, robię jeszcze jeden eksperyment. Wczoraj się znów trochę przemroziłem i wróciłem do Gripeksu, ale postanowiłem już nie odkładać biegania. Za parę dni poznamy odpowiedź na pytanie, czy można ‚wybiegać’ lekkie przeziębienie.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.